Aleksandra_Ruda_-_32_Sledzac_narzedzonego.doc

(127 KB) Pobierz

32. Śledząc narzeczonego

Po rozmowie z uzdrowicielem Oli przyszło do głowy, że Irga ją zdradza więc zamierza śledzić ukochanego.

Ranna ulewa która przeciągnęła się do dwóch dni,  zmieniła się w drobny znienawidzony kapuśniaczek. Droga do maleńkiego, ale bardzo potrzebnego budynku w kącie podwórza całkowicie rozmokła.  Ponuro patrzyłam do okna, zbierając siły do przebrnięcia do toalety.  Kiedy wczoraj wieczorem dokonałam tego wyczynu, to potem pół godziny odczyszczałam spódnicę od przylepionego podczas biegu błota.

 A mówiłem, że trzeba dróżkę wybrukować, — zauważył Otto. А tobie ciągle żal i żal pieniędzy.

Spojrzałam na mojego najlepszego przyjaciela, ale nic nie powiedziałam – drażnić teraz półkrasnoluda kosztowałoby więcej. Otto był w ponurym nastroju. Dwa miesiące nieprzerwanej pracy na rzecz państwa, bez rozrywek i nowych  wydarzeń przygasiły nawet zawsze pogodnego Warsonufia, któremu, wydawałoby się, dla szczęścia potrzebna była tylko pełna miska.

Ostatnią imprezą, , która poruszyła gniedyńs społeczność, były bijatyki w „Najlepszej” pomiędzy dwoma smolarzami, mieszkającymi w odległych wioskach, którzy to przyjechali rozerwać się do miasta. I rozerwali się świetnie – Warsonia akurat przyjmował ciężki  poród i nie zamierzał się rozdrabniać na rozbite nosy i połamane kończyny.

Smolarze zwrócili się do mnie, ale szczerze ich ostrzegłam, że dopiero teraz przerabiam rozdział magii dla gospodarstw domowych (zwyczajnej magii) pt. „Pierwsza pomoc – do przybycia uzdrowicieli”. Mężczyźni odmówili zostania moimi królikami doświadczalnymi, więc ograniczyłam się tylko do zaklęć przeciwbólowych.

Brnąc przez błoto z powrotem do domu po załatwieniu sprawy, nie od razu usłyszałam, że ktoś mnie woła. Unosząc szeroki kapelusz, pod którym chowałam się od deszczu, ujrzałam młodego człowieka na koniu.

 Wy jesteście Mistrzem Artefaktów? — spytał.

 Ja — odpowiedziałam ponuro, zastanawiając się, ile czasu zajmie mi tym razem czyszczenie spódnicy od błota.

 Ja jestem Baron Ron na Bój, przyjechałem złożyć zamówienie na artefakt. Pozwoli Pani że wejdę?

Baron? To na pewno ktoś z właścicieli ziemskich, miejscowych arystokratów, którym brakuje pieniędzy by prowadzić godne swojego pozycji życie w mieście.

 Wchodźcie, wchodźcie — krzyknęłam, ciesząc się z nieoczekiwanej rozrywki.

Baron starannie przywiązał swojego srokatego konika do koniowiązu i razem ze mną wszedł do domu. Beznamiętnie sprzeczający się chłopacy (Вяло переругивающиеся ребята) zamilkli i spojrzeli na faceta. Strząsnęłam wodę z kapelusza i  też spojrzałam na naszego klienta.

Baron Ron był całkiem przystojny. Gęste, długie i lekko kręcone brązowe włosy były związane w kitkę gustowną kokardą, przyjemną, elegancką, jakby powiedziała moja babcia – „rasową” twarz ozdabiał odpowiedni wąsik.  Niezbyt modne i niezupełnie nowe ubranie podkreślało dorodną figurę człowieka nie bojącego się ciężkiej fizycznej pracy. Jeśli dodać do tego wysoki wzrost, pobrzękujące ostrogi, baronowski pierścień na palcu i nieobecność obrączki, to ledwie powstrzymałam się, byle nie wyjrzeć przez okno i nie przekonać się, czy w otaczających kałużach nie leżą stosy lokalnych piękności.

 Czego Pan sobie życzy? — uprzejmie zapytał Otto, po oficjalnej prezentacji i przygotowaniu przeze mnie herbaty.

 Chciałbym zamówić artefakty od umarlaków dla swoich ludzi  - powiedział baron, statecznie podnosząc filiżankę z herbatą.

 Pan z majątku „Leśna Wróżka”? spytał półkrasnolud grzebiąc w zapiskach.

Spis ludzi, którym byliśmy zobowiązani sporządzić ochronne artefakty stworzyłam po spędzeniu całego tygodnia w archiwum Roma Borycza.

 Tak, mam teraz  pięćset sześćdziesiąt ludzi.

 Oho! powiedział Otto. Ola a ty wpisałaś że we dworze mieszka tylko półtora setki.

— Ostatnimi czasy rozrastamy się i bogacimy — oświadczył Ron. — Dlatego potrzebujemy ochrony nie tylko od umarlaków, ale też od kłusowników,  od kradzieży, leśnych duchów, a także amulety dodające siły, które powiększają….

 Chwileczkę, proszę poczek  — powiedziałam — nie nadążam zapisywać. Te amulety miałyby być dla wszystkich?

 Nie  odpowiedział baron, wyciągając z torby złożony arkusz. Wszystko tu zapisałem, komu i ile, oraz wymierzyłem wszystkich swoich ludzi, na wszelki wypadek.

Przejrzeliśmy z Ottem rozpiskę i półkrasnolud z wielkim poszanowaniem zwrócił się do młodego człowieka:

 Bardzo podobają mi się tacy konkretni zleceniodawcy. Wasze zamówienie przyjmiemy nawet bez kolejki, prawda Ola?

 Tak tylko zakończymy poprzednią partię, — odezwałam się.

Też mi się spodobał baron, zwłaszcza jego zielone oczy pod puszystymi rzęsami.

 Dobrze — skinął Ron. — Poza tym chciałbym zaprosić was w gościnę, na pewno wam tu brakuje przyzwoitego towarzystwa.

—Co prawda, to prawda — odezwał się Warsonufi — Nudnawo tu.

 Wątpliwe czy możemy pozwolić sobie przyjąć pańskie zaproszenie, — niespodziewanie szorstko powiedział Оttо, — jeśli chce Pan, byśmy pańskie zamówienie wykonali jak najszybciej.

 A ja na pewno pojadę, powiedział uzdrowiciel. Nie potrzebujecie przypadkiem usług uzdrowiciela?

 Zostawiasz nas? — spytałam, poirytowana odmową półkrasnoluda.

 Przecież żadne poważne wydarzenia jak porody czy ocielenia się bydła nie są spodziewane, machnął ręką Warsonia – a ze wszystkim innym wierzę, że sobie poradzisz.

Westchnęłam. Też miałam ochotę pojechać w gości do barona, do jego rozrastającego się majątku, poprzyglądać się mieszkającym tam ludziom, pojeść dobre jedzenie na srebrnej zastawie.

 Mości baronie, macie u siebie we dworze srebrną zastawę? – spytałam.

—U mnie w majątku jest wszystko. Zamek obronny, letni pałac, fermy, tartak, nawet szkoła! W każdą sobotę u nas tańce. I uzdrowiciel też jest.

 Taak? skwasił się Warsonia.

 Ale w dość podeszłym wieku, więc pomóc mu nie zaszkodzi.

 A jak ty pojedziesz? zapytałam sarkastycznie. Konia u nas nie ma, a i tak wierzchem jeździć nie umiesz.

 Przyślę po uzdrowiciela powóz, stwierdził baron. Może i wy zechcecie przyjechać.

 Super, ucieszyłam się.

Wyszłam odprowadzić Rona, za co zostałam nagrodzona czarującym uśmiechem, który mnie rozgrzał lepiej niż gorąca herbata.

 Żałuję, że przyjeżdżając do miasta, nie spotkałem się z Panią wcześniej. Było mi bardzo miło Panią poznać.

 I wzajemnie, — wyjąkałam, czując piekący żar od jego uścisku dłoni.

Wróciłam do domu zadowolona ze swojego życia. Zawsze miło porozmawiać z uroczym człowiekiem!

 Czego? spytałam, widząc jakim wilkiem popatrzył na mnie Otto.

 Naprawdę, jak kotka na wiosnę ! – odpowiedział z gniewem.

 A to co za nowość? byłam szczerze zaskoczona.

 Wystarczy że na horyzoncie pojawi się ładniutka twarzyczka, a Ty od razu robisz maślane oczy i uśmiechasz się wyzywająco. W końcu jesteś już prawie mężatką, nawiasem mówiąc.

 А tobie co, Irga zapłacił, żebyś strzegł mojej cnoty? – zaczęłam krzyczeć – W końcu też jestem żywym człowiekiem! A gdzie ten mój narzeczony? Od swoich trupów oderwać się nie może, przyjedzie dopiero wtedy , kiedy już będę sina i zimna. Wyjaśnij mi, to teraz już do nikogo mi nie wolno się uśmiechnąć?

 W taki sposób jak się uśmiechałaś – nie wolno! ryknął Otto.

 Czyli jak?

 jemu wystarczyło tylko palcem kiwnąć, a ty być mu sama do łóżka wskoczyła!

Zachłysnęłam się ze oburzenia.

 Jak ty ……. Co ty…. Oto, jak, okazuje się, o mnie myślisz! Jak o jakiejś rozwiązłej dziewce!

 Jak chcę, tak i myślę, — odciął się półkrasnoluda i zamknął w swoim pokoju.

Od nadmiaru uczuć rzuciłam za nim patelnią. Kasza z żałosnym „bęc” spadła na podłogę.

 Ola, — cicho odezwał się uzdrowiciel.

 Czego? — Krzyknęłam, ledwo powstrzymując łzy. - Nie, nie żal mi kaszy, której ty nie zjesz!

 Оla, — znowu cicho i spokojnie powtórzył Warsonia –Spróbuj zrozumieć Otta.

Miałam wielką ochotę rzucić w uzdrowiciela ożogiem. Też mi, męska solidarność.

 Nie mam zamiaru go usprawiedliwiać  powiedział Warsonufi. Słowo honoru. Usiądź obok i posłuchaj.

No, jeśli tylko on mi nie będzie opowiadał, że Otto jest dobry, a jestem zła, to się zgadzam.

 Оlа, — prawie szeptał uzdrowiciel, i żeby go usłyszeć, chcąc nie chcąc, musiałam się uspokoić. — Zrozum swojego przyjaciela. On jest mężczyzną, a mężczyźni bardziej niż kobiety potrzebują uwagi płci przeciwnej

 Mi także jest potrzebne zainteresowania płci przeciwnej!

 U ciebie to ma kontekst psychologiczny, a u niego – fizjologiczny, — powiedział uzdrowiciel..

 Ale on jest przecież krasnoludem!

 A co, krasnolud to już nie mężczyzna?

 Krasnolud powinien cierpieć i czekać na swoją jedyną! — powiedziałam niepewnie. We właściwościach męskiej fizjologii orientowałam się bardzo słabo, wiedziałam tylko to, o czym mnie uświadomili Otto i Irga,  i to co przerabialiśmy na kursie podstaw uzdrowicielstwa.

 Krasnolud to jednak nie kamień – zauważył Warsonia.

 A co, to nie może podobnie? zapytałam zamyślona.

 Prawie to jednak nie to samo. Widzę, że się zadumałaś, to oznacza, że mu przebaczasz?

 Ta naprawdę to pomyślałam o czymś innym, — powiedziałam z żalem. Dopiero teraz na serio zastanowiłam się nad jedną sprawą jak daje radę sobie z tym problemem Irga, kiedy jest z dala ode mnie?

 A o to, to trzeba spytać Irgi, — odparł Warsonia.

 On mi też tak odpowiedział, — wymruczałam i podbiegłam do drzwi do pokoju półkrasnoluda.

 — Hej, Оttо, przestań się już dąsać! Będziesz mnie krył przed Filem przez parę dni?  Muszę natychmiast zbierać się do Czystiakowa.

 A po co? spytał mój najlepszy przyjaciel z za drzwi.

 Chcę sprawdzić, czym, się tam zajmuje Irga. Przy takim deszczu na cmentarzu dużo sobie nie pokopie.

 Możliwe, ze tam nie pada, stwierdził Otto, otwierając drzwi...

Zgłoś jeśli naruszono regulamin