Pelasia.pdf

(51 KB) Pobierz
Microsoft Word - Pelasia.doc
PELASIA
Pelasiu moja miła. Przyjmij wierszyk w dani,
Dedykuję go tobie i twej słodkiej pani.
Samotwór – obie razem – jesteście całością,
Pani twa mym kochaniem – ty naszą radością.
Harda główka twej pani w ideałach tonie,
W tobie, miła Pelasiu, chuć i żądza płonie…
Nigdy nas nie pojedna pełne zrozumienie,
Chociaż łączy was obie jednakie pragnienie.
Panią wątpliwość dręczy, cnota nogi zwiera,
Pelasia, służebnica, śni o kawalerach.
Zwyczajnie jest spokojna, czyściutko umyta,
Przytulnie sobie drzemie, dyskretnie ukryta.
Otulone czuprynką śpią zwarte usteczka,
Oliwy świeżej pełna – biblijna lampeczka.
Dopiero gdy głos męski o panią zapyta,
I wejdzie gość proszony, Pelasia rozkwita
Przyjaznym zrozumieniem i radosną chętką,
Ciesząc się po swojemu miłą pogawędką…
Wystarczy, że kawaler czulsze szepnie zdanie,
Pelasia wnet odnajdzie swoje powołanie…
Czy odczuwasz niepokój? Bo mnie jakoś dziwnie.
Coś we mnie przybiera. Ty sądzisz naiwnie,
Że on umysł twój ceni? Dla niego to bzdury,
On jawnie węszy teraz zapach twojej skóry.
Podszepty swoje robią. Przez piersi, kolana…
Niemoc jakaś napływa, słodka i nieznana.
Coś łaskocze to miejsce, skryte w fałdach ciała,
Coś obrzękłe, jak pączek, namiętnością pała,
Rozpulchnia pożądania zatulone wargi…
Słabną gesty obrony… Cicho biegną skargi…
Gdy kawaler wciąż mocniej do siebie przygarnie,
Biedny Pachoł w ukryciu przeżywa męczarnie…
Pelasia, opętana zbożną żarliwością
Namaszcza się pośpiesznie na przyjęcie gościa…
Uda pani wciąż zwarte, drżą chwile milczące,
Aż pani wreszcie legła jak pokos na łące.
Udręczona Pelasia mokra i spłakana,
Gotowa wbrew swej pani rozchylić kolana.
Krępują je majteczki, których zdjąć nie zdoła,
Gdy łakome jej wargi wzywają Pachoła.
Strumyczek żądzy z głębi tajemnych wypływa,
Ach prędzej, precz z majtkami. Skróćcie moją mękę.
Dajcie tu, ku pomocy, śmiałą męską rękę –
Niech pogłaszcze kudełki i rozchyli wargi –
To wysłannik Pachoła – przyjmie go bez skargi…
…Niech miły paluszek
Sięgnie tu, do mej norki, do pani pod brzuszek.
Otulę go swym ciałem, namaszczę, wykąpię.
Za miłe odwiedziny pieszczot nie poskąpię…
Chciwe palce sięgają głębiej pod staniczek,
Polując na przedziwny a czuły guziczek
Co podobny w kolorze różowej stokroci,
Ozdabia pierś kobiecą jak cenny klejnocik…
Spódniczka podkasana, widać biały brzuszek,
Uważnie pod czuprynką gdzieś błądzi paluszek.
Ciało pani jak kiepsko napięta cięciwa,
Drga pod ręki pieszczotą i biodra podrywa.
Na szczęście nie wystarczą miłosne zadatki,
Więc pani lekko dźwignie bielutkie pośladki,
Następnie zaś, podgiąwszy okrągłe kolana,
Pozwoli zdjąć majteczki – bez reszty oddana…
Moment cudnych objawień. Z tajemnego cienia
Wykwita utęsknione źródło upojenia.
Oczy chłoną z rozkoszą ciała kształt prześliczny
I symbol kobiecości – trójkącik magiczny.
Twarz się nad nim pochyla, włosów dotkną skronie,
Pani głowę wybrańca ujęła w swe dłonie
I chce usta mu podać, uległa i dobra,
Lecz on teraz całuje dół brzuszka i biodra…
Chwila to wielkiej wagi – bo równa oddaniu,
Decyduje częstokroć o całym kochaniu,
Lecz gdy prośba rozkoszą zmysły rozkolebie,
To w pieszczocie jesteśmy stworzeni dla siebie,
Obawa rewanżu niech panią nie płoszy,
Bo gdy sama w igraszce tej zazna rozkoszy,
Zrozumie, że pieszczota ta istotnie godna,
I że czarę rozkoszy warto wypić do dna.
Mrok otulił twarz męską śród ciała miękkości.
Język dziwnie myszkuje w rogu obfitości,
Aż znajdzie punkt najczulszy, łechtaniem go dręczy,
Ciało w łuk się wypina, pani słodko jęczy.
Ręce pani pozornie odchylają głowę,
Kierują kawalerem uważnie, gotowe,
Czuwać nad tym, by język nie zbłądził z pagórka,
Gdzie najbardziej chutliwa jest Pelasi skórka.
Język w takiej potrzebie jest dziwnie przydatny…
Lubieżny jęk kanapy i przedziwne cuda,
Pośród gładkich nóg pani – owłosione uda,
Zawibruje Pelasia – mokrzuteńka cała,
A przed nią prężnie sterczy maczuga zuchwała…
Pani zdobycz mnie w ręku, całuje Pachoła,
Próbuje sprężystości, czułym głosem woła.
Oboje pokonani, jak dziewczynka pusta,
Gdy cukierka ma w łapce, każąc zamknąć oczy,
Gdy Pachoła raz pierwszy w usteczkach zamoczy,
Językiem i zębami drażni go z umiarem,
Łaskocząc wędzidełko z naiwności czarem.
Pomysłów jej przybywa, po niedługiej chwilce,
Wargi po nim przesuwa, jak po harmonijce.
Śmiało topi go w ustach i wraża głęboko,
Aż zazdrosnej Pelasi gniewem błyska oko…
Uważać również musi, by Pachoła w biegu
Pohamować, gdy sięga zbyt daleko brzegu.
Nawet trochę jej przykro, że buzia nie zdoła
Wpuścić w głąb – jak Pelasia – jucznego Pachoła.
Prastary to rytuał – Stary Egipt ożył.
Kawaler na ołtarzu ciało swe rozłożył,
A na biodrach ofiary, w swej białości święta,
Siedzi naga kapłanka, mrużąc swe oczęta.
Czaruje go bezwstydem. Uda rozchylone.
Nad nim brzuszek, piersi i liczko spłonione,
A dołem dwa futerka – jak jedno bez mała,
Okrywają przedziwne tajemnice ciała.
Królują jednak piersi. Dwie kuliste chmurki,
Ozdobne w różowiutkie, nabrzmiałe pagórki,
Radując kawalera miękkością rysunku,
Aż proszą się pieszczoty albo pocałunku…
Jęk zachwytu, ruch bioder nagle się zacina,
Pani gnie się w rozkoszy, coś szeptać zaczyna,
Pelasia jak tulipan rozchylona cała –
Wdarł się Pachoł w sekrety kobiecego ciała.
A teraz kierunek pani ruchom nada,
Unosi się jak w strzemionach, łagodnie przysiada…
Pachoł szaleć zaczyna w Pelasinej toni
To nurkuje, to lśniący z głębi się wyłoni,
Chlupoce coś w Pelasi, Pani słodko jęczy,
Szukając kawalera w białych nóg obręczy…
Chwila to najwspanialsza, sercu najgorętsza,
Bryzgnął strumień z Pachoła do Pelasi wnętrza…
Dokonana ofiara na zmysłów ołtarzu,
Lecz pani jeszcze błądzi w upojeń mirażu.
Jej orgazm gaśnie wolniej, kawaler to czuje,
Więc tuli ją w ramionach i tkliwie całuje.
JULIAN TUWIM
Zgłoś jeśli naruszono regulamin