Ingarden - Książeczka o człowieku (fragment).pdf
(
105 KB
)
Pobierz
Roman Ingarden.doc
ROMAN INGARDEN
Książeczka o człowieku
Kraków 1973.
1a) Człowiek i przyroda, s. 17
"Twory kultury wytworzone przez człowieka nie stanowią niczego więcej jak tylko
pewnego rodzaju cień rzeczywistości, będąc jedynie tworami czysto intencjonalnymi. Nosza
na sobie tylko pozór istnienia, który charakteryzuje wszelkie duchowe dzieła człowieka, jak
dzieła sztuki lub rozmaite inne wytwory kultury ludzkiej, bez względu na to, czy są dziełami
poszczególnego człowieka, czy też całej społeczności ludzkiej. Konstytuują się one na
podłożu rzeczy i procesów przyrodzonego świata, przystosowanych do tego przez człowieka,
a ich własności przekraczają granice uposażenia rzeczy materialnych, pokrywając je nową
warstwą sensu i nowych zjawisk. Transcendując tym te rzeczy, tracą zarazem pełnię i
autonomię istnienia i nie posiadają mocy rzeczywistości niezależnej od człowieka i jego
aktów duchowych. Mogą one zaspokoić aspiracje człowieka do życia wzniesionego ponad
przyrodę jedynie pod warunkiem jego nadzwyczajnej duchowej aktywności i zapadają z
powrotem w zupełny niebyt, skoro tylko człowiek traci wolę transcendowania swej prostej
natury przyrodzonej i wyrzeka się swej twórczej aktywności świadomości."
1b) Człowiek i przyroda, s. 18
"Człowiek istnieje i żyje na granicy dwu istot różnych, z których tylko jedna zdaje się
stanowić jego człowieczeństwo, a druga - niestety jakby więcej realna niż pierwsza -
pochodzi z jego zwierzęcości i warunkuje tamtą. Człowiek znajduje się na granicach dwu
dziedzin bytu: Przyrody i specyficznie ludzkiego świata, i nie może bez niego istnieć, lecz
świat ten nie wystarcza dla jego istnienia i nie jest zdolny mu go zapewnić. Człowiek jest
przeto zmuszony do życia na podłożu przyrody i w jej obrębie, lecz dzięki swej szczególnej
istocie musi przekraczać jej granice, ale nigdy nie może w pełni zaspokoić swej wewnętrznej
potrzeby bycia człowiekiem.
Tak tragiczny jest los człowieka. Lecz w tym właśnie przejawia się jego prawdziwa
istota: jego genialność i skończoność jego bytu. Rozporządza on w zasadzie jedynie dwiema
możliwościami zatryumfowania nad Przyrodą. Z jednej strony może poznać sam siebie i
otaczająca go Przyrodę w jej własnej istocie, prawdziwej i oryginalnej. Z drugiej zaś realizuje
wysiłkiem - przez swe zwycięstwa, a nawet przez swoje klęski - wartości Dobra i Piękna,
które wprawdzie przejawiają się w dziejach jedynie intencjonalnych, lecz posiadają dlań w
gruncie rzeczy jakąś wyższą rzeczywistość niż świat samej Przyrody. A człowiek pozostaje
na służbie realizowania tych wartości. Jeżeli mu się to udaje, pewien jest w swym duchu, ze
nie żyje nadaremnie."
1
PDF created with pdfFactory trial version
www.pdffactory.com
2a) O naturze ludzkiej, s. 26
"Natura ludzka polega na nieustannym wysiłku przekraczania granic zwierzęcości
tkwiącej w człowieku i wyrastania ponad nią człowieczeństwem i rolą człowieka jako twórcy
wartości. Bez tej misji i bez tego wysiłku wyrastania ponad samego siebie człowiek zapada z
powrotem i bez ratunku w swoją czysta zwierzęcość, która stanowi jego śmierć."
3a) Człowiek i jego rzeczywistość, s. 29-30
"Człowiek tym się mianowicie m. in. odróżnia od zwierząt, że nie tylko opanowuje
przyrodę w granicach bez porównania szerszych, niż to jest dostępne dla zwierząt, a nawet ją
przekształca i przystosowuje do swych potrzeb i wymogów, ale nadto - i w tym leży jego rys
istotny - że wytwarza sobie pewną zupełnie nową rzeczywistość lub, jakby może ktoś chciał
powiedzieć,
quasi
-rzeczywistość. Raz wytworzona, stanowi ona potem znamienny składnik
otaczającego go świata."
3b) Człowiek i jego rzeczywistość, s. 39-40
"Na skraju dwu światów: jednego, z którego wyrasta i który przerasta największym
wysiłkiem swego ducha, i drugiego, do którego się zbliża w najcenniejszych swych
wytworach, stoi człowiek, w żadnym z nich naprawdę nie będąc "w domu". Chcąc się na
skraju tym utrzymać, pętany wciąż od nowa przez bezwład świata fizyko-biologicznego i
ograniczany jego naturą w swych możliwościach, a zarazem czując jego niedostatek i jego
nieodpowiedniość do ludzkiej swej istoty, wydobywa człowiek z siebie moc twórczego życia
i otacza się nową rzeczywistością. Ta rzeczywistość dopiero odsłania mu perspektywy na
zupełnie nowe wymiary bytu, ale w tym nowym, przeczuwanym świecie znajduje moce
równie mu obce, jak świat, z którego pochodzi, i znacznie bardziej go przerastające niż to
wszystko, do czego on dorosnąć potrafi. W tym jego szczególna rola na świecie, a zarazem
ostateczne źródło jego tragicznej, samotnej walki, jego wielu przegranych i jego nielicznych,
a prawie nigdy nie rozstrzygających zwycięstw (...)."
4a) Człowiek i czas, s. 45-46, 46-47
"(...) ja, jako człowiek z wszystkimi mymi pierwotnymi i trwałymi, jak też ze
zmieniającymi się własnościami i stanami, jestem i czuje się istotą realną i jakby w wyższym
stopniu realną niż moje przeżycia. Ja jestem mianowicie wedle tego poczucia trwałym bytem,
natomiast przeżycia moje są tylko przejściowymi uzewnętrznieniami, przejawami mnie
samego. Ja sam stanowię źródło i ostateczne podłoże przeżyć, które ze swej strony są czymś
we mnie ugruntowanym, ode mnie pochodnym, które są - innymi słowy - "mymi"
przeżyciami. Ich przebieg i ich treść nie pozostaje wprawdzie bez wpływu na mnie jako
człowieka. I one są rzeczywiste. (...) Po okresie utarty przytomności lub po śnie bez rojeń
sennych budzę się nie tylko jako ten sam człowiek, którym byłem przed zaśnięciem, lecz
także jako ktoś, kto istniał podczas snu i nieprzytomności. Słowem, jako człowiek jestem w
stosunku do mych przeżyć transcendentny
1
. I to właśnie, co wobec nich jest transcendentne,
stanowi mój rzeczywisty, "prawdziwy" byt."
1
Termin ten wskutek różnych wpływów historycznych stał się wieloznaczny i może dać powód do
nieporozumień. Tu używam go wyłącznie w tym znaczeniu, że to, co jest transcendentne wobec przeżycia
świadomego, nie stanowi żadnego elementu ani momentu tego przeżycia. Nie znaczy to jednak wcale, żeby to,
co transcendentne wobec przeżycia, było - jak sądzi Kant - dla poznania niedostępne.
2
PDF created with pdfFactory trial version
www.pdffactory.com
4b) Człowiek i czas, s. 51
"Przezwyciężam więc czas przez to, że żyję w sposób naturalny i pierwotny tak, iż nie
czuję się ograniczony przez granice teraźniejszości, że je stale przekraczam. Ja - ten, który
jestem transcendentny w stosunku do ulotnych przeżyć świadomych - transcenduję stale to, co
istnieje w każdorazowej teraźniejszości, jak gdyby w jakiś sposób istniało nie tylko to, co
teraźniejsze, ale i to, co przeszłe, i to, co przyszłe. W tym właśnie m. in. przejawia się
zjawiskowy charakter czasu: jest on takim sposobem pojawiania się rzeczywistości, który
umożliwia mi wędrówkę po jakby wszechteraźniejszej rzeczywistości."
4c) Człowiek i czas, s. 52
"(...) wszystko, co rzeczywiste, skoro tylko jest, tym samym może w każdej chwili
przestać istnieć. Albowiem istnienie tego, co rzeczywiste, nie płynie z jego istoty i nie jest
konieczne. Istnienie tego, co rzeczywiste - a więc i mnie samego - wydaje się zawsze tylko
jakby jakimś darem łaski, albowiem to, co realne, jest zawsze uwarunkowane w swym bycie i
uposażeniu przez coś innego, bez względu na to, czym by było to, co je warunkuje. Tym
samym zaś zawsze może być unicestwione przez usunięcie warunkującego przedmiotu czy
stanu rzeczy."
4d) Człowiek i czas, s. 53
"Bez względu więc na to, jak bardzo transcendujemy naszą każdorazową
teraźniejszość i uważamy się za byt trwały i niezawisły od czasu, zawsze znajdujemy się
jakby na ostrzu noża między dwiema otchłaniami niebytu: tego, czego już nie ma, i tego, co
jeszcze nie istnieje. Zarazem i sama teraźniejszość zmienia radykalnie swe oblicze. Zamiast
być fazą jednoznacznie jakościowo określoną przez swe wypełnienie, przekształca się ona w
pozbawione wszelkiej jakości punktualne "teraz", które nic w sobie zawrzeć nie może,
albowiem nie ma żadnej rozpiętości."
4e) Człowiek i czas, s. 55-56
"I oto, gdy się nad tym zastanawiam, uświadamiam sobie, że owo "ja" w swej
kwalifikacji, a także i jego bezpośrednie poznanie, jest samo wplecione w czas. Czym teraz
jestem, to jest - jak mniemam w bezpośrednim wyczuciu, nie pytając o uzasadnienie -
jednoznacznie określone przez to wszystko, czym byłem przedtem i co na mnie dotychczas
oddziaływało. Ale wiedzieć o tym, czym teraz jestem, będę dopiero wtedy, gdy obecne
"teraz" będzie należało do przeszłości, gdy więc już nie będę więcej tym, czym teraz jestem.
Jeżeli czuję się teraz jako "ja" wyposażone w swym osobowym bycie w określone własności,
to dzieje się tak tylko dlatego, że zdobyłem sobie pewną wiedzę o sobie takim, jakim byłem w
bliższej lub dalszej przeszłości, i że ujmuję siebie w teraźniejszości pod aspektem przeszłego
uposażenia jakościowego mego "ja". Ujmuję zaś siebie samego, jakim byłem w przeszłości,
albo w przypomnieniu tego wszystkiego, w czym przejawia się moje "ja" w jego różnego
rodzaju własnościach, albo też w pierwotnym żywym pamiętaniu ("zachowaniu w pamięci")
bezpośredniej, jeszcze nie obumarłej przeszłości."
3
PDF created with pdfFactory trial version
www.pdffactory.com
4f) Człowiek i czas, s. 57-58
"(...) ja, którym byłem niegdyś i o którym wierzę, że jeszcze nim jestem, przybiera
postać zawisłą od zawartości mego każdorazowego "teraz" i odpowiednio do niej
dostosowaną. Pod tym to względnym aspektem czasowej perspektywy ujmuję samego siebie
jako jeszcze "w tej chwili" istniejącego i odpowiednio ukwalifikowanego człowieka. Nawet
gdy się swemu minionemu "ja" przeciwstawiam, potępiając np. siebie i swoja przeszłość, to i
to przeciwstawienie nie jest bez wpływu na treść czucia się sobą w teraźniejszości - czuję się
np. znacznie lepszym i szlachetniejszym właśnie dlatego, że się sobie przeciwstawiam i
"siebie" potępiam. Lecz i to, że siebie minionego uchwytuję w wyglądach czasowej
perspektywy, relatywnych na aktualną teraźniejszość, i że z drugiej strony i siebie w aktualnej
teraźniejszości chwytam tylko w związku z tak perspektywicznie przekształconym i za
realność uważanym sobą - i to nawet wiem dopiero z perspektywy późniejszej teraźniejszości,
z perspektywy, która znów jest względna na tę nową teraźniejszość."
4g) Człowiek i czas, s. 60
"Jakżeż to jest właściwie? Doświadczenie czasu, w którym żyjąc zaczynamy się sobie
wydawać tylko intencjonalnym wytworem przeżyć w teraźniejszości, odsłania nam dwie
pustki niebytu: unicestwienia tego, co niegdyś było, i nieistnienia jeszcze tego, co będzie. Na
granicy tych dwu pustek jest teraźniejszość. Ale ta teraźniejszość - jak to już św. Augustyn
podkreśla - jest nie tylko na ich granicy. Jest samą granicą. Nie fazą, lecz ostrym przekrojem.
Przez co? Przez coś, czego nie ma. Ta, i tylko ta granica, ten "punktualny" przekrój ma być
tym, co istnieje. A zarazem w tym oto ostrym przekroju ma się, że się tak wyrażę, zmieścić
się nie tylko nasze aktualne życie, ale - co więcej - w nim ma się dokonać konstytuowanie się
naszej jaźni człowieczej, owe wszystkie złożone i wzajemnie się warunkujące procesy, które
wytwarzając wielorakie perspektywy, mają niejako fingować moje "ja", które wykracza
swym istnieniem i uposażeniem zarówno poza sam tok przeżyć świadomych, jak i poza moja
aktualną teraźniejszość."
4h) Człowiek i czas, s. 69
"Istnieją swobodne i odpowiedzialne czyny moje, które spełniam w ciężkich chwilach
życia - czasem w obliczu śmierci - a które niejako biją z najgłębszego wnętrza mego "ja",
jakim się ono stało w przeszłości i do dziś, do chwili czynu, się utrzymuje. Dokonać ich
można tylko o tyle, o ile ja, który stałem się niegdyś takim, nim do dziś pozostaję. Z tej w
przeszłości zrodzonej i nagromadzonej siły, z wiar, które żywiłem, ukochań, którymi żyłem, z
pragnień, które starałem się urzeczywistnić, rodzi się moc, która musi być we mnie żywa,
jeżeli ma mi się udać dokonać czynu. W mej najgłębszej istocie, która mi się zresztą zwykle
nie pojawia, a w tym czynie się wyładowuje, muszę pozostać takim, jakim się stałem w
przeszłości, a czas, mimo wszelkich zmian, jakie we mnie wywołuje, nie może mi nic zrobić,
jest wobec mej najgłębszej istoty bezsilny, spływa po mnie jak woda. Są takie czyny moje,
których rzeczywistość świadczy o rzeczywistości mego trwałego "ja"."
4i) Człowiek i czas, s. 73-74
"Czymże jestem ja, nie ów kawał mięsa i kości, lecz ja z krwi kości mych
wyrastający, człowiek działający?
Raz powstały, bez względu na to, z jakich sił i na jakim podłożu, jestem siłą, która
sama siebie mnoży, sama siebie buduje i sama siebie przerasta, o ile zdoła się skupić, a nie
4
PDF created with pdfFactory trial version
www.pdffactory.com
rozproszy się na drobne chwile ulegania cierpieniu lub poddawania się przyjemności. Jestem
siła, która - w ciele żyjąca i ciałem się posługująca - ślady ciała na sobie nosi i jego działaniu
nieraz podlega, ale zarazem, raz to ciało ujarzmiwszy, wszystkie jego możliwości na
wzmożenie samej siebie obraca. Jestem siłą, która raz w świat sobie obcy rzucona, świat ten
sobie przyswaja i ponad to, co zastaje, nowe - dla swego życia niezbędne - dzieła wytwarza.
Jestem siła, która się chce utrwalić - w sobie, w swym dziele, we wszystkim, z czym się
spotyka - czując, że wystarczy tylko jedna chwila odprężenia czy zapomnienia, a samą siebie
rozbije, samą siebie zatraci, unicestwi. Jestem siła, która największe skarby zachwytu i
szczęścia w tęsknocie sobie uraja i do ich urzeczywistnienia dąży, ale wszystkich ich zrzec się
gotowa za samą możność przetrwania. Jestem siła, która się ostaje w przeciwnościach losu,
gdy czuje i wie, że swobodnym swym czynem z niebytu wywoła to, co po niej pozostanie,
gdy sama się już w walce spali. Jestem siłą, co chce być wolna. I nawet trwanie swoje
wolności poświęci. Ale zewsząd pod naporem sił innych żyjąca, niewoli zaródź sama w sobie
znajduje, jeśli się odpręży, jeżeli wysiłku zaniedba. I wolność swoją utraci, jeżeli się sama do
siebie przywiąże. Trwać i być wolna może tylko wtedy, jeżeli siebie samą dobrowolnie odda
na wytwarzanie dobra, piękna i prawdy. Wówczas dopiero istnieje (...)."
5a) O odpowiedzialności i jej podstawach ontycznych, s. 81-82, 99
"(...) sprawcą, który ma ponosić za coś odpowiedzialność, może być jedynie jakiś
człowiek
2
. Ale nie każdy człowiek i nie w każdej sytuacji. Jako sprawca rzeczywiście
ponoszący odpowiedzialność wchodzi w rachubę tylko człowiek, który w momencie działania
jest tego świadom i posiada wszystkie "normalne" zdolności niezbędne do opanowania
sytuacji
3
i który wreszcie coś czyni albo w momencie, w którym miał uczynić coś
określonego, zaniecha uczynienia tego. W szczególności musi być osobą, która w momencie
działania jest odpowiednio ukwalifikowana. Zapatrywania na to, czym jest osoba, bardzo się
różnią. Tymczasem więc zaznaczam tutaj tylko jeden rys, który jest przede wszystkim ważny.
Dla osoby jest mianowicie konstytutywne to, że jest ona punktem źródłowym możliwych
decyzji opartych na zrozumieniu sytuacji wziętej w aspekcie wartości, a zarazem jest także
zdolna realizować to, co sama postanowiła. Ten osobowy charakter ludzkiego indywiduum
tworzy niezbędny, lecz niewystarczający warunek tego, że może być ono odpowiedzialne za
coś, co czyni lub czego zaniechało. (...)
Kiedy wszystko jest wymuszone i w niczym nie przyzwolone, wtedy dopiero
zachowanie człowieka nie jest jego w asnym czynem. Gdzie istnieje jeszcze ślad
przyzwolenia i możliwość interweniowania ze strony osobowego "ja", istnieje również
odpowiedzialność sprawcy za to, co dzieje się, aczkolwiek może ona być także
modyfikowana. Gdzie natomiast wszystko jest wymuszone i nie ma żadnej możliwości
przyzwolenia ani przerwania rozwoju wypadków, znika też odpowiedzialność danego
człowieka. Wówczas także nie na miejscu jest mowa o "sprawcy". Rozmaite zaznaczone tutaj
postacie "własnego" zachowania się pociągają za sobą różne odmiany odpowiedzialności:
zupełną i bezwarunkową odpowiedzialność oraz jej różne ograniczone, podzielone, osłabione
odmiany. Wszystko to są wypadki uwzględniane w prawie karnym i dokładnie badane w
postępowaniu karnym. Najwyższy stopień odpowiedzialności zachodzi tam, gdzie czyn jest
podjęty i spełniony całkiem świadomie, z zamiarem i stanowczością osobowego "ja". Nie ma
żadnej odpowiedzialności, gdy postępowanie człowieka jest całkowicie wymuszone i
2
Gdy kot przypadkiem przebiega ulicę tuż przed samochodem i kierowca ostro hamuje, tak że dochodzi do
katastrofy, kierowca, a nie kot, jest za nią odpowiedzialny, chociaż kot powoduje katastrofę. Jest on za głupi, aby
zorientować się w położeniu i ocenić znaczenie swego zachowania.
3
Dwuletnie dziecko, które powoduje wypadek samochodowy, nie jest za to odpowiedzialne, lecz jego rodzice,
którzy nie ustrzegli go od biegania po ulicy.
5
PDF created with pdfFactory trial version
www.pdffactory.com
Plik z chomika:
paulieney
Inne pliki z tego folderu:
Ryszard Nycz - tropy JA.doc
(102 KB)
Ryszard Nycz - Intertekstualność i jej zakresy, teksty, gatunki.doc
(132 KB)
Ryszard Nycz - Dekonstrukcjonizm w teorii literatury.doc
(187 KB)
Nycz - Antropologia literatury - kulturowa teoria literatury - poetyka doświadczenia.pdf
(184 KB)
Ingarden - Wstep do Fenomenologii Husserla wyklad 2.pdf
(187 KB)
Inne foldery tego chomika:
Teoria kultury
Zgłoś jeśli
naruszono regulamin