Wampiry z Morganville 7 rozdział 9.pdf

(102 KB) Pobierz
Wampiry z Morganville 7 rozdział 9
Wampiry z Morganville 7
Rozdział: 9
- Czy on nie zyje? – Serce Claire dudniło i nie tylko dla tego ze o mało się nie
usmaŜyła. Myrnin zdrowiał, znów stawał się sobą. Musiała cos zrobić, dla Ady, dla
niego, teraz...
Ale Michael potrzasnął głową – Jest bardziej nieprzytomny. Myślę ze nie
ucierpiał zbytnio. Musimy tylko rozbić okrąg.
Claire kucnęła, próbując spojrzeć na twarz Myrnina, jego głowa była obrócona
w druga stronę, ale jego czarne włosy spadły na oczy wiec nie mogła zobaczyć czy
są otwarte czy zamknięte. Nie ruszał się.
- Potrzebujemy czegoś drewnianego lub gumowego by odsunąć go od metalu –
powiedziała – sprawdź czy cos najdziesz.
I jak za pstryknięciem palcami zgasło światło. Claire wypuściła powietrze i
czuła jak jej serce przyspiesza do dwustu na minutę, kiedy usłyszała glos Ady w
komórce – Myślę ze nie powinnaś tego robić.
- Michael!
- Tutaj, obwód nadal jest na klawiaturze. Czuje to – jego ręka dotknęła jej
ramienia i chociaŜ cofnęła się, czuła się spokojniejsza – Masz weź to.
Wręczył jej coś. Zajęło jej sekundę Ŝeby zrozumieć, co to było – kawałek
drewna? Był dziwny...
- Oh, BoŜe – krzyknęła Claire – czy to kość?
- Nie pytaj – powiedział Michael – jest ostra na jednym końcu. Organiczna, jak
drewno wiec jest dobra bronią przeciwko wampirom. Tylko mnie nie dźgnij, dobrze?-
Nie obiecała, naprawdę – PomóŜ mi z Myrnin’em
OstroŜnie obróciła kość w dłoni tępym końcem na zewnątrz i uŜyła latarki by
sprawdzić czy Michael ma tez cos nieprzewodzącego. Miał, więcej kości. Mogły to
być zebra. Starała się nie myśleć o tym za duŜo.
- Ty popchnij z tamtej strony a ja popchnę z tej. Popchnij mocno. Musimy go
wypchnąć całkowicie od tego panelu.
Telefon komórkowy Claire zadzwonił tak głośno ze wydawało się, iŜ głośnik
topi się pod ta siłą. Claire wzięła głęboki oddech i przyłoŜyła tępy koniec kości do
ramienia Myrnina. Był ubrany w czarny aksamitny płaszcz i kość wyglądała bardzo
biało w kontraście z płaszczem. Widziała cień Michaela w światłach panelu
– Gotowa – powiedział – Teraz!
Pchali. Michael, oczywiście miał wampirzą sile wiec trwało to tyle, co
mrugniecie okiem – ciało Myrnina lecące wstecz od konsoli, rozbijające się w
ciemnościach.
Lśniący sfrustrowany łuk niebieskich iskier z klawiatury strzelił, przed Claire i
zgasł.
Calire prawie upuściła kość, gdy obracała ja w rekach ostrym końcem na
zewnątrz gotowa by jej uŜyć, ale uklękła na jedno kolano przy bezwładnym ciele
Myrnina. OstroŜnie odsunęła włosy z jego marmurowo bladej twarzy. Jego oczy były
otwarte. Wyglądały na suche, ale gdy przyglądała się zebrały się na nich łzy,
str. 1
mrugnął, znowu zamrugał, zadyszał i oba oprzytomniały. Jego spojrzenie wwiercało
się w twarz Claire, chwycił jej rękę w miaŜdŜącym uścisku.
- Puszczaj – powiedziała. Nie zrobił tego – Myrnin!
- Cicho – wyszeptał – Myślę.
- Tak, świetnie, moŜesz to robić bez miaŜdŜenia mojej reki?
- Nie – nawet nie próbował jej wyjaśnić, tylko wstał, podczas gdy nadal ściskał
jej przegub jak osobiste kajdanki.
- To boli! Musisz ja wyłączyć. Ona starała się ciebie zabić!
Oczy Myrnina błysnęły krwista czerwienia Nie b ę dziesz mi mówiła, co mam
robi ć . Nagle popchnął ja do Michaela i skierował wściekłe spojrzenie na niego, – Co
ty tutaj robisz?
- Pogadamy później. Musimy iść – Powiedział Michael i Chwycił, Claire w
ramiona zanim zdąŜyła zaprotestować – To cos idzie po nas.
Myrnin rozejrzał się dookoła w ciemności, która kryla cos, co tak przestraszyło
Michaela. Claire nie chciała wiedzieć, co to było. Obiela go i trzymała się kurczowo,
czując jak jego mięsnie napinają się. Mijali rzeczy i poczuła powietrze napierające na
nia Tunel pomyślała. PoniewaŜ rzeczy były coraz bliŜej dźwięk wydawał się dziwnie
stłumiony
– Myrnin? - Zawołała za nimi, ale nie otrzymała odpowiedzi. Wtedy poczuła ze
Michael skoczył, i przez sekundę była lekka, zawieszona w powietrzu, wydawało jej
się ze światło biegnie pod nia.
Michael wylądował perfekcyjnie, przez prowizoryczne wejście do laboratorium,
szybko obrócił się wokoło równocześnie cofając się.
Myrnin wydawał się prawie unosić siła woli w gore przez dziurę w podłodze,
pełny wdzięku jak kot. Jego płaszcz wirował jak czarna mgła. Obrócił się w powietrzu,
sięgnął po zapadnie i zatrzasnął ja. Następnie wylądował na niej, lekko doskonale
balansując, wychylił się by połoŜyć dłoń na czerwonym panelu. Zaświecił się i
metaliczne kliknięcia rozbrzmiały po laboratorium. Myrnin zszedł z drzwi gapiąc się
na nie przez sekundę, wtedy ostroŜnie rozwinął i wygładził dywan, ponad wejściem
do jaskini Ady
Claire puściła Michaela i ześlizgnęła się na nogi. Nadal trzymała w reku kość i
naprawdę nie chciała jej odłoŜyć. Jeszcze nie, – Co właściwie się słało?
- Włączyłem zamek – powiedział Myrnin, i stuknął palcem w dywan w
przypadku gdyby nie zrozumiała – Jest całkiem nowoczesny, wiesz.
Elektromagnetyczny. Klucz to ślad mojej dłoni.
- Tak, to świetnie. Co tam w ogóle robiłaś? Wiesz ze ona nie czuje się dobrze.
Myrnin z przejęciem przygładził klapy aksamitnego płaszcza, marszcząc brwi
na widok niebieskiego podkoszulka, jakby nie pamiętał ze miał go na sobie i wzruszył
ramionami.
- Robiłem cos by dostosować się do jej emocjonalnych odpowiedzi. Niestety
była na to przygotowana, najwidoczniej. Jest czakiem mądra, wiesz – Wydawał się
prawie dumny – Teraz, czy było tam cos, co potrzebowałaś, Claire?
- Myślę ze powinieneś być milszy.
Mrugnął, – Po co? Oh, to. Elektryczność była tylko po to by trzymać mnie
unieruchomionego. W końcu musiałaby mnie puścić.
- Nie dokona. Mogła trzymać ci tak długo Az umarłbyś z głodu. Prawda?
- Nie mogę umrzeć. Nie tak. Byłoby mi bardzo niewygodnie i byłbym bardzo
głodny i moŜe bardzo szalony, ale nie martwy. Musiałaby mieć jedno ze swoich
stworzeń, by ściąć mi głowę... – Glos Myrnina zamarł i wydawał się nieobecny przez
str. 2
kilka sekund, wtedy powiedział – Rozumiem, tak masz racje. Miała wybór, ale nie
zabiłaby mnie.
- Dlaczego nie?
- Chyba oboje wiemy, dlaczego Claire.
- Masz na myśli, poniewaŜ cie kocha? Nie wydaje mi się.
- Ada potrzebuje mnie tak samo mocno jak ja jej – Myrnin nagle urwał i bardzo
nie w jego stylu postawił się – Nie wiesz nic o niej i rozkazuje ci trzymać się z dala od
moich spraw, jeśli dotyczą Ady.
Nagle zatoczyła się i musiała połoŜyć rękę na najbliŜszym stole by nie
przewrócić się.
- I przynieś mi trochę krwi, Claire.
- Sam sobie przynieś – nie mogła uwierzyć ze to powiedziała, ale on naprawdę
ja uraził - ponadto, twoja cenna Ada zabiła Boba starając się go wytresować Ŝeby
mnie ugryzł. Wiec moŜe nie wiesz wszystkiego o Adzie.
- Przynieś mi krew, albo będę musiał wziąć cos dostępniejszego – powiedział
delikatnie, nie wydawał się dramatyzować i to nie była groźba. Podniósł głowę i
patrzył na nią, widziała ten blask w oczach, szalony, skupiony i bardzo, bardzo
przeraŜające – Jestem bardzo głodny.
- Claire, idź – powiedział Michael i stanął pomiędzy nią a Myrninem – On nie
Ŝartuje.
Naprawdę nie Ŝartował, poniewaŜ ruszył w jej kierunku. Był szybszy niŜ ona
czy Michael mogli się tego spodziewać. Michael poleciał w tył, gdy Myrnin zepchał go
z drogi i zatrzymał się za najbliŜszej kamiennej ścianie.
Wtedy chwycił Claire za ramie i druga ręką za włosy. Odchylił jej głowę
boleśnie do tylu, wystawiając jej szyje i poczuła chłodne dmuchniecie na skore.
Wiedziała ze zostało jej tylko jedno wyjście.
Przystawiła zaostrzony koniec kości do jego klatki piersiowej dokładnie tam
gdzie serce i powiedziała – Przysięgam na Boga ze cie dźgnę i utnę ci głowę, jeśli
mnie ugryziesz – dłonie jej się trzęsły i tak samo glos, ale mówiła powaŜnie. Nie
mogła Ŝyć w strachu przed nim, bolał ja widok jak on traci nad sobą kontrole. Było w
nim cos jasnego i dobrego, ale były tez momenty, gdy pogrąŜał się w ciemności, –
Jeśli ci na to pozwolę, nigdy sobie tego nie wybaczysz. Teraz mnie puść i idź po
woreczek krwi.
Mogła właściwie wyczuć jak kły robią wgniecenie na jej szyi. Sam Myrnin
drŜał, bardzo mocnymi wibracjami, które mówiły jej w jak duŜych on jest kłopotach,
cóŜ to fakt ze chciał ja zabić.
Przycisnęła mocnej kość i czuła jak przebija niebieski atlasowy podkoszulek.
Nie widziała Ŝeby Michael się ruszał, ale po kilku sekundach był zaraz przy niej,
ostroŜnie kładąc w jej wolna rękę worek z krwią, nie miał czasu Ŝeby ja podgrzać, co
prawdopodobnie uratowało jej Ŝycie.
- Puszczaj – powiedziała Claire.
I Myrnin puścił, rozluźniając ręce tylko na tyle by mogła się wycofać. Jego oczy
były dzikie i zdesperowane, jago kły lśniły jak wykrzykniki.
Claire wyciągnęła torbę z krwią.
Po niezdecydowanej sekundzie Myrnin chwycił ja i przystawił do ust, ugryzł z
dołu tak mocno ze krew rozprysła mu na twarz, tak jak soczysty pomidor.
Claire zadrŜała – Przyniosę ci ręcznik.
Poszła do malej łazienki, dobrze ukrytej, zajęło jej chwile Ŝeby ja znaleźć,
przekręciła zardzewiały kurek by zwilŜyć ręcznik zaznaczony WŁASNOSC
MORGANVILLE, był prawdopodobnie ze szpitala lub wiezienia. Pochlapała tez swoja
str. 3
twarz woda i spojrzała na swoje odbicie w lustrze przez kulka sekund. Obcy człowiek
patrzył na nią – ktoś, kto nie wyglądał na przestraszonego. Ktoś, kto odciągnął
wampira od jedzenia.
Ręcznik został zmoczony, Claire wycisnęła go z cieplej wody i wróciła do
swojego szefa by pomoc mu posprzątać.
Wiedziała ze będzie mówił jak mu jest przykro, i robił to, – podczas gdy ona
zmywała mu z twarzy rozbryzgi. Sok pomidorowy , wmawiała sobie, gdy to, co robiła
docierało do niej , To tylko pomidorowy sok. Sprz ą tała ś ju Ŝ taki, gdy ketchup
eksplodował z butelki.
- Claire – Myrnin szepnął. Spojrzała na jego oddaloną twarz, podczas
szorowania najgorszych plam z jego podkoszulki. Wydawał się zmęczony, gdy
siedział w swoim duŜym skórzanym fotelu
– To przyszło tak nagle. Nie mogłem – rozumiesz? Nigdy nie chciałem tego.
- Czy to stało się z Ada, gdy Ŝyła? – Zapytała Claire. Krew była takŜe na jego
długich białych, rekach. Podała mu ciepły ręcznik by wytarł sobie, ręce, następnie
znalazła czysty skrawek ręcznika i znów zaczęła szorować jego twarz. Przytrzymał
tam ciepły ręcznik, zakrywając twarz. Kiedy go zsunął juŜ całkowicie panował nad
sobą
- Ada i ja to było skomplikowane – powiedział – Ta sytuacja w niczym nie
przypominała tamtej. Z jednego powodu, Ada była wampirem.
- CóŜ, rzeczy się zmieniają – powiedziała Claire. Myrnin drobiazgowo złoŜył
ręcznik i oddal go jej.
- Wiesz ze ona cie zabije? Rozumiesz to teraz?
- Nie jestem jeszcze przygotowany, by sie skarŜyć – spojrzał w dół na swój
podkoszulek i westchnął – Oh, ojej. To nigdy nie zniknie.
- Plama?
- Dziura – patrzył się na dziurę, którą zrobiła kością i powiedział – Naprawdę
zabiłabyś mnie, Nie zrobiłabyś tego?
- Chciałabym ci powiedzieć ze to był blef. Ale nie mogę blefować przy tobie.
- Masz racje. Jeśli to zrobisz i ja będę o tym wiedział, umrzesz. Jestem
drapieŜnikiem. Słabością jest... Uwodzenie. – Odchrząknął – Wzajemne
zabezpieczenie zagłady było dobre dla Stanów Zjednoczonych i Związku
Radzieckiego. Wierze ze będzie dobre tez dla nas. Wołałbym Ŝeby to się nie stało,
ale to zaledwie jest twój błąd – Oderwał sie, poniewaŜ spojrzał w gore, jego
spojrzenie padło na zwłoki leŜące na stole laboratoryjnym. – Oh, ojej. Co to jest?
- To jest Bob. Pamiętasz Boba? Ada to z niego zrobiła.
- NiemoŜliwe – powiedział Myrnin i podniósł się z fotela, by podejść do stołu,
przeraŜająco blisko, szturchnął go palcem z ciekawości. – Nie do końca niemoŜliwe.
- Przepraszam? Byłam tu! On rósł jak potwory w filmach.
- Oh, to widz. Najwidoczniej to nie jest niemoŜliwe. Nie to miałem na myśli,
chodzi mi o identyfikacje jego jako Boba.
- Co?
- To nie jest Bob – powiedział Myrnin
Claire przewróciła oczami – On wyszedł z klatki Boba.
- Ah to wszystko wyjaśnia. Znalazłem towarzysza dla Boba. Myślałem ze
prawdopodobnie sie zjedzą, ale wydawali się zadowoleni. Tak to musiał być Edgar.
Lub moŜliwe ze Charlotte.
-
str. 4
Edgar – powtórzyła Claire – Albo Charlotte. Jasne.
Myrnin zostawił martwego pająka i podszedł do pojemnika Boba. Grzebał tam
przez kilka sekund i triumfalnie wyciągnął dłoń przed Claire. Bob – przypuszczalnie –
siedział skulony, patrzył zdezorientowany i przestraszony, jeśli mógł tak wyglądać
pająk.
- wiec to był tylko Edgar – powiedział Myrnin – Zupełnie nie taki sam.
- Czy Edgar był zawsze rozmiarów psa?
- Oh, oczywiście ze nie – oh, rozumiem twoje pytanie. Bez względu na to, który
to pająk, trzeba rozwiązać pewne tajemnice. – Myrnin delikatnie szturchnął Boba z
dłoni powrotem do pojemnika, i potarł ręce z niecierpliwości.
- Tak, zdecydowanie jest praca do wykonania. Ada musiała zrobić ogromne
postępy w swoich badaniach, By moc stworzyć taki efekt. Musze się dowiedzieć jak i
co poszło źle.
- Myrnin. Ada sprawiła ze pająk urósł jak potwor i starała się mnie tym zabić. To
nie chodzi o to jak to zrobiła, ale dlaczego.
- Dlaczego jest dla innych ludzi. Mnie duŜo bardziej interesują metody i jestem
zaskoczony Claire. Myślałem ze ty tez tak będziesz myśleć. CóŜ, Niezaskoczony,
rozczarowany. – OstroŜnie chwycił jedna nogę pająka i ja podniósł – Będę
potrzebował tablice korkowa, duŜą. I jakieś bardzo duŜe szpilki.
Claire i Michael wymienili spojrzenia. On stal tam zafascynowany i obrzydzony
dyskusja o tym, i tylko potrzasnął głową, – JeŜeli wszystko, co potrzebuje to Ŝeby
wysługiwać się tobą to moŜe powinnaś go zostawić
- Ona jest moja asystentka, to jest jej praca by wysługiwać się nią. – Warknął
Myrnin i spojrzał przepraszająco. – Ale moŜe zrobiłaś juŜ wystarczająco duŜo jak na
jeden dzien.
Claire policzyła na palcach
- PrzeŜyłam atak pająka, Uratowałam ciebie, Dostarczyłam ci krew,
Posprzątałam ślady krwi z podłogi.
- Proponuje ze sam przyniosę tablice korkowa, Claire?
Odwróciła się i spojrzała na niego, gdy z Michaelem Zmierzali do wyjścia.
Myrnin wyglądał jakby znów nad wszystkim panował z wyjątkiem plamy krwi na jago
podkoszulku., Nigdy byś się nie domyślił ze cos się działo.
- Dziękuje – powiedział miękko – RozwaŜę to, co powiedziałaś o Adzie.
Kiwnęła głową i uciekła.
Michael, jak się okazało, zmierzał na próbę Eve i Claire z opóźnieniem
przypomniała sobie, Ŝe równieŜ została zaproszona. Jego samochód był
zaparkowany na końcu alei, w zaułku, Michael miał przy sobie parasol, który miał go
chronić przed promieniami słonecznymi. Wyglądało to raczej śmiesznie, ale
przynajmniej był gigantyczny i bardzo męski, z kaczka wygrawerowaną na raczące.
Michael otworzył drzwi pasaŜera dla niej, jak pan, ale zamiast wsiąść, sięgnęła
po parasol. -Jesteś tym, który moŜe się spalić - powiedziała. – Wsiadaj pierwszy.
Posłał jej zabawne spojrzenie jak szła za nim do miejsca kierowcy i zakrywając go
jeszcze soba
-Co?
- Myślałam, o tym ze się zmieniłaś-, powiedział. -Naprawdę postawiłaś się tam
Myrnin. Nie jestem pewien ile wampirów mogłoby to robić. Łącznie ze mną.
str. 5
Zgłoś jeśli naruszono regulamin