Nurowska Wiek samotności 2.txt

(784 KB) Pobierz
Maria Nurowska
Wiek samotno�ci
Tom drugi

Pada� drobny deszcz i ulica l�ni�a matowo w �wietle gazowych latarni; Ewelina zwolni�a kroku. Po raz pierwszy od czasu opuszczenia Lechic poczu�a si� bezdomna. Wtedy wszystko stawa�o si� samo, bez udzia�u jej woli. Zupe�nie jakby kto� inny podejmowa� za ni� decyzje, a ona si� im tylko podporz�dkowywa�a. Spakowa�a walizk�, potem usiad�a obok Susanne i brata w bryczce, kt�ra zawioz�a ich na dworzec. Susanne udziela�a jej i Jasiowi ostatnich uwag. Ewelina nie s�ucha�a tych wszystkich dobrych jej rad, jak si� nie zgubi� w Pary�u, a gdyby do tego dosz�o, jak pyta� o drog�. - Ty ze swoim francuskim mog�aby� mie� k�opoty, Ewelinko - m�wi�a Susanne, nie domy�laj�c si�, co naprawd� Ewelina zamierza zrobi�. By�o jej przykro, �e musia�a sprawi� zaw�d kobiecie od tylu lat zast�puj�cej jej matk�, ale nie mog�a inaczej. Czeka�y na ni� ramiona m�czyzny, kt�remu ufa�a ponad wszystko. I mo�na powiedzie�, �e sienie zawiod�a. Do dzisiejszego ranka, kiedy to przeprowadzili t� bez w�tpienia najtragiczniejsz� w jej �yciu rozmow�.
- Sowieci przekroczyli wschodni� granic� - powiedzia� Stanis�aw. - To koniec...
- Wojny - rzek�a z nadziej�.
- Polski - powiedzia� wolno, patrz�c jej przy tym w oczy. - Musimy teraz my�le� o sobie.
Ewelina nie wiedzia�a, co by to mia�o oznacza�, instynktownie wyczuwa�a jednak, �e kry�o si� za tym co� niedobrego. Chcia�a go jako� powstrzyma�, da� mu do zrozumienia, i� to, co ma do zaproponowania, jest dla niej nie do przyj�cia. Jak m�g� wypowiedzie� tak potworn� my�l.
Przypomnia�y jej si� s�owa ojca, by�a wtedy ma�a, a jednak zapami�ta�a je, zapad�y w ni� bardzo g��boko. P�yn�li ��dk�, by� pi�kny letni
dzie�. Na niebie bez jednej chmurki jarzy�o si� ��te ko�o s�o�ca, cienie przybrze�nych drzew podrygiwa�y na falach; by�y to przewa�nie wierzby, kt�re pochyla�y si�, zanurzaj�c w wodzie d�ugie, wiotkie ga��zie. Ojciec rozebrany do pasa, z si�� zagarnia� wod� wios�ami, ��d� chybota�a si�, a drobne kropelki osiada�y na rozgrzanej sk�rze Eweliny.
- S�yszysz g�os rzeki? - spyta�.
Ewelina nat�y�a s�uch, ale dobiega� do niej tylko bez�adny �oskot fal. Ojciec u�miechn�� si�, gdy mu o tym powiedzia�a.
- Nauczysz si� jej j�zyka, ona m�wi po polsku.
Bardzo by�a tym zaintrygowana, przychodzi�a nad rzek� i ws�uchiwa�a si�, ale dociera�y do niej odg�osy nie przypominaj�ce ludzkiej mowy. W ko�cu poskar�y�a si� matce, �e ojciec j� oszuka�. Matka bardzo si� najpierw zdziwi�a, a potem rzek�a: - Tatu� ci� nie oszuka�, Ewelinko, ten dom, w kt�rym mieszkamy, rzeka, las, ty i ja, to jest to samo. To jest Polska. Tatu� chcia� ci powiedzie�, �e tylko tutaj mo�esz si� czu� u siebie... Te s�owa by�y jak testament pozostawiony przez rodzic�w.
- Re�yser z naszego teatru ma dwa miejsca w swoim packardzie - powiedzia� Stanis�aw - ale musimy da� zaraz odpowied�.
- A dok�d on jedzie? - spyta�a czuj�c, jak krew odp�ywa jej z serca.
- Jeste� jak ma�e dziecko - odrzek� ze z�o�ci�. - Wieje za granic�.
Ewelina zacz�a si� wolno cofa�, jakby chcia�a si� ukry� przed tymi s�owami. Stanis�aw przesta� zwraca� na ni� uwag�, wspi�� si� na pawlacz i zdj�� stamt�d walizki. Pospiesznie wyjmowa� teraz ich rzeczy z szafy.
- Pom� mi - rzuci� przez rami�. - Co tak stoisz jak ko�ek?
Zwykle podobny ton jego g�osu dzia�a� na Ewelin� otrze�wiaj�co, tym razem jednak nie potrafi� przywo�a� jej do porz�dku. Wszystko si� nagle rozprz�g�o, �wiat zaw�zi� si� do �cian ich mieszkania; czu�a, �e je�eli je opu�ci, nigdy ju� nie b�dzie bezpieczna. Najgorsze by�o to, �e i tutaj opanowywa�o j� uczucie zagro�enia. Odk�d zamieszka�a ze Stanis�awem, to on podejmowa� wszystkie decyzje, on jej organizowa� czas w najdrobniejszych szczeg�ach. �y�a, mo�na powiedzie�, z dnia na dzie�, czeka�a na Stanis�awa, kiedy wr�ci z teatru, czasami mu towarzyszy�a. Wychodzi� na scen�, a ona siedzia�a w jego garderobie, rozmawiaj�c z garderobian�. Potem, po spektaklu, szli do domu, jedli we dwoje kolacj�. Prawie nie prowadzili �ycia towarzyskiego, ale Ewelina nie t�skni�a za lud�mi, wystarcza�o jej towarzystwo m�a. To, co ich ��czy�o, by�o ci�gle czym� tak zachwycaj�cym, by�o tak� warto�ci�, �e jej �ycie wydawa�o si� wype�nione po brzegi. Jego rytm wyznacza� g�os Stanis�awa, tak dobrze zapami�tany, kroki na schodach, oddech, gdy le�a� obok w g��bokim �nie. Zwykle zasypia� pierwszy, Ewelina za� robi�a rachunek ca�ego dnia i by� on kolejnym potwierdzeniem, �e nie pomyli�a si�, stawiaj�c na tego cz�owieka i na swoj� mi�o�� do niego.
Tak by�o do dzisiejszego dnia, do tej rozmowy, kt�ra nie dawa�a si�' wymaza� z pami�ci, przeciwnie, w�era�a si� w ni�, pulsowa�a niczym nabrzmiewaj�cy wrz�d. Stanis�aw z pewno�ci� siedzia� ju� w samochodzie cz�owieka, kt�rego nigdy nie lubi�a, by�a mimowolnym �wiadkiem jego umizg�w do m�odziutkiej aktorki, mimo �e ca�kiem niedawno si� o�eni�. To j� wr�cz oburza�o. Jak mo�na upa�� tak nisko, jak mo�na oszukiwa� kobiet�, z kt�r� si� dzieli�o dom, �ycie. Tak niedawno kl�cza� obok niej przed o�tarzem, powtarzaj�c za ksi�dzem s�owa przysi�gi. I nie opuszcz� ci� a� do �mierci... A opu�ci� j� w tydzie� p�niej. Tamta, co prawda, o tym nie wiedzia�a, ale to w�a�nie by�o najbardziej obrzydliwe. Ewelina zastanawia�a si� nawet, czy by jej delikatnie nie da� do zrozumienia, i� cz�owiek, kt�rego wybra�a sobie na towarzysza �ycia, nie jest jej wart. Nie by�y jednak na tyle blisko, by mog�a to uczyni� w spos�b naturalny. A teraz ten oszust sta� si� przyczyn� jej nieszcz�cia. Swoj� propozycj� rozdzieli� j� ze Stanis�awem na zawsze. Wiedzia�a, czu�a ca�� sob�, �e ju� go nie zobaczy... W uszach ci�gle mia�a jego g�os: - Ewelina, dok�d ty idziesz! Wracaj, s�yszysz! Zbiega�a po schodach, ogarni�ta rozpacz�. G�os Stanis�awa �ciga� j�, ale nie by� w stanie jej zatrzyma�. Ewelina mia�a te� wra�enie, �e ucieka przed sob�, tak�, jaka by�a do tej pory. Zupe�nie jakby dopiero teraz sta�a si� doros�a. Wysok� cen� przychodzi�o jej p�aci� za to �wiadectwo dojrza�o�ci.
- To kolejny rozbi�r, rozumiesz! - m�wi� zmienionym g�osem Stanis�aw. - Tu ju� nic nie jest nasze, oni wszystko podziel� mi�dzy sob�, Hitler i Stalin!
Dziwna rzecz, s�owa Stanis�awa zupe�nie do niej nie dociera�y. Nie umia�a sobie wyobrazi� tej zmowy dw�ch mocarzy. Do tej pory nie interesowa�a si� polityk�. Owszem, m�wi�o si� o wojnie, jednak�e te
rozmowy by�y jak bajka o �elaznym wilku. Wszyscy go przywo�ywali, ale tak naprawd� nikt go nie widzia�. Rani�a j� decyzja Stanis�awa, �eby st�d wyjecha�. Ale i jego nie wini�a do ko�ca, bo z pewno�ci� nie zdecydowa�by si� na ucieczk�, gdyby nie ten oszust re�yser. Niechby sobie sam jecha�, ma�a strata. S�ysza�a na w�asne uszy, jak Szyfman do kogo� powiedzia�, �e to beztalencie. Najch�tniej pozby�by si� go z teatru, ale jego �ona spodziewa�a si� dziecka. Biedna kobieta, nie mia�a poj�cia, kim naprawd� jest jej m��... Ewelina nie my�la�a o dziecku. Mo�e dlatego, �e wyczuwa�a, i� Stanis�aw nie by�by tym uszcz�liwiony. Nie znosi� ma�ych dzieci, zwykle wymigiwa� si� od wizyt u znajomych, kt�rym w�a�nie powi�kszy�a si� rodzina. Raz jeden o tym rozmawiali, ale nie by�a to rozmowa serio. W Ogrodzie Saskim napatoczy�a si� Cyganka. By�a m�oda, mia�a na sobie niezliczon� ilo�� kolorowych sp�dnic. Chcia�a im obojgu powr�y�.
- Powr� tej m�odej damie - rzek� Stanis�aw. - Ma przed sob� d�u�sze �ycie...
Cyganka uj�a r�k� Eweliny, przyjrza�a si� liniom na wewn�trznej stronie d�oni, a potem pokr�ci�a g�ow�.
- Wyfruniesz nied�ugo spod skrzyde�ka tatusia, nie b�dziesz z nim chodzi�a za r�czk�.
Ewelina szarpn�a si�, bo zrozumia�a, �e tamta ma na my�li j� i Stanis�awa. On to te� zrozumia�, roze�mia� si�, ale chyba by�o mu przykro. Potem ju� w domu powiedzia� co� takiego, �e mimo wszystko jest szcz�ciarzem, za jednym zamachem zdoby� �on� i c�rk�. - Ale ty, Linu�, jeste� w gorszej sytuacji... - Pokr�ci�a przecz�co g�ow�, a potem przytuli�a si� do niego. Chcia�a mu powiedzie�, jak bardzo go kocha, jaki jest dla niej wa�ny, ale chwyci� j� skurcz w gardle. Nigdy nie potrafi�a odda� w s�owach, co czuje. Mo�e dlatego, �e z nikim o sobie nie rozmawia�a, przedtem najbli�sz� jej istot� by�a klacz, z kt�r� porozumiewa�a si� za pomoc� gest�w. Tak doskonale si� rozumia�y, �e klacz reagowa�a nawet na wyraz twarzy Eweliny.
Cyganka powiedzia�a prawd�: oto w nieca�y miesi�c p�niej Ewelina wyfrun�a spod skrzyde�ka Stanis�awa. Ale kto m�g� wtedy przewidzie�, jak si� to wszystko potoczy. Wojna by�a tak blisko, w�a�ciwie sta�a za progiem, a nikt w ni� nie wierzy�. Wakacje sp�dzali u krewnego Stanis�awa, niedaleko Grodna. Okolice by�y tak pi�kne, �e Ewelina
poczu�a si� jak wypuszczona na wolno��. Warszawa sta�a si� jej wi�zieniem, przyzwyczajona by�a do przestrzeni, a w mie�cie t� przestrze� ogranicza�y mury. T�skni�a za Lechicami, ale bardziej jeszcze brakowa�o jej d�ugich w�dr�wek po okolicy, p�ywania kajakiem po rzece, a przede wszystkim obcowania z natur�. Na wiosn� drzewa pokrywa�y si� zawi�zkami li�ci, co sprawia�o wra�enie seledynowego nalotu na ga��ziach, kt�ry przemienia� si� z wolna w g��bok� ziele�. To, co w malarstwie bywa ryzykowne, to operowanie jaskrawymi kolorami, w przyrodzie sprawdza si� w stu procentach, zachwyca, osza�amia, nigdy nie jest kiczowate. Szale�stwo jesiennych barw od ostrej czerwieni po wszystkie odcienie ��ci, tego nie spos�b przenie�� na p��tno, zawsze si� co� po drodze pogubi... W mie�cie pory roku mijaj� prawie nie zauwa�one, to j� najbardziej bola�o, nawet bzy kwitn�ce w �azienkach nie by�y tymi bzami z lechickiego parku... Utraci�a te� rzecz najcenniejsz�, pasj� swojego �ycia: konie. Pocz�tkowo uczestniczy�a w zawodach je�dzieckich z konieczno�ci jako widz, na trybunie. Stanis�aw jednak i z tego by� niezadowolony, nie lubi�, kiedy Ewelina dok�dkolwiek wypuszcza�a si� sama. Zaprzesta�a wi�c tych wypraw bez wi�kszego �alu, bo takie wysiadywanie na �awce, kiedy wszystko w niej wyrywa�o si� na parcours, nie nale�a�o do przyjemno�ci. I nie czu�a si� jako� specjalnie pokrzywdzona przez los; rozumia�a, �e zawsze jest co�...
Zgłoś jeśli naruszono regulamin