Legenda o Popielu i postrzyżynach jego syna Siemowita.docx

(18 KB) Pobierz

Legenda o Popielu i postrzyżynach jego syna Siemowita

 

Gnieznem rządził okrutny i chciwy książę Popiel. W tamtych czasach wielkim świętem były siódme urodziny syna.

Przechodził on wówczas pod opiekę ojca, który w tym dniu po raz pierwszy obcinał synowi włosy. Dlatego to święto nazywano postrzyżynami.

Z tej okazji organizowano wielką ucztę dla krewnych i znajomych. Popiel również przygotował ucztę na postrzyżyny syna i zaprosił na nią wielu gości.

W tym czasie w Gnieźnie pojawiło się dwóch tajemniczych wędrowców. Tradycja wymagała, by ich ugościć. Chciwy Popiel nie wpuścił ich jednak na ucztę. Wędrowcy trafili więc do domu ubogiego Piasta.

On także miał siedmioletniego syna. Nie mógł mu jednak wyprawić hucznych postrzyżyn, gdyż był bardzo biedny.

Mimo to ugościł nieznajomych najlepiej, jak potrafił. Jedzenia nie zabrakło dla nikogo. Przeciwnie, w tajemniczy sposób ciągle go przybywało.

Dzięki temu syn Piasta, Siemowit, również miał swoją uroczystość. Włosy obcięli mu dwaj niezwykli goście.

Przepowiedzieli też Siemowitowi wspaniałą przyszłość. Ich przepowiednia się spełniła.

Zły Popiel stracił władzę i ukrył się w wieży, gdzie zjadły go myszy.

Księciem został Siemowit. W ten sposób dobry Piast dał początek dynastii Piastów. Panowała ona w Polsce przez długie lata.

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

LEGENDA O SMOKU ZE SMOCZEJ JAMY

 

Legenda głosi, iż Kraków pochodzi od imienia pierwszego króla i założyciela grodu – Kraka, którego imię z kolei ma coś wspólnego z krukami.

Krak był dobrym i rozsądnym władcą, a jego poddanym dostatnio się żyło. Król się ożenił i miał dwie córki. Jedna miała na imię Wanda i nie chciała wyjść za Niemca, więc skoczyła do Wisły. Legenda o Smoku ze Smoczej Jamy opowiada o drugiej.

Od pewnego czasu poddanym Kraka zaczęło się gorzej powodzić, gdyż z pastwisk znikało coraz więcej baranów. Co gorsza, wkrótce zaczęły znikać także i dziewczęta. Jak się okazało do Jamy pod zamkiem króla wprowadził się Smok.

Król nie wiedział co począć, a poddani zaczęli być coraz bardziej niecierpliwi. Zagrozili, iż jeśli Krak nie przepędzi Smoka, odbiorą mu władzę. W końcu królewna zareagowała. Powiedziała ojcu, że powinien rozgłosić wiadomość, iż odda jej rękę temu, kto zgładzi bestię.

Wkrótce do zamku przybyło wielu rycerzy, lecz gdy tylko zobaczyli zionącego ogniem Smoka, uciekali. Tylko Szewczyk Dratewka nie uląkł się bestii. Powiedział coś do ucha królewnie, a ta zdobyła królewską baranicę.

W tym czasie Dratewka zorganizował miarkę siarki. Następnie zszył baranicę na kształt barana i wypełnił ją siarką. Podrzucił „ofiarę” Smokowi, a gdy ten ją pożarł, z jego pyska buchnęły płomienie.

Smok pił wodę z Wisły przez siedem lat, lecz pragnienie nie mijało. W końcu w ósmym roku stracił zmysły i pękł.

Szewczyk Dratewka poślubił królewnę, a potem został królem, jednak pod swoim tronem ciągle miał swój warsztat szewski i wszystkim poddanym szył buty.

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

LEGENDA O LECHU, CZECHU I RUSIE

W dawnych czasach, gdy większość ziemi była porośnięta puszczą, najważniejszym drzewem był dąb, który uznawano za święty, najważniejszym Bogiem mający cztery twarze Światowid,

a ludzie nie umieli jeszcze pisać ani czytać - żyło sobie trzech braci: Lech, Czech i Rus. Uwielbiali oni konie i często o nich śnili. Gdy podrośli dostali po rumaku od swojego ojca. Odtąd ich zadaniem było o nie dbać.

Pewnego razu kapłan powiedział im, że ich przeznaczeniem jest rozjechać się po świecie, ale ponieważ jest ich trzech, a strony świata są cztery, toteż dostaną od niego białego rumaka, który będzie darem dla Światowida. Bracia mieli udać się za białym koniem. Tak też zrobili. Koń doprowadził ich do świątyni Światowida. Tam ofiarowali bogu białego rumaka, kapłani zaś przekazali im życzenia Światowida. Bracia mieli opuścić swoją ziemię i nigdy już do niej nie wrócić. Każdy miał założyć gród w innym miejscu.

Kapłani wręczyli każdemu z braci topór, który miał służyć do obrony i pracy oraz sakiewkę z tajemniczym znakiem, o którym nie wolno im było nikomu powiedzieć.

Bracia wyjechali zgodnie z wolą Światowida. Któregoś dnia Lech znalazł białe pióro leżące pod drzewem na polanie. Nieopodal tego miejsca miał swoje gniazdo orzeł. Lech powiedział swoim braciom, iż tu jest miejsce, w którym powinien on założyć swój gród, który postanowił nazwać Gnieznem. Lech wybrał to miejsce, ponieważ w jego sakiewce było dokładnie takie samo białe pióro, jak to na polanie.

 

Nie jest do końca wiadome czy Gniezno wzięło swoją nazwę od gniazda, czy też od władcy osady – kniazia. Wiadomo natomiast, iż to właśnie orzeł jest symbolem widniejącym na godle Polski.

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

LEGENDA O POPIELU I MYSIEJ WIEŻY

 

Popiel mieszkał w Kruszwicy. Był bogatym władcą. Należały do niego żyzne ziemie, a także solanki, z których wydobywano sól. Bryłki soli nazywano kruszami i stanowiły one rodzaj pieniądza.

Żona Popiela była bardzo rozrzutna. Lubiła się stroić, a na swoje przyjemności wydawała bardzo dużo. Niektórzy uważali, iż rzuciła ona czar na Popiela. On sam również wydawał krocie, głównie na wino. Goście przybywający do niego zawsze mogli liczyć na dobry napitek.

Informacje o trwonieniu majątku przez Popiela i jego żonę dotarły w końcu do jego krewnych Myszeidów, mieszkających na Kurpiach w okolicach Myszyńca. Krewni zwołali naradę i postanowili pojechać do Popiela, by odsunąć go od władzy, zanim wyda wszystko, co jeszcze posiada. Popiel nie miał dzieci, toteż po jego śmierci cały majątek przeszedłby na własność jego krewnych.

Krewni przybyli więc do zamku pod pretekstem wizyty, jednak sprytna żona Popiela domyśliła się prawdziwego powodu odwiedzin i postanowiła działać.

Posiadała ona pewien magiczny pierścień z trucizną. Dzięki niemu można było nie tylko otruć dowolną osobę, ale także zamienić ją w chwili śmierci w zwierzę. Żona Popiela, by nie płacić, otruła zresztą sprzedawcę pierścienia i zamieniła go w kruka. Kruk od tamtej pory zamieszkał w Kruszwicy i uprzykrzał wszystkim życie, głośno kracząc.

 

Podczas biesiady żona Popiela zamieniła wszystkim puchary pod pozorem nalania nowego gatunku wina i do każdego z nich wlała niepostrzeżenie jedną kroplę trucizny.

Poprosiła też swojego męża, by wzniósł toast za swoich krewnych. Popiel był już jednak nazbyt pijany i ledwo trzymał się na nogach, toteż zamiast wznieść toast za swoich krewnych Myszeidów, powiedział że wznosi go za myszy. Wszyscy krewni po wypiciu zatrutego wina zmarli, zamieniając się jednocześnie w białe myszy. Popiel zaczął uciekać, jednak myszy dopadły go w wieży i zagryzły. Podobny los spotkał także jego żonę.

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

LEGENDA O PIAŚCIE I POSTRZYŻYNACH JEGO SYNA SIEMOWITA

 

Piast Kołodziej robił koła i był bardzo biedny.

Miał żonę Rzepichę oraz syna Siemowita. Kiedy nadszedł czas Rzepicha i Piast postanowił wyprawić swojemu synowi postrzyżyny,

jednak zachorował, przez deszczowe lato żniwa nie udały się i nie było go stać na to, aby zaprosić gości na uroczystość syna.

Ponieważ mieli jedynie trochę miodu i jedną rybę, którą złowił Siemowit, zamierzali postrzyc swojego syna sami, by tradycji stało się zadość.

Zrządzeniem losu w dzień postrzyżyn do zagrody Piasta przybyło dwóch nieznajomych gości.

To oni postrzygli Siemowita i przepowiedzieli, iż zostanie księciem. Podczas uroczystości nie zabrakło mięsa i innego jedzenia, choć nie wiadomo, jak się to stało.

 

Zły Popiel stracił władzę i ukrył się w wieży, gdzie zjadły go myszy.

 

Księciem został Siemowit. W ten sposób dobry Piast dał początek dynastii Piastów. Panowała ona w Polsce przez długie lata.

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

LEGENDA O BAZYLISZKU

 

Bazyliszek był potworem zamieszkującym lochy Warszawy. Zamieniał w kamień każdego, kto na niego spojrzał. W dzień spał, a nocą wychodził ze swej kryjówki, niszczył ludziom dobytek i siał spustoszenie.

Wielu śmiałków próbowało go pokonać i weszło do lochów, ale żaden z nich nie wrócił. Pewnego dnia Marek, kilkunastoletni chłopak, powiedział, iż zamierza zgładzić Bazyliszka przy pomocy miecza i tarczy. Dziewczynka nie uwierzyła mu, lecz Marek nocą zakradł się do komnaty ojca i zabrał z niej broń, potem udał się do lochów. Rankiem na progu rodzice odnaleźli pogiętą broń Marka oraz czarny kamień podrapany pazurami Bazyliszka.

 

Magda, siostra Marka, nie chciała uwierzyć, że jej brat został zamieniony w kamień i prosiła wszystkich napotkanych ludzi o pomoc. Nikt jednak nie miał na tyle odwagi, by wejść do lochów.

 

W pewnym momencie, na jednym ze straganów dziewczynka zobaczyła lusterko i już wiedziała jak uratować swojego brata. Postanowiła iść z lusterkiem do lochów i sprawić, by Bazyliszek spojrzał na swoje odbicie, a przecież każdy kto na niego spojrzał zamieniał się w kamień.

 

Gdy tylko Bazyliszek wyczuł, że Magda jest w lochach, zaczął się do niej zbliżać, lecz ona pokazała mu lusterko.

Bazyliszek skamieniał, a wszyscy zamienieni w głazy ludzie, ożyli. Magda rozbiła lusterko, lecz Marek kupił jej na warszawskim rynku nowe, jeszcze piękniejsze.

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

Legenda o Złotej Kaczce              

Dawno, dawno temu w mieście zwanym Warszawą żył sobie młodzieniec zwany Kubą.  Był on zawsze pierwszy tam, gdzie była dobra zabawa. Często zapraszano go do gospody aby swymi opowieściami zabawiał towarzystwo miłe i opowiadał o swoich wyczynach i przygodach. Ale, chociaż był on bardzo lubiany i często zapraszany, był ów młodzieniec bardzo biedny. 

Któregoś wieczoru, gdy jak zwykle  bawił wszystkich swoimi opowieściami, usłyszał od sędziego starca przedziwną opowieść. Ponoć w podziemiach jednego z pałaców warszawskich znajduje się tajemnicze jezioro, po którego tafli pływa przedziwny ptak, Złota Kaczka. Ptak ten pilnuje dostępu do  skarbu i tylko ten uzyska dostęp do niego, kto spełni jego życzenie.  Słysząc tę historię Kuba westchnął i pomyślał, że byłoby wspaniale przeżyć wielką przygodę i zdobyć trochę złotych dukatów.  Niewiele myśląc, podjął decyzję i w drogę wyruszył. 

Prędko odnalazł pałac, gdyż starzec opisał go bardzo dokładnie. Wnet też znalazł szczelinę prowadzącą do podziemi i zaczął  iść coraz głębiej i  dalej. Naraz oczom jego ukazała się jaskinia lśniąca złotym blaskiem. Wypełniona była krystalicznie czystą wodą, na której unosiła się Złota Kaczka.   Piękny ten ptak miał pióra ze złotego kruszcu, a  jego głowę zdobiła drogocenna korona.  

 

 

 

„Podejdź bliżej, śmiałku – powiedziała kaczka ludzkim głosem, - To, po co przyszedłeś, odnalazłeś. Wszystkie znajdujące się tutaj kosztowności należeć będą do ciebie, ale przejść musisz próbę – rzekła kaczka. – Masz oto sto dukatów. Przez dzień cały musisz je wydać, co do jednego, ale na własne potrzeby i nawet cząstką z bliźnimi się podzielić nie możesz.” 

„Też mi zadanie trudne”, - pomyślał Kuba opuszczając podziemia warszawskiego zamku. U najznakomitszego krawca zakupił ubranie najdroższe, u szewca buty z ostrogami  sobie sprawił, a w najznamienitszej karczmie raczył się wykwintnymi  posiłkami i trunkami. Nawet konia z karocą i sygnet złoty kazał sobie wyszykować. Wieczorem udał się do teatru i, wydając wiele ze swoich dukatów, miejsce obok samego króla zajął. Marząc o zdobyciu reszty dukatów, wybudowaniu pałacu i poślubieniu królewskiej córki, zasnął błogo.

Kiedy ocknął się ze snu, przedstawienie dawno się skończyło. Zajrzał Kuba do sakiewki i zauważył, że ma tylko jednego, ostatniego dukata. „Kupię dzban dobrego wina i do Złotej Kaczki wracać mogę by nagrodę swą odebrać.” Wtem spostrzegł na drodze swej żebraka. Był to nędzny, obdarty weteran wojenny. „Wspomóż panie żebraka, bom już od tygodnia nic w ustach nie miał.” Niewiele myśląc, sięgnął Kuba do sakiewki i ostatniego dukata oddał żebrakowi. 

Wtem, jak nie błyśnie, jak nie gruchnie… Ukazała się postać Złotej Kaczki i rozległ się jej głos. „Umowy nie dotrzymałeś, dukata żebrakowi oddałeś. Teraz  choć jesteś w potrzebie, skarb odchodzi od ciebie.” Nic nie zostało z odzienia kosztownego, zniknęła karoca, złoty sygnet. Zapłakał Kuba nad swoim majątkiem i spojrzał na żebraka. Ten uśmiechnął się tylko  i powiedział: „Serce twoje dobre zwyciężyło chciwość. Prawdziwym skarbem jest nie złoto, ale ręce chętne do pracy i dusza ludziom pomocna. Tym skarbem zdobędziesz majątek i ludzką życzliwość.”

Kuba prędko przebolał stratę skarbu. Wnet znalazł sobie prace u szewca. A że zdolny i pracowity był, wkrótce u niego właśnie najznakomitsze osoby, a nawet królewska córka, zamawiały   buty. Mieszkańcy Warszawy zaś, na pamiątkę spotkania ze Złotą Kaczką zbudowali na dziedzińcu zamku  fontannę z podobizną Złotej Kaczki.

 

 

Zgłoś jeśli naruszono regulamin