zamyślenia nad starością.doc

(35 KB) Pobierz

Zamyślenia nad starością

Gdy zbliża się jesień życia

Starzenie się, podobnie jak narodziny i śmierć, jest procesem nieodłącznym od życia. Z momentem poczęcia rozpoczyna się cykl przemian morfologicznych i biologicznych, wiodących stopniowo, wraz z wiekiem, do zmniejszania się aktywności biologicznej aż do śmierci. Żyć to znaczy podlegać nieustannym zmianom fizjologicznym i duchowym. Nigdy nie wejdziemy do tej samej wody w rzece, nigdy nie powtórzą się minione doznania i przeżycia.... Miliardy ludzi przeszły przez trud starości, pogrążyły się w niepamięci śmierci - a świat nadal istnieje i istnieć będzie. Zestarzejemy się i my, z całą pewnością. "Trzeba się zestarzeć, a więc żyć długo, by zrozumieć, jak życie jest krótkie" - pisał kiedyś G. Keller.
     Starość trzeba jednak przygotowywać całym swym życiem. Kto za młodu sadzi drzewa - powiada przysłowie - będzie mógł na starość zasiadać w ich cieniu. Starość jest przedłużeniem młodości i wieku dojrzałego. Wydaje takie owoce, jakie zawiązały się w wiośnie życia. Gdy młody człowiek nie lęka się walki, w starości zażywać będzie spokoju. Powie wtedy, jak ów stary człowiek z powieści Hemingwaya: "Pod wieczór mogę patrzeć prosto w słońce, i nie robi mi się ciemno. A ono wtedy ma przecież największą siłę". Siłą i wielką właściwością starości jest dostrzeganie, jak przemija wszystko, co nie jest prawdą i nie z Boga wzięte. Starość bowiem, stwierdza Pismo Święte, "jest czcigodna nie przez długowieczność i liczbą lat się jej nie mierzy: sędziwością u ludzi jest mądrość, a miarą starości - życie nieskalane" (Mdr 4,8-9).
     Przez całe życie człowiek musi się uczyć postawy "tak" wobec wszystkiego, co Bóg mu zsyła i czego od niego żąda. Przyjmie wtedy z wdzięcznością także starość, ze wszystkim, co ona niesie, przykrego i radosnego. Zaakceptuje ją jako naturalne zamknięcie życia ziemskiego i powita jako bezpośrednią zapowiedź życia przyszłego. Jako chrześcijanin, prawdziwy wyznawca Chrystusa, nie będzie nigdy mówił Bogu "nie", cokolwiek by go miało spotkać. Podejmie ton Chrystusa, o którym mówi św. Paweł w 2. Liście do Koryntian: "Syn Boży, Chrystus Jezus (...) nie był tak i nie, lecz dokonało się w Nim tak. Albowiem ile tylko obietnic Bożych, wszystkie są tak".
     Teraz jest sposobność i czas, by w ciszy wieczoru życiowego powiedzieć "tak" w dziękczynieniu za chwile szczęścia i wesela, za powodzenie i uznanie, za smutki i doświadczenia, za cierpienia i choroby, za to, co jeszcze nastąpi.
     Sędziwy człowiek rozumie, że czas mu odejść z areny życia i ustąpić miejsca młodszym, którzy podejmą jego pracę i wezmą na siebie odpowiedzialność. To wcale nie oznacza, że człowiek stary przestaje być potrzebny i nieraz bardzo użyteczny, ale inaczej niż dotychczas. Pobożny Job zaleca: starsi wiekiem niech mówią i podeszli w latach niech uczą mądrości (por. Job 12,12).
Starość jest trudna, ale właśnie dlatego może być szczególnie owocna. Otwiera przed nami wyjątkową szansę, jeśli odważnie walczyć będziemy nie tylko z bólem choroby, ze smutkiem narastającego osierocenia i samotności, ale także z duchowym zniechęceniem i rozgoryczeniem, a może nawet pokusami niewiary i rozpaczy.
     Świat ze swymi urokami będzie nas coraz bardziej opuszczał, usuwał się sprzed naszych oczu i uszu, ale to właśnie najdogodniejsza pora i najlepsza okazja, byśmy w swym opuszczeniu i niemocy próbowali zobaczyć Boga. Tego Boga, którego dotąd może ignorowaliśmy, którego cichy głos był przygłuszany przez nasze życiowe osiągnięcia, pracę, zainteresowania, przez zgiełk i hałas świata. Przyjdzie chwila, gdy świat zaniknie zupełnie dla naszych zmysłów, kiedy pozostaniemy już jedynie sam na sam z Bogiem. On będzie dla nas ostoją, naszym ratunkiem i nadzieją.
     Świat kojarzy starość z prawem do zasłużonego odpoczynku, albo z ciężkim jarzmem. Oba te poglądy są mylne, bo starość to przede wszystkim powołanie, które Bóg wyznaczył temu okresowi życia ludzkiego do spełnienia. Powołanie to człowiek ma realizować w osiąganiu większej miłości do wszystkich, do Boga i ludzi, w wyraźnej nadziei, że Bóg uznał naszą pracę, nasze dotychczasowe życie, zadania wyznaczone przez Opatrzność Bożą i że teraz oczekuje od nas, będących w podeszłych latach, głębokiego zjednoczenia ze Sobą.
     Teraz właśnie, gdy coraz ciemniej wokół, gdy coraz bliżej zarysowuje się ten ostatni zakręt drogi... Niech w takiej chwili nie ogarnia nas lęk, całym sercem przylgnijmy do Najdoskonalszego Światła i wypowiadajmy słowa: "Pozostań z nami Panie, bo ma się ku wieczorowi i dzień się już nachylił..." (por. Łk 24,29).

Jan Uryga

 

Zgłoś jeśli naruszono regulamin