Czarna_księga_komunizmu.rtf

(2196 KB) Pobierz

CZARNA KSIĘGA

KOMUNIZMU

 

Zbrodnie, terror,

prześladowania

 

STEPHANE COURToiS, NiCOLAS WERTH,

JEAN-LOUiS PANNĘ, ANDRZEJ PACZKOWSKi,

KAREŁ BARTOSEK, JEAN-LOUiS MARGOLIN

 

oraz Remi Kauffer, Pierre Rigoulot, Pascal Fontaine,

Yves Santamaria, Sylvain Boulouque

 

CZARNA KSIĘGA

KOMUNIZMU

 

Zbrodnie, terror,

prześladowania

 

Wstęp do polskiego wydania

KRYSTYNA KERSTEN

 

Pruszyński i -S-ka

WARSZAWA 1999

 

Editions Robert Laffont, SA., Paris 1997

 

Książka dotowana przez Fundację im. Stefana Batorego i Open Society Institute w ramach Central European University Translation Project

 

Przełożyli

 

Krzysztof Wakar (wstęp i zakończenie), Andrzej Nieuważny (część pierwsza). Blanka Pannę (część druga), Agnieszka Daniiowicz-Grudzińska (część trzecia, rozdział 2), Aleksandra Matuszyn-Suh  (część czwarta, rozdział l), Maria Michalik (część czwarta, rozdział 2 i 3), Wojciech Gilewski (część piąta)

 

Konsultanci

 

prof. dr hab. Paweł Wieczorkiewicz,

dr Marceli Burdelski (Azja), Krzysztof Łoziński (Chiny)

 

 

Wydawca i autorzy poświęcają tę książkę pamięci Francois Fureta, który nie zdążył opatrzyć jej przedmową

 

WSTĘP DO POLSKIEGO WYDANIA

 

KRYSTYNA KERSTEN

 

„Ktoś może uznać że epoka, która w ciągu pięćdziesięciu lat wykorzenia, zniewala czy zabija siedemdziesiąt milionów ludzi, powinna przede wszystkim być sądzona. Ale trzeba jeszcze, żeby jej wina została zrozumiana. [...] obozy niewolników pod sztandarem wolności, rzezie usprawiedliwiane miłością człowieka czy upodobaniem do nadczłowieka w pewnym sensie obezwładniają sąd. W chwili gdy wskutek szczególnego odwrócenia, właściwego dla naszego czasu, zbrodnia wkłada skórę niewinności, rzeczą niewinności jest szukać dla siebie usprawiedliwień".

 

ALBERT CAMUS, J-TiOMME RĆVOLTĆ" (1952)

 

Zanim dzieło jedenastu autorów, spośród których kilku to historycy wybitni, trafiło do rąk polskiego czytelnika po ukazaniu się we Francji w listopadzie 1997 roku, stało się obiektem ostrych kontrowersji na lamach prasy, w radiu i w telewizji. Głos zabierali politycy, historycy, przedstawiciele nauk społecznych i politycznych, pisarze, publicyści spod różnych sztandarów. Entuzjastyczne wypowiedzi krzyżowały się z radykalnym potępieniem. Uwaga skupiła się przede wszystkim na dwóch tekstach pióra Stephane'a Courtois, stanowiących niejako klamrę spinającą pięć części szczegółowych, poświęconych przemocy stosowanej przez partie komunistyczne w drodze do władzy i w czasie jej sprawowania. Teksty te - „Zbrodnie komunizmu" otwierające „Czarną księgę" i kończące ją „Dlaczego?", w których autor podjął próbę szacunku liczby ofiar komunistycznych represji i terroru w skali globalnej oraz zawarł uogólniające tezy i interpretacje - sprowokowały zaciekłe polemiki czy wręcz wściekłe ataki, wykraczające daleko poza właściwy temat.

 

„Czarna księga komunizmu" była wydarzeniem nie tylko we Francji, gdzie ponad stutysięczny nakład rozszedł się w krótkim czasie. W Niemczech również znalazła wielu czytelników i odbiła się szerokim echem w środkach masowego przekazu. Wydanie niemieckie, które ukazało się w maju 1998 roku, zostało uzupełnione częścią „Die Aufarbeitung des Sozialismus in der DDR" poświęconą socjalizmowi w NRD i zawierającą komentarz pastora Joachima Gaucka. Podobnie jak we Francji, „Czarna księga" wywołała burzę - najostrzejsze zarzuty padały ze strony lewicy. Jeden z artykułów, który ukazał się we wrześniu w miesięczniku „Die Neue Gesellschaft. Frankfurter Hefte", zatytułowany jest „Desinformation und Geschichtsklitterung" (Dezinformacja i historyczna babranina). Jego autor Gernot Erier, historyk, poseł do Bundestagu, uważa, iż książka ta ma charakter propagandowy, nie zaś naukowy. Żywe reakcje wywołała też „Czarna księga" we Włoszech. Przygotowywane są tłumaczenia na inne języki.

 

Skąd takie zainteresowanie? Jakie są przyczyny gwałtownych polemik, burzliwej publicznej debaty? Trudno o prostą odpowiedź. Najogólniej stwierdzić można, iż owo dzieło rewiduje obraz mijającego stulecia, wpisuje się w toczącą się dziś „bitwę o pamięć", w spór o historyczną ocenę wieku XX, a ujmując rzecz szerzej - w zderzenie dwóch różnych postaw wobec świata, wciskanych w prokrustowe loże „lewicy" i „prawicy". Dotyczy ono bezpośrednio życiorysów milionów ludzi, którzy znaleźli się w kręgu komunizmu - czy jako wyznawcy i realizatorzy komunistycznego projektu przeobrażenia świata, czy też jako jego ofiary. Role te zresztą często trudno rozdzielić; wczorajsi kaci stawali się niejednokrotnie ofiarami, wczorajsze ofiary - prześladowcami. W jednym i drugim wypadku „Czarna księga komunizmu" uderza w najbardziej newralgiczne punkty, wiąże się bowiem z obroną sensu dokonanych w przeszłości wyborów, a także dzisiejszych zaangażowań ideowych i politycznych.

 

Stephane Courtois, należący do pokolenia Maja '68, który śladem wielu intelektualistów - by wymienić choćby Arthura Koestlera, Edgara Morina, Leszka Kołakowskiego, Annie Kriegel i Francois Fureta - przebył drogę wiodącą od komunizmu do jego negacji, miał odwagę wystąpić przeciw mitom istniejącym nadal w niektórych środowiskach uniwersyteckich (i nie tylko), a tym samym naruszyć głęboko zakorzenione tabu. Jego duchowymi mistrzami byli Annie Kriegel, z którą od 1981 roku wydawał pismo „Communisme", oraz Francois Furet, autor książki ukazującej w nowym świetle Rewolucję Francuską i opublikowanego w 1995 roku wnikliwego rozliczenia z komunizmem pod tytułem „Przeszłość pewnego złudzenia". Pozostał też Courtois człowiekiem pasji i głębokiego zaangażowania w wypełnienie - jak pisze - podwójnego obowiązku: wobec historii oraz wobec pamięci, obowiązek ten traktując w wymiarze zarówno poznawczym, jak i etycznym. Jego demaskatorski stosunek do komunizmu, który - w przeciwieństwie do nazizmu zgodnie uznawanego za ucieleśnienie absolutnego Zła - „aż do 1991 roku był uznawany na arenie międzynarodowej, a jego wyznawcy rozsiani są po całym świecie", oraz kontrowersyjne twierdzenia, zwłaszcza zaś zestawienie dwóch totalitaryzmów - brunatnego i czerwonego - jako formacji na równi zbrodniczych, sprawiły, że trzej współautorzy, Nicolas Werth, Kareł Bartosek i Jean-Louis Margolin, jeszcze przed publikacją „Czarnej księgi" zakwestionowali rozdział wstępny, a także proponowany pierwotnie tytuł całości: „Zbrodnie komunizmu". Margolin domagał się usunięcia ze wstępu „fałszywego porównania nazizm-komunizm", żądał też „całkowitego przeredagowania nadużywanych stwierdzeń o miejscu zbrodni w komunizmie". Zanim „Czarna księga" znalazła się w sprzedaży, w „Le Monde" (31 października 1997) ukazał się artykuł Ariane Chemin zatytułowany „La division d'une equipe d'historiens du communisme" (Rozdźwięk wśród historyków komunizmu), relacjonujący zastrzeżenia Margolina i Wertha. Oni sami przedstawili swoje stanowisko w obszernym tekście na łamach tegoż dziennika dwa tygodnie później (14 listopada). Informująć o poważnych kontrowersjach między niektórymi autorami „Czarnej księgi komunizmu" a Stephane'em Courtois, wymienili cztery główne punkty sporu, a więc:

 

przypisywanie zbrodniom masowym nadrzędnej roli w represyjnych działaniach komunistów sprawujących władzę; utożsamienie doktryny komunistycznej z jej realizacją, prowadzące do usytuowania zbrodni w samym jądrze ideologii komunistycznej;

uznanie, iż zachodzi znaczne podobieństwo między nazizmem a komunizmem, systemami w istocie swej u samych podstaw zbrodniczymi;

liczby ofiar komunizmu, wyolbrzymione, nieprecyzyjne (85 milionów? 95? 100?), nieuzasadnione i zaprzeczające ustaleniom autorów części dotyczących ZSRR, Azji i Europy Wschodniej, które globalnie można zawrzeć w przedziale od 65 do 93 milionów;

średnia 79 milionów ma wartość wyłącznie orientacyjną.

 

Wokół tych kwestii w dużej mierze koncentrowała się dyskusja absorbująca opinię francuską w listopadzie i grudniu 1997 roku oraz debaty we Włoszech i w Niemczech po ukazaniu się „Czarnej księgi". Wyraźnie zaznaczyły się podziały ideowe, a ich polityczny kontekst był aż nazbyt wyraźny. Udokumentowane przedstawienie przemocy, występującej w różnych postaciach, jako integralnego elementu zdobywania władzy, budowy systemu oraz jego funkcjonowania - jeśli nawet pominąć niektóre prowokujące, nie bezzasadnie podawane w wątpliwość tezy zawarte w obu tekstach Stephane'a Courtois czy też jego nazbyt swobodne podejście do liczb - prowadziło do totalnego oskarżenia komunizmu, co wywoływało z kolei reakcje obronne nieuniknione w krajach, gdzie - jak we Francji - partia komunistyczna nadal zajmuje ważne miejsce w życiu publicznym. Lionel Jospin podczas debaty w Zgromadzeniu Narodowym 12 listopada 1997 roku, odpowiadając opozycyjnemu deputowanemu, który w nawiązaniu do „Czarnej księgi" pytał, co premier zamierza uczynić, by ustalić odpowiedzialność za „podtrzymywanie tych okropności", stwierdził:

ZSRR Stalina, jakkolwiek go oceniać, byt naszym sojusznikiem przeciw nazistowskim Niemcom [...]. GUŁag i stalinizm winny być potępione i całkowicie odrzucone, i choć można uważać, że Francuska Partia Komunistyczna uczyniła to zbyt późno, niemniej jednak to uczyniła. Dla mnie komunizm wpisany jest w „kartel lewicy". Front Ludowy, walkę Resistance, rządy lewicy w 1945 i 1981 roku. Komunizm - dowodził dalej - nigdy nie podniósł ręki na wolność. Wyciągnął lekcję ze swej historii. Jest reprezentowany w moim rządzie i jestem z tego dumny.

 

Robert Hue na forum tegoż Zgromadzenia Narodowego wysunął „dyżurny" argument, przestrzegając, iż „Czarna księga" to podarunek dla prawicy. Po raz kolejny „wróg", działanie na korzyść „wroga" posłużyło przywódcy Francuskiej Partii Komunistycznej jako alibi dla zmowy milczenia ciągle jeszcze otaczającej zbrodnie komunizmu, choć dziś już mało kto - przynajmniej na zachód od Bugu - neguje istnienie łagrów albo wielki głód lat trzydziestych czy zbrodnię katyńską. Co najwyżej pomniejsza się ich znaczenie, redukuje liczbę ofiar, szuka usprawiedliwień w „obiektywnych warunkach" i zagrożeniu ze strony imperializmu, przede wszystkim zaś odwołuje się do roli, jaką komunizm odegrał w walce z faszyzmem.

 

„Czarna księga", ujmując rzecz najbardziej ogólnie, traktuje o działaniach, które bezpośrednio lub pośrednio pociągały za sobą mękę i śmierć na skalę masową - o zbrodniach przeciwko ludziom, jak to podkreśla Courtois. Autorzy przedstawiają obraz cierpień, jakie komunizm zgotował ludziom i narodom, ukazują te jego karty, na których zapisane są: masowy terror, represje, deportacje, przesiedlenia, poniżenie człowieka, deptanie jego godności, zniewolenie duchowe, ubezwłasnomyślenie. Na tym i tylko na tym aspekcie komunistycznego uniwersum koncentrują się autorzy, przedstawiając go w mniej lub bardziej szerokim kontekście. Nie jest to więc z założenia historia komunizmu - ani jako ideologicznego projektu, ani jako realnie istniejącego systemu. Autorzy świadomie nie podjęli próby ukazania miejsca owej formacji w dziejach, nie szukali odpowiedzi na pytanie: czy i w jakim stopniu „realny komunizm", zarówno w skali światowej, jak i w poszczególnych krajach, przyczynił się do ekonomicznej modernizacji i rozwoju - cywilizacyjnego, kulturalnego, w jakim zaś doprowadził do degradacji w różnych sferach rzeczywistości, od środowiska naturalnego poczynając, na duchowej kondycji człowieka kończąc. Co zbudował, co zniszczył? Ocena oparta na naukowych podstawach jest niezmiernie trudna, jeśli nie wręcz niemożliwa; pozycje „winien" i „ma" nie bilansują się, co więcej, nie znamy i znać nie możemy alternatywnego biegu historii. „Czarna księga" nie zajmuje się dociekaniem przyczyn, które sprawiły, iż komuniści doszli do władzy w dziewiętnastu krajach na prawie wszystkich kontynentach (poza Ameryką Północną i Australią), nie bada źródeł atrakcyjności komunizmu, jego siły mobilizacyjnej. Nie analizuje też nadziei, jakie z komunizmem wiązały miliony ludzi na całym świecie, motywów, bardzo przecież zróżnicowanych, skłaniających do przyjęcia „nowej wiary". Formacja, która jeszcze na początku lat osiemdziesiątych sprawowała rządy w jednej czwartej świata zamieszkanej przez ponad jedną trzecią jego ludności, czeka nadal na swojego dziejopisa. Postrzeganie komunizmu przez pryzmat uciemiężenia osiągającego wymiar wstrząsających zbrodni, sprowadzanie go metodą pars pro toto do GUŁagu i chińskich laogai, masowych egzekucji, rozstrzeliwania jeńców, czystek, torturowania więźniów, fingowanych procesów pokazowych, zsyłek, deportacji, przesiedleń, poniżania człowieka uznanego za wroga, prześladowań „źle urodzonych", klasowo obcych, choć poparte wiarygodnymi przekazami, uniemożliwia w istocie rzeczy poznanie i zrozumienie owego politycznego fenomenu, który zaciążył na całej historii XX stulecia. Dodać można, iż dla wielu, także historyków, werdykt w sądzie nad komunizmem nie jest bynajmniej jednoznaczny. I tak na przykład Eric Hobsbawm, wybitny historyk brytyjski, w swej historii wieku XX twierdzi, że - paradoksalnie - to właśnie komunizm ocalił zachodnią demokrację, śmiertelnie zagrożoną przez skrajnie nacjonalistyczny totalitaryzm. Przeciw redukowaniu komunizmu do zbrodniczego terroru opowiadają się zresztą autorzy „Czarnej księgi", nie wyłączając Stephane'a Courtois, który też podkreśla: „Dzieje ustrojów i partii komunistycznych, ich polityki, relacji z własnym społeczeństwem i ze wspólnotą międzynarodową nie sprowadzają się wyłącznie do owego przestępczego wymiaru ani nawet do terroru i represji". Pozostaje więc nadal problem określenia miejsca przemocy w komunizmie i jej roli w różnych segmentach i fazach komunistycznego uniwersum.

 

W dyskusji nad „Czarną księgą" padło zdanie, iż nazizmu bez komór gazowych wyobrazić sobie nie można, komunizm bez gułagów - tak. Nie wnikając tu w kwestię zasadności pierwszej części owego sądu, drugiej zdaje się przeczyć rzeczywistość poszczególnych krajów. Obozy koncentracyjne nie były wprawdzie wynalazkiem komunistów, niemniej zawsze zaczynali oni swe rządy od ich tworzenia. Przemoc o mniejszym lub większym nasileniu i zasięgu towarzyszyła zdobywaniu władzy oraz wprowadzaniu w życie systemu, którego podstawowym filarem było - niezależnie od miejsca i czasu - całkowite podporządkowanie jednostek oraz całych społeczności totalnej ideologicznej (z czasem ideologia sprowadzi się do pustego rytuału) i policyjnej dyktaturze partii-państwa. W samej wizji społeczeństwa bezklasowego, w jej leninowskim kształcie, zawarte było uznanie terroru - bezpośrednio fizycznego, ale także psychicznego - jako sposobu na niszczenie wroga i burzenie starego porządku, na którego gruzach miał powstać nowy, sprawiedliwy ład. Komunizm miał nieść ze sobą radykalne przerwanie ciągłości, rewolucyjne przeobrażenie całej rzeczywistości, nie wyłączając człowieka.

Władysław Gomułka, otwierając I Zjazd PPR w grudniu 1945 roku, mówił: „Chcemy w nowej Polsce zlikwidować do końca wszystko, co w starej Polsce było zmurszałe i złe, szkodliwe i krzywdzące. Chcemy łamać i będziemy łamać wszystkie przeszkody, jakie staną na drodze do tego celu. [...] Nienawidzi nas reakcja nienawiścią warstwy, która wyrokiem ludu skazana została na zagładę. [...] Jeszcze kąsa jadowity gad reakcyjny".

Lenin w 1920 roku pisał: „Dyktatura proletariatu oznacza nieustającą walkę - krwawą i bezkrwawą, gwałtowną i pokojową, zbrojną i ekonomiczną, środkami wychowawczymi i administracyjnymi przeciw siłom i tradycjom starego społeczeństwa".

W dążeniu do totalnej dyktatury ideologicznej komuniści, najpierw w Rosji, następnie zaś wszędzie tam, gdzie dochodzili do władzy, rozbijali i niszczyli siły, które z początku stanowiły ich społeczne zaplecze. Znoszenie wszelkich swobód demokratycznych, prześladowanie religii i duchowieństwa, przymusowa kolektywizacja, nie liczące się z warunkami ekonomicznymi „budownictwo socjalizmu" z wszelkimi tego konsekwencjami - wywoływały napięcia społeczne, na które odpowiedzią był powszechny terror.

W tym zakresie, jak pokazuje „Czarna księga", istniały daleko idące zbieżności między poszczególnymi krajami, w których komuniści realizowali swój projekt „nowego porządku". Różnice miały bardziej ilościowy niż jakościowy charakter, można przeto mówić o pewnym modelu.

 

Destrukcja w imię konstrukcji; nienawiść do człowieka uznanego za wroga, któremu odbiera się cechy ludzkie (gady, wszy, świnie, psy, śmierdząca padlina, sępy), którego się depcze w imię „humanizmu"; kłamstwo w imię „prawdy", której partia jest jedynym depozytariuszem; zniewolenie w imię wyzwolenia społecznego i narodowego; totalitarna dyktatura w imię „prawdziwej demokracji" - wszystko to tworzyło zafałszowany obraz świata, do dziś nie do końca przezwyciężony. Pod tym względem wypada przyznać rację Stephane'owi Courtois - nie powstało dotychczas dzieło podobne sławnej książce Victora Klemperera poświęconej językowi Trzeciej Rzeszy. W skali światowej badania nad językiem komunizmu pozostają wciąż daleko w tyle za studiami nad językiem faszyzmu i nazizmu. To samo można powiedzieć o analizie wizerunku wroga, zajmującego w systemach totalitarnych centralne miejsce. Wroga, którego nie tylko można, ale wręcz należy zniszczyć, aby zrealizować wizję lepszego świata, wolnego od zgnilizny i degeneracji. Również pod tym względem studia nad stereotypem wroga i jego funkcją w poszczególnych okresach i w różnych odmianach komunizmu nie dorównują analogicznym studiom dotyczącym hitlerowskich Niemiec czy faszystowskich Włoch.

A przecież język - manipulowanie słowami, posługiwanie się określoną frazeologią - służył do kreowania zdeformowanego obrazu świata oraz wywoływania pożądanych emocji, dzięki czemu możliwe było usankcjonowanie przemocy lub wręcz jej apoteoza. Nicolas Werth w części zatytułowanej znamiennie „Państwo przeciw społeczeństwu" udowadnia, że na początku terror nie był reakcją na realne zagrożenie ze strony białych, uderzał w „naturalnego sprzymierzeńca" bolszewików, jakim byli robotnicy. To sami bolszewicy swoimi represjami uruchomili proces, który na zasadzie sprzężenia zwrotnego doprowadził do koszmaru wojny domowej, a ofensywa wobec chłopstwa wywołała jego opór, który zdławił dopiero pierwszy wielki głód w 1922 roku.

Przemoc i strach towarzyszyły komunistycznym rządom od początku do końca, choć skala ich była różna. Jednakże zarówno uznanie przez Stephane'a Courtois komunizmu za ustrój z istoty swej zbrodniczy, jak i stwierdzenie, iż „władza komunistyczna przez dziesiątki lat postrzegała i wprowadzała w życie zbrodnię jako banalny, normalny i zwyczajny środek", wydają się dość daleko posuniętymi uproszczeniami. Opinie takie byłyby zasadne, gdyby przyjąć, że komunizm w Europie skończył się w 1956 roku. Po XX Zjeździe trudno bowiem mówić o postrzeganiu i praktykowaniu w ZSRR i w strefie jego panowania zbrodni jako „banalnego, normalnego i zwyczajnego" instrumentu w rękach władzy, choć oczywiście niektóre represje - na przykład wykorzystywanie psychiatrii w walce z dysydentami - miały taki charakter, daleko też było do ujawnienia prawdy o zbrodniach niegdyś popełnionych, nie mówiąc już o ich bezwzględnym potępieniu; dziś jeszcze w środowiskach komunistycznych lub wywodzących się z komunizmu istnieją pod tym względem niemałe opory, nie tylko we Francji.

Courtois bez wątpienia ujmuje rzecz powierzchownie i skłonny jest do nadmiernych uogólnień, nie zmienia to jednak faktu, iż badania, zwłaszcza najnowsze, wykorzystujące udostępnione historykom dokumenty archiwalne, dowiodły, że partie komunistyczne w pełni sankcjonowały przemoc, dzięki niej dochodziły do władzy, posługiwały się nią do realizowania swych celów.

 

„Demokracja proletariacka", która - jak w 1918 roku pisał Lenin, polemizując z „renegatem Kautskim" - „przyniosła nie widziany na świecie rozwój i rozszerzenie demokracji właśnie dla ogromnej większości ludności, dla mas wykorzystywanych i pracujących", należała do komunistycznego świata przedstawień, podobnie jak trzydzieści lat później „demokracja ludowa", następnie zaś „demokracja socjalistyczna". Komuniści nigdy i nigdzie nie zdobyli i nie sprawowali władzy metodami demokratycznymi. Ich rządy zależnie od fazy systemu były totalitarne lub autorytarne, zawsze jednak wykluczały pluralizm w jakiejkolwiek dziedzinie. Przemoc była nieodzowna, aby rozbijać zastane struktury, dławić wszelki opór - także kulturowy - wymuszać posłuszeństwo.

Rozziew między aspiracjami większości a motywowanymi ideologiczne lub/i pragmatycznie działaniami partii-państwa sprawiał, iż system komunistyczny nie mógł ani powstać, ani też istnieć bez terroru w pierwszej fazie, a bez represji przez cały czas swego trwania. Jeśli nie należy sprowadzać komunistycznego uniwersum do - mówiąc symbolicznie - GUŁagu, nie można również bez fałszowania historii negować lub minimalizować terroru i represji będących przyjętym, uznanym, a nawet uświęconym w pewnych okresach narzędziem sprawowania władzy.

 

W 1922 roku w liście do Dmitrija Kurskiego, ludowego komisarza sprawiedliwości, Lenin stwierdzi: Trzeba otwarcie postawić zgodną z zasadami i pod względem politycznym słuszną (a nie tylko ściśle prawną) tezę, uzasadniającą istotę i słuszność terroru, jego konieczność, jego granice. Sąd nie powinien uchylać się od stosowania terroru; takie zapewnienie byłoby oszukiwaniem siebie lub oszukiwaniem innych - powinien natomiast uzasadnić i zalegalizować go pryncypialnie, jasno, bez fałszu i bez upiększania. Formułować trzeba możliwie szeroko, gdyż jedynie rewolucyjna świadomość prawna i rewolucyjne sumienie określą warunki stosowania terroru w praktyce.

 

Sześć lat później Maksim Górki napisze: „To zupełnie naturalne, że władza robotnicza i chłopska zabija swoich wrogów jak wszy". Nasuwa się tu analogia ze znanym plakatem niemieckim z okresu wojny: „Żydzi-wszy-tyfus plamisty". Tomasz Szarota w studium „Polak w karykaturze niemieckiej 1914-1944" wyraził pogląd, iż animalizacja wroga, postrzeganie go jako budzącego wstręt i zagrażającego zdrowiu insekta oznacza przekroczenie pewnej psychologicznej i etycznej bariery - takiego wroga należy tępić i niszczyć. Tę barierę przekroczyli nie tylko naziści, lecz również, w niektórych okresach i w niektórych krajach - komuniści. Uwzględniając wszelkie odmienności w czasie i w przestrzeni, można jednak, jak sądzę, mówić o swoistej „kulturze terroru" wpisanej w ideologię i działania komunistów w toku zdobywania władzy i budowania systemu.

„Czarna księga" zawierająca, przy wszystkich zastrzeżeniach, mniej albo bardziej wnikliwe przedstawienie tego wymiaru komunizmu w skali światowej stanowi bez wątpienia pierwszy krok ku pogłębionej, wielostronnej analizie komunistycznego świata w całej jego złożoności.

 

Podejście kompleksowe - opis zbrodni, terroru, represji, różnych form przemocy i uciemiężenia we wszystkich krajach, w których partie komunistyczne doszły do władzy i wprowadziły swój porządek, tak jak jawią się one badaczom w świetle dostępnych dziś źródeł - pociąga za sobą niebezpieczeństwo pochopnej generalizacji. Stephane Courtois, próbując dokonać podsumowania zbrodni komunizmu i wykazać, iż są one porównywalne ze zbrodniami nazizmu - a nawet je przewyższają - jak też szukając odpowiedzi na pytanie: „Dlaczego współczesny komunizm, który pojawił się w 1917 roku, prawie natychmiast przekształcił się w krwawą dyktaturę, a następnie w zbrodniczy reżim?", traktuje komunistyczne uniwersum jako jedną całość, które dlań zaczyna się w 1914, kończy zaś w 1991 roku.

Odpowiadając 20 grudnia 1997 roku na łamach „Le Monde" polemistom, którzy wskazywali na ogromne zróżnicowanie reżimów komunistycznych i przeciwstawiali się widzeniu komunizmu jako jednego historycznego zjawiska, o znaczeniu zasadniczym dla wieku XX, francuski historyk stwierdził: „Komunizm był namacalną rzeczywistością, której doświadczyły miliony ludzi. W jakiejś mierze jego jednolitość znajdowała wyraz w wymiarze terroru i zbrodni, które odnajdujemy wszędzie. Ale wspierał się on również na leninowskim projekcie - micie rewolucji proletariackiej - oraz na organizacyjnej i instytucjonalnej formule wnikliwie opisanej przez Annie Kriegel". Przy takim rozumieniu komunizmu odmienności schodzą na dalszy plan, przesłonięte łączącą wszystkie komunistyczne reżimy bolszewicką „matrycą" powstałą w toku wojny domowej w Rosji. To wtedy - wedle Courtois - zrodziła się „szczególna mentalność leninowsko-stalinowskiego komunisty, mieszanina idealistycznej egzaltacji, cynizmu i nieludzkiego okrucieństwa. Owa rozszerzająca się z terytorium Rosji na cały świat wojna domowa, która miała trwać dopóty, dopóki socjalizm nie opanuje ziemskiego globu, uczyniła z okrucieństwa kryterium normalnych międzyludzkich relacji".

W innym miejscu stwierdza, że metody uprawiania terroru wypracowane w ZSRR za czasów Lenina i Stalina charakteryzują jednak „pewne elementy niezmienne, które występują w różnym nasileniu we wszystkich reżimach powołujących się na marksizm-leninizm. Choć każdy kraj lub partia komunistyczna miały swą własną, odrębną historię, szczególne cechy lokalne i regionalne, mniej lub bardziej patologiczne przypadki, były one zawsze zgodne z wzorcem przygotowywanym w Moskwie, począwszy od listopada 1917 roku, wzorcem, który stał się „czymś w rodzaju kodu genetycznego". Bolszewicki wzorzec z kolei miał być zakorzeniony w rosyjskiej historii i tradycji, w rosyjskiej zbiorowej psychice, w zarażeniu rosyjskich inteligenckich rewolucjonistów terrorem.

 

Spór o komunizm - o relacje między doktryną marksistowską a jej późniejszymi wcieleniami, między ideałami wypisanymi na komunistycznych sztandarach a rzeczywistością krajów, w których komunistyczne partie sprawowały władzę, wreszcie o samo istnienie komunizmu jako realnego bytu, którego początki sięgają wieku XIX, a schyłek końca wieku XX - nieprędko, jeśli w ogóle, wygaśnie. W owym sporze, uwikłanym głęboko w pojmowanie człowieka i toczącym się na różnych poziomach - filozoficznym i historycznym - problem oceny komunizmu w kategoriach dobra i zła, wyzwolenia i zniewolenia, sprawiedliwości i zbrodni będzie zajmował czołowe miejsce. W centrum tego sporu znajdzie się też kwestia tożsamości komunizmu - niezależnie od zachodzących w nim zmian oraz odmienności realizacji komunistycznego projektu w różnych krajach. Postęp badań naukowych przybliży nas bez wątpienia do ustalenia proporcji między tym, co wspólne wszystkim reżimom komunistycznym w toku całej ich historii, a tym, co właściwe dla danego okresu, dla danego miejsca. Jest to również zagadnienie perspektywy: holistycznej, kiedy postrzega się archipelag komunizmu jako pewną całość, albo takiej, w której dzieli się go na segmenty, tak dalece różniące się między sobą, że obejmowanie ich jednym terminem-kluczem może się zdawać intelektualnym nadużyciem, zabiegiem politycznym. Prowadzi to do skrajnego stwierdzenia, iż od kilkudziesięciu przynajmniej lat komunizm nie jest w istocie bytem realnym, lecz narzuconym przez antykomunistów bytem pojęciowym.

 

Zastrzeżenia historyka budzą oba krańcowe stanowiska: i to, jakie zajmuje Courtois, i to, za jakim opowiadają się jego niektórzy krytycy. Z przedstawionym wyżej poglądem autora „Zbrodni komunizmu" można byłoby się zgodzić, gdyby dotyczył partii komunistycznych w okresie istnienia Kominternu i - z pewnymi już zastrzeżeniami - lat 1943-1956. Oddzielić przy tym należy zakodowane w ruchu komunistycznym postrzeganie świata oraz system wartości od bezwzględnego podporządkowania Moskwie, wymuszanego terrorem. Konflikt między komunistycznymi przywódcami w poszczególnych krajach a kierownictwem Kominternu, de facto zaś Leninem, a później Stalinem, ujawni się zresztą już w chwili narodzin III Międzynarodówki - dla wielu zakończy się on tragicznie. W Europie Środkowej i Południowo-Wschodniej po drugiej wojnie światowej terror pierwszych powojennych lat wynikał nie tyle z „kodu genetycznego" partii komunistycznych dzierżących władzę - dodać można, iż z sowieckiego nadania – ile z obecności Armii Czerwonej oraz działalności organów kontrwywiadu wojskowego, ekspozytur i oddziałów NKWD, najpierw bezpośredniej, następnie zaś w coraz większym stopniu pośredniej. Podstawowym problemem w dziejach komunizmu jest właśnie wzajemne przenikanie się owego wzorca (ulegającego zresztą ewolucji) oraz kulturowego podłoża, na które składa się historia, tradycja, wierzenia, wartości i symbole, obyczaje, zbiorowa świadomość i mentalność danego społeczeństwa. Nicolas Werth, pisząc o Rosji, i Jean-Louis Margolin, przedstawiając terror w Chinach, Wietnamie, Laosie, Kambodży, dostrzegają ów kontekst kulturowy i wynikające stąd konsekwencje, czynią to również w mniejszym lub większym stopniu pozostali autorzy. W „Czarnej księdze" zabrakło wszelako analizy porównawczej, obejmującej z jednej strony elementy stałe, niezależne od miejsca i czasu, z drugiej zaś elementy właściwe dla danego narodu lub odpowiadające określonej fazie systemu. Nie podjęto też próby, hipotetycznego choćby - biorąc pod uwagę stan badań nad komunizmem - ustalenia relacji między tym, co było wspólne wszystkim narodowym wcieleniom komunizmu przez cały okres ich istnienia, a tym, co wynikało ze specyfiki kręgu kulturowego i tradycji narodowej.

„Lawina bieg od tego zmienia, po jakich toczy się kamieniach" - pisał w „Traktacie moralnym" Czesław Miłosz.

 

Weźmy teraz pod uwagę czynnik czasu. Jeśli się abstrahuje od ewolucji, jaką przechodziła formacja komunistyczna - od radykalnego internacjonalizmu do komunizmów narodowych, od żywej ideologii, zawierającej niemały potencjał mobilizacyjny, do coraz bardziej pustej retoryki, od rewolucji, poprzez dynamiczną budowę systemu, do stagnacji, a w końcu postępującego rozkładu - nie sposób poznać i zrozumieć także tego jej wymiaru, którymi były terror i represje. Terror legitymizowany w pierwszych dwóch fazach jako „rewolucyjna konieczność", warunek „budowy socjalizmu", z czasem stopniowo tracił moralną sankcję. W ZSRR i w strefie sowieckiej dominacji w Europie Środkowej punktem zwrotnym był rok 1956. Zmieniało się nasilenie represji, ich charakter. Nie przypadkiem Werth zamknął swą część na XX Zjeździe KPZR, późniejszemu okresowi poświęcając kilka stron. Andrzej Paczkowski syntetycznym zarysem systemu represji w Polsce objął lata 1944-1989, co pozwoliło mu ukazać zmiany, jakie w tym czasie zachodziły. Wyróżniając pięć etapów: od terroru masowego (1944-1947) i terroru powszechnego (1948-1956) po „bezradność" lat 1986-1989, najwybitniejszy dziś polski badacz tych zagadnień ukazał w istocie zależność represji od stadium ewolucji systemu w skali całego bloku sowieckiego czy nawet jeszcze szerzej. W przypadku Polski nie można stawiać w jednym rzędzie selektywnych represji lat 1957-1980 i „miękkich" represji lat osiemdziesiątych z dokonywanymi w pierwszych latach powojennych pacyfikacjami wsi, obozami w Jaworznie, Łambinowicach, Potulicach, masowymi aresztowaniami i przymusowymi deportacjami, brutalnymi śledztwami, sfingowanymi procesami, wymuszaną kolektywizacją, prześladowaniem Kościoła.

Podobnie, nie umniejszając skali represji w ZSRR po 1956 roku, nie wydaje się, by można było sprowadzić do wspólnego mianownika Czerwony Terror czasu Lenina, terror stalinowski lat trzydziestych i poczynania KGB za rządów Chruszczowa, Breżniewa, o Gorbaczowie nie wspominając. Chodzi nie tylko o kwestię rozmiaru represji, ich charakteru, lecz także, a nawet może przede wszystkim, o rolę przymusu jako metody sprawowania władzy. Gdy Lenin i Stalin - jak to udowadnia Werth - jak najbardziej świadomie uruchamiali spiralę oporu i terroru, uderzając w najszersze masy społeczeństwa, zwłaszcza w chłopstwo, sztucznie tworząc wrogów, demaskując rzekome spiski, które stawały się pretekstem do masowych aresztowań, wykluczając ze społeczeństwa całe grupy, ich następcy odstąpili od totalnej represji, ograniczali się do nadzoru, wymuszania bierności i posłuszeństwa, stymulowania konformizmu, tępienia opozycyjnych zachowań i kontestacji. Były to jednak, tak jak w Polsce po 1956 roku, represje w znacznym stopniu selektywne. Nie inaczej przedstawiała się sytuacja w Chinach. Można więc wyodrębnić terror ofensywny, którego celem była destrukcja zastanego porządku i gwałtowne, woluntarystyczne przeobrażanie rzeczywistości, oraz defensywny, skierowany na obronę status quo.

...

Zgłoś jeśli naruszono regulamin