10 - JEZUS IDZIE DO BETANII.doc

(41 KB) Pobierz
JEZUS IDZIE DO BETANII

JEZUS IDZIE DO BETANII

Nazajutrz uzdrowił Jezus w mieście mnóstwo chorych; niektóre jednak domy omijając, wstępował znowu do gospód i tam uzdrawiał. Potem rozesłał Apostołów, jednych do Kafarnaum, innych na górę rozmnożenia chleba. Przy Sobie zatrzymał uczniów, zebranych podczas ostatniej wielkiej podróży, w liczbie około dwudziestu. Święte niewiasty poszły już naprzód do Betanii, a teraz i Jezus wyruszył tamże za nimi; po drodze zatrzymał się na szabat w jakiejś gospodzie.

Uczniowie zawiesili na środku sali lampę, nakryli stół białą i czerwoną chustą, ubrali się w suknie szabatowe i stanęli w koło Jezusa w pewnym porządku na modlitwę. Jezus odczytywał głośno modlitwy z księgi, a w przerwach pouczał uczniów o ich przyszłych obowiązkach. Lampa szabatowa paliła się cały dzień. Między uczniami znajdował się jeden nowy, imieniem Sylwanus, którego przyjął Jezus w ostatnim mieście. Liczył on przeszło 30 lat, a pochodził z rodu Aarona; Jezus znał go już od młodości. Powracając jako dwunastoletni chłopiec z świątyni, był z nim razem na zabawie dziecięcej u św. Anny, matki Najśw. Panny, i już wtenczas widział w nim przyszłego ucznia. Tamże poznał także i wybrał na ucznia przyszłego oblubieńca z Kany.

W dalszej drodze do Betanii pouczał Jezus znowu nowych uczniów, objaśniał „Ojcze nasz" i mówił o wiecznym naśladowaniu Go, przy czym oznajmił im, że teraz będzie nauczał w Jerozolimie i wkrótce odejdzie do Swego Ojca niebieskiego; dalej, że jeden z uczniów Jego odstąpi Go, bo już teraz knuje zdradę w swym sercu. Wszyscy ci nowi uczniowie pozostali Jezusowi wierni.

Po drodze wynoszono Jezusowi wszędzie trędowatych, a On ich uzdrawiał. Na godzinę drogi przed Betania zatrzymał się w gospodzie, w której przed wskrzeszeniem Łazarza tak długo nauczał i dokąd Magdalena Mu wyszła naprzeciw. W gospodzie była już Najśw. Panna i inne niewiasty, dalej pięciu Apostołów, Judasz, Tomasz, Szymon, Jakub Młodszy i Tadeusz, Jan Marek i kilku innych; Łazarza nie było.

Apostołowie wyszli naprzeciw Jezusa aż do studni, tu przywitali Go i umyli Mu nogi. Jezus miał zaraz naukę, po której zasiedli wszyscy do uczty. Potem powróciły niewiasty do Betanii, a Jezus pozostał tu z Apostołami i uczniami. I na drugi dzień nie poszedł jeszcze do Betanii, lecz wziąwszy ze Sobą trzech zaufanych młodzieńców, wybrał się na wędrówkę po okolicy; uczniowie, rozdzielili się także na dwie gromady pod zwierzchnictwem Tadeusza i Jakuba, wędrowali i uzdrawiali po okolicznych miejscowościach. Uzdrawiali zaś w różny sposób i to: przez wkładanie rąk, chuchanie, lub kładzenie się na chorego, albo znowu, brali dzieci np., na ręce, przyciskali je do piersi i chuchali na nie.

Chodząc tak, przybył Jezus do jakiejś nieregularnie zbudowanej wioski. Tu zaraz przybiegli doń jacyś ludzie prosząc Go o uzdrowienie ich opętanego syna; Jezus poszedł za nimi na podwórze ich domu. Za zbliżeniem się Jego zaczął opętany szaleć, skakać na wszystkie strony i spinać się na ściany. Rodzice chcieli go złapać, lecz nie mogli dać rady, bo opętany wpadał w coraz większy szał i z niezwykłą silą ich roztrącał. Wtedy Jezus rozkazał wszystkim wyjść z domu, i gdy już został sam na sam z opętanym, zawołał go do Siebie. Lecz ten, zamiast przyjść, wykrzywił straszliwie twarz i wyszczerzył na Jezusa język. Jezus powtórnie kazał mu przyjść do Siebie, lecz opętany wciąż tylko z pode łba patrzał na Niego i nie ruszał się z miejsca.

Wtedy Jezus, wzniósłszy oczy w Niebo, pomodlił się, a gdy potem powtórzył Swój rozkaz, opętany przybiegł natychmiast i jak długi rzucił Mu się do nóg. Nad leżącym przesunął Jezus dwa razy najpierw jedną, potem drugą nogą, niby chcąc go nogą zdeptać. Równocześnie wyszła z ust opętanego czarna, kłębiasta para i rozpłynęła się w powietrzu. W dziwnej tej parze rozpoznałam trzy jakby węzły, z których ostatni był najsilniejszy i najczarniejszy; węzły połączone były jedną silniejsza i mnóstwem cieńszych nitek. Nic wiem, z czym by się to dało porównać, chyba tak, jakby kto trzy kadzielnice umieścił jedna nad drugą, i jakby z ich otworów wychodził dym, łączący się razem w jeden wielki obłok.

Opętany leżał teraz spokojnie u nóg Jezusa jak martwy. Jezus uczynił nad nim znak krzyża i kazał mu powstać, a gdy biedak to uczynił, zaprowadził go ku drzwiom dziedzińca, oddał rodzicom i rzekł im: „Oddaje wam syna uzdrowionego, ale wnet zażądam go znowu od was. Nie obciążajcie nim więcej waszego sumienia, bo wasze to grzechy wtrąciły go w taką nędzę."

Teraz dopiero udał się Jezus do Betanii. Przed Nim i za Nim poszło tamże mnóstwo ludzi, między nimi uzdrowiony opętaniec i wszyscy uzdrowieni przez Apostołów. Zgiełk wielki zrobił się w Betanii, bo uzdrowieni starali się całemu światu objawić swą radość. Naprzeciw Jezusa wyszli kapłani, zaprowadzili Go do synagogi i przedłożyli Mu tę księgę Mojżesza, z której miał wziąć tekst do nauki. Zebranie było bardzo liczne; św. niewiasty stały w miejscu, przeznaczonym dla niewiast.

Po nauce poszedł Jezus ze Swymi towarzyszami do domu uzdrowionego trędowatego Szymona z Betanii, gdzie w najętej sali zastawiły już niewiasty ucztę. Łazarza tu nie było. Noc przepędził Jezus z trzema uczniami w gospodzie przy synagodze, Apostołowie zaś i reszta uczniów nocowali w gospodzie przed Betanią; Maryja i inne św. niewiasty mieszkały u Marty i Magdaleny. Dom, który zwykle zajmował Łazarz, stał od strony Jerozolimy; wyglądał jak zamek, otoczony rowami, przez które wiodło kilka mostów.

Nazajutrz rano nauczał Jezus znowu w szkole. W licznym gronie uczniów znajdowali się także Saturnin, Natanael Chased i Zacheusz. Po nauce była znowu uczta w domu Szymona. Jezus pozapraszał do stołu obecnych tamże ubogich i rozdzielił między nich wszystkie dania. Stąd powstały szemrania między Faryzeuszami, a później i w Jerozolimie; mówiono, że Jezus jest lekkomyślnym marnotrawcą i że wszystko, co ma, trwoni dla zjednania, Sobie motłochu.

Do Betanii sprowadzano zewsząd mnóstwo chorych, przeważnie samych mężczyzn. Podczas gdy Jezus nauczał, ustawiono od szkoły do domu Szymona podwójny rząd namiotów i w nich chorych pomieszczono. Trędowatych tu nie było, bo tylko na ustronnych miejscach wolno im było się pojawiać. Wkrótce wyszedł Jezus ze szkoły, mając przy Sobie trzech uczniów jakby Lewitów; dwóch szło po obu Jego bokach, nieco w tyle, trzeci zaś zaraz za Nim. Natłoku nie było. Jezus szedł wzdłuż jednego szeregu, a potem przy drugim wracał i uzdrawiał chorych w różny sposób.

Jednych pomijał całkiem w milczeniu, innych upominał, by się poprawili, ale także ich nie uzdrawiał; niektórych brał za rękę, każąc im wstać, innych dotykał się tylko, a chorzy odzyskiwali zdrowie. Jakiemuś choremu na wodną puchlinę pociągnął Jezus ręką po głowie i po ciele, a puchlina natychmiast ustąpiła; woda wyszła z niego w postaci obfitego potu, spływającego strumieniami po ciele. Uzdrowieni, przejęci wdzięcznością, upadali na twarz przed Jezusem; towarzyszący Mu uczniowie podnosili ich i odprowadzali na bok. Wróciwszy do szkoły, kazał Jezus ustawić dla uzdrowionych siedzenia blisko Siebie i nauczał.

Uczniów rozsyłał stąd Jezus parami w okolicę, by nauczali i uzdrawiali. Jednym wyznaczył samą Betanię, innych posłał do Betfage, sam zaś poszedł z trzema poufnymi młodzieńcami do miejscowości, oddalonej o parę godzin drogi na południe i uzdrawiał. Wstąpił tu Jezus do domu jednego człowieka, którego dawniej już uleczył z niemocy a który znowu popadł w grzechy i za karę został chromym. Palec i ręce miał całkiem pokrzywione. Jezus dał mu stosowne upomnienie, a dotknąwszy się go, uzdrowił go po raz wtóry. Były tu także chore wynędzniałe dziewczęta, lunatyczki: leżały jak martwe, nieraz to płakały, to gwałtownie na przemian się śmiały. Jezus uzdrowił je wszystkie.

Wróciwszy przed szabatem do Betanii, poszedł Jezus do szkoły. Zgromadzeni tu Żydzi zaczęli Mu docinać, że nie potrafi uczynić tego, co Bóg uczynił dla Izraelitów, spuściwszy im na puszczy mannę z Nieba. W ogóle okazywali Mu Żydzi wielką niechęć. Tym razem nie nocował Jezus w Betanii, lecz w gospodzie uczniów poza miastem.

Tutaj to przybyli do Niego z Jerozolimy Obed, syn starego Symeona, sługa świątyni i potajemny uczeń Jezusa, dalej krewny Weroniki i trzeci, krewny jakiś Joanny Chusa. Ten ostatni był później biskupem w Kedar, długi zaś czas żył jako pustelnik w pobliżu owego drzewa daktylowego, które Maryi w ucieczce do Egiptu schyliło swe gałęzie z owocami, by mogła je rwać. Przywitawszy się z Jezusem, zapytywali Go, dlaczego na tak długo ich opuścił, gdzie był i co zdziałał, że nikt o tym nic nie wie. Jezus odpowiedział im na to ogólnikowo: Gdy się cenne kobierce i drogie, wartościowe rzeczy schowa na czas jakiś, to wydają się nam potem nowsze i milsze.

Jeśli się wszystko naraz, jedno za drugim sieje na jednym polu, to może grad naraz wszystko zniszczyć, lecz jeśli się naucza w przerwach, od czasu do czasu i w różnych miejscach, to nie tak łatwo da się to zepsuć." Od nich również otrzymał Jezus wiadomość, że arcykapłani i Faryzeusze mają zamiar we wsiach w koło Jerozolimy ustanowić szpiegów, by ci pojmali Jezusa, gdy się tylko zbliży.

Jezus musiał zapewne wiedzieć już naprzód, że taką wiadomość z Jerozolimy otrzyma i że odejdzie na teraz z Betanii, bowiem już dwa razy nie nocował w Betanii, lecz w gospodzie przed miastem. Wziąwszy teraz ze Sobą dwóch najnowszych uczniów, Selama z Kedar i Sylwanusa, wyruszył na noc w drogę do posiadłości Łazarza koło Ginei. Łazarz był wprawdzie jeszcze przed dwoma dniami w miasteczku, położonym między Betanią a Betlejem, w pobliżu którego popasali niegdyś Trzej Królowie, jadąc do Betlejem, Otrzymawszy jednak przez umyślnego posłańca wiadomość od Jezusa, zaraz do swej posiadłości pospieszył.

Po ciemku jeszcze, przed świtem, przybył Jezus na miejsce i zapukał do drzwi w murze, otaczającym dziedziniec. Łazarz wyszedł sam ze światłem w ręku, otworzył i zaprowadził Jezusa do sali, gdzie już zebrani byli Nikodem, Józef z Arymatei, Jan Marek i Jair, młodszy brat Obeda.

W jakiś czas potem widziałam Jezusa z obu uczniami w Betabarze i w Efron, gdzie obchodził szabat. Z Betanii przybyli tu do Niego Andrzej, Judasz, Tomasz, Jakub Młodszy, Tadeusz, Zacheusz i siedmiu innych uczniów. Gdy Judasz odchodził z Betanii, upominała go Najświętsza Panna usilnie, by się miarkował, uważał na siebie i nie mieszał się tak do wszystkiego.

W Efron uzdrawiał Jezus ślepych, chromych, niemych i głuchych, których Mu zewsząd poznoszono; jednego opętanego uwolnił od czarta. Potem udał się Jezus do miejscowości na północ od Jerycha, gdzie było przytulisko dla chorych i ubogich. Tu przywrócił wzrok jednemu ślepemu starcowi. Na tym samym miejscu przywrócił Jezus dawniej wzrok dwom ślepym, pomazawszy im oczy maścią z ziemi i śliny; ślepego starca wtenczas jednak Jezus był pominął, i teraz dopiero samą potęgą słowa go uzdrowił. Stąd powrócił Jezus wprost do posiadłości Łazarza i z nim razem wyruszył do Betanii. Święte niewiasty wy szły Mu naprzeciw.

 

Zgłoś jeśli naruszono regulamin