Cornick Nicola - 02 - O krok od skandalu.pdf

(2140 KB) Pobierz
One Night of Scandal
243104173.001.png
Nicola Cornick
od skandalu
HARLEQUIN
Toronto • Nowy Jork • Londyn
Amsterdam • Ateny • Budapeszt • Hamburg
Madryt • Mediolan • Paryż
Sydney • Sztokholm • Tokio • Warszawa
Rozdział pierwszy
Wrzesień, 1803
Przeholowała.
Deborah Stratton niecierpliwie zabębniła palcami w list
leżący na blacie orzechowego biurka. Doskonale wiedziała,
co zawiera, a mimo to przeczytała go po raz trzeci i znów się
zdenerwowała. Jej ojciec, lord Walton, napisał go w pozornie
miłym stylu. Z równowagi wyprowadziło Deborah przesłanie
ukryte między wierszami.
„Ucieszyłem się na wieść o zaręczynach. Jednak narzeczo­
ny nieco zwleka z poproszeniem mnie o zgodę na ubieganie
się o twoją rękę. Zbliżający się ślub twojego brata wydaje się
idealną sposobnością do przedstawienia owego dżentelmena
rodzinie, tak by mógł, aczkolwiek poniewczasie, uzyskać mo­
je pozwolenie."
Deb zmarszczyła czoło. Zgadzała się w duchu, że sposob­
ność byłaby istotnie doskonała, gdyby nie pewien problem.
Nie mogło dojść do prezentacji, ponieważ narzeczony nie ist­
niał. Był jedynie wytworem wyobraźni. Uznała, że to jedyny
sposób, żeby ojciec przestał wtrącać się w jej sprawy.
Od pewnego czasu lord Walton usiłował zmusić młod-
szą córkę do powrotu do rodzinnego domu, do Bath.
Ojcowskie listy stawały się coraz bardziej natarczywe. Pisał,
że nie jest stosowne, by młoda wdowa o pozycji Deborah
mieszkała wyłącznie z damą do towarzystwa. Zdecydowa­
nie lepiej dla niej, jeśli wróci pod rodzinny dach i zajmie
należne sobie miejsce w wytwornym towarzystwie Bath.
Nie mówiąc o wydatkach związanych z utrzymywaniem
osobnego domu.
Prawdę mówiąc, nie była to prośba czy rada, lecz żądanie,
które lord Walton mógł z łatwością wymusić w dowolnym
momencie, cofając Deborah wypłatę pieniędzy. Wiedziała
o tym, toteż w desperacji odpisała mu natychmiast, wyjaśnia­
jąc, że niedawno zaręczyła się z pewnym dżentelmenem z Suf-
folk i wolałaby pozostać w Midwinter Mallow. List, który leżał
przed nią, nadszedł odwrotną pocztą.
„Z niecierpliwością czekamy na spotkanie z wami obojgiem
za dwa miesiące na ślubie Guya..."
Deb odsunęła list i umościła się w fotelu. Wiedziała, że jest
wszystkiemu winna. Sama wpakowała się w kłopoty. Stało się
tak, jak przepowiedziała jej dama do towarzystwa, pani Ain-
tree - podstęp obrócił się przeciwko Deborah.
Wstała i przeszła do pokoju śniadaniowego, gdzie przy
stole siedziała Clarissa Aintree, pogrążona w lekturze lokal­
nej gazety. Ta dama w nieokreślonym wieku, niegdyś guwer-
nantka Deborah, była przyzwyczajona do gwałtownego tern- ,
peramentu swojej podopiecznej. Odłożyła gazetę i upiła łyk
herbaty, obrzucając wyraźnie wzburzoną Deborah lekko roz­
bawionym spojrzeniem.
- Przypuszczam, że ojciec nie odpowiedział na twój list tak,
jakbyś sobie życzyła? - spytała.
- Istotnie! - Deborah zajęła swoje miejsce i nalała sobie
drugą filiżankę czekolady. Następnie zamyśliła się i westchnę­
ła, opierając podbródek na ręku.
- Myślałam, że papa tak ucieszy się z moich zaręczyn, że
zgodzi się, abym została w Midwinter, tymczasem zażyczył
sobie poznać narzeczonego i polecił mi przyjechać z nim na
ślub Guya!
Pani Aintree wymruczała coś, co zabrzmiało jak: „a nie
mówiłam".
Deborah wstała, przeszła przez pokój i stanęła przy oknie.
- Pamiętam o tym, że mnie ostrzegałaś, Clarrie, ale myśla­
łam. .. - Urwała. - Och, jestem taka zła!
- Na siebie?
- Tak! I na Olivię! To ona napisała w liście do ojca, że tutej­
sza okolica jest niebezpieczna.
- To przecież prawda - zauważyła pani Aintree.
- Wiem o tym! Jednak gdyby 01ivia nie ostrzegła papy, nie
wzywałby mnie do domu.
Pani Aintree jadła tost. Żuła go dokładnie i powoli. Po
chwili powiedziała:
- Twój ojciec nie jest głupi, Deborah. Jestem pewna, że
doskonale zdaje sobie sprawę z groźby francuskiej inwazji
w hrabstwie Suffolk.
Deb wiedziała, że to prawda i że to niesprawiedliwe oskar­
żać siostrę, 01ivię Marney. Mimo to była niezadowolona.
- Tak, ale Liv wspomniała o rosnącym przemycie i o po­
głoskach, że w okolicy działają szpiedzy i... och, o całym
mnóstwie innych okoliczności, które mogły zaniepokoić pa­
pę. Miała świadomość, że od pewnego czasu szukał pretekstu,
aby ściągnąć mnie do domu. Gdybym nie znała jej lepiej, mo­
głabym pomyśleć, że zrobiła to umyślnie!
- To niegodne ciebie - powiedziała spokojnie pani Ain-
Zgłoś jeśli naruszono regulamin