Lady Susan.docx

(83 KB) Pobierz
JANE AUSTEN

LADY SUSAN

List 1

Lady Susan Vernon do pana Vernona

Langford, grudzień

 

Mój drogi Bracie!

Nie mogę dłużej odmawiać sobie przyjemności skorzystania z Twego uprzejmego zaproszenia, by spędzić kilka tygodni w Churchill. Jeśli więc Ty i pani Vernon nie macie nic przeciwko temu, żywię nadzieję, że już za parę dni zostanę przedstawiona drogiej Siostrze, którą od tak dawna pragnęłam poznać. Moi tutejsi przyjaciele gorąco nalegają, abym przedłużyła swój pobyt u nich, ale, mówiąc między nami, ich gościnne i czarujące usposobienie sprawia, że prowadzą zbyt bogate - jak na mój obecny nastrój i sytuację - życie towarzyskie. Niecierpliwie oczekuję więc godziny, kiedy znajdę się w Twoim uroczym ustroniu. Tęsknię także za tym, by poznać Twe dzieci, w których sercach chciałabym zająć jakiś kącik. Ja sama będę miała wkrótce okazję wypróbować cały swój hart ducha, czeka mnie bowiem rozstanie z córką. Długa choroba mego drogiego męża uniemożliwiła mi poświęcenie jej tyle uwagi, ile dyktują zarówno matczyne uczucia, jak i obowiązek, a mam aż nadto powodów, by się obawiać, że guwernantka, której opiece ją powierzyłam, nie wywiązała się ze swoich powinności. Zdecydowałam się zatem umieścić Fryderykę w jednej z najlepszych prywatnych szkół w mieście, dokąd będę mogła osobiście ją odwieźć po drodze do Was. Mam wielką nadzieję, że nie odmówicie mi w Churchill gościny - wiadomość, że nie możecie mnie u siebie przyjąć, napełniłaby moje serce najgłębszym żalem.

 

Wielce zobowiązana i oddana Ci siostra

Susan Vernon

List 2

Lady Susan do pani Johnson

Langford

 

Myliłaś się, droga Alicjo, przypuszczając, że spędzę w Langford resztę zimy, ja zaś nie umiem wprost wyrazić żalu, że Twoja przepowiednia się nie sprawdziła. Wierz mi, że rzadko zdarzało mi się przeżyć gdzieś trzy miesiące weselsze od tych, które właśnie minęły. Obecnie nic nie układa się dobrze. Kobiety w rodzinie zjednoczyły się przeciwko mnie. Przewidziałaś, że tak będzie, kiedy po raz pierwszy przyjechałam do Langford. Ale Manwaring jest tak miły, że doprawdy nie sposób mnie nie zrozumieć! Pamiętam, że kiedy po raz pierwszy przyjechałam do tego domu, powiedziałam sobie: „Lubię tego człowieka. Niechaj Niebiosa sprawią, żeby nie było z tego jakiegoś nieszczęścia”. Byłam zdecydowana postępować ostrożnie, mając na względzie moje czteromiesięczne zaledwie wdowieństwo, i zachowywać się tak powściągliwie, jak to tylko możliwe - i tak właśnie się zachowywałam. Wierz mi, moja droga, że nie przyjmowałam zalotów niczyich prócz Manwaringa i w ogóle unikałam wszelkiego flirtowania. Mimo bywającej tu licznej rzeszy panów nie wyróżniałam nikogo prócz sir Jamesa Martina, a i jego obdarzyłam względami tylko po to, by go uwolnić od panny Manwaring. Każdy jednak, kto poznałby powód, dla którego to zrobiłam, usprawiedliwiłby mnie natychmiast. Nazywano mnie nieraz wyrodną matką, ale mimo to znam święte obowiązki matczynego serca i mojemu postępowaniu przyświecało wyłącznie dobro córki. I gdyby nie była ona największym głuptasem na świecie, otrzymałabym za moje wysiłki należne podziękowania, dzięki moim staraniom bowiem sir James oświadczył się o rękę Fryderyki. Ona jednak - która przyszła na świat tylko po to, aby stać się utrapieniem mojego życia - tak gwałtownie zaprotestowała przeciw temu małżeństwu, że uznałam, iż lepiej będzie odłożyć te plany na później. Nieraz już żałowałam, że sama go nie poślubiłam, i gdyby tylko jego słabość budziła we mnie choć nieco mniejszą pogardę, uczyniłabym to na pewno. Widocznie jednak jestem pod tym względem romantyczką i samo bogactwo mi nie wystarcza.

Wszystko, co się tu teraz dzieje, jest w najwyższym stopniu irytujące. Sir James odjechał, Maria nie kryje gniewu, a panią Manwaring pożera zazdrość; jest tak nieznośnie zazdrosna i wściekła na mnie, że - znając wybuchowość jej charakteru - nie zdziwiłabym się, gdyby poprosiła o pomoc swego opiekuna. Twój mąż jednak pozostaje w jej oczach moim przyjacielem, ja zaś uważam, że najlepszą rzeczą, jaką uczynił w życiu, było zdanie jej na zawsze na łaskę małżonka. Znaleźliśmy się teraz w niewesołym położeniu; w domu nastąpiły wielkie zmiany. Cała rodzina toczy ze sobą wojnę, a Manwaring ledwie ośmiela się ze mną rozmawiać. Czas, żebym wyjechała. Jestem zdecydowana opuścić ten dom i mam nadzieję jeszcze w tym tygodniu spędzić miły dzień w mieście w Twoim towarzystwie. Jeśli pan Johnson nadal darzy mnie równie małą życzliwością, co zawsze, sama będziesz musiała złożyć mi wizytę przy Wigmore Street pod numerem 10. Może jednak tak się nie stanie, Twój mąż bowiem - przy wszystkich swoich wadach - jest człowiekiem, któremu zawsze należało się miano „osoby szacownej”, zważywszy zaś na to, że uważana jestem za bliską przyjaciółkę jego żony, okazywanie mi przezeń lekceważenia wyglądałoby niezręcznie. Wstąpię do miasta po drodze do tego nieznośnego miejsca, jakim jest Churchill. Wyobraź sobie, że naprawdę wybieram się na tę głuchą wieś. To dla mnie ostatnia deska ratunku. Gdyby istniały inne otwarte przede mną drzwi w Anglii, wybrałabym je z pewnością. Wiem, że Charles Vernon jest mi niechętny, mam też obawy co do jego żony. Muszę wszelako pozostać w Churchill, póki nie będę miała czegoś lepszego na widoku. Moja córka ma mi towarzyszyć w podróży do miasta, gdzie powierzę ją opiece panny Summers z Wigmore Street - do czasu, nim nabierze więcej rozumu. Jestem przekonana, że nawiąże przy tym pożyteczne znajomości, wszystkie tamtejsze dziewczęta pochodzą bowiem ze znakomitych rodzin. Pewnie dlatego czesne jest takie wysokie, znacznie wyższe niż kiedykolwiek mogłabym zapłacić.

Adieu. Gdy tylko znajdę się w mieście, wyślę Ci bilecik.

 

Twoja na zawsze

Susan Vernon

List 3

Pani Vernon do lady de Courcy

Churchill

 

Droga Matko!

Z wielką przykrością muszę Cię zawiadomić, że nie będziemy mogli dotrzymać obietnicy spędzenia z Wami świąt Bożego Narodzenia. Musimy odmówić sobie tego szczęścia na skutek okoliczności, na które nie mamy żadnego wpływu. Lady Susan w liście do swego brata wyraziła zamiar złożenia nam wizyty - i to niemal natychmiast. Będą to prawdopodobnie zwykłe kurtuazyjne odwiedziny, ale mimo to nie sposób przewidzieć, jak długo potrwają. Nie byłam bynajmniej przygotowana na jej przyjazd. Langford wydawało się miejscem pod każdym względem dla niej odpowiednim - tak z racji jej eleganckiego i kosztownego stylu życia, jak i szczególnej więzi, łączącej ją z panią Manwaring. Zupełnie nie oczekiwałam tedy, iż tak szybko dostąpimy zaszczytu goszczenia jej w naszym domu, choć, oczywiście, nie słabnąca przyjaźń, jaką nam okazywała, odkąd zmarł jej mąż, pozwalała mi się domyślać, że będziemy w przyszłości obowiązani ją u siebie przyjąć. Podejrzewam wszelako, że podczas pobytu w Staffordshire pan Vernon był dla niej przesadnie miły, pomimo że jej zachowanie wobec niego było tak przebiegłe i nieszczere, że ktoś mniej od mego męża życzliwy i łagodny z pewnością natychmiast przejrzałby tę grę. Zważywszy na trudne warunki, w jakich się znalazła, niewątpliwie należało udzielić jej, jako wdowie po bracie, materialnego wsparcia, ale nie mogę się oprzeć wrażeniu, że naleganie, by odwiedziła nas w Churchill, nie było zgoła konieczne. Jednakowoż okazywany przez nią smutek i zapewnienia o nieutulonym żalu po śmierci męża tak zmiękczyły serce zawsze myślącego o wszystkich jak najlepiej pana Vernona, że bez zastrzeżeń uwierzył w szczerość uczuć bratowej. Jeśli chodzi o mnie, wciąż pozostaję nie przekonana. Nie dam się nabrać na obłudny list lady Susan, póki nie zrozumiem prawdziwego powodu jej odwiedzin. Możesz przeto, Matko, sama odgadnąć, z jakimi uczuciami oczekuję jej przyjazdu. Będzie miała okazję roztoczyć cały ów urok, z którego tak słynie, by zyskać moje względy, choć ja postaram się ustrzec przed wpływem jej czaru, szczególnie, jeśli będzie on jedyną rzeczą przemawiającą na jej korzyść. Lady Susan zaznaczyła, że gorąco pragnie mnie poznać, wiele pisała też o moich pociechach. Nie jestem jednak aż tak naiwna, by przypuszczać, że kobieta traktująca tak obojętnie - jeśli nie wręcz wrogo - własne dziecko, okaże przywiązanie do któregokolwiek z moich. Panna Vernon zostanie umieszczona w szkole w mieście, jeszcze zanim jej matka do nas zawita. Cieszę się z tego zarówno ze względu na nią, jak i na siebie. Rozstanie z matką musi być dla niej korzystne, szesnastolatka zaś, która odebrała tak marną edukację, nie byłaby tutaj zbyt pożądanym towarzystwem. Wiem, że Reginald od dawna pragnął poznać naszą czarującą lady Susan, liczymy więc, że i on wkrótce dołączy do naszego grona. Miło mi słyszeć, że Ojciec czuje się dobrze.

 

Kochająca

Katarzyna Vernon

List 4

Pan de Courcy do pani Vernon

Parklands

 

Moja droga Siostro!

Przyjmijcie oboje z Mężem moje gratulacje z racji przyjęcia pod swój dach najbardziej

uroczej kokietki w Anglii. Jako zawołany flirciarz zawsze brałem pod uwagę jej osobę, ale ostatnio usłyszałem przypadkowo na jej temat kilka szczegółów, świadczących, że nie ogranicza się ona do uczciwego flirtu - jakim zadowala się większość ludzi - lecz dąży do rozkoszniejszego celu, którym jest ściągnięcie sromoty na goszczącą ją u siebie rodzinę. Jej postępowanie wobec pana Manwaringa wzbudziło zazdrość i rozpacz jego żony, a zainteresowanie okazane pewnemu młodemu człowiekowi, zaręczonemu z siostrą Manwaringa, skończyło się zerwaniem tej miłej dziewczyny z narzeczonym. Wiem to wszystko od naszego sąsiada, pana Smitha (miałem przyjemność jeść z nim obiad u Hursta i Wilforda), który właśnie powrócił z Langford, gdzie poznał lady Susan nocując w domu Manwaringów. Ma zatem informacje z pierwszej ręki.

Cóż to musi być za kobieta! Marzę o tym, żeby ją poznać. Z pewnością przyjmę Wasze zaproszenie, gdyż pozwoli mi ono z bliska przyjrzeć się czarodziejskim mocom, jakie zdołały w tym samym domu obudzić uczucie aż dwóch mężczyzn, z których żaden nie miał w dodatku prawa go żywić. I dokonały tego nie dysponując urokiem młodości! Ucieszyła mnie wiadomość, że panna Vernon nie przyjedzie razem z matką, słyszałem bowiem, że maniery nie rekomendują jej do dobrego towarzystwa. Zdaniem pana Smitha jest w tym samym stopniu nierozgarnięta, co zarozumiała. A kiedy duma idzie u kogoś w parze z głupotą, nie sposób udawać wobec niego szacunku. Panna Vernon narażona byłaby zatem na bezlitosną pogardę. Z tego, co wiem, lady Susan posiada natomiast sporo urzekającej obłudy, którą przyjemnie będzie zobaczyć i zdemaskować. Wkrótce zatem do Was dołączę.

 

Twój oddany brat

Reginald de Courcy

List 5

Lady Susan do pani Johnson

Churchill

 

Moja droga Alicjo!

Twój liścik otrzymałam tuż przed opuszczeniem miasta i cieszę się z zapewnienia, że pan Johnson nie miał żadnych podejrzeń co do Twoich zajęć poprzedniego wieczoru. Bez wątpienia lepiej ani trochę nie wyprowadzać go z błędu; skoro jest tak uparty, zasługuje na to, żeby go oszukiwać. Dojechałam tu bezpiecznie i nie mam powodu uskarżać się na to, jak mnie przyjęto - przynajmniej jeśli chodzi o pana Vernona, bo zachowaniem jego żony nie jestem już tak usatysfakcjonowana. Jest zaiste znakomicie urodzona i należy do kobiet ze wszech miar eleganckich, ale jej zachowanie nie świadczy o tym, by była do mnie życzliwie usposobiona. Liczyłam, że ucieszy się z mojej wizyty, i starałam się przy naszym spotkaniu być tak miła, jak to tylko możliwe - wszystko jednak na próżno. Ona mnie po prostu nie lubi.

Oczywiście, zważywszy na kroki, które przedsiębrałam niegdyś, by powstrzymać mego szwagra przed poślubieniem jej, ów brak serdeczności nie wydaje się dziwny - mimo to ukazuje, jak małostkowego i mściwego jest ona ducha, skoro nienawidzi mnie za starania, które miały miejsce sześć lat temu i które w końcu i tak spaliły na panewce. Czasami skłonna jestem żałować, że nie pozwoliłam Charlesowi kupić zamku Vernonów, kiedy ja i mój mąż byliśmy zmuszeni go sprzedać, ale warunki były po temu ze wszech miar niesprzyjające, szczególnie że sprzedaż miała miejsce dokładnie w tym samym czasie, co jego ślub. Wszyscy powinni tedy uszanować delikatność uczuć, która nie pozwoliła mi znieść myśli, że godność mojego męża poniesie uszczerbek, jeśli jego młodszy brat obejmie w posiadanie rodzinną rezydencję. Gdyby rzecz została załatwiona tak, aby uchronić nas przed koniecznością opuszczenia zamku - gdybyśmy mogli odwieść Charlesa od małżeństwa i zamieszkać z nim pod jednym dachem - daleka byłabym od nakłaniania mojego męża, by powziął inną decyzję.

Ale Charles miał właśnie wziąć ślub z panną de Courcy i to ostatecznie mnie przekonało.

Dzieci jest tu pod dostatkiem, jakąż korzyść odniosłabym więc z nabycia posiadłości przez Vernonów? Być może mój sprzeciw wobec sprzedaży im rezydencji także zrobił na szwagierce niemiłe wrażenie, ale jeśli jest się wobec kogoś od początku uprzedzonym, nie potrzebuje się nowych powodów do niechęci. Nie przeszkadza to jednak temu, by w kwestiach finansowych mój szwagier nadal pozostawał dla mnie bardzo użyteczny. Mam dla niego wiele szacunku, a przy tym tak łatwo na niego wpłynąć!

Dom jest wygodny, modnie umeblowany, wszędzie widać dostatek i elegancję. Charles niewątpliwie jest człowiekiem bardzo bogatym. Widocznie, kiedy ma się udziały w banku, śpi się na pieniądzach. Vernonowie nie wiedzą jednak, co robić ze swym majątkiem: prawie nie prowadzą życia towarzyskiego, a do miasta udają się wyłącznie w interesach. Uważają, że ludzie powinni żyć tak prosto, jak to tylko możliwe, ot co. Mam nadzieję podbić serce mojej szwagierki przy pomocy dzieci; znam już ich imiona i zamierzam ze szczególnym uczuciem traktować jedno z nich: małego Fryderyka. Biorę go na kolana i udaję, że wzdycham na wspomnienie o jego drogim stryju.

Biedny Manwaring! Nie muszę Ci mówić, jak bardzo za nim tęsknię. Ani na chwilę nie opuszcza moich myśli. Po przyjeździe tutaj otrzymałam odeń smutny list, pełen narzekań na żonę i siostrę. Głęboko ubolewał nad okrucieństwem swego losu. Udałam przed Vernonami, że to list nie od niego, lecz od jego małżonki, a odpisując mu będę musiała uciec się do podstępu, udając, że piszę do Ciebie.

 

Twoja na zawsze

S. V.

List 6

Pani Vernon do pana de Courcy

Churchill

 

Cóż, mój drogi Reginaldzie, poznałam to niebezpieczne stworzenie i muszę Ci je pokrótce opisać, choć mam nadzieję, że wkrótce będziesz miał okazję wyrobić sobie własny osąd. Lady Susan jest rzeczywiście wyjątkowo piękna. Jakkolwiek możesz wątpić w powab damy, która młodość ma już za sobą, muszę przyznać, że rzadko zdarzało mi się widzieć kobietę tak uroczą jak nasz gość. Jest subtelną blondynką o pięknych, szarych oczach i ciemnych rzęsach, z wyglądu zaś nie dałbyś jej więcej niż dwadzieścia pięć lat - choć w rzeczywistości musi ich mieć o dziesięć więcej. Z całą pewnością nie byłam do niej przychylnie usposobiona i choć słyszałam, że jest piękna, nie sądziłam, że wzbudzi we mnie aż taki zachwyt. Teraz jednak nie potrafię się oprzeć uczuciu, że jej uroda łączy w sobie niepospolitą harmonię, czar i grację. Jej zachowanie wobec mnie jest tak uprzejme i pełne sympatii, że gdybym nie wiedziała, jak bardzo była przeciwna mojemu małżeństwu z panem Vernonem oraz gdyby nie świadomość, że nigdy dotąd się nie spotkałyśmy, pomyślałabym, iż jest moją bliską przyjaciółką. Wolno, jak sądzę, łączyć pewność siebie z kokieterią i uważać, że zuchwałe zachowanie wiąże się z zuchwałym umysłem - ja w każdym razie obawiałam się, że lady Susan może tu sobie poczynać zbyt śmiało - ale jej postępowanie okazało się nadzwyczaj powściągliwe, a głos i maniery ujmująco łagodne. Przykro mi z tego powodu, bo czymże może to być, jak nie oszustwem? Na jej nieszczęście wszyscy znają ją aż za dobrze! Trzeba jednak przyznać, że jest inteligentna i sympatyczna, oraz że posiada niezwykłą umiejętność prowadzenia konwersacji. Ma znakomite wyczucie języka, które niestety zbyt często wykorzystuje, by ukazać, że czarne jest białe. Niemal przekonała mnie o swej gorącej trosce o córkę, choć przecież wiem, że jej uczucia wobec Fryderyki pozostawiają wiele do życzenia. Mówi jednak o niej z taką czułością i niepokojem, tak gorzko narzekając przy tym na braki w jej edukacji, że gdybym nie pamiętała, ile radosnych wiosen spędziła w mieście, pozostawiając córkę w Staffordshire na łasce służących lub niewiele od nich lepszej guwernantki, pewnie uwierzyłabym jej słowom. Jeśli zaś jej zachowanie miało tak wielki wpływ na moje niechybnie niechętne jej serce, możesz sobie wyobrazić, o ile silniej podziałało na serdecznie do wszystkich usposobionego pana Vernona. Żałuję, że nie mogę być równie jak mój mąż zadowolona, że opuściła ona Langford i przybyła do Churchill. Może, gdyby nie potrzebowała aż trzech miesięcy, żeby odkryć, iż styl życia przyjaciół nie przystaje do jej sytuacji ani uczuć, potrafiłabym uwierzyć, że żal po stracie takiego męża jak mój szwagier (choć ona w żadnym razie nie zachowywała się wobec niego bez zarzutu) sprawił, iż zapragnęła na pewien czas spokoju i odosobnienia. Wciąż mam jednakowoż w pamięci, jak długo trwała jej wizyta u Manwaringów, i kiedy zastanawiam się nad stylem życia, które u nich wiodła - jakże odmiennym od tego, które musi prowadzić teraz! - mogę jedynie przypuszczać, że pragnie poprawić swą reputację, wkraczając (cokolwiek późno) na ścieżkę przyzwoitości i opuszczając rodzinę, w której musiała się czuć naprawdę szczęśliwa.

Opowieść Twojego przyjaciela, pana Smitha, nie może być w żadnym wypadku prawdziwa, jako że lady Susan regularnie koresponduje z panią Manwaring. A w każdym razie pan Smith musiał nieco przesadzić: mało możliwe, by dwóch mężczyzn jednocześnie dało się jej tak dalece wywieść w pole.

 

Twoja

Katarzyna Vernon

List 7

Lady Susan do pani Johnson

Churchill

 

Moja droga Alicjo!

Jakże miło z Twojej strony, że zajęłaś się Fryderyka; jestem Ci ogromnie wdzięczna za ten dowód przyjaźni dla mnie. Pomimo wszelako, że nie mogę wątpić w szczerość Twej przyjaźni, daleka jestem od wymagania aż tak wielkich poświęceń. Fryderyka jest głupią dziewczyną, nie liczyłam zatem ani trochę, że zechcesz poświęcić choć chwilę swego cennego czasu, by ją odwiedzić na Edward Street - szczególnie, że każda Twoja wizyta skraca jej czas przeznaczony na naukę, a naprawdę ogromnie zależy mi na edukacji, jaką córka moja odbierze u panny Summers. Pragnę, by nauczyła się tam przynajmniej z talentem grać i śpiewać, mogę zaś na to z dużą dozą pewności liczyć, ma ona bowiem moje dłonie i całkiem znośny głos. Mnie samej w dzieciństwie zbytnio pobłażano i w rezultacie brakuje mi ogłady koniecznej pięknej kobiecie. Nie, żebym broniła dawnej mody na znajomość wielu języków i posiadanie rozległej wiedzy. To czysta strata czasu. Biegłość we francuskim, włoskim lub niemieckim, muzyka, śpiew, rysunek i tak dalej - wszystko to może zyskać kobiecie pewne uznanie, ale nie pomoże jej zdobyć ani jednego kochanka. Najistotniejsze i tak okazują się w końcu maniery i wdzięk. Najpewniej więc i Fryderyce nie potrzeba innych umiejętności prócz powierzchownych i pochlebiam sobie, że nie zostanie w szkole dostatecznie długo, ażeby czegokolwiek gruntownie się nauczyć. Za dwanaście miesięcy mam nadzieję widzieć ją żoną sir Jamesa. Wiesz, na czym opieram tę nadzieję i, dalibóg, jest to podstawa nader solidna, jako że szkoła musi być dla dziewczyny w wieku Fryderyki miejscem upokarzającym. Z tego względu, nawiasem mówiąc, lepiej, żebyś nie zapraszała jej więcej do siebie, pragnę bowiem, by odczuwała swoje położenie jako tak nieprzyjemne, jak to tylko możliwe. Na sir Jamesa mogę liczyć w każdej chwili. Bez trudu sprawię, by ponowił swoje oświadczyny. Tymczasem, gdy przyjedzie do miasta, powierzę Ci trud powstrzymania go przed ułożeniem jakiegoś innego związku. Zaproś go od czasu do czasu do siebie i porozmawiaj o Fryderyce - dzięki temu o niej nie zapomni.

Zważywszy na okoliczności znajduję moje postępowanie w tej kwestii jako godne najwyższej pochwały i uważam je za niezwykle szczęśliwe połączenie troski i rozwagi.

Niektóre matki nalegałyby, ażeby córka przyjęła od razu tak pożądane oświadczyny, aleja nie chcę być odpowiedzialna za zmuszenie Fryderyki do małżeństwa, przeciwko któremu burzy się jej serce. Zamiast więc przyjmować tak bezwzględną postawę, sprawię po prostu, ażeby był to jej własny wybór. Osiągnę to czyniąc jej życie - póki nie wyrazi zgody na ten ślub - możliwie niemiłym. Dość już jednak o tej nieznośnej dziewczynie!

Ciekawa jesteś pewnie, jak daję sobie tutaj radę? Przez pierwszy tydzień okropnie się nudziłam, teraz na szczęście zaczęło być nieco lepiej. Nasza gromadka powiększyła się o brata pani Vernon, przystojnego młodego człowieka, który dostarcza mi pewnej rozrywki.

Jest w nim coś, co mnie fascynuje: jakieś zuchwalstwo i poufałość - ale bez obaw: z czasem przywołam go do porządku. Jest pełen życia i sprawia wrażenie inteligentnego, tak więc, kiedy go zmuszę, by traktował mnie z większym szacunkiem niż nakazuje mu to uprzejma postawa siostry, będzie można pomyśleć o małym flircie. Znajdę z pewnością niewymowną przyjemność w zyskaniu przewagi nad osobą tak bardzo początkowo do mnie uprzedzoną.

Wprawiłam go już w zakłopotanie moją chłodną rezerwą i postaram się ukorzyć dumę tego zarozumiałego rodu de Courcych. Przekonam panią Vernon, że jej siostrzane przestrogi na nic się nie zdadzą, i pokażę Reginaldowi, jak skandalicznie mnie zawiódł. Podjęcie tych starań trochę mnie przynajmniej rozerwie i osłodzi gorzkie cierpienie, wywołane rozłąką z Tobą i wszystkimi, których kocham. Adieu.

 

Twoja na zawsze

S. Vernon

List 8

Pani Vernon do lady de Courcy

Churchill

 

Droga Matko!

Przez pewien czas nie spodziewaj się powrotu Reginalda, prosił mnie bowiem, bym Ci przekazała, że niepewna pogoda skłoniła go do przyjęcia zaproszenia pana Vernona i przedłużenia pobytu w Sussex, gdzie obaj mają polować. Zamierza zatem natychmiast posłać po swoje konie, nie potrafi wszelako na razie określić, kiedy możesz go oczekiwać w Kent. Nie będę przed Tobą kryła uczuć, jakie wzbudza we mnie ta zmiana planów, choć byłoby lepiej, gdybyś nie mówiła o nich Ojcu, jako że niepokój o Reginalda mógłby poważnie zachwiać jego zdrowiem. Najwyraźniej bowiem w ciągu ostatnich dwóch tygodni lady Susan udało się sprawić, by mój brat ogromnie się do niej przywiązał. Krótko mówiąc, jestem przekonana, że jego przedłużenie pobytu u nas jest w tym samym stopniu spowodowane pragnieniem wyruszenia na polowanie u boku pana Vernona, co zafascynowaniem osobą naszego gościa. Oczywiste więc, że ja sama nie mogę czerpać z wizyty Reginalda tyle przyjemności, ile sprawiłaby mi ona w innych warunkach. Czuję się przy tym zaiste zirytowana podstępnością tej pozbawionej zasad kobiety: wydawało się wszakże, że skoro mój brat przyjechał tutaj tak bardzo do niej uprzedzony, uchroni go to przed jej niebezpiecznymi sztuczkami. W ostatnim liście pisał mi o postępowaniu mojej szwagierki w Langford - opowiedział mu o nim pewien zaprzyjaźniony z Manwaringami dżentelmen, a to, co wyjawił, wzbudziło w Reginaldzie odrazę. Bez zastrzeżeń przy tym ufał słowom owego dżentelmena i jestem pewna, że zanim się u nas zjawił, cenił ją równie nisko jak wszystkie kobiety w Anglii. Zaraz po przyjeździe także traktował lady Susan jak osobę nie zasługującą na delikatność ani szacunek. Bez wątpienia czuł, że byłaby zachwycona, gdyby jakikolwiek skłonny do flirtu mężczyzna zwrócił na nią uwagę.

Jej zachowanie, jak sądzę, było obliczone na wybicie mu z głowy podobnych pomysłów; nie dopatrzyłam się w nim niczego niewłaściwego. Żadnej próżności, kapryśności, braku powagi. Moja szwagierka jest przy tym tak pełna wdzięku, że nie dziwiłabym się wcale, iż go oczarowała, gdyby nie to, że wcześniej usłyszał o niej tak wiele złych rzeczy. Wszelako to, że wbrew własnemu rozsądkowi tak bardzo poddał się jej urokowi, budzi moje najgłębsze zdumienie. Od pierwszej chwili wzbudziła w nim zachwyt, ale nie było w tym nic nienaturalnego: nie dziwię się, że jej delikatność i nienaganne maniery tak go ujęły. Teraz jednak jego podziw dla niej wzrósł chyba ponad miarę. Wychwala ją pod niebiosa, a wczoraj powiedział nawet, że w obliczu takiej skromności i talentów można usprawiedliwić każdą reakcję męskiego serca. Kiedy zaś jęłam w odpowiedzi wykazywać mu, jak złą lady Susan cieszy się sławą, odparł, iż te błędy z przeszłości - jakkolwiek byłyby wielkie - przypisać można niestarannemu wykształceniu i wczesnemu zamążpójściu i że nie przeszkadzają jej one być wspaniałą kobietą.

Ta skłonność do usprawiedliwiania jej postępków mocno mnie zirytowała i gdyby nie to, że Reginald zbyt mocno czuje się w Churchill jak w domu, by potrzebował zaproszenia do przedłużenia wizyty, nakłaniałabym pana Vernona, ażeby takiego zaproszenia nie wystosował.

Zachowanie lady Susan wynika albo z kokieterii, albo też z pragnienia wzbudzania powszechnego podziwu. Trudno mi sobie wyobrazić, by miała na myśli coś poważniejszego, ale mimo to czuję się upokorzona na myśl, że tak rozsądny młody człowiek jak Reginald pozwala się jej oszukiwać!

 

Wasza

Katarzyna Vernon

List 9

Pani Johnson do lady Susan

Edward Street

 

Moja najdroższa Przyjaciółko!

Gratuluję Ci przyjazdu pana de Courcy i radzę, byś go za wszelką cenę poślubiła, bez wątpienia bowiem to on właśnie odziedziczy całkiem spory majątek swego ojca. Wiem przy tym, że Reginald jest młodzieńcem nader słabego charakteru i prawdopodobnie niedługo pozostanie kawalerem. Słyszałam o nim wiele dobrego i choć w gruncie rzeczy żaden mężczyzna na Ciebie nie zasługuje, pan de Courcy wart jest zastanowienia. Manwaring będzie się oczywiście burzył, ale bez trudu go ułagodzisz. Poza tym nawet najbardziej skrupulatnie pojmowany honor nie może wymagać od Ciebie czekania, aż on będzie wolny.

Widziałam się z sir Jamesem - przyjechał w zeszłym tygodniu na parę dni do miasta i został kilka razy zaproszony na Edward Street. Rozmawiałam z nim o Tobie i Twej córce i zapewniam, że jest doprawdy jak najdalszy od zapomnienia o Was. Nie wątpię także, iż z przyjemnością poślubiłby Ciebie zamiast Twej córki. Rozbudziłam w nim nadzieję, że Fryderyka niedługo ulegnie jego namowom, i rozwodziłam się nad tym, jak bardzo zmieniła się ona ostatnio na korzyść. Nie omieszkałam też zbesztać go za przywiązanie okazywane Marii Manwaring; zaprotestował, mówiąc, że był to tylko żart, i oboje uśmialiśmy się serdecznie z jej rozczarowania. Krótko mówiąc, było bardzo miło, choć Twój przyszły zięć jest równie głupi jak zawsze....

Zgłoś jeśli naruszono regulamin