Reachel Mead -Cień sukuba - Rozdział 2 - Tłumaczone przez Lotte_ 97.pdf

(117 KB) Pobierz
389541717 UNPDF
Tłumaczenie chomiczka Lotte_97 :>
Miłego czytania ;*
Rozdział 2
Rzuciłam i odwróciłam się do nocnych ciemności. Będąc odwiedzaną przez dziwne,
nadprzyrodzone moce. Poza tym, nigdy w pełni nie odzyskałam energii od czasu über - potężnej istoty
chaosu, która połączyła się ze mną w śnie i mi ją wyssała. Miała na imię Nyx. Słyszałam ostatnio, że
została uwięziona. Jednak, to co mi zrobiła i pokazała, wywarło na mnie trwałe wrażenie. Fakt, że
Roman nie mógł zidentyfikować, co stało się tej nocy był trochę irytujący.
Więc obudziłam się z załzawionymi oczami i solidnym bólem głowy, którego prawdopodobnie
powodem był po części alkohol i brak snu. Sukub miał zdolności szybkiego gojenia się, którą posiadali
wszyscy nieśmiertelni, co oznaczało, że musiałam być seryjnie wstawiona, żeby to gojenie tak się
wlekło. Wiedziałam, że ból powinien niedługo minąć, ale wzięłam kilka tabletek ibuprofenu do
pomocy w tym procesie.
W mieszkaniu było cicho, kiedy poszłam do kuchni szurając nogami. Mimo moich wczorajszych
wysiłków w sprzątaniu posiłku po gościach, wciąż byłam otoczona nędznymi i zużytymi resztkami
jedzenia. Godiva, skulona na oparciu kanapy, uniosła głowę, gdy przyszłam, za to Aubrey nadal spała
twardym snem na swoim ulubionym fotelu. Zaczęłam robić sobie jakąś kawę i poszłam pospacerować
po moim balkonie. Oglądałam słoneczny dzień i panoramę Seattle, będącą po drugiej stronie szaro-
niebieskiej rzeki, która rozciągała się przede mną.
Nagle ogarnęło mnie znane uczucie, jakby siarka i gorące, czerwone igły. Westchnęłam.
- To dla ciebie rodzaj początku, prawda? - zapytałam. Nie potrzebowałam się odwracać, żeby
wiedzieć, że stoi za mną Jerome, arcydemon z okolic Seattle, a zarazem mój piekielny szef.
- Jest południe, Georgie - odparł sucho - Reszta świata jest w górze i naokoło.
- Jest sobota. Prawa czasu i przestrzeni są dzisiaj inne. Południe kwalifikuje się do wczesnej
części dnia.
389541717.002.png
W końcu się odwróciłam, głównie dlatego, bo usłyszałam, że ekspres do kawy skończył już
robić mi kawę. Jerome stał oparty o ścianę w kuchni, nienagannie ubrany, jak zawsze w czarny
garnitur. Ponadto, demon wyglądał dokładnie jak około tysiąc dziewięćset dziewięćdziesiąta wersja
John'a Cusack'a. Mógł pojawić się jako ktokolwiek, albo cokolwiek chciał, ale z niejasnych przyczyn
pan Cusack był jego preferowaną postacią. Nie potrafiłam się przyzwyczaić do tego, że gdy w telewizji
leciał "Say Anything" lub "Grosse Point Blank" łapałam się na zadawaniu sobie pytania: " Co w tym
filmie robi Jerome?"
Filiżanka kawy wypadła mi z rąk, ale zdążyłam złapać ją przy samej ziemi. Jerome potrząsnął
głową.
-Przypuszczam, że twój współlokator również jest leniwy i nadal nie gotowy do przyjęcia
zlecenia.
-To pozostanie moją zagadką – wypiłam moją obfitą kawę z waniliową śmietanką - Zazwyczaj,
gdy nie ma go w pobliżu, mam pewną nadzieję, że akurat w tym czasie szuka jakieś pracy. Za każdym
razem okazuje się, że rozczarowuje samą siebie.
Szczerze, cieszyłam się, że Roman i Jerome w końcu się spotkają. Kiedy Jerome mnie szukał,
nigdy nie wróżyło to nic dobrego. Skutki tego zawsze są traumatyczne, a wydarzenia, zagrażające
światu nieśmiertelnych.
Przebrnęłam z powrotem przez salon, zauważając, że koty zniknęły zaraz po pojawieniu się Jerome. Z
kawą w ręce ruszyłam do pokoju Roman'a, zapukałam raz i otworzyłam drzwi. Pomyślałam, że jako
gospodyni raczej miałam do tego prawo. Ponadto, miałam już okazję poznać wyjątkową umiejętność
Roman'a : potrafił niezwykle długo ignorować osobę pukającą do jego drzwi.
Rozwalony leżał na swoim łóżku, ubrany tylko w parę granatowych boxerek przez, które aż się
zatrzymałam. Jak już wcześniej wspomniałam, był diabelnie przystojny, mimo że miał ciernistą
postawę od czasu przeprowadzki. Widząc go na wpół nagiego, zawsze towarzyszyło mi dziwne
uczucie, aż do czasu, kiedy się ze sobą przespaliśmy. Wtedy, musiałam sobie przypomnieć, że
prawdopodobnie próbował mnie zabić. Minęło dużo czasu, zanim stłumiły się we mnie resztki
pożądania.
Ramię Roman'a zakrywało jego oczy przed światłem słonecznym promieniującym przez okno.
Przekręcił się, lekko przesunął rękę i spojrzał na mnie jednym okiem.
- Jest wcześnie - stwierdził zaspany.
- Nie dla twojego, wielce możnego, ojca.
389541717.003.png
Minęło kilka sekund, a wtedy Roman się skrzywił, wyczuwając nieśmiertelny znak Jerome.
Usiadł z westchnieniem i przetarł oczy.
Rozejrzał się tak wyczerpany, jak ja, ale jeśli na tym świecie było tylko jedno życie to musiał
wstać z łóżka. To mój szef - wczorajsze pretensje Roman'a nie miały znaczenia. Zatoczył się na nogi i
minął mnie w drzwiach.
- Nie ubierzesz się? - zawołałam za nim.
Jedyną odpowiedzią Roman'a było machnięcie ręką, kiedy szedł na dół przez hol. Poszłam za
nim i zobaczyłam jak Jerome wypija resztkę wódki, pozostałą po wczorajszym wieczorze. Cóż, było
gdzieś około piątej. Zmarszczył brwi, gdy zobaczył Roman'a trochę skąpo ubranego.
- Miło, że się chociaż ubrałeś.
Roman od razu podszedł do kawy.
-Najlepiej jak potrafiłem, dla ciebie. Poza tym, Georgina to lubi.
Moment śmiertelnej ciszy, w której Jerome wpatrywał się w Roman'a mrocznymi oczami. Nic
nie wiedziałam o matce Roman'a, ale Jerome był demonem, który spłodził go jakieś tysiące lat temu.
Technicznie rzecz biorąc, Jerome w tym czasie był aniołem, ale został wypędzony z nieba za to, że
przespał się z człowiekiem i od tamtej pory pracuje tu, na ziemi. Brak pakietu odpraw.
Od czasu do czasu Roman rzucał obłudne komentarze na temat relacji w jego rodzinie, ale
Jerome nigdy tego nie potwierdzał.
W rzeczywistości, zarówno według zasad nieba i piekła, Jerome powinien zabrać cholernego
Roman'a z ziemi wieki temu. Anioły i demony sądzili, że nephilim są nienaturalne, złe i nieustannie
próbowali zniszczyć ich gatunek. Według mnie to było trochę zbyt surowe, nawet jeśli nephilim
rzeczywiście mieli tendencję do takich zachowań. Roman, ostatnio, był pomocny w oszczędzaniu
Jerome’ a. Jednak, dwie osoby zawarły umowę, dzięki której Roman mógł spokojnie żyć w Seattle, jak
na razie. Gdyby ktoś ze znajomych Jerome’ a dowiedział się o tym nielegalnym układzie, wtedy
mielibyśmy, dosłownie, piekło - wszyscy z nas. Dobry sukub naskarżyłby na jej łamanego zasady szefa.
Co oznacza, że nie zaliczam się do tych dobrych.
-Więc, co cię tu sprowadziło? - zapytał Roman, odsuwając krzesło - Chciałeś gdzieś pokopać
starą piłkę do nogi?
Twarz Jerome pozostała niewzruszona.
389541717.004.png
-Mam dla ciebie zadanie.
-Takie, jak płacenie mi czynszu? - zapytałam z nadzieją.
-Takie, jak zapewnienie, że w dalszym ciągu będę pozwalał mu żyć stylem życia do jakiego się
przyzwyczaił - odpowiedział Jerome.
Roman wyglądał na rozbawionego, diabelsko - kwiatowo - troskliwy uśmiech był dla niego
typowy, ale ja nie dałam się na niego nabrać. Wiedział, że Jerome stanowi dla niego pewne
zagrożenie, a także domyślał się, że częścią ich umowy jest wypełnianie poleceń ojca. Mimo to,
Roman nadal przedstawiał niezły pokaz , jakby to on robił przysługę Jerome. Nephilim obojętnie
wzruszył ramionami.
-Jasne. Nie mam dzisiaj nic innego do roboty. Co tam?
-Mamy dzisiaj nowego, nieśmiertelnego gościa w mieście - powiedział Jerome. Jeżeli postawa
Roman'a go drażniła, to musiał być świetnym aktorem, bo nic nie było po nim widać - Sukub.
Moje oddalone, psychologiczne rozmyślania na temat ojca i syna natychmiast zatrzymały się z
piskiem.
-Co?! - wykrzyknęłam, prostując się tak szybko i omal wylewając przy tym kawę - Myślałam, że
już jesteśmy ustaleni, po odejściu Tawny.
Musiałam pracować sama przez lata, do czasu, kiedy Jerome nabył kilka miesięcy temu innego
sukub'a. Nazywała się Tawny i była bardzo denerwująca, jak to sukub. Jednocześnie było w niej coś
ujmującego. Na szczęście, Jerome posłał ją gdzieś poza Bellingham i komfortowo trzyma półtorej
godziny drogi ode mnie.
-To nie twoja sprawa, Georgie. Ale ta osoba nie jest tutaj, aby pracować. Jest tutaj... gościem.
Na wakacje.
Usta Jerome'a zmieniły się w wyraz gorzkiej zabawy. Razem z Romanem wymieniliśmy
spojrzenia. Nieśmiertelni z pewnością mogli wziąć urlop, ale najwyraźniej, teraz chodziło o coś
innego.
-I? - zapytał Roman - Tak naprawdę, jest tu bo...?
-Bo jestem pewien, że moi przełożeni chcą mnie skontrolować po ostatnim... incydencie.
389541717.005.png
Jego słowa były delikatne, z subtelnymi ostrzeżeniami, żebyśmy nie wypytywali o szczegóły. To
był Roman, więc musiałam go uratować od wezwania do uwięzienia przez Jerome jako część sztuczki
demonicznych mocy. Pozwalanie na wezwanie siebie było odrobinę żenujące, zwłaszcza dla demona i
można by nazwać jego teoretyczną kontrolę znakiem zapytania. Cholerne wysyłanie kogoś na
zbadanie sytuacji nie było takie głupie.
-Myślisz, że ona cię szpieguje, żeby zobaczyć, czy nadal… działasz? - zapytał Roman.
-Jestem tego pewny. Chcę żebyś to ty ją śledził i dowiedział się komu zdaje raporty. Chciałbym
to zrobić sam, ale lepiej będzie, jeżeli nie będę podejrzanie znikał. Wolę pozostać na widoku
-Uroczo - powiedział Roman, głosem tak samo sarkastycznym, jak jego ojca - Nie chciałbym
robić niczego innego niż chodzenie krok w krok za jakimś sukubem.
-Z tego co słyszałam, jesteś w tym dobry - wtrąciłam. To była prawda. Roman niewidocznie
podkradał mi coś kilka razy. Mniej nieśmiertelni, jak ja, nie mogą ukryć znaku wskaźnika, jakim
wszyscy byliśmy oznaczeni, ale Roman odziedziczył tę zdolność po Jerome, co czyni go perfekcyjnym
szpiegiem.
Roman rzucił mi krzywe spojrzenie, a następnie odwrócił się z powrotem do ojca.
-Kiedy mam zacząć?
-Natychmiast. Ma na imię Simone i zatrzymała się w hotelu „Four Seasons”. Idź tam i zobacz
czym się zajmuje. Mei będzie cię sporadycznie wyręczać.
Mei była zastępcą-demonem Jerome.
- „Four Seasons”? – zapytałam –Piekło za to płaci? Znaczy… mamy kryzys.
Jerome westchnął.
-Piekło nigdy nie ma kryzysu. I myślę, że twój zabawny komentarz będzie śmieszył dopiero, jak
skończysz tą kawę.
Pokazałam mu mój kubek. Był pusty.
Jerome znowu westchnął i zniknął bez ostrzeżenia. Najwyrażniej nie miał wątpliwości, że
Roman wypełni jego rozkazy. Staliśmy w milczeniu przez kilka sekund, podczas których wróciły koty.
Aubrey otarła się o gołe nogi Romana, a ten pogłaskał ją po głowie.
-Chyba powinienem wziąć prysznic i się ubrać – powiedział w końcu, patrząc na swoje stopy.
389541717.001.png
Zgłoś jeśli naruszono regulamin