Woloszanski Boguslaw - Tajna wojna Hitlera.pdf

(1344 KB) Pobierz
Microsoft Word - Woloszanski Boguslaw - Tajna wojna Hitlera.doc
tytuł: „Tajna wojna Hitlera”
autor: bogusław wołoszański
PWZN
Print 6
Lublin 1999
Przedruku dokonano
na podstawie pozycji
wydanej przez Wydawnictwo
Colori sp. z o.o.
Warszawa 1997
Redakcja techniczna wersji brajlowskiej:
Artur Łapiński
Piotr Kaliński
Skład, druk i oprawa:
PWZN Print 6 sp. z o.o.
20_218 Lublin, Hutnicza 9
tel.8fax:
0_81 746_12_80
e-mail:
print6@lublin.top.pl
tytul
Agonia
Było coś niepojętego w decyzji Hitlera rzucającego armie do walki w Ardenach w grudniu
1944 roku. W rozsypującej się machinie wojennej Trzeciej Rzeszy potrafił zebrać ponad
ćwierć miliona żołnierzy, dziesiątki tysięcy pojazdów, 1100 czołgów, w tym
najnowocześniejsze i największe Królewskie Tygrysy, setki tysięcy ton amunicji, paliwa,
zaopatrzenia i skierować wojska do walki na zachodzie, choć największe
niebezpieczeństwo nadciągało ze wschodu. Armie radzieckie stanęły nad Wisłą, aby
zebrać siły i na rozkaz Stalina czekać, aż Niemcy wypalą Warszawę. Było oczywiste, że
lada miesiąc ruszą z nadwiślańskich przyczółków do Berlina, mając przed sobą już tylko
jedną barierę: Odrę. Dlaczego więc w tym krytycznym czasie Hitler nie wzmocnił obrony
na wschodzie, lecz nadzwyczajne siły skierował do walki w Ardenach? Można to
porównać do posłania straży pożarnej, aby wypompowywała wodę z zalanej piwnicy, gdy
płonął dom!
Ofensywa z Ardenów miała doprowadzić do rozdzielenia wojsk amerykańskich na
południu od brytyjskich na północy i umożliwić dojście do odległego o 1607km portu w
Antwerpii, opanowanie zaś portu miało odciąć wojska alianckie od zaopatrzenia.
Osiągnąwszy to Hitler mógł zakładać, że powstrzyma postęp wojsk aliantów w stronę
granic Rzeszy na 8-10 tygodni, a tymczasowa stabilizacja frontu na Zachodzie pozwoli
przerzucić siły na centralny odcinek frontu wschodniego. I co dalej?
Czy rozbiłby anglo-amerykańską machinę wojenną tak, aby nie była zdolna kontynuować
pochodu w stronę granic Rzeszy? Nie!
Czy zmieniłby w jakikolwiek sposób sytuację strategiczną? Nie!
Czy zatrzymałby armie radzieckie nad Wisłą, uniemożliwiając ofensywę na Berlin? Nie!
Jakiż więc sens miała ta wielka operacja w Ardenach? Oczywiście można na wszystkie
pytania odpowiedzieć najłatwiej: Hitler stracił kontakt z rzeczywistością. Już wcześniej
1
usunął ze swojego otoczenia najbardziej wartościowych dowódców i doradców, a
otoczony miernotami i pochlebcami nie potrafił właściwie kierować wojskami i państwem.
Jest to tłumaczenie-wytrych, który umożliwia wyjaśnienie każdej sytuacji z Ii wojny
światowej, ale prowadzi do stworzenia całkowicie fikcyjnego obrazu wielkich wydarzeń w
historii. Jakże można uważać Hitlera za wariata, podejmującego decyzje w napadach
histerii czy szału? Kierowanego przez doktora-szarlatana i astrologów?! Na jakiej
podstawie? Przecież był to nadzwyczaj zręczny, przebiegły i skuteczny polityk!
Objął władzę w Niemczech w 1933 roku, gdy państwo to, śladem całego świata, tkwiło w
wielkim kryzysie gospodarczym, który zrodził nędzę, bezrobocie, zapaść przemysłu. To
nie Hitler wyciągnął Niemcy z kryzysu gospodarczego, gdyż przemysł tego państwa był na
tyle rozbudowany i silny, aby znieść wszystkie wstrząsy. Jednak on dokonał czegoś
więcej: zjednoczył i zmobilizował społeczeństwo do ogromnego wysiłku.
W nieprawdopodobnym tempie rozwinął produkcję zbrojeniową, choć traktat wersalski i
francuskie komisje strzegące wykonania jego postanowień skutecznie krępowały wszelkie
przygotowania do uruchomienia w Niemczech produkcji samolotów i czołgów. Sprzyjało
mu co prawda pobłażanie Wielkiej Brytanii, przyznającej, że postanowienia wersalskie
były zbyt surowe dla Niemców i należy kraj ten traktować jako barierę chroniącą Europę
Zachodnią przed bolszewizmem, ale niewielka to pomoc w budowaniu w ciągu paru lat
najpotężniejszej i najnowocześniejszej armii na świecie!
Hitler potrafił dostrzec i dać możliwości działania najzdolniejszym i najbardziej twórczym
strategom i dowódcom, którzy opracowali „tajną broń” - doktrynę wojny błyskawicznej. W
tym samym czasie w Wielkiej Brytanii i Francji teoretycy, którzy domagali się stworzenia
nowej armii, tacy jak sir Basil Liddell Hart czy Charles de Gaulle, bezskutecznie pukali do
drzwi ministrów wojny, premierów i komisji parlamentarnych, pisali książki, które tylko
ściągały na nich niechęć rządzących.
W bezpośrednim sąsiedztwie Francji, Wielkiej Brytanii, Włoch, Związku Radzieckiego -
mocarstw, z których każde dysponowało większym potencjałem gospodarczym i
militarnym niż Niemcy podejrzliwie obserwujących każdy jego ruch, potrafił zerwać traktat
wersalski, przywrócić obowiązkową służbę wojskową, zbudować potęgę militarną, która
pozwoliła mu zastraszyć sąsiadów i dyktować warunki silniejszym. Uzyskał zgodę
mocarstw zachodnich na przyłączenie Austrii i zajęcie części Czechosłowacji. Potrafił
okpić Neville’a Chamberlaina, premiera Wielkiej Brytanii, Edouarda Daladiera, premiera
Francji. Umiał zastraszyć Kurta von Schuschnigga, kanclerza Austrii i Emila Hachę,
prezydenta Czechosłowacji. Potrafił zawrzeć pakt z najbardziej znienawidzonym wrogiem
- Józefem Stalinem oraz uzyskać jego pomoc i współpracę w najbardziej przełomowym
momencie.
I wreszcie rok 1939. Gdy dowódcy niemieccy protestowali przeciwko rozpoczęciu wojny
argumentując, że siły lądowe i morskie nie są gotowe, i roztaczając wizję interwencji
demokratycznych mocarstw, Hitler podjął decyzję, że armie mają dokonać agresji na
Polskę. I wygrał. W 1940 roku, wbrew ostrzeżeniom dowódcy marynarki wojennej, kazał
rozpocząć inwazję na Norwegię i podbił to państwo, przeprowadzając swoje okręty pod
bokiem potężnej Royal Navy. W maju 1940 roku skierował Wehrmacht na Belgię,
Holandię i Francję i zwyciężył, choć na drodze pochodu jego wojsk były potężne belgijskie
twierdze Eben Emael i Namur, niezdobyte umocnienia linii Maginota, choć połączone
wojska tych państw, wsparte przez Brytyjski Korpus Ekspedycyjny, były silniejsze od jego
wojsk. W 1941 roku rzucił Wehrmacht na podbój Związku Radzieckiego bronionego przez
gigantyczną Armię Czerwoną. Miał 3,5 tysiąca czołgów, gdy Rosjanie mogli rzucić do
boju aż 22 tysiące. Miał 3 tysiące samolotów, gdy Rosjanie mieli ich 8 tysięcy. I mimo tak
wielkiej przewagi liczebnej wroga, jego armie przez pół roku gnały radzieckie wojska na
całym wielkim froncie rozciągającym się od Bałtyku do Morza Czarnego. Jedynie kosztem
2
niewyobrażalnych wyrzeczeń, zniszczeń i ofiar udało się Rosjanom zatrzymać
Wehrmacht.
Na jakiej więc podstawie uznaje się tego człowieka za psychopatę, szaleńca,
lekceważącego rady i ostrzeżenia doświadczonych strategów?
W grudniu 1941 roku, gdy wojska niemieckie stanęły pod Moskwą, Hitler zwolnił
dowódców, których uznał za winnych klęski. Miał do tego pełne prawo. To oni odwiedli go
od słusznego zamierzenia, żeby posuwać armie w stronę Leningradu i Kaukazu, a nie
uderzać na Moskwę. W grudniu 1941 roku zabraniał dowódcom wycofywania wojsk spod
stolicy Związku Radzieckiego, co tłumaczy się jako krępowanie decyzji dowódców,
przejmowanie ich uprawnień, ograniczanie manewru, kierowanie wojskami z odległości
tysiąca kilometrów. A przecież była to jedyna rozsądna decyzja, jaką w tamtym czasie
mógł podjąć dowódca, który chciał uchronić swoje wojska przed całkowitą klęską. Cóż
bowiem by się stało, gdyby zezwolił na wycofanie oddziałów, na które napierał
nieprzyjaciel. Żołnierze uchodziliby na zachód, pozostawiając ciężki sprzęt, umocnienia i
całą infrastrukturę, konieczną dla funkcjonowania armii: lotniska, stacje kolejowe, punkty
przeładunkowe, magazyny paliwa i części zamiennych. Istniało zbyt duże
prawdopodobieństwo, że wycofywanie wojsk przed napierającym wrogiem zamieni się w
paniczną ucieczkę, której nikt nie mógłby opanować.
Popełniał błędy. Podejmował złe decyzje. Ale który z przywódców mocarstw był od tego
wolny? Jakże blisko totalnej katastrofy był Franklin D. Roosevelt upierając się, że w
sierpniu 1942 roku trzeba wysłać pięć brytyjskich i amerykańskich dywizji na kanał La
Manche, aby zdobyły brzegi Francji. Ileż strasznych błędów, kosztujących życie tysięcy i
dziesiątek tysięcy żołnierzy, popełniali dowódcy radzieccy (Stalin, Budionny, Woroszyłow),
brytyjscy (Montgomery, Harris), amerykańscy (Halsey, Lucas), japońscy (Yamamoto,
Kurita). Krwawa historia Ii wojny roi się od błędów polityków i dowódców, a nikt nie
zarzuca im utraty zmysłów.
Wizerunek Hitlera-szaleńca stworzyła stalinowska propaganda, aby uwypuklić zasługi
Armii Czerwonej jako tej, która uwolniła Europę i Niemców od obłąkańca skazującego na
zagładę nie tylko miliony Żydów, ludność podbitych państw, ale także własny naród. Być
może w ostatnich tygodniach 1945 roku, gdy Trzecia Rzesza rozsypywała się w gruzy,
Hitler stracił poczucie rzeczywistości. Łatwym więc zabiegiem propagandowym było
przeniesienie cech takiego Hitlera, załamanego, zamkniętego w bunkrze, poruszającego
się z trudem między krzesłami ustawionymi co parę kroków na korytarzach, czekającego
na ingerencję Opatrzności, na cały okres jego władzy. Był wtedy strzępem człowieka, ale
nie był obłąkany. Nie był wariatem. Nawet podczas ostatnich dni Berlina w jego
zachowaniu nie znajdziemy niczego, co wskazywałoby na chorobę umysłową, obłęd. Być
może trawiła go choroba Parkinsona - zeznania świadków relacjonujących jego
zachowanie pozwalają na taki wniosek - ale bezpośrednich dowodów na to nie ma.
Jeżeli zachowywał sprawność umysłu, to jak wytłumaczyć, że w grudniu 1944 roku
skierował ćwierćmilionowe wojsko na zachód zamiast na wschód? Czym można wyjaśnić
ten rozkaz, jeżeli nie obłędem lub, co najmniej, utratą kontaktu z rzeczywistością?
A jednak za decyzją rozpoczęcia kontrofensywy w Ardenach kryje się logiczna i
przebiegła gra. To konsekwencja tajnej wojny, którą Hitler rozpoczął bardzo wcześnie, w
grudniu 1941 roku, i prowadził konsekwentnie do końca.
tytul
Niezwykła misja
3
dowódcy lotnictwa
3 3 75 0 2 108 1 4b 1 74 1
- Herr Generalfeldmarschall - adiutant, podpułkownik Konrad, widoczny przez duże okna
w drzwiach odgradzających salonkę Hermanna Gringa*1 od niewielkiego korytarzyka,
zastukał w szybę.
- Co znowu? - feldmarszałek w zwiewnej jedwabnej tunice sięgającej do połowy łydek,
oparty o framugę okna wagonu obserwował światła niewielkiego miasta, w którym
zatrzymał się jego pociąg sztabowy. Był późny sobotni wieczór 27 sierpnia 1939 roku. Za
kilka dni miała rozpocząć się wojna z Polską i Gring jechał do Oranienburga, niewielkiego
miasta na północ od Berlina, gdzie mieściła się kwatera główna Luftwaffe. Stamtąd miał
dowodzić działaniami podległych mu wojsk lotniczych.
- Pan Dahlerus jest na stacji i prosi o przyjęcie.
- Skąd się tutaj wziął?Dawać go! - Gring wyraźnie się ożywił. Podszedł do drzwi, aby
obserwować w świetle lamp peronu, jak jego gość wspina się po stopniach wagonu i,
mijając adiutanta w wąskim korytarzyku, wchodzi do salonki.
- Witam pana, Dahlerus. Jak pan się tutaj znalazł? - Gring wyciągnął rękę na powitanie.
Był wyraźnie zadowolony z tej wizyty.
- Dzisiaj po południu, tuż po rozmowie z lordem Halifaxem wystartowałem z Croydon -
Dahlerus mówił o londyńskim lotnisku. - Wieczorem byłem w Berlinie, gdzie dowiedziałem
się, że wyjechał pan swoim pociągiem. Dano mi jednak samochód, żebym mógł pana,
panie marszałku, doścignąć tutaj w Friedrichswalde, tak się chyba nazywa ta mieścina.
Proszę, to jest list do pana...
- W samą porę. Czy przeglądał pan prasę? - Gring wskazał na gazety leżące na stoliku
pod oknem. Z dalekawidać było wielkie tytuły: „Całkowity chaos w Polsce! Niemieckie
rodziny uciekają!”, „Trzy niemieckie samoloty pasażerskie ostrzelane przezPolaków!”,
„Cała Polska w wojennejgorączce! 1,5 mln mężczyzn zmobilizowanych!”, „Wiele
niemieckich domostw w płomieniach!”
Dahlerus kiwnął głową, ale nie odpowiedział.
Gring rozerwał kopertę i wyciągnął list niecierpliwie, jak człowiek oczekujący ważnej
wiadomości.Szybko jednak oddał kartkę siedzącemu w fotelu obok Dahlerusowi.
- Mój angielski nie jest taki dobry- powiedział. - Proszę mi pomóc.
Dahlerus zaczął tłumaczyć list od lorda Halifaxa*2, brytyjskiego ministra spraw
zagranicznych, który wyrażał pragnienie swojego rządu znalezienia pokojowego
rozwiązania nabrzmiałej sytuacji w Europie, a więc akceptował podjęcie negocjacji, które
miałyby zapobiec wybuchowi wojny z Polską. Gring zerwał się z miejsca. Był wyraźnie
podekscytowany. Kilka dni wcześniej szykował się do lotu do Londynu. 21 sierpnia
przekazał przez swoichpośredników premierowi Chamberlainowi*3, że gotów jest w
tajemnicy przybyć do Wielkiej Brytanii. Chamberlain wyraził zgodę, żeby 23 sierpnia
odbyły się tajne negocjacje, i zasugerował, że najlepszym miejscem byłaby posiadłość w
Chequers. Gring miał wylądować na zapomnianym lotnisku w Bovington, skąd samochód
polnymi drogami zawiózłby go do posiadłości premiera. Jednak Hitler ostatecznie wycofał
się z planu wysłania Gringa do Wielkiej Brytanii, czego ten nie mógł przeboleć. Był tak
blisko decydującego rozstrzygnięcia, które przyniosłoby mu wielką chwałę. Wierzył, że
podczas osobistego spotkania z premierem skłoniłby go do wycofania gwarancji dla
4
Polski, tak aby Niemcy uzyskały wolną rękę, nie ryzykując zatargu z Wielką Brytanią. List
lorda Halifaxa wskazywał, że brytyjscy politycy nie odrzucili tej możliwości i w dalszym
ciągu gotowi byli dobić targu: zażądać od Polski oddania Niemcom Gdańska, tak jak rok
wcześniej zażądali od Czechosłowacji przekazania Sudetenlandu. Gdyby Polska się nie
zgodziła, a zapewne tak by się stało, mogliby umyć ręce i powiedzieć światu: „To głupota i
krótkowzroczność ich polityków doprowadziła ten naród do zguby. Robiliśmy wszystko,
aby ich uchronić. Sami są sobie winni”.
Gring krążył po wagonie, odgarniając co chwilę tunikę, która, założona dla odpoczynku,
teraz wyraźnie mu przeszkadzała. Wiedział, że lordHalifax, autor listu, był politykiem nad
wyraz spolegliwym, który robiłwszystko, aby Wielka Brytania mogła pozbyć się
zobowiązań wobec Polski, zwłaszcza w ostatnich dniach sierpnia, gdy wojska niemieckie
ciągnęły nad granicę z Polską. Sięgnął po przycisk dzwonka, aby przywołaćswojego
adiutanta.
- Chcę, aby zatrzymano pociąg na następnej stacji. Niech tam czeka na mnie samochód.
Odwrócił się do Dahlerusa:
- Wracamy do Berlina. Fhrer musi być powiadomiony o tym liście - powiedział podniecony.
Znał Birgera Dahlerusa, szwedzkiego przemysłowca, prowadzącego w Niemczech
rozliczne interesy, od listopada 1934 roku, gdy ten wystąpiłdo władz tego państwa o
zgodę na poślubienie Niemki. W maju 1935 rokuGring zwrócił się do Szweda z prośbą o
przysługę: chciał zatrudnić swojego pasierba Thomasa von Kantzowa*4na dobrej
posadzie w Szwecji, cooczywiście Dahlerus załatwił. W 1939 roku, gdy widmo wojny
stawało sięcoraz wyraźniejsze, Szwed, mający liczne kontakty w Londynie,
kursowałmiędzy stolicami Niemiec i Wielkiej Brytanii. Zastanawiające było to, żeto
Gringowi Hitler przekazał misję prowadzenia nieoficjalnych negocjacji z rządem
brytyjskim. Pominął Joachima von Ribbentropa, ministraspraw zagranicznych, który
choćby z racji dwóch lat spędzonych w Londynie na stanowisku ambasadora wydawał się
bardziej predestynowanydo tej roli. Znał wpływowe osobistości, zwyczaje i politykę tego
państwajak mało kto. Jednak Hitler zapewne zdawał sobie sprawę, że brytyjscypolitycy
nie cenili tego Niemca i dość ironicznie odnosili się do niego zewzględu na liczne gafy i
niezręczności, jakie popełniał w czasie swojejdyplomatycznej służby w Londynie. Sam też
nie miał wysokiego mniemania o zdolnościach Ribbentropa i jego podwładnych.
Pierwszego dniawojny, wyszedłszy z gabinetu zauważył stojącego w korytarzu
ministraspraw zagranicznych wraz z dwoma doradcami. Podszedł do nich, szukając
audytorium dla wyrażenia radości, jaka go przepełniała.
- Postępy naszych wojsk przechodzą najwspanialsze marzenia! - mówił podekscytowany.
- Cała kampania zakończy się, zanim zachodni dyplomaci znajdą czas na napisanie not
protestacyjnych.
Ribbentrop uśmiechnął się blado, gdyż w wypowiedzi Hitlera zauważył wyraźną niechęć
do dyplomatów, nie tylko z państw demokratycznych.Zaś stojący obok Otto Abetz,
doradca ministra do spraw francuskich,postanowił wykorzystać okazję, aby błysnąć
wiedzą i zwrócić na siebieuwagę Hitlera. Nie spodziewał się przykrej niespodzianki.
- Mein Fhrer, musimy być przygotowani, że Francja wypowie nam wojnę.
Hitler patrzył na niego przez chwilę zdumionym wzrokiem. Nagle odwrócił się do
Ribbentropa i wzniósł ręce do góry, jakby w geście rozpaczy.
- Proszę mi oszczędzić werdyktów pana ekspertów - krzyknął. - Dyplomaci mają
najwyższe pensje, dysponują najnowocześniejszymi środkami łączności, a zawsze dają
5
Zgłoś jeśli naruszono regulamin