GrabarzPolski009.pdf

(20235 KB) Pobierz
Grabarz Polski
# 9
RECENZJE:
FILMY: Seed: Skazany na śmierć, Leviathan, Manitou, Save the Green Planet,
Anonimowi pożeracze ciał, Szlak krwi
KSIĄŻKI: Wpuść mnie, Bazyliszek, Białe szepty
AUDIOBOOK: Salamandra
ADAM KAMIŃSKI „ŚWIĘTO ZMARŁYCH” (OPOWIADANIE)
WIERSZE NIEPOKOJĄCE - STEFAN DARDA
WYWIADY: GRIS GRIMLY, MAX HORROR (666 ANIOŁÓW)
MONSTER MOVIES CZĘŚĆ 2
80536420.005.png
G R I S G RI M L Y
* W YW IAD *
Gris Grimly słynie z karyka turalnej i turpisty cznej kreski.
Jego sz alenie oryginalny styl nadaje opo wieściom
grozy siln iejszego wyrazu . Na polskim ryn ku mieliśmy
okazję poznać twórczoś ć Amerykanina w książce
zatytułowa nej „Edgar Allan Poe, Opowieśc i tajemnicze
i sza lone”. Talent Gris a oraz zamiłowa nie do
wyrain owanej literacki ej groteski dają w efekcie
upiorne i niepokojące tw ory, ku uciesze każdego
miłośnik a horroru.
Zap raszamy do lektu ry wywiadu z au torem
wy śmienitych grai cznych makabre sek.
80536420.006.png
Witaj Gris, bardzo się cieszę na moż-
liwość wywiadu z tak wspaniałym ar-
tystą. Twoje prace są bardzo mroczne
i groteskowe. Skąd pomysł na odtwa-
rzanie najlepszych klasycznych hor-
rorów właśnie w tej formie?
jego postacie, ghule, zostały świetnie
przedstawione. Czy to prawda że na
początku ta sama historia miała for-
mę komiksu?
by to wykonał. Ale gdyby tylko chciał
nawiązać współpracę, z miłą chęcią bym
się tego podjął.
między innymi ominiętą w pierwszych
wydaniach historię „Salomon Grundy”.
Postanowiłem, że ten trzeci wolumin
sprawi, że czytelnikom odpadną jaja...
a dlaczego nie?
Który z komiksów grozy bądź ilmów
w tej tematyce miał na Ciebie najsil-
niejszy wpływ?
W oryginale, „Cannibal Flesh Riot” roz-
począł swój żywot jako dwunastostroni-
cowy komiks utrzymany w stylu „Opo-
wieści z Krypty”. Wtedy całość nosiła
tytuł „Grave Mistake”. Ten projekt roz-
począłem razem z Peterem Sandorffem
w nadziei zrobienia ścieżki dźwiękowej
pod komiks, który moglibyśmy załączyć
razem z płytą winylową. Płyta wyszła,
a ja zaadaptowałem część do swojego
ilmu, Peter odpowiadał za muzykę.
Wiemy, że planujesz pracę nad „Fran-
kensteinem” dla wydawnictwa Harper
Collins. Czy masz już jakieś szkice
potwora?
Niestety, to nie był mój pomysł by ilustro-
wać te klasyczne dzieła. To wydawcy
wyszli z tą inicjatywą. Zostałem skłonio-
ny na początku do zilustrowania dzieł
H.P. Lovecrafta, lecz musiałem jeszcze
zainteresować głównych wydawców tym
projektem. Ostatni klasyk jaki mi wpadł
w ręce, i z tego najbardziej się cieszę,
to powieść Mary Shelley „Frankenstein”.
Zostałem wdrożony do tego projektu
by przedstawić tekst we własnym stylu.
Tak się składa że „Frankenstein” to moja
ulubiona opowieść.
To będzie ciężka sprawa. Mógłbym po-
wiedzieć, że np. Whale bądź Murnau.
Choć „Evil Dead” Sama Raimiego rów-
nież wywarł na mnie ogromne wrażenie.
Wykonałem już parę szkiców oraz wstęp-
nych projektów potwora. To wszystko
jeszcze nie jest ukończone, lecz wiem
już, że cała wersja Frankensteina będzie
wizualnie mocno inspirowana H.G Well-
sem. Nawet sam potwór przejdzie małe
techniczne modyikacje. Było już tak
wiele ilmowych i komiksowych wersji tej
opowieści, że głupotą byłoby odtwarza-
nie tego schematu bez wprowadzenia
żadnych nowych elementów.
Skończyłeś już pracę nad „Edgar Al-
lan Poe’s Tales of Death and Demen-
tia”. Możesz coś więcej powiedzieć
o tym projekcie?
Pracowałeś z Neilem Gaimanem przy
„The Dangerous Alphabet”. Czy mo-
żesz coś powiedzieć o waszej współ-
pracy?
To stanowi kontynuację mojej pierw-
szej książki „Edgar Allan Poe: Tales of
Mystery and Madness”, która wyszła
jakieś pięć lat temu. Ta będzie tej samej
wielkości pod względem ilości stron.
Tak jak w przypadku pierwszej książki,
w tej też będą zawarte cztery utwory.
„The Tell-Tale Heart”, “The Facts in the
case of M.Valdemar”, “The Oblong Box”
i “The System of Dr. Tarr and Professor
Fether”.
Czy były jakieś kłopoty z twoimi pierw-
szymi publikacjami? Może z „Monster
Museum”?
Praca z Neilem była wspaniała. Myślę
że „The Dangerous Alphabet” jest moim
ulubionym projektem. Neil Gaiman to
szalenie kreatywny i otwarty na nowe
rzeczy pisarz. Dzięki temu byłem w sta-
nie otworzyć się konceptualnie. Nie są-
dzę by była jaka kolwiek inna książka dla
dzieci podobna do naszej.
Czy to prawda, że reżyser Guillermo
Del Toro silmuje twoją książkę
„Pinokio”?
„Monster Museum”, nie było moją opo-
wieścią. Tak więc nie powiedziałbym,
że była to pierwsza moja próba z publi-
kacją. „Monster Museum” była pierwszą
książką, jaką zilustrowałem, lecz to wy-
dawca zadzwonił do mnie pewnego dnia
i zapytał czy nie byłbym zainteresowany
tym projektem wydawniczym. Były nie-
które opowieści które starałem się kiedyś
wydać. Większość to były komiksy. „Little
Jordan Ray’s Muddy Spud” to pierwsza
wydana książka którą napisałem.
Nie do końca jest tak jak usłyszałeś.
Jesteśmy dopiero podczas pracy przy
pierwszych próbnych scenach Pinokia.
Osobiście będę współreżyserował ten
ilm z Adamem Parrishem Kingiem. Guil-
lermo razem z Jim Henson Company
podjęli się produkcji. Jest jeszcze sporo
pracy przed nami. Jeżeli mocno weź-
miemy się do roboty nad tą produkcją,
powinniśmy się wyrobić w trzech latach.
Trzymam mocno kciuki aby w tym roku
wszystko szybko ruszyło, ale nigdy nie
wiadomo. Guillermo jest bardzo zajętym
facetem.
Czy myślałeś kiedyś nad zilustrowa-
niem nowoczesnego horroru. Teksty
Stephena Kinga czy Clive’a Barkera
nadawały by się do tego doskonale.
Trzecia część „Wicked Nursery Rhy-
mes” będzie wydana w Stanach na
wiosnę w 2010 roku. Czy ta część bę-
dzie napisana również przez Ciebie?
Jestem wielkim fanem prac Clive Bar-
kera i z przyjemnością zilustrowałbym
jakąkolwiek z jego książek gdyby tylko
tego chciał. Lecz Barker jest tak bardzo
utalentowanym artystą że prędzej sam
Trzecia część „Wicked Nursery Rhy-
mes” stanowi ostatnią część trylogii. Tak
było planowane od początku. Ta część
także będzie zilustrowana i napisana
przeze mnie. Z tym, że ta część będzie
również zawierała parę niespodzianek,
Twój pierwszy krótkometrażowy ilm
„Cannibal Flesh Riot”, jest utrzymany
w specyicznym klimacie. Również
80536420.007.png
LEVIATHAN
LEVIATHAN
USA / WŁOCHY 1989
DYSTRYBUCJA: BRAK
REŻYSERIA:
GEORGE P. COSMATOS
OBSADA:
PETER WELLER
RICHARD CRENNA
HECTOR ELIZONDO
DANIEL STERN
akcję do arktycznej stacji badawczej,
otrzymalibyśmy „Coś” Carpentera. A jeśli
dodamy, że w tym samym roku - 1989 -
Cameron kręcił głośną „Otchłań”, stanie
się również jasne, dlaczego producenci
zdecydowali się umieścić akcję tuż nad
poziomem oceanicznego dna. Niestety,
wszystkie wymienione wyżej ilmy są
znacznie lepsze od „Leviathana”. Ba!
Lepszy (fakt, że nieznacznie) jest nawet
o dwa miesiące starszy „Deepstar Six”,
który opowiada z grubsza tę samą histo-
rię, ale bez pieniędzy na efekty specjal-
ne i aktorów.
pod ilmem podpisało się sporo zasłużo-
nych dla amerykańskiej kinematograii
rzemieślników. W rolach głównych: Pe-
ter Weller („Robocop”), Richard Crenna
(„Rambo”), Ernie Hudson („Ghostbu-
sters”) i Hector Elizondo, muzyka - Jer-
ry Goldsmith (wcześniej autor ścieżki
dźwiękowej m.in. do... „Obcego”), efekty
specjalne - Stan Winston („Terminator”,
„Predator”). I wreszcie, o zgrozo, twórca
tej historii oraz autor scenariusza - David
Peoples, odpowiedzialny wcześniej za
„Łowcę androidów”, a później m.in. za
„Bez przebaczenia” i „Dwanaście małp”.
X
X
X
X
X
Z zagrożeniem zmaga się stale malejący
zestaw standardowych bohaterów (Lider
Zespołu, Silna Kobieta, Dzielny Murzyn,
Waleczny Latynos, Irytujący Wszystkich
Wesołek, Który Zgodnie Z Regułami Ga-
tunku Musi Zginąć Pierwszy itd., itd.),
a podwodna baza potęguje klaustrofo-
biczny klimat i atmosferę uwięzienia.
Brzmi znajomo? Aż za bardzo. Gdyby
zamienić podwodną bazę na statek
kosmiczny, byłby „Obcy” Scotta. Gdyby
ochłodzić nieco nastroje, przenosząc
szą... Nawet efekty specjalne bawią,
zamiast robić wrażenie, czego smutnym
zwieńczeniem jest kuriozalna ostatecz-
na postać bestii z inałowego pojedynku
(też zresztą słabego, bo nie potraiącego
wykrzesać cienia emocji ani z aktorów,
ani z widzów).
Tymczasem Cosmatos (reżyser hitowej
„Cobry”) pieniądze miał, dzięki czemu
A jednak wszyscy ci dobrzy ludzie stwo-
rzyli ilm absolutnie zły i niepotrzebny.
Można by wybaczyć im nawet zerżnię-
tą z lepszych fabułę, gdyby cała reszta
grała, ale - niestety - cała reszta też
jest do niczego. Aktorzy nie przekonują,
drewniane dialogi drażnią, schematyzm
i porażająca przewidywalność akcji
najpierw irytują, a potem już tylko śmie-
Bohaterowie „Leviathana” to podwodni górnicy, szukający
w oceanie złóż srebra. Zamiast cennego kruszcu znajdują
tajemniczy organizm, który najpierw infekuje ciała żywi-
cieli, a później rośnie w nich i rozwija się, by w ostatnim
stadium osiągnąć formę dorodnego potwora.
Komu zatem można polecić ten zupeł-
nie zbędny klon „Obcego”? Chyba tyl-
ko koneserom gatunku, którzy podczas
projekcji mogą umilać sobie czas zga-
dywaniem, z czego zerżnięta jest dana
scena lub skąd autorzy „pożyczyli” ten
czy inny wątek. Oprócz wyżej wymienio-
nych oczywistych „nawiązań” w obrazie
Cosmatosa słychać bowiem dalekie
echo paru innych klasycznych tytułów -
nawet „Szczęk” Spielberga w ostatnich
minutach ilmu. Zresztą po tej scenie
ręce nawet najbardziej wytrwałych mi-
łośników kina grozy opadają bezradnie.
Na szczęście to już prawie koniec ilmu.
80536420.008.png 80536420.001.png 80536420.002.png 80536420.003.png
RÓŻNI AU TORZY - Białe szepty.
Antologia opo wiadań fanta stycznych
------- ---------- ---------- ---------- -
Wydawca: Replika 2008
Ilość str on: 379
W roku 2007 wydawnictwo Re-
plika ogłosiło konkurs na opo-
wiadanie, którego motywem
przewodnim miała być szeroko ro-
zumiana sztuka. Konwencja literacka,
w jakiej konkursowa praca win-
na się mieścić, została okre-
ślona jako fantastyka, horror,
ewentualnie thriller. Owocem
tegoż konkursu jest wydana pod ko-
niec 2008 roku antologia „Białe szepty”,
w której znalazło się 20 najlepszych spo-
śród nadesłanych na konkurs prac.
W „Białych szeptach” nie bra-
kuje odwołań do ikon horroru.
Miłośników twórczości H.P.
Lovecrafta R. Scheller zapra-
sza na koncert wszech czasów,
zaś wszystkim wielbicielom
„Koszmaru z ulicy Wiązów”
A. Szczęsna pokaże, jak wyko-
rzystując motyw przewodni tej
serii, można stworzyć subtelne
i smutne opowiadanie o miłości.
O miłości traktują także inne, wprawdzie nie
straszne, ale z pewnością piękne i nastro-
jowe opowiadania: „Witraż Arlety” J. Macie-
jewskiej i „Malowany szpak” M. Galczaka.
A kto dość już ma mrocznych i smutnych
klimatów, z przyjemnością odetchnie przy
opowiadaniu M. Uszyńskiej, podziwiając,
jak elfy i artyści tańczą - radosny nastrój
bohaterów opowieści z pewnością się mu
udzieli.
Antologię otwiera „Il mago del potere”
- nieco przydługa ale pełna mroku i magii
opowieść o tym, co może osiągnąć duet
złożony z maga i zdolnego, cynicznego
rzeźbiarza, jeśli połączą swe zdolności.
Opowiadanie czyta się z przyjemnością, ale
bez szczególnych zachwytów. Zwłaszcza
że każdy zwrot akcji da się przewidzieć.
Dalej jest różnie: przerażająco, wesoło,
czasem po prostu pięknie, ale prawie za-
wsze ciekawie.
Antologię kończy opowiadanie P. Roemera,
od którego wzięła tytuł antologia. Najbar-
dziej mroczne, ukazujące twórczą i jedno-
cześnie destrukcyjną potęgę muzyki. Dobry
to wybór na zamknięcie zbiorku - umiesz-
czone wcześniej mogłoby sprawić, że żad-
ne z później przeczytanych opowiadań nie
wywarłoby już na czytelniku wrażenia.
Chcąc poznać mroczne oblicza sztuki, war-
to sięgnąć po ostatni list, jaki Vincent van
Gogh napisał do brata. Treść tego listu
zdradza nam R. Cichowlas. Opowiadanie
„Kościół w Auvers” może zachwycić... tych,
którzy nie mieli okazji zapoznać się z in-
nym, poświęconym szalonemu malarzowi
opowiadaniem tego autora: „Dom doktora
Gacheta w Auvers”. W zestawieniu z „Do-
mem” opowiadanie z antologii wypada bla-
do... Po wizycie w kościele w Auveres warto
wybrać się na cmentarz. Zwłaszcza że na
spacer zapraszają jak najbardziej kompe-
tentne osoby - para grabarzy: K. Kyrcz Jr
i Ł. Radecki. Czym może się zakończyć
taka przechadzka? Na to pytanie czytelnik
sam już musi znaleźć odpowiedź, czytając
opowiadanie.
Jak każda antologia, „Białe szepty” to nie
jest zbiór samych wybitnych czy bardzo do-
brych tekstów, jednak każdy wart jest prze-
czytania. Po lekturze całości w przedmio-
tach codziennego użytku łatwiej dostrzec
przejaw sztuki. Można nabrać też ochoty do
odwiedzenia muzeum lub galerii - by przyj-
rzeć się, czy przypadkiem z obrazu coś nie
zginęło lub czy nie pojawiła się na nim po-
stać, której wcześniej nie było. I tylko ocho-
ta na samotne przechadzki po cmentarzach
jakoś może minąć.
80536420.004.png
Zgłoś jeśli naruszono regulamin