Drzwi do przeznaczenia, rozdział 5.pdf

(70 KB) Pobierz
149957348 UNPDF
Rozdział 5
PWB
Niepokoiło mnie to, że był taki tajemniczy. Chciałam wiedzieć już teraz.
- Dlaczego nie może mi pan powiedzieć już teraz? – zapytałam.
- A dlaczego mamy się spieszyć? Pozna pani trochę miasto, zaaklimatyzuje się. A najważniejsze,
zmieni pani tą bezkształtną sukmanę. Poza tym, mów mi Edward.
Nie odezwałam się więcej, tylko przytaknęłam głową. Wiedziałam, że coś przede mną ukrywa i
przysięgłam sobie, że to odkryję.
Dojechaliśmy pod budynek, w którym znalazłam się wczoraj. Otworzono przede mną drzwi, a
Edward podał mi rękę, za którą chwyciłam i zostałam wprowadzona do środka. Podeszliśmy do
tych przesuwanych drzwi, których przestraszyłam się tak poprzedniego dnia. Zatrzymałam się
nagle, nie chcąc iść dalej.
- Co się stało? - zapytał Edward.
- Nie chcę tam wchodzić. Poprzednim razem się udało, ale teraz możemy spaść.
Spojrzał na mnie, po czym wybuchnął śmiechem. Zacisnęłam zęby, powstrzymując się przed
powiedzeniem mu, co o nim myślę.
- Bello, mogę tak do ciebie mówić? Więc Bello, to jest winda. Służy do przemieszczania się w górę
i w dół. Zapewniam cię, że nie spadniesz. Ludzie od dawna tym jeżdżą i im się krzywda nie dzieje.
Przeważnie.
Spojrzałam na niego sceptycznie, po czym odważnie postąpiłam naprzód, chcąc wejść do środka.
Niestety drzwi się nie rozstąpiły i z całej siły uderzyłam w nie głową.
Edward próbując zachować powagę, podszedł do mnie i dotknął mojego czoła.
- Boli? Drzwi się same nie otworzą, trzeba wcisnąć ten przycisk – powiedział, po czym
zademonstrował mi.
Wjechaliśmy na górę i otworzył przede mną drzwi do swojego, jak to nazwał, apartamentu.
Mimowolnie otworzyłam usta, podziwiając wnętrze. Wielkie okna, przesłonięte ciemnymi
zasłonami, ciemne ściany i podłoga, na którym leżał włochaty dywan. Brak obrazów, czy innych
ozdób na ścianach. Wszystko było takie surowe i mroczne.
Edward złapał mnie za ramię i posadził na dziwnym łóżku, przypominającym trochę szezlong*,
naprzeciwko którego stało wielkie, czarne pudło na szafce.
Zaciekawiona podeszłam bliżej, chcąc dotknąć tej rzeczy, gdy nagle ze środka zaczęła krzyczeć na
mnie jakaś dziewczyna! Topiła się! Przerażona zaczęłam krzyczeć i schroniłam się za łóżkiem.
- Matko Boska, co to jest?! Czy ta dziewczyna jest tam uwięziona? Ratuj ją! Ona się topi!
Edward spojrzał na mnie pobłażliwie, po czym odpowiedział:
- Nikogo tam nie ma i nikt się nie topi. Hej, czemu płaczesz?
- Nie widzisz? On zamarzł. Ją samą uratował, a sam stracił życie. Jak on musiał ją kochać…
Edward przewrócił oczami.
- Cholerny film, nawet kobiety z innej epoki na nim płaczą. To się nie dzieje naprawdę. To jest film.
Coś takiego, jak przedstawienie teatralne. Aktorzy grają w nim, a potem puszczają to w telewizji.
To, co widzisz przed sobą, to telewizor. Rozumiesz?
Przytaknęłam. Nie wszystko, ale rozumiałam.
- Czy ten film ma jakąś nazwę? – zapytałam, patrząc, jak piękną dziewczynę ratują mężczyźni z
łódki.
- Ma nazwę – Titanic. Przestań już ryczeć, chodź, pokażę ci twój pokój
- O, ale ona teraz jest stara i to była jej opowieść!
- Jezu, zostaw ten głupi film i chodź – złapał mnie za rękę i zaczął ciągnąć.
Weszłam do pokoju, który był całkiem inny niż reszta domu. Jasny i przestronny, na parapecie stały
kwiaty, firany były kremowego koloru. Przy ścianie stało duże łóżko, a przy nim komoda. Po
drugiej stronie znajdowała się wielka, drewniana szafa.
- To jest twój pokój. Powiedziałbym, żebyś się przespała, ale nawet nie masz w czym spać. Trzeba
ci będzie kupić ubrania. Tylko nie wiem, kogo w to zaangażować.
Nagle coś głośno zadzwoniło. Domyśliłam się, że pewnie dzwonek. Edward poszedł do drzwi, a ja
podreptałam za nim. Moim oczom ukazała się piękna brunetka o zielonych oczach. Miała na sobie
czerwoną, kusą sukienkę i buty na bardzo wysokim obcasie.
-Tanyo, jak się cieszę, że cię widzę. - Edward uśmiechnął się, po czym mocno ją uściskał.
- Tak, tak, ja też cię kocham. A teraz gadaj, czego chcesz. Ty nigdy nie jesteś taki miły. Nawet dla
mnie, czy Jaspera. Nie mówiąc już o twej kochanej dziewczynie.
Nagle dostrzegła mnie za plecami Edwarda, zmrużyła oczy i się uśmiechnęła.
- Czy to jest owa tajemnicza istota, o której Jasper nawijał mi wczoraj przez pół nocy? Naprawdę,
żeby facet rozmawiał tyle przez telefon… Pokaż się no tu, nie bój się, nie ugryzę.
Podeszłam do niej nieco bliżej. Kobieta obeszła mnie dookoła, wzięła w ręce rąbek mej sukienki,
zmarszczyła nos i pokręciła głową. Złapała mnie za brodę i uważnie przyjrzała twarzy. Czułam się
trochę nieswojo.
- Piękna jesteś, to trzeba przyznać. Tylko co to za strój? Ze wsi przyjechałaś? Musisz zadbać o to,
żeby Edward sprawił ci nową garderobę.
- Właśnie, może byś mnie w tym wyręczyła? - Odezwał się Edward.
- Ach, to o to chodziło. Przykro mi słodziutki, ale wyjeżdżam na miesiąc do Paryża. Przyszłam do
się pożegnać. A tak w ogóle, Victoria do mnie dzwoniła. Żaliła mi się, że jej nie kochasz i jako
twoja najlepsza przyjaciółka, powinnam przemówić ci do rozsądku. Nie wiem, jak z tą kobietą
wytrzymujesz.
- Nie zaczynaj znowu. Skoro jedyna kobieta, która może wytrzymać ze mną, woli mnie jako
przyjaciela, to cóż poradzić? - powiedział Edward, śmiejąc się.
- Tak, zbyt cenię sobie swoje zdrowie psychiczne. No, lecę. Zaraz mam samolot.
Podeszła do Edwarda i pocałowała go w policzek. On zrobił to samo, po czym ją przytulił.
- Tylko dzwoń, okej? Muszę wiedzieć, czy cię jakiś żabojad nie zauroczył.
- Będę, będę. W takim razie, do zobaczenia. Trzymaj się, jak masz na imię? A, wiem. Trzymaj się,
Bello i nie daj temu tyranowi.
Uśmiechnęłam się do niej. Bardzo sympatyczna dziewczyna.
- Nie ma innego wyjścia, wygląda na to, że sam będę musiał się z tobą wybrać na te zakupy.
Cholera, nie mam czasu na takie głupoty, ale nikogo innego nie znajdę. Chociaż, może Jasper... Nie,
znając go, zrobiłby z ciebie Króliczka Playboy'a. Jesteś głodna? - Edward zakończył swój wywód i
pociągnął mnie, jak mniemam, do kuchni.
Wszystko w pomieszczeniu było lśniące, a ono same pełne sprzętów, których nie znałam. Wystrój
podobny jak w reszcie domu, do tego czarne szafki z metalowymi okuciami, podłoga także w
ciemnej tonacji.
Edward podszedł do wielkiego urządzenia, otworzył je, dzięki czemu dojrzałam całą masę jedzenia.
Zauważył, że przyglądam się zainteresowana.
- To jest lodówka. Przechowujesz tu jedzenie, żeby się nie zepsuło. Tam jest mikrofalówka,
odgrzewasz w niej zimne rzeczy. Reszty urządzeń lepiej nie ruszaj. Moja gosposia, Maria, ma
wolne przez dwa tygodnie i poleciała na Kubę, odwiedzić swoją rodzinę. Z tego powodu musimy
sobie radzić sami. Zrobię ci kanapkę. Może być z szynką i serem?
Przytaknęłam. Krzątał się po kuchni, a ja obserwowałam go kątem oka. Nie zwróciłam wcześniej
uwagi, jaki jest przystojny. Brązowe, przydługie włosy, które były bałaganem na głowie. Zielone
jak szmaragd oczy i pełne usta. Tak, na pewno podobał się kobietom. Gdybym była inna, pewnie
już dawno wzdychałabym na jego widok.
Podał mi kanapkę, która była przepyszna. Edward zostawił mnie na chwilę samą, mówiąc, że musi
coś dla mnie załatwić. Wrócił po 15 minutach, niosąc jakieś ubrania i buty.
- To jest fascynujące, ile ubrań można zebrać chodząc po kobiecych pokojach – odezwał się od
progu. - Masz, załóż te spodnie i bluzkę – podał mi wszystko, po czym kazał iść do pokoju.
- Żarty sobie stroisz? Ja mam założyć spodnie? Kobiecie nie przystoi taki ubiór.
- Bello, w tych czasach większość kobiet chodzi w spodniach. Rzadkością jest zobaczyć kobietę w
sukience.
Musiałam mu uwierzyć. Wzięłam ubrania i poszłam się przebrać do pokoju. Spodnie były trochę za
ciasne, ale dało się w nich chodzić. Bluzka za to była idealna. Trochę dziwnie się czułam tak
ubrana, jak bym była naga. Spojrzałam w lustro i zaniemówiłam. Wyglądałam zupełnie inaczej.
Założyłam też buty, które Edward podał mi przez drzwi. Na szczęście, nie miały obcasów.
Edward czekał już na zewnątrz. Omiótł mnie wzrokiem, po czym kazał iść za nim. Szybko
zjechaliśmy windą na dół, a ja już się tak nie bałam, jak wcześniej.
- Czy pojedziemy pańskim czarnym powozem, czy może takim żółtym, których tu tyle jeździ? -
zapytałam.
- To nie żadne powozy, tylko samochody. Te żółte - to taksówki. Ludzie płacą, żeby gdzieś nimi
dojechać. Mój samochód to limuzyna. Jak widzisz, nie każdy może taką mieć. A teraz wsiadaj, bo
czeka nas długa przeprawa z twoją garderobą.
PWE
Kazałem kierowcy jechać na Piątą Aleję**, bo wiedziałem, że tam obsłużą mnie perfekcyjnie.
Obserwowałem Bellę, która wyglądała przez okno z zachwyconym wyrazem twarzy. Teraz już
byłem przekonany, że mówiła prawdę, nikt nie potrafiłby tak udawać. Tylko jak ja mam to teraz
rozegrać? Muszę zdobyć jej zaufanie, choć strasznie mnie drażni. Cnotliwa panienka, nie znoszę
takich. Jednak, prawdę mówiąc, była nawet miła. Jezu, muszę trzymać ją z dala od Victorii. Ona by
ją zniszczyła.
Dojechaliśmy w końcu, po długich minutach stania w korku. Pomogłem dziewczynie wysiąść i
rozejrzałem się chwilę zdezorientowany, zastanawiając się, dokąd iść. Prada***. Skierowałam się
do sklepu, ciągnąc wciąż zatrzymującą się dziewczynę za sobą. W drzwiach od razu przywitała
mnie nad wyraz wylewna ekspedientka.
- Och, pan Cullen! Serdecznie witamy.
- Witaj Sue. Mam dzisiaj ze sobą bardzo ciężki przypadek.
Kobieta obejrzała Bellę od stóp do głów, po czym zapytała:
- Jak bardzo chce pan, by pana towarzyszka dobrze wyglądała?
- Bardzo. Koszty się nie liczą.
Sue od razu zaświeciły się oczy. Zaprowadziła mnie na wygodny fotel i zaproponowała szampana.
Nie odmówiłem.
- A teraz, moja droga, czas zająć się tobą – powiedziała Sue.
- Sue, pokaż wszystkie sukienki z tegorocznej kolekcji. Tylko nic zbyt ekstrawaganckiego i
odważnego. Pani Swan nie jest do takich rzeczy przyzwyczajona.
Ekspedientka energicznie pokiwała głową i zniknęła za drzwiami prowadzącymi na zaplecze.
Powróciła z górą sukienek, które położyła obok mnie.
- Kotku, przymierz może najpierw tą fioletową, z golfem i długimi rękawami. To ostatni krzyk
mody. - Zagoniła Bellę do przymierzalni.
Dziewczyna wyszła po chwili, ubrana w podaną sukienkę. - Stanowcze nie, nazbyt skromna i nie
pasuje jej do cery.
Pokręciłem głową. Następna sukienka - długa, z trenem, w kolorze burgunda. Odpada, przecież nie
idzie na żadne przyjęcie. Po pięciu sukienkach i dwóch kieliszkach szampana, Bella siedziała trochę
dłużej w przymierzalni. W chwili, gdy z niej wyszła, zakrztusiłem się pitym właśnie alkoholem.
Miała na sobie czerwoną, zwiewną sukienkę bez ramiączek, która sięgała jej przed kolana.
Delikatnie wycięty dekolt odkrywał zarys piersi.
Wpatrywałem się w nią, dopóki nie odchrząknęła.
- Tak, tą bierzemy – wydusiłem z siebie.
- Ależ Edwardzie, ta sukienka jest bardzo nieprzyzwoita. Nie ośmielę się w niej chodzić –
zaprotestowała Bella.
- Ta sukienka? Nie widziałaś naprawdę nieprzyzwoitej. Nie mów nic, bierzemy ją i kropka.
Jeszcze przez piętnaście minut Bella przymierzała sukienki i spódnice, po czym wyszliśmy.
Następny sklep – .Bergdorf****. Ekspedientka przywitała mnie równie wylewnie, proponując
szampana. Tym razem odmówiłem.
Moja towarzyszka zaczęła przymierzać: popielaty, kaszmirowy golf od Missoni*****, czarna
ołówkowa spódnica od Caroliny Herrery******, klasyczna mała czarna od Chanel*******.
Wszystko bardzo skromne, ale i eleganckie. Pasowało do niej. Wyszliśmy stamtąd obładowani
pakunkami.
Udaliśmy się też do Manolo Blachnika******* po buty. Bella wzbogaciła się o dziesięć par
nowych butów, w których, jak się zarzekała, nie będzie w stanie chodzić. Zostało jedno miejsce,
które zostawiłem na końcu – Victoria Secret********. Naprawdę wolałbym, żeby udała się z nią
tam kobieta, ale nie miałem wyjścia. Pewnie nie będzie zachwycona.
Weszliśmy do sklepu, a oczy Belli zrobiły się jak spodki.
- Matko Boska, co to jest? - zapytała zaskoczona.
- Sklep z bielizną. I proszę cię, nie protestuj. Im szybciej znajdziemy odpowiednie rzeczy dla
ciebie, tym szybciej wyjdziemy.
Ekspedientka bez zbędnych ceregieli obejrzała ją dokładnie, a następnie z kilkoma zestawami
zaprowadziła do przymierzalni. Od czasu do czasu, słyszałem tylko ciche westchnienia Belli i
zachwyty sprzedawczyni. Byłem już trochę zmęczony. Spędziliśmy na zakupach dobre pół dnia.
Victoria zawsze zadawała się moją kartą, nigdy nie ciągnie mnie na długie zakupy.
Hmm... Minęło dwadzieścia pięć minut od ostatniej przymiarki, a Bella nie wychodzi. Nie słychać
też jej głosu.
Podszedłem do przymierzalni i zawołałem ją. Nic. Słyszałem tylko muzykę dobiegającą z
wewnątrz. A jednak nie, ciche nucenie doszło do mych uszu. Myśląc, że ubrała się już, otworzyłem
drzwi i zamarłem. Bella stała tyłem, nucąc jakąś piosenkę Beyonce. Ale nie na to zwróciłem uwagę.
Miała na sobie czarny, koronkowy komplet, który mocno prześwitywał. Do tego kręciła zgrabnym
tyłeczkiem w rytm muzyki, przez co nie mogłem oderwać od niego wzroku. Bella w końcu mnie
zauważyła i pisnęła, zakrywając piersi.
- Przepraszam, długo nie wychodziłaś, wołałem cię, ale nie słyszałaś – wyrzucałem z siebie potok
słów.
Zaczerwieniona po czubki włosów, wyszła już ubrana z przymierzalni i udaliśmy się do wyjścia.
Spojrzała na limuzynę i odezwała się:
- Możemy przejść się chociaż kawałek? Nowy Jork jest taki piękny.
Przytaknąłem i dałem znać szoferowi, żeby pojechał parę przecznic dalej.
Bella szła i rozglądała się dookoła. Stawała przy szybach i zaglądała do środka. Czułem się, jakbym
szedł z dzieckiem.
Zatrzymała się pod bankiem, patrząc, jak ludzie przechodzą przez obrotowe drzwi. Nim
spostrzegłem, już była w środku. Myślałem, że na środku ulicy dostanę ataku śmiechu, bo
dziewczyna kręciła się wkoło, wraz z obrotami drzwi, a wszyscy ludzie gapili się na nią. Złapałem
ją, gdy była po zewnętrznej stronie i wyciągnąłem na dwór. Była zasapana.
- Fascynujący wynalazek - obrotowe drzwi, jak je nazywacie?
- Właśnie tak, jak powiedziałaś. I zazwyczaj ludzie nie kręcą się w nich wkoło. To tak na
przyszłość. – Poinformowałem ją. - Chodź, idziemy do limuzyny.
Wsiedliśmy, a zmęczona Bella po chwili zamknęła oczy i krótko po tym usnęła. Ja natomiast, przez
cała drogę ją obserwowałem.
* http://www.extrahome.pl/galerie/szezlong-ludwik-filip-ma_1064.jpg
** *Najdroższa ulica na świecie, jak i w Nowym Jorku. Znajdują się na niej sklepy ekskluzywnych marek.
*** Prada – włoski dom mody założony w 1913 roku w Mediolanie przez Mario Prada. Na początku swej działalności zajmował się
jedynie wyrobem luksusowych skórzanych toreb.
**** http://chicinparis.files.wordpress.com/2009/04/bergdorf-goodman_9187.jpg
***** Ottavio Missoni (ur. 1921 w Dubrowniku w Dalmacji), lepiej znany jako Tai, włoski projektant mody.
******Carolina Herrera (wł. Maria Karolina Józefina Pacanins Niño y ur. 8 stycznia 1939), markiza Torre Casa, jest projektantką
mody.
******* Chanel – francuski dom mody założony przez Coco Chanel.
******** Manolo Blahnik (ur. 27 listopada 1942 w Santa Cruz de la Palma) - hiszpański projektant mody pochodzenia czeskiego,
przodujący projektant butów dla kobiet.
********* Victoria's Secret – amerykańskie przedsiębiorstwo zajmujące się produkcją i sprzedażą ekskluzywnej damskiej bielizny,
odzieży i kosmetyków.
Zgłoś jeśli naruszono regulamin