Boże wychowanie_XII.doc

(601 KB) Pobierz

XII

ROK 1992

Wy macie być rękoma mojego Syna i Jego Sercem

6 I 1992 r., Anna, Hanna, Jacek, Zbyszek, Grzegorz

Maryja odpowiada na pytanie Zbyszka dotyczące wyboru specjalizacji w seminarium:

 Odpowiedz Mi sam, czego najbardziej pragną i do czego mogą najbardziej tęsknić ci, którym nakazywano wierzyć tylko w „ciało", podczas gdy dusze ich odczuwały nieustanny głód (chodzi przede wszystkim o ludzi z byłego ZSRR). Synu, głód duchowy jest tak straszny, że kiedy nie można go zaspokoić prawdziwym pożywieniem, człowiek gotów jest jeść każdą truciznę. I jedzą. Czym jest rozbujały seks, czym narkomania, czym wszelakie perwersje, jeśli nie próbą zaspokojenia głodu duchowego? To co powiedziałam, przemyśl sobie i zastanów się, czy nie dlatego właśnie szukałeś Boga (powołania) tak długo, żeby samemu odczuwszy głód zrozumieć go u innych?

Już wiele razy mówiliśmy wam, że Kościół Wschodni (prawosławny) nie zna zorganizowanych form działania miłości społecznej, jakimi w Kościele Katolickim są zakony, dzieła i ruchy charytatywne. Teraz kiedy narody rozbitego Związku Sowieckiego stają każdy przed swoją wolnością, lecz wszystkie niesłychanie zubożałe, po prostu głodne, trzeba im będzie zorganizowanego działania, skupiającego się na niesieniu pomocy chorym, słabym, niedołężnym, dzieciom i innym; najbardziej jest potrzebna pomoc dla domów dziecka, domów dla chorych nieuleczalnie i niedołężnych, domów dla chorych psychicznie i więzień. Kto tym się zajmie, jeśli nie Kościół, czyli wy wszyscy wspólnie, lecz każdy wedle własnych charyzmatów. Wy macie być rękoma mojego Syna i Jego Sercem, musicie zatem być miłosierni dla duszy i ciała ludzkiego. Czy może człowiek samotny, cierpiący i nieszczęśliwy uwierzyć w miłosierdzie Boże, jeśli nie spotyka się z nim wśród ludzi, a co gorsza wśród chrześcijan! (Maryja powiedziała to z naciskiem i z goryczą).

Chciałabym, synu, aby dookoła każdego z was — braci Jezusa w kapłaństwie — formowała się grupa ludzi najbardziej wrażliwych i pragnących zaspokajać biedy ludzkie. Potrzebne to jest zwłaszcza tam, gdzie miłosierdzia nie znano, gdzie ludzie byli sobie wrogami, gdzie panowała pomiędzy nimi podejrzliwość i strach.

Czy potrafisz, synu, odpowiedzieć na to zadanie, jakie stawiam przed wami (Polakami) jako wasza Matka i Królowa? To, co tobie proponuję, dotyczy wszystkich moich dzieci pragnących Mi służyć na Ziemiach Wschodnich.

Anna odpowiada:

 I tam, gdzie są Polacy, mają służyć sobie i innym. Mają być wzorcem.

Maryja odpowiada zwracając się do nas wszystkich:

 Ostatecznie byliście w kręgu jednej ojczyzny przez tyle wieków (Rzeczpospolitej Obojga Narodów).

I ponownie zwraca się do Zbyszka:

 Powiedz Mi, synku, czy to, co ci powiedziałam, uznajesz za ważne dla siebie. Czy to ci coś mówi?

 To mi mówi bardzo dużo. Czułem niepokój, a teraz mam pokój w sercu.

 Synu, nie oznacza to, że nie chciałabym, żebyś wiedział jak najwięcej. Nie zamykam przed wami żadnych drzwi. Chciałam tylko, żebyś zrozumiał nasze troski o tereny, na których żyjesz (o ludzi tam żyjących).

 

Współpraca

16 I 1992 r. Anna, o. Jan, Grzegorz

Anna:

 Wiesz, Panie, że się niepokoję, czy tego, co robimy, nie robimy nadgorliwie, a może zbyt mało gorliwie, i czy nie za rzadko pytamy Cię o Twoją wolę w naszej współpracy. Może to dość bezczelnie nazwałam „naszą współpracą"?

 Jak mogłaś powiedzieć inaczej? Przecież to jest nasza współpraca.

 

Jestem waszą Matką i czuję smutki i cierpienia moich dzieci

21 I 1992 r. Anna, o. Jan, Paweł, Grzegorz

Po dłuższej rozmowie, kiedy nie udawało się nam skupić do modlitwy, prosimy, by przyszła do nas Maryja. Matka Boża mówi:

 Ależ od dawna już jestem pomiędzy wami, dzieci. Nie wiem, czego się po Mnie spodziewacie, bo wasze myśli są chaotyczne, ale Ja przyszłam, żeby jak zawsze umocnić was, dać wam więcej pokoju, radości, pocieszenia. Wszak jestem waszą Matką i czuję smutki i cierpienia moich dzieci.

Wahamy się jak zacząć. Wtedy Matka nasza zabiera głos:

 No to Ja rozpocznę rozmowę. Powiedzcie Mi, co was w obecnej chwili najbardziej martwi, co wam odbiera spokój i siły.

Paweł:

 Nie umiem tego nazwać.

 To co pan powiedział przed chwilą: rozbicie partii w sejmie, niemożność zjednoczenia się, czyż nie? — zwraca się do Pawła ojciec Jan.

Paweł:

 Co robić, Matko, żeby dobrze służyć?

Maryja:

 Pamiętaj, synu, że chciałeś Mi służyć, zwracałeś się do Mnie jako do Matki i Ja podjęłam zadanie wychowawcze (płynące z miłości macierzyńskiej). To są właśnie rezultaty. Gdybym nie czuwała nad tobą, mógłbyś popaść w pychę, nawet tego nie zauważając — masz wiele tego przykładów. Jednak Ja pragnę ukształtować cię na życie wieczne. Pragnę, abyś służąc swojemu krajowi służył Synowi mojemu wedle Jego zamiarów dla waszego narodu. To jest o wiele trudniejsze zadanie, synu, niż służenie sobie samemu, swoim ambicjom lub ambicjom swojej partii.

Ale widzę pragnienia twojego serca, pragnienie świadczenia o Nas — czyż nie tak, synu? (z uśmiechem) — i wedle tego pragnienia wspomagam cię (na tej drodze). Widzisz, Ja pragnę mieć w moim kraju, w jego władzach (szeroko pojętych) te dzieci moje, które Nas rozumieją i kochają (rozumieją też nasze zamiary wobec Polski). (...)

A czy nie chciałbyś Mnie prosić o spokój wewnętrzny dla siebie, o większą wyrozumiałość i łagodność?

Paweł:

 Proszę Cię o to.

Maryja:

 Mogę ci w tym pomóc. Ale pamiętaj, że Mnie prosiłeś.

Anna do Pawła:

 A to historia! Teraz będzie miał pan próby.

Paweł:

 Tylko mnie nie zostaw samego, Matko.

Maryja:

 Jakże bym mogła, synu, przecież jestem ci potrzebna. Wszedłeś w krąg mojego wojska (moich sług, którzy chcą Mi służyć). Czy sądzisz, że mogłabym cię odsunąć? Przecież motywacją twoją nie było zrobienie kariery, ale pragnienie służenia krajowi wedle moich życzeń, czyż nie tak?

No to teraz proszę cię, oddawaj Mi każdy swój dzień i każde spotkanie z innymi ludźmi ważne dla ciebie. Zapraszaj Mnie, bo może nikt inny tego nie zrobi. Pamiętaj, że Ja mogę i chcę wam pomagać, ale tylko tym, którzy tego pragną. Więc pragnij. A jeśli chcesz Mnie ucieszyć, pragnij tego samego dla swoich przyjaciół. A jeśli jeszcze bardziej chciałbyś uradować moje serce, oddawaj w moje matczyne ręce tych, którzy ci szkodzą, którzy cię chcą zagłuszyć, słowem — swoich wrogów, tych których uważasz za własnych wrogów i wrogów Jezusa. Jeśli tak będziesz postępował, staniesz się łagodniejszy względem nich, bo nie można odrzucać lub żywić odrazę i niechęć do tego, kogo się jednocześnie oddaje pod moją opiekę. A Ja mogę ich przemienić. Ale pomyśl, synku, może oni nie mają nikogo, kto by ich chciał oddać mojej opiece?

Paweł:

 Tak.

W dalszym ciągu rozmowa Maryi z Pawłem:

 Jednak pamiętaj, że dla żadnego z moich dzieci nie jestem surową matką. Moje działanie jest delikatne, łagodne i cierpliwe. Zapewniam cię, że w ten sposób można dla człowieka więcej uczynić. Powiedz Mi, synu, czy teraz czujesz się lepiej?

 O wiele.

 Przecież nie jesteś już sam. Pamiętaj, że stoi przy tobie Pani waszych serc i losów.

Wracając do początku naszej rozmowy, chcę ci powiedzieć, że Ja jestem wychowawczynią cierpliwą, która nigdy się nie nuży, a tym bardziej nigdy nie zniechęca i swojego zadania nie porzuca. Nie martw się więc sobą, nawet jeśli ci będę wyraźniej ukazywać twoje błędy i zaniedbania lub cechy charakteru, które mógłbyś zmienić lub ulepszyć. Wy sami siebie nie widzicie, lecz jeśli Mnie prosicie, zawsze spieszę dopomóc wam w uzyskaniu tej pełni, którą Bóg dla was przeznaczył. I nie spocznę, dopóki nie oddam was w Jego ramiona w godzinie Spotkania (wchodząc do nowego życia). Synu, czy masz świadomość, że prosiłeś Mnie o uświęcenie?

 Tak.

 A czy wiesz, że w żadnym innym wypadku nie mógłbyś w moim polskim królestwie (takim, jakie będzie) brać udziału w służbie państwowej?

 Tak powinno być.

Maryja roześmiała się śmiechem cichym, radosnym, dżwięczącym jak akord muzyczny:

 Tak, zgadzamy się z tym oboje.

Ja pragnę dla was pełni szczęścia, pełni pokoju, bezpieczeństwa, radości i... dobrobytu; bo nie chcę, żeby choć jedno z moich dzieci było głodne. Ale liczę też na wasze miłosierdzie, na waszą samopomoc i samoopiekę.

Proszę cię o jedno, Pawełku, nie daj sobie wmówić, że to co dzisiaj się dzieje, tylko ci się zdawało. Bo ja jestem prawdziwą Matką, która kocha swoje dzieci na zawsze i nigdy żadnego z nich nie porzuci. Nie wątp też, że tą samą miłością obejmuję twoich bliskich. Bo twoje dzieci są następcami twojego pokolenia i pragnę, aby one żyły w moim kraju w pełni poczucia bezpieczeństwa, miłości wzajemnej — po prostu w kraju szczęśliwym! Fundamenty (tego bezpieczeństwa — europejskiego, światowego) zakładacie jednak wy.

Po pewnym czasie, kiedy rozmawialiśmy na ten temat, Maryja pyta:

 Co jeszcze was trapi?

Grzegorz:

 Niepokoi mnie, że w redagowanych obecnie wyborach tekstów zmieniam pisownię wielu wyrazów (które przez szacunek pisane były wielkimi literami) na małe litery...

Anna:

 ...zgodnie z zasadami ortografii.

 Czyńcie to zgodnie z ortografią — mówi Maryja z uśmiechem. — Mnie przez to chwały nie ubędzie. Moją największą chwałą jest to, że jestem Służebnicą Pańską.

No to wstańcie, dzieci. Przyjmijcie moje błogosławieństwo na waszą służbę w najbliższych dniach aż do naszego spotkania w najbliższym czasie (2 II 1992 r.). Wzmacniam, dzieci, wasze siły, daję wam więcej wytrwałości. A wytrwałością jest również to, że się nie poddajemy — my, ludzie — zniechęceniu w spotkaniu z trudnościami i niepowodzeniami. Niech nic was nie załamie, bo przecież walczycie w moich sprawach. Ja was prowadzę, stoi więc za wami cała nieskończona moc Boga.

Niech błogosławieństwo Świętego Świętych, Pana wszystkiego co istnieje, Ojca waszego, spocznie na was, pozostanie i wyda owoce. A tobie, Anno, mówię, nie kłopocz się o swoje zdrowie, bo ono jest w moim ręku. +

 

Proś Mnie w imieniu tych wszystkich, którzy Mnie nie proszą

30 I 1992 r. Anna, Szymon (osłabiony chorobą), Grzegorz

Anna mówi o wspaniałych ludziach, którzy działali w konspiracji, wszyscy jako ochotnicy (gdzie każdy samorzutnie robił jak najlepiej to, co mógł), tylko niestety odchodzili (ginęli, trafiali do obozów...). Do rozmowy „włącza się" Maryja:

 Ja też razem z wami cieszę się z nich. Tyle tylko, że nikt z nich nie zginął: wszyscy są ze Mną.

Anna:

 Matko, Szymon chce z Tobą mówić.

Szymon:

 Właśnie jestem takim ochotnikiem i pragnę służyć. Ale potrzebuję światła, żeby być narzędziem w ręku Pana, tam gdzie mnie pośle, a nie kierować się egoizmem czy pychą. Czuję się zagubiony przez to swoje zabieganie i rozdwojony między obowiązkami posła i obowiązkami pełnionymi na moim terenie.

Maryja:

 A czy już wychowałeś sobie zastępcę, który by potrafił przejąć twoją pracę?

Szymon:

 I tak, i nie. Jest taka osoba, ale on nie chce być zastępcą, tylko zająć moje miejsce, i do tego nie wiadomo, czyby przeszedł w wyborach.

Maryja:

 No to musisz poczekać, synku, ale staraj się „nie wypuszczać cugli z dłoni" (nie zaniedbywać tych obowiązków).

Moim zdaniem, synku (uśmiechając się), teraz przede wszystkim potrzebne ci zdrowie. Dlatego pytam cię, czy chcesz, żebym ci pomogła.

Szymon:

 Tak, bo chcę jechać w sobotę do Ciebie (z pielgrzymką na Jasną Górę).

Maryja:

 Czy nie zauważyłeś, Szymusiu, że Ja jestem wszędzie tam gdzie wy?

Po chwili milczenia (cichej modlitwy).

 Więc dobrze, ty zażywaj lekarstwa, a Ja będę prosiła o twoje zdrowie. Ale mam do ciebie prośbę. Na takich zjazdach na ogół trudno jest wam się skupić i modlić. Dlatego proszę cię, wykorzystaj drogę i przedstaw Mi wszystkich (znajomych), którzy będą jechali razem z tobą (tzn. oddaj Mi ich), bo może nie każdy to zrobi. Dlatego proszę ciebie. (...) Zrób to za nich i za siebie. A przy okazji oddaj Mi w opiekę wszystkich swoich przyjaciół, rodzinę, bliskich i... cały teren, którego jesteś gospodarzem. Bo widzisz, synu, ty zarządzasz tym terenem, więc powinieneś czuć się odpowiedzialny za każdego z mieszkających tam ludzi — a przed kim, jeśli nie przede Mną? (Z uśmiechem; w domyśle: jeśli wierzysz, że jestem rzeczywiście Królową waszego narodu). Proś też za miasto, w którym przebywasz, za sejm, za wszystkie partie. Proś Mnie w imieniu tych wszystkich, którzy Mnie nie proszą, zwłaszcza za tych, co nie rozumieją lub odrzucają moją władzę nie rozumiejąc, iż odrzucają w ten sposób opiekę, miłosierdzie i miłość. Powiedz to też Jankowi i tym, którym możesz.

Sądzę, że rozumiesz, synu, iż potrzebna jest wasza decyzja powierzenia Nam was samych i waszej pracy, bo bez tego nie może ona stać się naszą wspólną pracą. A w moim domu (w sanktuarium na Jasnej Górze) powtórz Mi, że wolą twoją jest współpraca z Nami.

O co jeszcze chciałbyś spytać, Szymeczku?

Szymon:

 Potrzebuję Twojej opieki, abym zawsze wypełniał Twoją wolę, Twojego wstawiennictwa za rodzinę, dla której mam mało czasu, daru pokory w wypełnianiu mojej misji.

Maryja:

 Synku, jestem tak samo Matką twoich dzieci, twojej żony i wszystkich otaczających cię ludzi, jak i twoją. Jeśli praca odrywa cię od rodziny, tym bardziej licz na Mnie. Jeżeli chodzi o twoją pracę, pamiętaj zwłaszcza to, że pełnisz służbę, i to służbę — moją, więc powinieneś świadczyć o Mnie swoim postępowaniem i zachowaniem. A więc jest to służba Królowej Korony Polskiej, a nie „objęcie stanowiska". Wierzę, że nie przyniesiesz Mi wstydu, w przeciwieństwie do niektórych twoich współobywateli.

Jeszcze coś ci poradzę. Kiedy będziesz miał odpowiadać na pytania lub samemu przemówić, w duszy proś Mnie o wyrażenie twoimi ustami mojego zdania. Masz szczęście, synku, że twoja Królowa jest twoją Matką, zawsze przy tobie obecną, i może ci w każdej chwili pomóc. Jakie jeszcze masz pytania, synu?

Szymon:

 Najpierw chciałbym Ci podziękować za tę Twoją opiekę nade mną, nad moją rodziną, przeprosić za moje odejścia od Ciebie...

Maryja:

 Nie pamiętam tego, co było. Dawno upatrzyłam sobie ciebie i pragnęłam, abyś mógł Mi służyć wedle swoich darów i predyspozycji. Wierzę, że się na tobie nie zawiodę, gdyż chcę, abyś pracował dla Mnie w sprawach mojego królestwa, dopóki ci siły pozwolą. Dlatego pewien bądź mojego prowadzenia i pomocy. Licz na Mnie, polegaj na Mnie i kochaj mojego Syna, który otworzył wam Zbawienie. On zasługuje na najczystszą i najwierniejszą służbę, a ty przecież już wiesz, że My realizujemy Jego zamierzenia. Co jeszcze, synu?

Szymon:

 Oddaję Ci, Maryjo, wszystkie najbliższe dni: spotkania, rozmowy...

Maryja uśmiecha się i mówi:

 Oddawaj Mi je „na bieżąco".

Szymon:

 Jest jeszcze problem dyrektora szkoły. Czy Ty też pragniesz tej zmiany?

Maryja:

 A co z nim będzie, synu? (Z tym, który miałby odejść).

Szymon:

 Będzie nauczycielem dalej, będzie uczył.

Maryja:

 A czy masz już kandydata?

Szymon:

 Tak, mamy, ale trudno nam osiągnąć większość w komisji konkursowej.

Zaczynamy rozmawiać na ten temat. Szymon mówi o swojej żonie jako o darze Boga dla niego, o swojej rodzinie, w której tak odczuwają opiekę Maryi... W pewnej chwili Maryja dodaje:

 Tak, nie zawodzę się na nich.

Wracając zaś do wątku głównego mówi:

 Synu, wy się módlcie w tej sprawie (za ludzi, za tych „złych", a nie o usunięcie człowieka ze stanowiska) i proście Mnie o rozwiązanie waszego problemu, a ty powierzaj go Mnie, ile razy sobie o tym przypomnisz.

Anna:

 Dziękujemy Ci, Matko, i prosimy o błogosławieństwo.

Maryja:

...

Zgłoś jeśli naruszono regulamin