Muktananda Swami - Dokad idziesz.txt

(303 KB) Pobierz
Dokšd idziesz? Przewodnik podroży duchowej.
  Swami Muktananda

WPROWADZENIE 
Często zdarzało się, że kiedy Swami Muktananda spotykał ucznia lub 
gocia spacerujšcego po terenie jednego z jego aramów, pytał go na 
powitanie: Dokšd idziesz? I często to proste pytanie wyzwalało 
głębokš kontemplację. Zaczynałe się zastanawiać: "Dokšd idę?  Co 
naprawdę robię ze swoim życiem?"  
Wydaje się więc, że Baba trafnie wybrał pytanie Dokšd idziesz? na 
tytuł swojej ksišżki. Kiedy owiecona osoba wkracza w twoje życie, 
skłania cię do zadania sobie tego włanie pytania. Samo istnienie 
takiego Mistrza stanowi wyzwanie dla naszych przyziemnych 
nawyków mylenia i działania, jest bezwarunkowym żšdaniem, 
abymy zdali sobie sprawę z tego, dokšd idziemy w życiu, zbadali 
cieżkę, którš podšżamy i cele, do których zmierzamy. Kiedy 
przyjmiemy to wyzwanie, zwišzek z Mistrzem może przeobrazić 
nasze życie. 
Swami Muktananda posiadał moc przeobrażania innych w tak 
wielkim stopniu, że nawet po mierci wywiera on wpływ na ludzi i to 
nie tylko tych, którzy go znali, ale również na tysišce ludzi, którzy 
nigdy nie zetknęli się z nim gdy żył. Swami Muktananda był Siddha 
Guru. W sanskrycie słowo siddha oznacza "ten, który jest znakomity 
lub doskonały", a w tradycji Swamiego Muktanandy termin ten 
odnosi się wyłšcznie do kobiet i mężczyzn, którzy osišgnęli stan 
całkowitej jednoci z Absolutem, stan uważany przez mistyków 
wszystkich tradycji za najwyższe możliwe osišgnięcie człowieka. 
Siddha jest panem wiata wewnętrznego, zdobywcš tej subtelnej i 
nieskończenie skomplikowanej przestrzeni zwanej cieżkš duchowš. 
Wolni od ograniczeń, Siddhowie ukazujš swoim przykładem i 
słowami nasze własne nieograniczone możliwoci zdobycia wolnoci 
i szczęcia. Krótko mówišc, ukazujš nam naszš własnš, wrodzonš 
doskonałoć. 
Tym jednak, co czyni Mistrza Siddha tak rzadkim i cennym, jest jego 
moc przekazywania nam tego dowiadczenia doskonałoci poprzez 
rozbudzenie naszej własnej energii duchowej. Innymi słowy, Siddha 
Guru nie jest po prostu nauczycielem czy przewodnikiem; on czy ona 
jest czym w rodzaju duchowego kamienia probierczego, katalitycznej 
siły: pobudza w nas i podtrzymuje najgłębszy proces rozwoju, do 
jakiego zdolny jest człowiek. 
Kiedy w 1974 roku poznałam Swamiego Muktanandę, przyjechał 
włanie do Stanów Zjednoczonych na - jak się póniej okazało - 
dwuletni pobyt. Były to czasy, kiedy w Ameryce nauczało wielu 
Mistrzów duchowych, niemniej jednak imię "Swami Muktananda" 
zawsze wymawiane było z podziwem. Słyszelimy, że jest on 
Mistrzem duchowym jak owi legendarni Guru z czasów starożytnych, 
kim, kto rzeczywicie może przekazać ci dowiadczenie Boga. Im 
więcej o nim słyszałam, tym bardziej chciałam go poznać. Pewnego 
dnia weszłam do sali w Pasadenie, w Kalifornii i tam zobaczyłam go 
po raz pierwszy. Siedział na krzele, odziany w jaskrawo 
pomarańczowe jedwabie, w ciemnych okularach i czerwonej czapce 
narciarskiej, a otaczało go chyba z pięćdziesišt osób. Całe jego ciało 
wydawało się tryskać energiš. Jego twarz była niezwykle ruchliwa - 
czasami przybierał on surowy wyraz twarzy, a czasami umiechał się 
z tak zaraliwym entuzjazmem, że nie sposób było nie umiechnšć się 
w odpowiedzi. Jednak to nie jego wyglšd uderzył mnie najbardziej. 
Patrzšc na niego miałam wrażenie, że znajduję się w obecnoci 
czego w rodzaju siłowni, jakiego potężnego ognia duchowego. 
Wydawało się, że zbiera on całš energię nagromadzonš w pokoju - 
miłoć i gniew, obawy, pytania i wštpliwoci, zamęt emocjonalny i 
zagubienie - że wchłania to wszystko i przekształca w ogniu swego 
stanu wewnętrznego, aż pozostaje tylko uczucie, które mogę okrelić 
jedynie mianem niczym nie ograniczonej miłoci. Siedzšc z nim w tej 
sali doznałam wrażenia nieomal fizycznej pełni w sercu; uczucie to 
łagodniało stopniowo, jakby wszystko we mnie topniało. Subtelna 
strużka rozkoszy, wrażenie czystej słodyczy zaczęło przepływać przez 
moje ciało. "Och - pomylałam - widocznie to włanie ludzie majš na 
myli, kiedy mówiš o błogoci!" 
Kilka tygodni póniej wzięłam udział w spotkaniu medytacyjnym, 
prowadzonym przez Babę (jak go pieszczotliwie nazywano) i tam 
przeżyłam dowiadczenie, które odmieniło mnie na zawsze. Kiedy 
siedzielimy z nim medytujšc - a było nas około trzystu - moja 
wiadomoć zaczęła się rozszerzać, tak że zamiast ograniczać się do 
mojego ciała, zaczęła obejmować pokój, budynek i wreszcie cały 
wszechwiat. Zdawać by się mogło, że w mojej wiadomoci zawarte 
sš wszystkie formy, wszystkie dwięki. Nagle najbardziej naturalnš 
rzeczš na wiecie było zdać sobie sprawę - nie, raczej dowiadczyć i 
wiedzieć - że w rzeczywistoci istnieje tylko jedna energia we 
wszechwiecie i że to ta energia mnie stworzyła. Kiedy wyszłam z 
medytacji byłam tak przepełniona miłociš, że z trudem 
powstrzymywałam się, aby nie rzucać się na szyję zupełnie obcym 
osobom. 
Jak tysišce innych ludzi, którzy spotkali Muktanandę - a także tysišce 
tych, którzy nigdy nie poznali go osobicie - otrzymałam Siaktipat, 
przekaz jego energii duchowej. To dowiadczenie było jedynie 
poczštkiem, obudzeniem siły, która po dzień dzisiejszy nadal mnie 
zmienia i prowadzi. Z poczštku objawiło się to nie tylko w bardzo 
przejmujšcych dowiadczeniach medytacyjnych, ale także w serii 
zaskakujšcych i subtelnych zmian zachodzšcych w moim stylu życia i 
nastawieniu do zasadniczych spraw. Zaczęły się u mnie pojawiać 
cechy takie jak dyscyplina, równowaga i spokój. Zupełnie 
spontanicznie przekonałam się, że jestem w kontakcie z wewnętrznym 
orodkiem spokoju i jasnoci umysłu, orodkiem w dużym stopniu 
niezależnym od okolicznoci zewnętrznych. To było tak, jak gdyby 
Muktananda dał mi impuls duchowy, przeprowadzajšc mnie przez 
bramę do wiata wewnętrznego. 
Moje dowiadczenie, bardzo osobiste, było również całkiem typowe 
dla tego, co dzieje się, kiedy Siddha Guru umożliwia nam kontakt z 
naszym wnętrzem, z naszš Janiš. Jań, milczšcy orodek naszej 
istoty, jest tš częciš nas samych, która pozostaje oddzielona od wiru 
uczuć i wrażeń, nieustannie w nas powstajšcych i zanikajšcych. Nie 
należy jej mylić z ego, z ograniczonym poczuciem "ja", które 
gromadzi dowiadczenia i utożsamia się z ciałem i umysłem. Jań, jak 
Baba mówi nam na stronach tej ksišżki, jest niezmierzonym 
rezerwuarem radoci, mšdroci i siły, a także najintymniejszš częciš 
nas samych - częciš tak intymnš, że często nie zdajemy sobie nawet 
sprawy z jej istnienia. I chociaż większoć z nas intuicyjnie wyczuwa 
w sobie potencjał siły, odwagi i miłoci, wykraczajšcy daleko poza 
nasze normalne dowiadczenie, jedynie momentami udaje się nam 
nawišzać kontakt z tym potencjałem - na przykład w obliczu 
niebezpieczeństwa czy kryzysu, albo kiedy pochłania nas widok 
przyrody, czy gdy jestemy zakochani. cieżka Swamiego 
Muktanandy, Siddhajoga, jest współczesnš wersjš prastarej wiedzy 
duchowej pomylanej tak, aby rozwijać ten potencjał wewnętrzny. 
Kultywowana była na przestrzeni wieków przez kobiety i mężczyzn, 
którzy posługiwali się własnym umysłem i ciałem jako laboratorium 
do badań nad subtelnymi procesami wiadomoci ludzkiej. Ich 
odkrycia przybrały formę Upaniszadów, Bhagawad Gity, tekstów 
powięconych jodze oraz innych wielkich systemów filozofii 
duchowej. Nauki Swamiego Muktanandy, podobnie jak jego 
starożytnych poprzedników, sš rezultatem życia spędzonego na 
badaniu wnętrza ludzkiego, rezultatem wielu lat powięconych 
sprawdzaniu słów mędrców przy pomocy własnego dowiadczenia. 
Kiedy więc Muktananda twierdził, że wszystko we wszechwiecie 
powstało z boskiej wiadomoci i że ta wiadomoć w najczystszej 
formie istnieje w najgłębszym jšdrze istoty ludzkiej, kiedy mówił 
nam, że Bóg mieszka w nas jako nasza Jań, nie powtarzał po prostu 
tego, co wyczytał w ksišżkach; mówił o tym, co było jego 
bezporednim dowiadczeniem. Wszystko, czego nas uczył, przeżył 
sam i poznał na najgłębszym poziomie istnienia. 
Baba był przede wszystkim nauczycielem. Ludzie, którzy go znali, 
znajdowali w nim to, co sami podziwiali. Tak więc biznesmenom 
podobał się jego żywiołowy humor i życiowe podejcie do 
praktycznych szczegółów, artyci cenili piękno jego ruchów, dzieci 
jego zdolnoć do zabawy. Nie było jednak takiej rzeczy, nawet 
najzwyklejszej i najbardziej przyziemnej, której Baba nie 
wykorzystałby jako okazji do nauczania jogi. Muzyk, strojšcy wraz z 
nim instrument, otrzymywał lekcję koncentracji. Menadżer, 
omawiajšcy trudnš sytuację w swoim biurze, uczył się czego na 
temat narzucania dyscypliny z miłociš. Wspólne przyrzšdzanie 
potraw zamieniało się w lekcję o równowadze. Samo obserwowanie 
Baby, obserwowanie delikatnoci, z jakš brał do ręki tak zwykłš rzecz 
jak kwiat czy pióro, albo bezwarunkowej akceptacji, z jakš witał 
wszystkich napotkanych ludzi - sšsiada z Oakland, taksówkarza, 
nowojorskiego policjanta, czy własnych uczniów - stanowiło 
subtelnš, praktycznš lekcję tego, co to znaczy we wszystkim widzieć 
Boga. 
Jednak dla większoci ludzi, którzy go znali, te lekcje dawane były 
bezporednio poprzez jego wykłady, ksišżki oraz nieformalne 
wywiady i rozmowy. Codziennie w czasie swoich podróży Baba 
mówił lub odpowiadał na pytania, wprowadzajšc całe pokolenie 
uczniów w tajniki nauk zaczerpniętych z indyjskich pism więtych. 
Baba nigdy nie nazywał siebie uczonym, był jednak szeroko oczytany 
w filozofii swojej tradycji. Jego wykłady obejmowały całoć jogi oraz 
zawierały nauki pochodzšce z wielu klasycznych kierunków myli 
hinduskiej. Wykłady te ukazywały integralny charakter Siddhajogi, 
cieżki opartej na łasce, jakš Baba otrzymał od swego Guru, 
Bhagawana Nitjanandy, obejmujšcej z...
Zgłoś jeśli naruszono regulamin