Arthur W. Brian - Jak szybko rozwija się technika.pdf

(118 KB) Pobierz
Jak szybko rozwija siê technika?
KOMENTARZ
ZADZIWIENIA
W. Brian Arthur
Jak szybko
rozwija si« technika?
mu, mia¸ zwyczaj jeæ w ka-
peluszu, a w niektre wieczo-
ry Ð takýe w kapeluszu na g¸owie Ð
grywa¸ na skrzypcach. Urodzi¸ si« w Ir-
landii w 1874 roku i w swoim d¸ugim
ýyciu doczeka¸ sztucznych satelitw,
komputerw, odrzutowcw i progra-
mu kosmicznego Apollo. Ze æwiata,
w ktrym analfabeci pieszo w«drowali
polnymi drogami, w ktrym jednoizbo-
we szk¸ki opalano torfem p¸oncym
w kcie klasy i w ktrym w wieczor-
nym mroku snuto opowieæci przy æwie-
cy, trafi¸ do æwiata samochodw, elek-
trycznoæci, telefonw, radia, aparatw
rentgenowskich i telewizji. Nigdy przy
tym nie opuæci¸ Irlandii, chociaý na sta-
roæ przymierza¸ si« do podrýy do An-
glii, gdyý chcia¸ przelecie si« samolo-
tem. W cigu swojego ýycia Ð tylko
jednego ludzkiego ýycia Ð zdýy¸ jed-
nak by æwiadkiem narodzin wszyst-
kich tych wynalazkw.
S one æwieýej daty. Ca¸a otaczajca
nas technika jest m¸oda i powstawa¸a
bardzo szybko. Pr«dkoæ jej ewolucji jest
sama w sobie uwaýana za oznak« roz-
woju technicznego. Ale jaka jest w¸aæci-
wie ta pr«dkoæ? Jak szybko ewoluuje
technika? Trudno zmierzy coæ tak nie-
okreælonego jak tempo post«pu tech-
nicznego. Moýemy jednak zada sobie
pytanie, o ile trzeba by przyspieszy na-
turaln, biologiczn ewolucj« ýycia na
naszej planecie, by z grubsza dorwna-
¸a tempu jakichæ wybranych przemian
technologicznych.
Wyobramy sobie, ýe przyspieszamy
dzieje ewolucji 10 mln razy. W konse-
kwencji ýycie nie zacz«¸oby si« 3600 mln
lat temu; pierwsze prymitywne sinice
pokaza¸yby si« w naszym æwiecie ogl-
danym w przyspieszonym tempie przed
360 laty, oko¸o roku 1640. Organizmy
wielokomrkowe pojawi¸yby si« oko¸o
roku 1810, w czasach wojen napoleoÄ-
skich, a wielki kambryjski wybuch, kt-
ry da¸ pocztek przodkom wi«kszoæci
wsp¸czesnych zwierzt, nastpi¸by na
pocztku lat trzydziestych XX wieku,
w czasach wielkiego kryzysu. Dinozau-
ry pokaza¸yby si« w pnych latach
szeædziesitych i doýy¸yby lat osiem-
dziesitych. Ptaki i ssaki pojawi¸yby si«
w po¸owie lat siedemdziesitych, ale
usamodzielni¸y dopiero u progu lat
dziewi«dziesitych. Praludzie pojawi-
liby si« rok lub dwa lata temu, a Homo
sapiens Ð zaledwie w zesz¸ym miesicu.
Porwnajmy to teraz z dziedzin tech-
niki, ktrej tempo rozwoju chcemy zmie-
rzy, powiedzmy Ð z maszynami licz-
cymi. Na¸oýymy j na t« sam chro-
nologi«, tyle ýe rozwijajc si« w czasie
rzeczywistym. Najstarsze przybory do
liczenia Ð abaki i liczyd¸a Ð maj oczy-
wiæcie rodowd si«gajcy staroýytnoæci.
Era nowoýytnych mechanizmw licz-
cych zaczyna si« jednak oko¸o roku 1640,
kiedy to pojawi¸y si« pierwsze maszy-
ny do dodawania, odejmowania i mno-
ýenia, konstruowane przez Wilhelma
Schickarda, BlaiseÕa Pascala i Gottfrieda
Wilhelma Leibniza. By¸y to prymityw-
ne zalýki obliczeniowego ýycia. Pierw-
szymi udanymi tworami wielokomr-
kowymi (maszynami wykonujcymi
wielocz¸onowe cigi poleceÄ) by¸y kro-
sna ýakardowe z czasw napoleoÄskich.
W XIX wieku ze zmiennym powodze-
niem budowano rozmaite arytmometry
i maszyny rýnicowe. Dopiero jednak
lata trzydzieste naszego stulecia Ð od-
powiadajce kambrowi na naszej rw-
noleg¸ej skali Ð przynios¸y istn eksplo-
zj«. To wtedy wprowadzono elektryczne
maszyny do liczenia, zmechanizowano
rachunkowoæ, a rzdy zainteresowa¸y
si« statystyk. (Pierwszym komputerom
elektronicznym z lat czterdziestych od-
powiada¸yby pierwsze kr«gowce Ð
przyp. t¸um.) Lata szeædziesite to epo-
ka wielkich maszyn cyfrowych Ð odpo-
wiednikw dinozaurw. Dominowa¸y
one w latach siedemdziesitych i w
znacznej mierze Ð osiemdziesitych.
Komputery osobiste pojawiaj si« w la-
tach siedemdziesitych, podobnie jak
ssaki i ptaki, ale upowszechniaj si« do-
piero w pnych latach osiemdziesi-
tych i na pocztku dziewi«dziesitych.
A co moýna by uzna za odpowied-
nik cz¸owieka, najbardziej zadziwiaj-
cy z dotychczasowych wytworw ewo-
lucji? Moim zdaniem Ð Internet, a æciæle
jego odga¸«zienie Ð World Wide Web.
Sie komputerowa? Cý, nie chodzi mi
o stron« techniczn, ta jest jeszcze w po-
wijakach. Liczy si« to, ýe WWW umoý-
liwia dost«p do zgromadzonych zaso-
bw cudzych danych, cudzej pami«ci
i doæwiadczenia. A to w¸aænie jest wy-
rýnikiem cz¸owieczeÄstwa: nasza zdol-
noæ nie tylko do myælenia i gromadze-
nia doæwiadczeÄ, lecz takýe ich prze-
chowywania i w miar« potrzeby dzie-
lenia si« z innymi w ramach interaktyw-
nej kultury. Pot«g« zawdzi«czamy nie
naszym umys¸om, lecz zdolnoæci do
wsp¸dzia¸ania tych umys¸w Ð rwno-
leg¸ego przetwarzania danych. Dzielenie
si« zasobami, rwnoleg¸oæ myælenia
i dzia¸ania Ð oto co stanowi o pot«dze
Sieci. Podobnie jak ludzkoæ Sie jest
m¸oda, cho wyrasta ze starych korzeni.
A jej wp¸yw zaznacza si« na wi«ksz
skal« dopiero od paru lat.
Ten paralelizm biologii i techniki jest
uderzajcy. Naturalnie nie jest on ide-
alny. I nie musi by. Przecieý to tylko
zabawa, nie do koÄca naukowa. Jeæli
jednak uznamy t« wzajemn odpowied-
nioæ, choby niedoskona¸, to okaýe
si«, ýe technika ewoluuje mniej wi«cej
10 mln razy szybciej niý przyroda. Pr«d-
koæ zaiste huraganowa. Hiperpr«dkoæ.
Z tego, co powiedzia¸em, mog¸oby
wynika, ýe wszystko, co najciekawsze
w biologii i w technice wydarzy¸o si«
niedawno. To jednak tylko pozory. W
biologii bardziej niý nowe gatunki licz
si« rzadkie ãodkryciaÓ nowych zasad
dzia¸ania. Cudowne s nie tyle dinozau-
ry bd ssaki czy ludzie, ile ãwynalaz-
kiÓ kodu nukleotydowo-bia¸kowego,
82 å WIAT N AUKI KwiecieÄ 1997
M j dziadek, nie wiedzie cze-
13856984.001.png 13856984.002.png
kompartmentacji komrek (podzia¸u ko-
mrek na wydzielone przestrzennie mi-
kroærodowiska Ð przyp. t¸um.), wieloko-
mrkowoæci ze specjalizacj tkanek
organizmu, sieci w¸czajcych i wy¸-
czajcych si« genw regulatorowych. Po-
dobnie ma si« rzecz z technik. Cudow-
ne s nie komputery i nie Sie, ale raczej
same pomys¸y, ýe moýna ludzkie funk-
cje umys¸owe odwzorowa ruchami bol-
cw czy zapadek, ýe moýna uýy ci-
gw instrukcji do sterowania wzorami
tkanin, ýe sieci prze¸cznikw elektrycz-
nych mog pos¸uýy do wyznaczenia
miejsc zerowych Riemannowskiej funk-
cji zeta. Cudami s w¸aænie nowe zasady
dzia¸ania, a te pojawiaj si« niecz«sto.
Ewolucja po prostu zestawia je ze sob
w rýnych kombinacjach, wytwarzajc
wciý nowe sk¸adaki Ð czy to gatunki,
czy maszyny.
Jeæli technika istotnie ewoluuje jakieæ
10 mln razy szybciej niý biologia, moýe
ten p«d jest za szybki? Moýe zeælizguje-
my si« w przysz¸oæ niesterownym bob-
slejem? Albo wystrzeliwujemy si« na or-
bit« bez moýliwoæci powrotu? Taka
perspektywa moýe si« wyda przeraýa-
jca, dopki nie uæwiadomimy sobie, ýe
pos¸ugujemy si« tymi wszystkimi zawi-
¸ymi metalowymi, okablowanymi ga-
dýetami do naszych prostych ma¸pich
celw. Odrzutowcami wracamy do do-
mu, do naszych bliskich na æwi«ta. Sie-
ci komputerowej uýywamy do plotko-
wania z blinimi i do przekazywania
wiadomoæci poczt elektroniczn. Kwa-
drofoniczne kina pozwalaj snu w mro-
ku opowieæci o ýyciu innych ludzi. Wy-
rafinowane technicznie sportowe sa-
mochody s¸uý nam do popisywania si«
statusem spo¸ecznym i wabienia partne-
rek. Ca¸a ta b¸yskotliwa otoczka techni-
ki i towarzyszcej jej rozkr«conej gospo-
darki stanowi tylko obudow« naszej
jani. A nasza jaÄ, te nasze prastare ma¸-
pie dusze i ich prastare przystosowania
spo¸eczne zmieniaj si« wolno. Albo zgo-
¸a wcale.
Mj dziadek zmar¸ w roku 1968, na
rok przed ldowaniem ludzi na Ksi«ýy-
cu. Nigdy nie zrealizowa¸ swego marze-
nia o locie samolotem. Powiedziano mu,
ýe w wieku 90 lat jest na to za stary.
åwiat jego dzieciÄstwa juý nie istnieje.
Zmieni¸ si« ca¸kowicie. Nasz æwiat takýe
si« przeobraýa, i to b¸yskawicznie.
A przecieý tak naprawd« nic si« nie
zmienia. Dla niektrych z nas, nawet ta-
kich mi¸oænikw techniki jak ja, p¸ynie
std pewna pociecha.
KOMENTARZ
SKOJARZENIA
James Burke
W cieniu powiewajcej flagi
czystoæci w Waszyngtonie ga-
pi¸em si« na amerykaÄsk flag«
narodow, zastanawiajc si«, jak mo-
g¸yby u¸oýy si« sprawy, gdyby lord
North Ð pierwszy minister Jerzego III
fatalnie nie doceniajcy kolonistw
amerykaÄskich Ð nie by¸ w¸aænie wyje-
cha¸ na par« dni, kiedy wybuch¸a rewo-
lucja (przepraszam, wojna o niepodle-
g¸oæ). Najpraw-
dopodobniej nic
by si« nie zmieni-
¸o, gdyý rebelian-
ci (przepraszam,
patrioci) mieli od
dawna zapewnio-
ne finansowe po-
parcie Francuzw,
ktrzy o niczym
bardziej nie ma-
rzyli, jak tylko o
tym, by da do
wiwatu Brytyjczykom. A wi«c tak czy
inaczej dosz¸oby do powstania USA.
A wiwat by¸ nielichy.
Ca¸ t« niewiarygodn afer« wykom-
binowa¸ niejaki Pierre Augustin Caron
de Beaumarchais, cz¸owiek, ktry spo-
rzdzi¸ dla Madame de Pompadour naj-
bardziej p¸aski zegarek na r«k«, jaki
kiedykolwiek widzia¸o ludzkie oko,
i napisa¸ sztuk« Cyrulik sewilski , ktr
poniej podw«dzi¸ mu Mozart. Beau-
marchais pe¸ni¸ wwczas funkcj« jedno-
osobowego prekursora CIA. W 1773 ro-
ku uda¸ si« w misji szpiegowskiej do
Londynu i po powrocie zaraportowa¸,
ýe Brytyjczycy coraz s¸abiej trzymaj
w ryzach swe posiad¸oæci w Ameryce
i ýe warto by doradzi Ludwikowi XV,
aby wycign¸ z tego korzyæci. Krl po-
wierzy¸ mu za¸oýenie fikcyjnej firmy
(Roderigue, Hortales i S-ka) w celu pra-
nia pieni«dzy i frachtowania statkw do
szmuglowania noc na amerykaÄskie
wybrzeýe wschodnie broni, amunicji
i ãdoradcw technicznychÓ. Tuý pod
nosem Brytyjczykw.
Jak juý wspomnia¸em, wszystko to za-
funkcjonowa¸o aý za dobrze. Doprowa-
dzi¸o rwnieý z czasem do bankructwa
gospodark« Francji (ktra w 1789 roku
doæwiadczy¸a w¸asnej rewolucji) pomi-
mo najlepszych staraÄ ministra finan-
sw Ludwika XVI, JacquesÕa Neckera,
ktry fa¸szowa¸ ksi«gi rachunkowe i kt-
remu omal uda¸o si« wszystkich prze-
kona, ýe kraj nie stacza si« na dno.
Omal, ale nie do koÄca.
Zanim Necker zrobi¸ wielk karie-
r«, zarzdza¸ w 1776 roku okr«giem
Hrault w po¸udniowej Francji. Zg¸osi¸
si« wwczas do niego m¸ody szwajcar-
ski wynalazca nowej metody destylacji
Aim Argand. Tenýe Argand w par« lat
pniej zab¸ysn¸ kolejnym osigni«ciem
Ð skonstruowa¸ lamp« olejn z kolistym
pustym w ærodku knotem. Cyrkulujce
w nim powietrze sprawia¸o, ýe p¸omieÄ
pali¸ si« jasno, szklany zaæ kominek za-
pewnia¸ mu stabilnoæ. Lampy takie,
o sile æwiat¸a oæmiu æwiec, znalaz¸y na-
tychmiast zastosowanie w latarniach
morskich. Oæwietla¸y teý podczas noc-
nej zmiany fabryk« maszyn parowych
Boultona i Watta w Birmingham, a w lu-
tym 1785 roku wzbudzi¸y sensacj«
wærd widowni londyÄskiego teatru
Drury Lane.
Pionierem idei æwiate¸ rampy by¸ dy-
rektor i zarazem aktor tego teatru Da-
vid Garrick, ktrego zachwycajce in-
scenizacje sztuk Szekspira utorowa¸y
drog« nowoczesnej, realistycznej grze
aktorskiej. Oczarowa¸ on do tego stopnia
nowo przyby¸ m¸od malark« austriac-
k Angelik« Kauffmann, ýe przypusz-
czalnie wda¸a si« z nim w romans.
W kaýdym razie Angelica namalowa¸a
jego portret (a poza nim sportretowa¸a
T¸umaczy¸
Karol Sabath
W. BRIAN ARTHUR zajmuje stanowisko
Citibank Professor w Santa Fe Institute w
Nowym Meksyku.
å WIAT N AUKI KwiecieÄ 1997 83
N iedawno podczas pewnej uro-
13856984.003.png
Zgłoś jeśli naruszono regulamin