Sandemo Margit - Opowieści 23 - Dzieci samotności.pdf
(
743 KB
)
Pobierz
(Microsoft Word - Sandemo Margit - Opowie\234ci 23 - Dzieci samotno\234ci)
MARGIT SANDEMO
DZIECI SAMOTNO
ĺ
CI
Z norweskiego przeło
Ň
yła
IZABELA KREPSZTUL - ZAŁUSKA
POL - NORDICA Publishing Sp. z o.o.
Otwock 1997
ANNA
Lekarz spojrzał współczuj
Ģ
co na zamo
Ň
nego kupca.
- Przykro mi, panie Wardelius. Pa
ı
ska mał
Ň
onka nie była wystarczaj
Ģ
co silna.
Twarz kupca nie zdradziła ani bólu, który prze
Ň
ywał, ani ogarniaj
Ģ
cej go bezsilno
Ļ
ci.
Stał przy oknie z widokiem na port w Bergen i patrzył na swoje trzy okr
ħ
ty handlowe.
Wydawały mu si
ħ
teraz całkiem pozbawione warto
Ļ
ci - jemu, który zawsze był tak dumny z
ich
Ļ
wietnie utrzymanych kadłubów i białych
Ň
agli.
- A co z dzieckiem? Co z chłopcem?
- Dziecko
Ň
yje. Ale... to dziewczynka.
- Dziewczynka?
Kupiec Wardelius mógł wreszcie nazwa
ę
swoje uczucia. Cały strach, z którym si
ħ
zmagał przez ostatnie godziny, rozpacz,
Ň
al - wszystko zmieniło si
ħ
w ogromny zawód.
Poło
Ň
na u
Ļ
miechn
ħ
ła si
ħ
blado do kupca.
- Czy chce j
Ģ
pan zobaczy
ę
?
- Nie. Nie, to mo
Ň
e poczeka
ę
.
Poło
Ň
na zawahała si
ħ
.
- Dziewczynka... troch
ħ
ucierpiała podczas porodu. Chyba trzeba ja szybko ochrzci
ę
.
Jeszcze tego brakowało, pomy
Ļ
lał Wardelius z niech
ħ
ci
Ģ
. Có
Ň
, mo
Ň
e tak b
ħ
dzie dla
niej najlepiej.
- Wezwij ksi
ħ
dza - mrukn
Ģ
ł.
Poło
Ň
na ruszyła, lecz zatrzymała si
ħ
w drzwiach.
- Jakie imi
ħ
da
ę
dziecku?
Te wszystkie imiona, nad którymi dyskutowali! Wszystkie były imionami dla chłopca.
Rzeczywi
Ļ
cie,
Ň
ona raz ostro
Ň
nie wspomniała,
Ň
e przecie
Ň
mo
Ň
e urodzi
ę
si
ħ
córka, ale on z
pogard
Ģ
odrzucił tak
Ģ
mo
Ň
liwo
Ļę
. Imi
ħ
dla dziewczynki? Ech, to bez znaczenia, przecie
Ň
ona i
tak nie prze
Ň
yje. Wardelius wybrał pierwsze imi
ħ
, które mu przyszło na my
Ļ
l, i ruszył w
stron
ħ
drzwi. Nale
Ň
y mu si
ħ
wreszcie chwila samotno
Ļ
ci ze swym bólem!
- Nazwijcie j
Ģ
Anna - rzucił.
Anna, to małe, niechciane stworzenie, zaprzeczała wszystkim przewidywaniom.
Ka
Ň
dego ranka uparcie budziła si
ħ
w swojej kołysce, a
Ň
wreszcie wszyscy zdali sobie spraw
ħ
,
Ň
e b
ħ
dzie
Ň
yła. U
Ļ
miechała si
ħ
do twarzy pochylaj
Ģ
cych si
ħ
nad ni
Ģ
, ale w odpowiedzi
otrzymywała jedynie współczuj
Ģ
ce westchnienia. W ko
ı
cu zapomniała, jak si
ħ
u
Ļ
miecha
ę
, i
stała si
ħ
powa
Ň
n
Ģ
istotk
Ģ
o wystraszonych, zdziwionych oczach.
Była jedynaczk
Ģ
, a mimo to miała dwie siostry, które dorastały razem z ni
Ģ
:
Samotno
Ļę
i T
ħ
sknot
ħ
.
Gorzki smak samotno
Ļ
ci był dobrze znany tak
Ň
e czworgu innym dzieciom.
ņ
yli
daleko od siebie, tylko dwoje z nich si
ħ
znało. Jednak dotkliwa samotno
Ļę
była im wszystkim
wspólna.
OBRAZKI Z LAT DZIECI
Ħ
CYCH
1. PASTUSZEK
Zza niebieskoczarnych gór słycha
ę
było coraz gło
Ļ
niejsze grzmoty. Jeszcze ostrzej
pop
ħ
dził owce. Wreszcie ujrzał połyskuj
Ģ
ce w
Ļ
wietle błyskawic dachy swej wioski. Dopiero
wtedy nieco si
ħ
uspokoił i pozwolił sobie i zwierz
ħ
tom na odpoczynek. Był przecie
Ň
tylko
małym chłopcem... Z trudem udało mu si
ħ
sp
ħ
dzi
ę
stadko tego wieczora i dlatego zaskoczył
go zmrok. Bał si
ħ
ciemno
Ļ
ci, bo wtedy wychodz
Ģ
złe moce, tak mówi
Ģ
wioskowi starcy. Bał
si
ħ
te
Ň
burzy, bo jej nie rozumiał. A w tej le
Ļ
nej dolinie, któr
Ģ
szedł, pojawiały si
ħ
w nocy
dzikie zwierz
ħ
ta. Dlatego widok wioski tak bardzo podniósł go na duchu. Na pewno ju
Ň
czekaj
Ģ
. Mo
Ň
e wyjd
Ģ
po niego? Pop
ħ
dził owce, które z przyzwyczajenia skr
ħ
ciły w
Ļ
cie
Ň
k
ħ
wiod
Ģ
c
Ģ
z doliny do wioski i ju
Ň
same przyspieszyły.
Złociste kwiaty wydawały si
ħ
prawie białe w ciemno
Ļ
ci, wiosenne zapachy
oszałamiały.
Nagle chłopiec si
ħ
zatrzymał. Zwierz
ħ
ta pobiegły w stron
ħ
zabudowa
ı
, lecz on nadal
stał, wsparty o pasterski kij.
Z gł
ħ
bi doliny, któr
Ģ
wła
Ļ
nie opu
Ļ
cił, dochodziły dziwne d
Ņ
wi
ħ
ki. Nie były odgłosami
wydawanymi przez zwierz
ħ
ta, to było co
Ļ
innego. Cicho i szybko szło w tym samym
kierunku, co on i owce. Słyszał bicie swego serca i dr
ŇĢ
cy oddech. Czy to złe moce, które
chciały go pochwyci
ę
- tego, który zuchwale o
Ļ
mielił si
ħ
przebywa
ę
po zmroku poza domem?
Próbował poruszy
ę
si
ħ
, ucieka
ę
, lecz nie mógł. Strach przygwo
Ņ
dził mu stopy do ziemi. To
„co
Ļ
” dotarło ju
Ň
do miejsca, w którym
Ļ
cie
Ň
ka opuszczała dolin
ħ
. Było tak ciemno, z drzewa
rosły tak g
ħ
sto,
Ň
e nie mógł...
W tym momencie długotrwała błyskawica roz
Ļ
wietliła las. Ujrzał wtedy widok,
którego ju
Ň
nigdy nie miał zapomnie
ę
.
Grupa wielu ludzi min
ħ
ła jego
Ļ
cie
Ň
k
ħ
i pod
ĢŇ
yła dalej na południe. Słyszał
skrzypienie wozów i głuche st
Ģ
pni
ħ
cia ko
ı
skich kopyt. Było co
Ļ
przytłaczaj
Ģ
cego i
majestatycznego w tej milcz
Ģ
cej procesji. Chłopcu zdawało si
ħ
,
Ň
e jest to jakby orszak
Ň
ałobny dawno umarłego króla. Znów zapadła ciemno
Ļę
, grzmot przetoczył si
ħ
po niebie, a
on nadal wyra
Ņ
nie słyszał w
ħ
drowców. Gdy rozbłysła kolejna błyskawica, ujrzał,
Ň
e ju
Ň
si
ħ
oddalaj
Ģ
. Nie zauwa
Ň
yli go, ukrytego pomi
ħ
dzy drzewami przy
Ļ
cie
Ň
ce. Chłopiec miał
wra
Ň
enie,
Ň
e widział wielu m
ħŇ
czyzn, kobiety, dzieci i zwierz
ħ
ta. Szczegółów strojów nie
rozró
Ň
nił w tych krótkich chwilach jasno
Ļ
ci, poza tym
Ň
e były obszerne i ciemne, jakby grupa
chciała pozosta
ę
niewidoczna.
Jeszcze przez chwil
ħ
docierały do niego odgłosy kroków i skrzypienie kół. Wkrótce
cisza ogarn
ħ
ła las. Kwiaty pachniały jeszcze intensywniej ni
Ň
przedtem, jakby wzmocnione
tym widokiem.
Ockn
Ģ
ł si
ħ
dopiero na wołanie. To był głos ojca. Po chwili jego posta
ę
wyłoniła si
ħ
z
mroku.
- Gdzie byłe
Ļ
, chłopcze? - spytał surowo, zaniepokojony. - Ju
Ň
mieli
Ļ
my i
Ļę
ciebie
szuka
ę
, gdy wróciły owce.
Chłopiec nie odpowiadał.
- No? Co si
ħ
stało? - naciskał ojciec.
Wargi nie chciały si
ħ
porusza
ę
, sparali
Ň
owane prze
Ň
ytym strachem i napi
ħ
ciem.
- Zgubiłem kilka jagni
Ģ
t. Długo ich szukałem.
- Masz jaki
Ļ
dziwny głos?
- W lesie w nocy jest strasznie...
- Widziałe
Ļ
albo słyszałe
Ļ
dzikie zwierz
ħ
ta?
Po dłu
Ň
szej chwili chłopiec odpowiedział:
- Nie. Nic nie widziałem.
Ojciec poło
Ň
ył dło
ı
na jego ramieniu. Niepewnym głosem zaproponował:
- Pospieszmy si
ħ
lepiej do domu, do matki. Wiesz, jak kobiety łatwo si
ħ
denerwuj
Ģ
. A
jutro nie b
ħ
dziesz pasł owiec sam. Po
Ļ
lemy z tob
Ģ
kogo
Ļ
starszego.
- Ojcze... - spytał chłopiec z wahaniem - co jest tam dalej na południe? Jak si
ħ
idzie w
dół doliny?
- Przecie
Ň
wiesz dobrze. Nic!
- Nic?
- Nic. Tylko skalna
Ļ
ciana. Kiedy
Ļ
, dawno temu, na jej szczycie był klasztor i kilka
domostw. Został zbudowany przez bardzo stary zakon szukaj
Ģ
cy odosobnienia. Nie wiadomo,
jak dostali si
ħ
na półk
ħ
z drugiej strony góry, gdzie w dole płynie rzeka. Podobno zaraza
szalej
Ģ
ca tu kilkaset lat temu zabrała wszystkich: zakonników i chłopów. I odt
Ģ
d nikt nie wie,
jak si
ħ
tam dosta
ę
. Dlatego gdy pójdziesz na południe, natrafisz tylko na skaln
Ģ
Ļ
cian
ħ
, nic
wi
ħ
cej.
Chłopiec długo si
ħ
zastanawiał. Odwrócił si
ħ
w stron
ħ
wysokiej, stromej turni, ledwo
widocznej w ciemno
Ļ
ci.
- Mo
Ň
na st
Ģ
d zobaczy
ę
klasztor?
Plik z chomika:
Magick14
Inne pliki z tego folderu:
Sandemo Margit - Opowieści 28 - Ostatnia podróż.pdf
(686 KB)
Sandemo Margit - Opowieści 14 - Las ma wiele oczu.pdf
(856 KB)
Sandemo Margit - Opowieści 42 - Wymarzony przyjaciel.pdf
(526 KB)
Sandemo Margit - Opowieści 41 - W mroku nocy.pdf
(715 KB)
Sandemo Margit - Opowieści 40 - Złoty ptak.pdf
(630 KB)
Inne foldery tego chomika:
A. Maclean - Przełęcz złamanego Serca
Alfred Szklarski - Cykl Przygód Tomka
Cartland Barbara
Chmielewska Joanna- Romans Wszechczasów
Edukacyjne
Zgłoś jeśli
naruszono regulamin