Sandemo Margit - Opowieści 02 - Królewski list.pdf

(651 KB) Pobierz
(Microsoft Word - Sandemo Margit - Opowie\234ci 02 - Kr\363lewski list)
MARGIT SANDEMO
KRÓLEWSKI LIST
ROZDZIAŁ I
Bracia von Flanck. Wła Ļ ciwie mo Ň na by nazwa ę ich rozbójnikami, gdyby nie fakt, Ň e
w tamtych czasach tacy ju Ň nie istnieli.
Gustav był starszy. Urodziwy niczym jastrz Ģ b, miał w sobie ten sam majestat, to samo
bystre spojrzenie i szlachetny profil. Rejestrował najl Ň ejsze szmery i błyskawicznie odwracał
głow ħ w stron ħ potencjalnej ofiary. Bezlitosny i wyrachowany, ale uwielbiany przez kobiety
jak Ň aden inny Ň ołnierz w armii króla Christiana IV.
Torben dorównywał mu jedynie okrucie ı stwem. Nikt jednak nie zwracał na niego
uwagi, gin Ģ ł w cieniu przystojnego brata. Z tego powodu był podwójnie niebezpieczny.
Przypominał paj Ģ ka czatuj Ģ cego w ukryciu.
Bracia von Flanck cieszyli si ħ sław Ģ Ň ołnierzy wyj Ģ tkowo bezwzgl ħ dnych. Wie Ļę o
tym, Ň e jutlandzka szlachta, duchowie ı stwo i mieszczanie uciekli na wyspy Fioni ħ i Zelandi ħ ,
a tak Ň e do Norwegii, przyj ħ li z błyskiem w oku. Tratowali chłopom pola, pozbawiali czci ich
Ň ony, grabili zapasy Ň ywno Ļ ci.
Tak dotarli do Flanckshof, rozległej posiadło Ļ ci w północnej Jutlandii. Tam si ħ
zatrzymali. Sło ı ce chyliło si ħ ku zachodowi, a niebo gorzało jakby opromienione j ħ zykami
ognia dalekiego po Ň aru. Bracia spogl Ģ dali na okazały dwór stanowi Ģ cy własno Ļę ich rodu.
- Nikogo tu nie ma, Torben - odezwał si ħ Gustav. - Ci n ħ dznicy, którzy zagarn ħ li
nasz Ģ własno Ļę , uciekli! Wzi ħ li nogi za pas.
Bracia ochoczo rzucili si ħ w wir wojny, któr Ģ Christian IV prowadził w ksi ħ stwie
niemieckim. Zawsze na czele w wypadach, grabie Ň ach, najbardziej zaciekli w walce. Król,
pocz Ģ tkowo zachwycony ich odwag Ģ , z czasem zacz Ģ ł mie ę w Ģ tpliwo Ļ ci. Był władc Ģ prawym
i nie tolerował niepotrzebnego okrucie ı stwa.
Ich drogi si ħ jednak rozeszły i bracia von Flanck znikn ħ li mu z oczu.
Zostali wł Ģ czeni do oddziałów du ı sko-niemieckich, które po 1625 roku pod
dowództwem Wallensteina parły na północ wzdłu Ň Jutlandii. Okryta ha ı b Ģ armia, grabi Ģ ca i
pl Ģ druj Ģ ca własny kraj bardziej ni Ň wróg, pod ĢŇ aj Ģ cy w Ļ lad za ni Ģ .
- I nigdy tu nie wróc Ģ . Motłoch - odrzekł Torben z pogardliwym u Ļ mieszkiem. - Teraz
dwór jest nasz, na zawsze.
- Tak, w tym miejscu powiemy: „ ņ egnaj, wojenko!” - potwierdził Gustav. - Oddziały
Wallensteina z pewno Ļ ci Ģ tu nie dotr Ģ . Flanckshof le Ň y na północno-zachodnim kra ı cu
półwyspu, ukryte pomi ħ dzy zagajnikiem a morzem. Nie zauwa ŇĢ go.
- A co z listem królewskim? - spytał Torben.
Dumn Ģ twarz Gustava Ļ ci Ģ gn Ģ ł grymas.
- E tam. Có Ň jest wart akt darowizny dawno zmarłego władcy? Król Fryderyk post Ģ pił
niesprawiedliwie, samowolnie stanowi Ģ c, Ň e to nie nasz ojciec odziedziczy Flanckshof, a jego
starsza siostra. Przecie Ň młodszy brat powinien mie ę pierwsze ı stwo, nieprawda Ň ? Nasza
ciotka Lidia nie miała prawa zamieszka ę tu razem z tym swoim królewskim b ħ kartem.
- No, tego, czy nasza kuzynka Ann ħ Sofie była córk Ģ króla, tak na pewno nie wiemy.
Fryderyk II nie był szczególnie kochliwy... Oficjalnie Ann ħ Sofie dostała dwór dlatego, Ň e jej
ojciec, a m ĢŇ Lidii, zasłu Ň ył si ħ królowi. Miała to by ę tak Ň e kara dla naszego ojca za to, Ň e nie
chciał si ħ podporz Ģ dkowa ę władzy królewskiej.
W pami ħ ci obu braci od Ň yły wspomnienia i na nowo roznieciły gniew w ich sercach.
Prawd Ģ było, Ň e ich ojciec zachował si ħ wyj Ģ tkowo podle, omal nie dopuszczaj Ģ c si ħ zdrady.
Niedaleko pada jabłko od jabłoni! Byli nieodrodnymi synami swego ojca.
- Ten list mo Ň e si ħ okaza ę niebezpieczny. Trzeba sprawdzi ę , gdzie si ħ teraz znajduje -
zadecydował Gustav. - Póki co mo Ň emy rozgłosi ę , Ň e jest sfałszowany. Ale je Ļ li król
Christian potwierdzi podpis swojego ojca...
- Król Christian przebywa w Saksonii. A zanim wróci, zd ĢŇ ymy zniszczy ę ten
nieszcz ħ sny dokument - za Ļ miał si ħ Torben ubawiony swym pomysłem. - Jak s Ģ dzisz, bracie?
- My Ļ l ħ , Ň e tak powinni Ļ my uczyni ę . Na wszelki wypadek.
Lidia Stake, z domu von Flanck, siedziała w swym mieszkaniu w Kopenhadze, do
którego przeprowadziła si ħ wraz z wnukiem Ulrikiem. Jej m ĢŇ , który zasłu Ň ył si ħ niegdy Ļ
wielce królowi Fryderykowi II, ju Ň nie Ň ył. Tak jak i ich córka Ann ħ Sofie, która otrzymała
Flanckshof w darze od starego króla. Zi ħę Lidii pojechał na wojn ħ i od przera Ň aj Ģ co długiego
czasu nie dawał znaku Ň ycia. Ulrik miał dopiero dziesi ħę lat, ale w Ļ wietle królewskiego
dokumentu był prawowitym spadkobierc Ģ Flanckshof.
- Jakie to szcz ħĻ cie, Ň e mamy ciebie, Virginio - rzekła Lidia do młodziutkiej,
urzekaj Ģ cej urod Ģ dziewczyny, która siedziała obok niej na sofie i haftowała. - Była Ļ nam
nieocenion Ģ pomoc Ģ w drodze do naszego nowego domu.
Dziewcz ħ o bł ħ kitnych oczach spu Ļ ciło wzrok.
- To ja winnam podzi ħ kowa ę , ciociu Lidio. Jestem tylko ubog Ģ krewn Ģ twego m ħŇ a i
nie miałam prawa mieszka ę we Flanckshof.
- Ale Ň miała Ļ , moje drogie dziecko! A kiedy min Ģ te ci ħŇ kie czasy, b ħ dziesz mogła
tam wróci ę i zosta ę tak długo, jak zechcesz.
- Dzi ħ kuj ħ , ciociu! Czy jest prawd Ģ , co mówi Ģ ludzie, Ň e Gustav i Torben von Flanck
zagarn ħ li Flanckshof?
- Niestety tak. Ale ty przecie Ň spotkała Ļ ich kiedy Ļ , jeszcze zanim te wszystkie
nieszcz ħĻ cia spadły na Dani ħ . To bardzo Ņ li ludzie, obydwaj!
Gustav von Flanck... Virginia zatopiła si ħ w marzeniach. Upłyn ħ ło ju Ň wiele miesi ħ cy,
odk Ģ d widziała go po raz ostatni, ale nie zapomniała nic z tego, co wydarzyło si ħ w mrocznej
altanie, kiedy w pałacu w najlepsze trwał bal. Zachłanne usta, dłonie dotykaj Ģ ce jej ciała, na
co nikt dot Ģ d nie otrzymał przyzwolenia.
- Czy oni... bracia von Flanck... s Ģ Ň onaci?
- O ile mi wiadomo, nie - odpowiedziała korpulentna pani Lidia z ciepłym u Ļ miechem.
- Zdaje si ħ , Ň e ci dwaj nie maj Ģ za grosz poczucia przyzwoito Ļ ci. Musisz si ħ pilnowa ę , by nie
wpa Ļę w ich szpony, Virginio. W szczególno Ļ ci uwa Ň aj na Gustava! Jest niebezpieczny dla
kobiet. Pod niew Ģ tpliwie ujmuj Ģ c Ģ powierzchowno Ļ ci Ģ kryje si ħ zły duch!
Virginia bez słowa pochyliła si ħ nad robótk Ģ , ale jej twarz spłon ħ ła rumie ı cem. Lidia
poruszyła si ħ niespokojnie.
- Na dworze kr ĢŇĢ plotki, Ň e widziano ich w Kopenhadze. Tutaj niedaleko, wczoraj
wieczorem.
Virginia skuliła si ħ .
- Tutaj? - spytała wstrzymuj Ģ c oddech.
Lidia, opacznie pojmuj Ģ c reakcj ħ dziewczyny, zawołała:
- Nie obawiaj si ħ ! Nic nie mog Ģ nam zrobi ę .
Do pokoju wszedł kamerdyner, ich jedyny słu ŇĢ cy.
- Pan Berend Grim prosi pani Ģ o posłuchanie.
- O, Berend! - Twarz Lidii poja Ļ niała, - Wprowad Ņ go natychmiast!
Berend Grim zaliczał si ħ do grona najlepszych przyjaciół jej zi ħ cia. Z powodu ran
otrzymanych w walce został odesłany z Niemiec do domu. W Kopenhadze słu Ň ył pani Lidii
wielk Ģ pomoc Ģ i był jej prawdziw Ģ pociech Ģ .
Wszedł młodzieniec, z którego całej postaci emanował spokój. Przywitał si ħ
serdecznie z pani Ģ Lidi Ģ , po czym spojrzał na Virgini ħ tak, jakby przybył tu wła Ļ nie z jej
powodu. Ukłonił si ħ dwornie, a jego szarobr Ģ zowe oczy napełniły si ħ czuło Ļ ci Ģ .
- Panno Virginio, ciesz ħ si ħ , widz Ģ c pani Ģ w tak dobrym zdrowiu - rzekł, po czym
zwrócił si ħ do najwa Ň niejszej osoby: - Czy dobrze si ħ tu pani czuje, pani Lidio?
- O, tak. Ochmistrz dworski był tak miły i wyszukał dla nas ten dom. I to w pobli Ň u
zamku! Wszystko jest tak, jak trzeba, drogi Berendzie. Brakuje nam jedynie troch ħ słu Ň by, ale
to si ħ da załatwi ę . Jakie nowiny dzi Ļ ci ħ sprowadzaj Ģ ?
- Zatrwa Ň aj Ģ ca pogłoska, pani Lidio, i, jak mi si ħ wydaje, nie całkiem pozbawiona
podstaw.
Starsza pani gestem wskazała mu krzesło obok siebie.
- Usi Ģ d Ņ i opowiedz nam wszystko.
- Bracia von Flanck s Ģ w Kopenhadze.
- Słyszeli Ļ my o tym.
- Ale oni zatrzymali si ħ w gospodzie w pobli Ň u, niedaleko rynku. Jest z nimi
towarzysz broni tego samego pokroju co oni. Pewien mój przyjaciel podsłuchał, Ň e zamierzaj Ģ
si ħ dosta ę tutaj i wykra Ļę królewski list.
Virginia spu Ļ ciła oczy, ale jej drobne, kształtne dłonie dr Ň ały tak, Ň e nie była w stanie
utrzyma ę igły.
- Niewykluczone, Ň e tak uczyni Ģ - rzekła pani Lidia z gorycz Ģ . - I nie b ħ d ħ mogła im w
tym przeszkodzi ę . Oni nie maj Ģ Ň adnych skrupułów. Co mog ħ pocz Ģę ja, leciwa kobieta, z
dziesi ħ cioletnim chłopcem, młod Ģ dziewczyn Ģ i starym słu ŇĢ cym?
- Zatrzymam si ħ tu na jaki Ļ czas, Ň eby was chroni ę - powiedział Berend, nie patrz Ģ c na
Virgini ħ .
- Nie, mój drogi - odrzekła Lidia. - To nie rozwi Ģ zuje problemu. Poza tym bracia
rozpu Ļ cili plotk ħ , Ň e list królewski został sfałszowany. Tak wi ħ c wła Ļ ciwie nikt nie wierzy w
jego prawdziwo Ļę .
- Dlaczego w takim razie chc Ģ go wykra Ļę ?
- Bo ten dokument jest autentyczny. Ale jedyna osoba, która mo Ň e to potwierdzi ę , to
prawowity syn Fryderyka, król Christian.
Wnuczek Lidii, bystry i inteligentny chłopiec, wszedł do pokoju nie zauwa Ň ony przez
nikogo.
- Ale Ň , babciu - odezwał si ħ nieoczekiwanie. - Czy nie jest nam tu dobrze? Przecie Ň
zawsze narzekała Ļ na chłód panuj Ģ cy we Flanckshof. Moim zdaniem to tylko ziemski zbytek i
dobra doczesne. Nie warto o nie zabiega ę .
- Mój ty mały apostole - u Ļ miechn ħ ła si ħ Lidia. - Przesta ı głosi ę te szlachetne idee, bo
poczuj ħ si ħ winna, Ň e mam tak przyziemne pragnienia. Ale, mówi Ģ c powa Ň nie, ci dwaj
okrutnicy, Gustav i Torben, nigdy nie dostan Ģ Flanckshof. Nie zasłu Ň yli na to. S Ģ jak
szkodniki, które powinno si ħ wyt ħ pi ę . Moim obowi Ģ zkiem jest zachowa ę dwór dla ciebie, a
tak Ň e dla Virginii, która nie ma innego domu.
Zgłoś jeśli naruszono regulamin