Dragonlance Legendy-t2 - Wojna bliźniaków.pdf

(2021 KB) Pobierz
Legendy t.II - Wojna Blizniakow
Margaret Weis i Tracy Hickman
WOJNA BLIŹNIAKÓW
LEGENDY
TOM II
PrzełoŜyła Dorota śywno
(War of the Twins)
Ta ksiąŜka jest dedykowana Wam, którzy bierzecie udział w naszych podróŜach po Krynnie.
Dziękujemy Ci, Czytelniku, za wędrowanie tą ścieŜką z nami.
Margaret Weis i Tracy Hickman
Podziękowania
Istnieje wiele osób, których zainteresowanie i praca nad ksiąŜkami oraz modułami do
DRAGONLANCE przyczyniły się do obecnego sukcesu tej serii. Głęboko doceniamy ich pomoc
i poparcie.
Członkowie zespołu projektowego DRAGONLANCE: Herold Johnson, Laura Hickman,
Douglas Niles, Jeff Grubb, Michael Dobson, Michael Breault, Bruce Heard, Roger E. Moore.
Pieśni i wiersze: Michael Williams
Okładka: Larry Elmore
Ilustracje: Yalerie A. Yalusek Projekt: Ruth Hoyer
Mapy: Steve Sullivan
Redakcja: Jean Blashfield Black.
Cenna pomoc i porady: Patrick L. Price, Dezra i Terry Phillips, John „Datamar” Walker,
Carolyn Yanderbilt, Bili Larson, Janet i Gary Pack.
Plastycy: Clyde Caldwell, Larry Elmore, Keith Parkinson, Jeff Easley.
I wreszcie chcielibyśmy podziękować tym wszystkim, którzy zechcieli poświęcić swój czas
i napisać do nas. Bardzo to doceniamy.
Margaret Weis i Tracy Hickman
Księga pierwsza
Rzeka płynie dalej...
Ciemne wody czasu kłębiły się wokół czarnych szat arcymaga, niosąc go wraz
z towarzyszami w przód poprzez lata.
Z nieba padał ognisty deszcz, a na miasto Istar runęła góra, wbijając je głęboko w czeluście
ziemi. Wody morza, które ulitowały się na widok tak straszliwych zniszczeń, pomknęły, by
wypełnić pustkę. Wielka świątynia, gdzie król-kapłan wciąŜ czekał, aŜ bogowie spełnią jego
Ŝądania, znikła z powierzchni ziemi. Nawet ci morscy elfowie, którzy zapuścili się w nowo
powstałe Krwawe Morze Istar, spoglądali ze zdumieniem na miejsce, gdzie niegdyś stała
świątynia. Teraz nie było tam niczego, oprócz głębokiej, czarnej dziury. Morska toń w jej
wnętrzu była tak mroczna i zimna, Ŝe nawet elfowie, urodzeni, wychowani i Ŝyjący pod wodą,
nie ośmielili się do niej podpływać.
JednakŜe wielu na Ansalonie zazdrościło mieszkańcom Istar. Ich śmierć była przynajmniej
szybka.
Do tych, którzy przeŜyli gwałtowne zniszczenia na Ansalonie, śmierć przychodziła powoli,
w odraŜającej postaci – głodu, zarazy, mordu...
Wojny...
Rozdział I
Ochrypły, głuchy krzyk strachu i zgrozy wyrwał Crysanię ze snu. Tak nagły i okropny był
ten wrzask i tak głęboki jej sen, Ŝe przez chwilę nawet nie potrafiła powiedzieć, co ją obudziło.
Zalękniona i zdezorientowana rozglądała się dookoła, próbując zrozumieć, gdzie jest, i starając
się odkryć, co tak ją przeraziło, Ŝe ledwo mogła złapać oddech.
LeŜała na wilgotnej, twardej posadzce. DrŜała konwulsyjnie z chłodu, który przeniknął ją do
szpiku kości, i dzwoniła zębami z zimna. Wstrzymała oddech, chcąc coś usłyszeć lub zobaczyć,
lecz otaczająca ją ciemność była gęsta i nieprzenikniona, a cisza głucha.
Crysania wypuściła powietrze z płuc i chciała znów odetchnąć, lecz mrok zdawał się
zapierać jej dech w piersi. Ogarnęła ją panika. Rozpaczliwie starała się nadać formę ciemności,
zaludnić ją kształtami i postaciami. śadna jednakŜe nie przychodziła jej na myśl. Istniała tylko
ciemność, która nie miała Ŝadnych wymiarów. Była wieczna...
Wtedy Crysania ponownie usłyszała wrzask i poznała, Ŝe właśnie to ją zbudziło. Choć niemal
westchnęła z ulgi na dźwięk głosu innego człowieka, echo strachu, który słyszała w tym krzyku,
pobrzmiewało w jej własnej duszy.
Rozpaczliwie i gorączkowo próbując przeniknąć wzrokiem ciemność, starała się pomyśleć,
przypomnieć sobie...
Były śpiewające kamienie, ktoś nucił – to Raistlin i trzymał ją w objęciach. Potem miała
wraŜenie, Ŝe weszła do wody i została zniesiona w rwącą, niezmierzoną ciemność.
Raistlin! Wyciągnąwszy przed siebie drŜącą rękę, Crysania wymacała dookoła jedynie
wilgotne, zimne kamienie. Wtedy z druzgoczącą siłą napadły ją wspomnienia. Caramon
rzucający się na brata z błyszczącym mieczem w dłoni... Jej słowa, gdy rzucała kapłańskie
zaklęcie, by chronić maga... Brzęk oręŜa spadającego na kamienie.
Jednak ten krzyk – to był głos Caramona! A jeśli on...
– Raistlinie! – zawołała bojaźliwie Crysania, wstając z trudem. Jej głos ucichł i zanikł,
pochłonięty przez mrok. Było to tak okropne wraŜenie, Ŝe nie odwaŜyła się odezwać ponownie.
Obejmując się ramionami i dygocząc z przenikliwego chłodu, Crysania sięgnęła nieświadomie po
medalion Paladine’a, który wisiał na jej szyi. Spłynęło na nią błogosławieństwo boga.
– Światło – szepnęła i ściskając mocno wisior, pomodliła się, aby bóg rozjaśnił ciemność.
Delikatny blask trysnął z medalionu pomiędzy jej palcami i odsunął duszący ją czarny
aksamit, tak Ŝe mogła odetchnąć. Zdjąwszy łańcuch przez głowę, uniosła wysoko medalion.
Poświeciła nim po okolicy, starając się przypomnieć sobie, skąd dobiegł krzyk.
Mignęły jej w oczach potrzaskane, nadpalone meble, pajęczyny, ksiąŜki rozrzucone po
podłodze, półki odpadające od ścian. WraŜenie to było równie przeraŜające co sama ciemność
i zrodził je ten sam mrok. Owe przedmioty miały więcej prawa tam się znajdować niŜ ona sama.
Zgłoś jeśli naruszono regulamin