Cywilizacja pracy.doc

(97 KB) Pobierz
Prof

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

Prof. zw. dr hab. Lech Milian

Politechnika Częstochowska

 

 

CYWILIZACJA PRACY CZY CYWILIZACJA CZASU WOLNEGO? DYLEMAT NADCHODZĄCEJ ERY ROBOTYZACJI

 

 

       Początki cywilizacji pracy przeobrażającej z czasem całkowicie wielowiekowy, stanowy podział pracy można kojarzyć z upowszechnianiem się produkcji manufakturalnej, która wraz z potokową organizacją pracy swój rozwój wiązała z zatrudnianiem pracowników najemnych. Sprzedaż pracy a więc jej utowarowienie stała się zaczynem nieznanego dawniej wartościowania pracy. Praca z powinności związanej wyłącznie z ludźmi ze stanów pracy przekształciła się w czynność zarobkową przynależną każdemu człowiekowi pragnącemu zapewnić sobie byt materialny. Pojawił się nowy rodzaj powszechnego w skali społecznej obowiązku, który wynikał z konfrontacji woli do pracy z wolnością wyboru pracy. Cywilizacja pracy rodziła się w Europie w aureoli nowej ideologii wolności osobistej przynależnej każdemu człowiekowi, który ową wolność gwarantowaną prawnie miał przeznaczyć w znaczącej jej części właśnie na pracę. Ideologia, która z czasem przyjęła nazwę liberalnej upowszechniała pogląd, że tylko praca z wyboru, włączając w to prawo do wyboru danego rodzajowo warsztatu pracy, może zapewnić powszechny dobrobyt przenosząc przeciętnych, pozbawionych przywilejów ludzi z niesłychanie rozległej społecznie strefy głodu do strefy sytości. Budowano usilnie nowe społeczeństwo charakteryzujące się powszechnością pracy na podłożu jakże atrakcyjnym: swobody jej wyboru.

      Już w początkach XVI w. zaczął zapuszczać korzenie ten wyłącznie europejski fenomen, który przeobraził w ciągu trzech wieków kilka społeczeństw Europy Zachodniej z wielowiekowego ustroju stanowego z charakterystycznym dla niego stanem próżniaczym, w społeczeństwa pracy zindustrializowanej. Właściwie do dzisiaj niewiadomo skąd ten trend do wolności a zarazem powszechności pracy pojawił się w Europie?

      Dwaj badacze źródeł narodzin kapitalizmu N. Rosenberg  i L. E. Birdzell w ich Historii kapitalizmu wskazując na takie hipotetyczne m.in. takie fakty jak: rozwój nauk i wynalazczości, europejskie bogactwa naturalne, zróżnicowanie dochodów powodujących rozciąganie się strefy głodu na 70-80% ludności, wyzysk pracy pańszczyźnianej, kolonializm, dochodzą do wniosku, że żaden z nich nie jest bezdyskusyjną przyczyną sprawczą. A może przyczyn należy poszukać w ideologii chrześcijaństwa, w której początkowa wolność wyboru pomiędzy zwyczajowo ustalonym dobrem i złem poszerzyła się z czasem na wolność fizyczną a następnie polityczną?  A może sprawił to organizacyjny zmysł pierwszych właścicieli manufaktur z ich wynalazkiem pracy zespołowej? Z pewnością, jeśli wskazaliśmy na ideologię chrześcijańską, to właśnie w jej ramach średniowieczni kreatorzy etyki pracy wskazywali na wartość pracy w płaszczyźnie jej użyteczności ogólnospołecznej i nakazywali szanować czynność powszechnie pogardzaną. W ich rozumieniu powinność i związany z nią trud pracy przynależne stanowi chłopskiemu i rzemieślniczemu z woli Boga, mają być wynagrodzone łaskami w życiu pośmiertnym[1]. Nie była to więc praca dla każdego.

      Europejski fenomen powszechnego uwolnienia ludzi od poddaństwa w imię wolności wyboru pracy i możliwości jej korzystnej, bo opartej na umowie stron sprzedaży, znalazł swoje odbicie w modelu gospodarki rynkowej zapoczątkowanym koncepcją A. Smitha. Ten etyk z XVIII w. uznał, iż upowszechnienie pracy podejmowanej z wyboru i sprzedawanej z wyboru przez ludzi wolnych miało zapewnić ową poszukiwaną już wówczas sprawiedliwość społeczną. To od człowieka wolnego z Natury będzie zależało, czy ów wolny człowiek zechce swoją pracą zapewnić sobie dostatek materialny. Warunku sprawiedliwości społecznej nie zapewniał wielowiekowy, stanowy podział pracy.

       A. Smith opublikował koncepcję wolnego rynku jako efekt przemyśleń mających na celu ulepszyć to, co w praktyce zaistniało w rodzącej się gospodarce z utowarowioną pracą, a było zbyt żywiołowe i nie związane z żadnymi społecznie akceptowanymi regułami. Prezentując swój model w Badaniach nad naturą i przyczynami bogactwa narodów był przekonany, że w społeczeństwach nacechowanych piętnem powszechnego, skrajnego niedostatku, nowy, wolnością uwarunkowany wybór pracy i godziwa zapłata za nią, będą najkorzystniejsze dla likwidacji  nędzy. 

       Także samej pracy a chętnych do niej w warunkach wolnego rynku pracy będzie wielu, nie może zbraknąć w sytuacji ogromnych potrzeb społecznych. Istnieją, oczywiście, prace bardziej lub mniej złożone. Jednakże ich wybór będzie weryfikowany zdolnościami indywidualnymi w procesie powszechnej rywalizacji ludzi o korzystne miejsce pracy. Wyzysk pracy w monopolizujących rynek manufakturach przestanie istnieć, gdy wyzwolona aktywność ludzi powoła do życia niewielkie wspólnoty gospodarcze. Wspólnoty takie dysponując własnymi łatwymi do uzyskania narzędziami pracy będą o wiele wydajniejsze w rezultatach pracy i stopniowo, konkurencyjnie wyprą z rynku towarów manufaktury zatrudniające pracowników nie z własnej ich woli a przymusu ekonomicznego. Tym samym zostanie zlikwidowane bezrobocie[2]

      Poglądy A. Smitha na możliwość zaistnienia pełnego zatrudnienia w skali makrospołecznej podzielali jego apologeci m.in. w XIX w. D. Ricardo, J.M. Mill, J.B. Say, H. Spencer, znani twórcy zrębów ekonomii wolnego rynku. Niestety zamysł smithowski z jego motorami napędowymi: rywalizacją i prawem do posiadania dostatku pochodzącego z pracy rąk własnych, nie uzyskiwał wsparcia widoczną praktyką rynkową. Nie zrażano się tym faktem w gronie teoretyków a jego przyczyn  poszukiwano w niedostatecznym wdrażaniu do praktyki gospodarczej smithowskiego modelu. Smithowska cywilizacja pracy, którą on skromnie sprowadzał do społeczeństwa handlującego opierała się na założeniu, że podstawą bytu materialnego i społecznego każdego człowieka jest jego praca.   

     Pojawia się pytanie: czy w dążeniu do upowszechnienia pracy spełniono podstawowe warunki dla powstania nowej cywilizacji pracy?. Jeśli spróbujemy wyodrębnić dwa nurty niejako problemowe a zarazem pragmatyczne modelu smithowskiego, to tylko w nurcie pierwszym, ekonomicznym model ten spełnił oczekiwania[3]. Czy na pewno w odniesieniu do oczekiwań pragnących pracować nędzarzy? I tutaj dotykamy warstwy drugiej, owej wykładni ideologicznej, która miała zapewnić powszechny dobrobyt społeczny. Otóż praktyka, być może nieudolna, wdrażania smithowskiego modelu, wbrew zapowiedziom, nie spowodowała zrealizowanego społecznie prawa do pracy wszystkich pragnących pracować. Tym samym  powszechny dostatek materialny nie stał się udziałem wszystkich. 

        Ten istotny fakt spowodował narodziny się poglądów na inną, wręcz alternatywną koncepcję  społeczeństwa pracy powszechnej, których zwieńczeniem była krytyka kapitalizmu dokonana przez K. Marksa w jego Kapitale i stwierdzenie, iż przyczyną ciągłego wyzysku pracy i utrzymującego się bezrobocia jest prywatna własność środków produkcji. Własność prywatna, która dla Smitha była kołem zamachowym aktywności gospodarczej w pomyśle Marksa stała się podłożem i kontynuatorką nędzy w nowych warunkach. Równocześnie Marks odrzucił jako upokarzającą człowieka sprzedaż pracy, która jego zdaniem mogła zaistnieć wyłącznie w warunkach prywatnej własności środków wytwarzania. Dzięki Marksowi społecznego życia nabrało radykalne przekonanie o konieczności eliminacji systemu społecznego, który tylko niektórym rodzajom prac nadaje wartość rynkową. Dla Marksa społeczeństwo powszechnej pracy musi zapewniać każdemu prawo do pracy.

      To, co łączy tak skrajne wobec siebie ideologie, smithowską i marksowską jest przyznaniem  pracy wyłącznej roli tworzywa społecznego dostatku. Czy Marks zakładał zaistnienie rywalizacji jako miernika społecznej oceny ludzi i wartościowania ich pracy? A od rywalizacji jako metody oceny pracy Smith uzależnił możliwość jej obiektywnego zwartościowania. Wydaje się, że Marks rywalizację uznał za zjawisko społeczne wynikłe raczej z gloryfikacji egoizmu ludzkiego a świadomość socjalistyczną połączył z powinnością wynikającą ze spontanicznie pojmowanej nieegoistycznej zasady. Można ją sprowadzić do stwierdzenia, że wartością najwyższą będzie wydajna praca na rzeczy innych członków społeczeństwa uwolnionego od wyzysku pracy. A zatem dla Marksa kształtującego wizerunek społeczeństwa pracy socjalistycznej, ocena pracy miała wynikać z innych przesłanek. Była nim świadomość współwłasności środków produkcji.     

      A. Smith stojąc na stanowisku utowarowienia pracy i nadania jej obiektywnej ceny rynkowej  rywalizację uznał za właściwy wyznacznik wartości pracy. Z konkurencyjności pracy wynikła znana reguła podaży i popytu. Będąc konsekwentnym stworzył w sensie miernika pracy kategorię wartości wymiennej. Wartość wymienna pracy to jej substancja włożona w wyprodukowanie danego towaru przeznaczonego do wymiany rynkowej. Jakość tej substancji a zarazem czas przeznaczony na jej wprowadzenie do towaru ma być ustalona w drodze targu rynkowego, na którym dokonuje się wymiany towarów.        

      Sprawie wartościowania pracy trzeba się przyjrzeć bliżej. A. Smith w swoim modelu społeczeństwa pracy przeradzającego się cywilizację pracy.[4],  pojęcie czynności zwanych pracą zarobkową sprowadził do czynności wyłącznie związanych z bezpośrednim wytwarzaniem konkretnego towaru. A więc do czynności stricte robotniczych. Tym samym wyodrębnił w swoim modelu społeczną kategorię ludzi zajmujących się organizacją procesów wytwarzania. Do kategorii  tej należeli ludzie wypełniający świadomie powinność na rzecz społeczeństwa ludzi prostych, których obowiązkiem życiowym wykonywanym za wynagrodzeniem, była praca najemna. Z pewnością organizatorzy pracy najemnej nie byli wyróżniającymi się posiadaczami kapitału. Smith nie doceniał, a żył w okresie rozkwitu manufaktur, znaczenia kapitału w organizacji przedsiębiorczości[5].

       W poszukiwaniach miernika dochodowości przedsiębiorstwa a tym samym opłacalności działalności przedsiębiorczej, potraktował dochód pochodzący z aktywności przedsiębiorczej jako pochodną opłacalności danego przedsięwzięcia rynkowego. A opłacalność ta nie mogła mieć miernika, gdyż wynikała przede wszystkim z woli do działania. A wola ta mogła mieć rozmaite poziomy opłacalności. Natomiast praca najemna stanowiąca towar musiała, siłą faktu, mieć cenę Trzeba przyznać wartościowanie pracy w zamyśle Smitha było słabym ogniwem jego idei stworzenia sprawnie funkcjonującego społeczeństwa pracy[6]. Smith wykorzystał w swoim rozumowaniu tradycyjny, spontanicznie stosowany miernik pracy żywej określanej kosztem niezbędnych wydatków pieniężnych przeznaczonych na utrzymanie robotnika i jego rodziny. A koszt ten miała wyznaczać wola robotnika do podjęcia pracy, jeśli uznał on, w drodze targu, proponowaną płacę za możliwą do akceptacji. Smith zdawał sobie sprawę z niedoskonałości tegoż miernika i odwoływał się do norm etyki chrześcijańskiej w ustalaniu stawek wynagrodzenia za pracę.   

      Jego uczniowie poszukując korzystniejszych, bardziej precyzyjnych rozwiązań uzupełniających smithowski miernik pracy wprowadzili do teorii ekonomii nowy miernik, który nazwali wartością użytkową pracy biorąc pod uwagę istniejąca na rynku pracy jej podaż. Kategoria ta powiązana z konkurencyjną na rynku ceną towarów konsumpcyjnych miała wnosić korektę do wartościowania pracy, jeśli jej wartość wymienna przekraczała cenę towaru. I znowu korektę taka miała uzupełniać wspomniana korekta etyczna. Jak się okaże, wiele lat później, wartościowanie pracy, ta pięta achilesowa modelu wolnego rynku i praktyki rynkowej, miała zaowocować ideologicznie podjętą próbą ucieczki od cywilizacji pracy i próbą wykreowania nowego typu cywilizacji zwanej cywilizacją wolnego czasu.

      Wzajemna zależność wartościująca towary na tańsze i droższe w cenie rynkowej zawarta w regule podaży i popytu okazała się fatalną w odniesieniu do towaru zwanego pracą. Upływały lata a nie nadchodziła upragniona równowaga pomiędzy podażą a popytem na pracę na coraz bardziej zaludnionym bezrobotnymi rynku pracy. Przysłowiowej oliwy do ognia dolał J. M. Keynes, ekonomista brytyjski lat 30. ubiegłego stulecia, który w swojej Ogólnej teorii zatrudnienia, procentu i pieniądza orzekł, że bezrobocie jest stałym elementem gospodarki wolnorynkowej. Coraz częściej zadawano pytanie: czy praca może być sprowadzona do towaru rynkowego, jeśli w składzie społeczeństwa o potencjalnym dobrobycie budowanym na podłożu pracy znajdują się ludzie, dla których niemożność sprzedania pracy grozi im skrajną nędzą?  

      Z perspektywy historycznej można sądzić, że w istocie model gospodarki rynkowej w jej utopijnym wydaniu zrównoważonego rynku pracy nie stał się przedmiotem aprobaty szerokich mas robotniczych. Dowodem tego była powszechna ocena pracy jako przykrości, do której zmuszani są ludzie z racji swoich potrzeb bytowych. Ideologia rodzącego się w XIX w. ruchu robotniczego, wyraźnie wynikała z fundamentalnego i niepodważalnego stwierdzenia, że jeśli praca jest przykrością to należy ją zminimalizować w obowiązkowym czasie pracy dobowej. Gdzie się zatem podział kult pracy industrialnej uwolnionej z feudalnych więzów pracy poddańczej? Raczej utwierdzało się społeczne przekonanie, że praca jako obowiązek życiowy, egzystencjalny jest powinnością, którą w miarę postępu technicznego, jeśli nie można jej ograniczyć do niezbędnego minimum, to przynajmniej łagodzić jej skutki związane z przykrością. Jak za chwilę pokażemy, przekonanie to w niedalekiej przyszłości miało zaowocować ideologią cywilizacji czasu wolnego.

             Już pod koniec XIX w. okazało się, że czas pracy stał się czynnikiem niezwykle silnie naruszającym modelową koncepcję wolnego rynku z jego samoregulatywnym mechanizmem także w odniesieniu do moralnego, a więc wysoce subiektywnego wartościowania pracy. Charakterystyczne jest to, że konsolidujący się amerykański ruch związkowy w swoim pierwszym postulacie uzasadniającym walkę z wyzyskiem nisko wynagradzanej pracy, uznał za konieczność obniżenie czasu pracy. Stwierdzano, że czas przeznaczony na pracę nie jest jedyną powinnością życia ludzkiego.  W postulatach związkowych nie odwoływano się w ogóle do norm etycznych, którymi mieli kierować się przedsiębiorcy zgodnie z założeniem smithowskiego modelu rynku pracy. Przywódcy robotników świadomi, że nie mają większego wpływu na wysokość zarobków robotniczych w sytuacji dużej podaży siły roboczej, sprowadzili swoje żądania do walki o skrócenie dobowego czasu pracy.

      Słynna ówcześnie walka o tzw. trzy ósemki sprowadzała się do uprawomocnienia nowego podziału dobowego czasu życia robotnika na ośmiogodzinny czas pracy, ośmiogodzinny czas snu i ośmiogodzinny czas wolny czyli wyzwolony z powinności pracy. Ów czas wolny również wartościowy społecznie, radykalny myśliciel P. Lafargue, uczeń K. Marksa, nazwał w swojej odezwie do robotników prawem do lenistwa. Lenistwo było w istocie tęsknotą za przywilejem przez wieki związanym ze stanową klasą próżniaczą. Ruch robotniczy nie odrzucił smithowskiego, a także teologicznego przekonania, że praca jest powinnością życiową każdego człowieka. Nie można jej,  jednakże, rozpatrywać w oderwaniu od życia ludzkiego poza nią. Postulat Lafargua  związany z nową koncepcją organizacji życia społecznego już nie wyłącznie pracy postawił niedwuznacznie pod pręgieżem społecznym model smithowski.     

       Pracy nie wystarcza dla wszystkich chętnych? Wobec tego w modelu społeczeństwa sprawiedliwości społecznej praca i jej trud powinny być zminimalizowane do czasu pracy niezbędnej.  Dlatego też, jeśli przyjąć, że postęp techniczny służy człowiekowi pracy a nie jest skierowany przeciw jemu, to czas pracy większości pracujących i trud  z nim związany jest zbyt duży i społecznie nieuzasadniony[7]. Lafargue  swoim postulatem naszkicował koncepcję nowego typu społeczeństwa, w którym prawo do pracy byłoby zrównoważone z prawem do nic nie robienia. 

      W rozwijającej się refleksji społecznej, szczególnie na gruncie etyki chrześcijańskiej, coraz częściej poddaje się w wątpliwość fakt utowarowiennia pracy. Jaka jest relacja pomiędzy konkurencją pomiędzy ludźmi a postępem technicznym? Czy jest ona właściwa i służy potrzebom pracy żywej egzemplifikowanej przez poszczególne jednostki pragnące pracować?

      Postęp techniczny ułatwia pracę człowiekowi[8], ale z drugiej strony wymusza podnoszenie kwalifikacji tzn. sprawności na stanowiskach roboczych. Wobec tego czy konkurencja pomiędzy rywalizującymi nie tylko o dobrze opłacane i zarazem wymagające wysokich kwalifikacji stanowisko robocze może stanowić ideowy wyznacznik społeczeństwa rynkowego, jeśli eliminuje z pracy, tej również najcięższej rosnącą liczebnie grupę ludzi, nie umiejących podołać tej stricte walce konkurencyjnej?

      Skrócenie czasu pracy dobowej byłoby właściwym posunięciem w skali społecznej, gdyż stworzyłoby nowe miejsca pracy dla bezrobotnych, wśród których znajdowaliby się pracownicy o niższych kwalifikacjach. Pojawia się w konkluzji refleksja, że cywilizacja pracy nie mogąc uporać się z bezrobociem przestaje traktować ją za wartość priorytetową, to znaczy uważać ją za taką czynność, której wysiłek byłby zależny wyłącznie od samego pracownika to znaczy jego motywacji. A może pracę w istocie uznawaną powszechnie za przykrość rozdzielić bardziej sprawiedliwie na wszystkich pragnących pracować? Wizja reglamentacji pracy uzmysłowiła, że czas pracy i wynikający z niej trud nie są jedynymi wyznacznikami indywidualnego dostatku materialnego.

      Orędownikiem reglamentacji pracy w sytuacji niepełnego zatrudnienia był m.in. A. C. Pigou, teoretyk ekonomii, który wystąpił z koncepcją obdarzenia pracą wszystkich z jednoczesnym obniżeniem płac. A zatem praca dla wszystkich, ale w zamian za zgodę na egalitaryzm płacowy. Z argumentacją wspomnianego Pigou polemizował J.M. Keynes. w swoim dziele Ogólna teoria zatrudnienia, procentu i pieniądza, opublikowanym w latach 30. ubiegłego stulecia.  Keynes piszący swoje refleksje na temat pracy pod wpływem Wielkiego Kryzysu wystąpił z uzasadnionym postulatem odejścia od skrajnie pojmowanej reguły podaży i popytu na rynku pracy poprzez świadome podnoszenie wysokości płac robotniczych ponad ich cenę ustalaną na konkurencyjnym rynku pracy. Uznał, że rynek zawsze będzie dezorganizowany nadmiarem podaży towarów, jeśli przeciętny robotnik nie będzie miał możliwości ich kupna. Aby zachęcić przedsiębiorców do podnoszenia płac ponad poziom unormowany praktyką stwierdzał, że robotnik lepiej opłacany będzie korzystniej do pracy motywowany. Keynes zainteresowany był przede wszystkim wzrostem globalnej konsumpcji uznając prawdopodobnie, że regulowany prawnie czas poza pracą jest wystarczający dla postulowanej zwiększonej konsumpcji. Keynes nie odstąpił od zasady rywalizacji pomiędzy pracownikami na rynku pracy i w dalszym ciągu optował za zróżnicowaniem płac widząc w tej metodzie selekcji kwalifikacyjnej i płacowej czynnik wzrostu gospodarczego       

      Bezrobocie wyraźnie naruszało pojęcie wolności osobistej jako prawa do swobodnego wyboru pracy. Już w XIX w. jeden z teoretyków wolnego rynku, wspomniany J.B. Say sprowadził wolność do kategorii wyłącznie ekonomicznej. W swoim Traktacie o ekonomii politycznej napisał, że wolność osobista człowieka  ma sens jedynie wówczas, gdy może decydować o wyborze pracy jako źródła zarobkowania. Wypowiedź Saya podważa wartość wolności wynikającej z Natury człowieka, jeśli nie można jej wykorzystać w dążeniu jednostek do dostatku materialnego. Dla niego bezrobocie ludzi pragnących pracować zakłóca model wolnego rynku pracy a tym samym sens ekonomiczny zaistnienia społeczeństwa pracy z jego zasadą wolności człowieka jako jednostki.    

      Analiza rozmaitych poglądów na rozwój cywilizacji pracy z jej sprzecznościami wewnętrznymi wyraźnie zasygnalizowała, że model cywilizacji pracy oparty na fundamentach wolności osobistej człowieka zaczyna trzeszczeć w swoich fundamentach ideowych pozostających w wyraźnej sprzeczności z praktyką społeczną.

      Pojawia się dręcząca zarówno ekonomistów jak też etyków sprawa dalszego popierania nierealistycznego założenia, że praca jest sprawą osobistą każdego wolnego do działań człowieka, jeśli tej pracy jest coraz mniej. Czy nie należałoby przedstawić ludziom inne równie ciekawe horyzonty aktywności nie będącej pracą zarobkową? W jakim kontekście do tych zamierzeń miałaby się wartość pracy stanowiącej podstawę egzystencji? A może podzielić ów kurczące się zasoby stanowisk pracy pomiędzy pracujących i pozostających bez pracy a obu tym połączonym populacjom zaproponować inne płaszczyzny aktywności? Niejako samorzutnie wykreowana została kategoria nowego rodzaju czasu zwanego umownie czasem wolnym.

      Na problem czasu wolnego jako nowej kategorii społecznej nieodłącznie powiązanej z cywilizacją pracy wskazała po raz pierwszy w latach 30. ubiegłego wieku francuska socjolog E. Bequet. Zauważyła ona niekorzystne zjawisko mogące, jej zdaniem, rzutować na rozwój cywilizacji pracy. Dla tejże badaczki czas wolny nie stanowi okresu w życiu ludzkim, który sprowadzać się zwykło do nic nie robienia. Czas wolny stanowi odrębną kategorię aktywności ludzkiej, która umożliwia człowiekowi bardziej efektywne życie obejmujące czynności podejmowane z wyboru nie krępowanego potrzebą zarobkowania lub snu. Według niej  obdarowanie robotników czasem wolnym nie wynikła wcale z altruistycznych czy też humanistycznych pobudek. W istocie czas wolny przekształcono w niezbędny czas wypoczynku od zmęczenia narosłego podczas pracy. Wykorzystanie czasu wolnego przebiega w cieniu pracy pod dyktando przedsiębiorców. Jak napisała w swoim dziele L,Organisation des loisirs des travailleurs robotnik wypoczywa, aby lepiej pracować, uczy się w czasie wolnym, aby także lepiej pracować.

      Poglądy Bequet zapoczątkowały teoretyczne rozważania nad czasem wolnym jako nową kategorią społeczną, która może zmienić dotychczasowe poglądy na czas pracy w jego apoteozie wartości najwyższej.

      E. Bequet zastanawiając się nad przyszłością współczesnego jej społeczeństwa pracy stwierdza, że przyszła cywilizacja musi w równej mierze obdarzać wszystkich zdolnych do pracy zarówno czasem pracy, jak też czasem wolnym. Myśl techniczna ma być skierowana na obniżenie wysiłku pracy czyli obniżać poziom powodowanego przez pracę zmęczenia. Wymienia też charakterystyczne funkcje czasu wolnego, które dotyczą przede wszystkim czynności przynoszących zadowolenie a wiec zapewniających aktywność ruchowa i umysłową nie mającą bezpośrednich powiązań z pracą.      

      Praca dla Beguet nie mogła być celem samym w sobie. W pewnym sensie zareagowało ona na widoczne już w jej czasie postępy psychologii pracy, które miały jeden właściwie cel: przekształcić marksowskie królestwo konieczności w królestwo wolności i stworzyć coś w rodzaju konieczności podejmowanej z wyboru[9]. Czy taki miałby być optymalny kierunek aspiracji ludzkich? Niewątpliwa wizjonerka nadchodzącej przyszłości robotyzacji pragnęła zaproponować koncepcję innego stylu życia, w którym praca byłaby koniecznością, ale w granicach rozumnej koncepcji życia codziennego, W tej koncepcji  praca zarobkowa byłaby jedynie odskocznią do czynności w pełni upodobanych. Należałoby przyjąć, że pojęcie obowiązku jako konieczności wiązałoby się z podporządkowaniem konkretnemu reżimowi w istocie w nikłym zakresie kreatywnemu. Niewątpliwie Bequet miała na myśli rzesze szeregowych pracowników najemnych. To właśnie ich pragnęła wyzwolić spod reżimu zależności od monotonnej obsługi maszyn. Bequet nie neguje wartości pracy jako życiowej konieczności. Nie zgadza się jednakże na tak dużą dominację zaangażowań w pracę, gdyż w tych warunkach ludzie pozbawiają się wszelkiej indywidualności stając się dodatkami do maszyn.                                                    

       Bequet miała następców zwłaszcza w latach 60. ubiegłego stulecia, gdy okazało się, że stadium umaszynowienia pracy przekształciło się w nowe stadium automatyzacji. Nie było już wówczas wątpliwości, że galopujący postęp techniczny został skierowany na eliminację pracy ludzkiej. Niewątpliwie byli oni pod urokiem wizji przekształcania się cywilizacji pracy w cywilizację czasu wolnego. Do czołowych koncepcjonistów cywilizacji czasu wolnego zaliczyć należy J. Dumazediera, francuskiego socjologa i pedagoga, który powtarzając tezy Bequet drobiazgowo omówił trzy funkcje czasu wolnego: odpoczynkową, ludyczną oraz oświatową. Badacz ten na podstawie obserwacji dzieli się w dziele Vers une civilisation du loisir? z wątpliwościami czy w istocie przeciętna, umaszynowiona praca jest dla człowieka kreatywna jako cel sam w sobie. Inaczej mówiąc stwierdza, że powtarzające się, cyklicznie czynności robocze powodują u pracownika wyjałowienie intelektualne z naturalnych, zdaniem jego zainteresowań nie powiązanych bezpośrednio z pracą. Dumazedier nie ma złudzeń twierdząc, że perspektywę intelektualnego, a także motorycznego rozwoju człowieka może dać wyłącznie dobrze zaprogramowany czas wolny. Czas ten musi być poszerzony w aspekcie maksymalnego ograniczenia obowiązkowego czasu pracy. Według niego nieustanne wciąganie ludzi w kreatywną aktywność służącą postępowi technicznemu staje się błędnym kołem ludzkości wierzącej, że jedynie praca jest sensem życia.

J. Dumazedier miał wdzięcznych naśladowców wśród humanistów polskich. Można do nich zaliczyć J. Daneckiego, L. Miliana oraz A. Kamińskiego z jego fundamentalnym dziełem  Czas wolny i jego problematyka społeczno- wychowawcza, w której kładzie nacisk na wychowawcze aspekty przygotowania do wykorzystania czasu wolnego. Kamiński jako pedagog społeczny pisał swoją pracę w warunkach pełnego zatrudnienia w ustroju socjalistycznym. Nie zauważał współczesnego problemu, co mają robić ze swoim czasem wolnym ludzie pozbawieni  pracy. Nie podniósł również sprawy galopującego postępu technicznego, który w owym czasie nie miał miejsca w warunkach gospodarki antyrynkowej. W ogóle, to w poglądach wizjonerów społeczeństwa czasu wolnego zauważa się wiele naiwnej humanistyki.

        Koncepcja nowej cywilizacji czasu wolnego pojawiła się w momencie, w którym nie miano już złudzeń, że automatyzacja nie ułatwia pracy robotnikowi a wręcz go z niej eliminuje. Momentem aktywizującym wizjonerów cywilizacji wolnego czasu był niewątpliwie, jak gdyby oderwany od realiów ekonomicznych, postulat zwyżki wynagrodzeń podniesiony przez związki zawodowe w drugiej połowie lat 50. ubiegłego wieku[10]. Postulat ten wywołał efekt bumerangowy uderzający w istocie w pracowników najemnych.      

       Trudno dzisiaj uzmysłowić sobie, czy jest możliwe ograniczenie zasady dążenia przedsiębiorców do maksymalnego zysku. W pewnym sensie odpowiedzią na tę zasadę, w myśl hasła, czego nie można unicestwić należy obejść szukając rozwiązań pośrednich, jest społeczne zaistnienie dwóch tendencji reformatorskich: pierwsza to ta, która ma zapewnić ludziom pełne zatrudnienie nawet drogą obniżenia zarobków i druga, która pełne zatrudnienie wiąże ze skróceniem dnia roboczego. W tendencji uznanej za drugą, nowym zjawiskiem w życiu społecznym byłby wydłużony czas wolny. Trzeba przyznać, że obie tendencje trudne są zaakceptowania przez gremium przedsiębiorców. Wiązałoby się to z daleko idącą reorganizacją procesów pracy jej dodatkowymi kosztami. Nie można w tym kontekście przemilczać faktu, iż musiałoby to naruszyć współczesną metodę ograniczania kosztów produkcji, do której  w pierwszym rzędzie, zalicza się eliminowanie z procesów pracy, żywej siły roboczej[11].

      Można sądzić, że zarysowująca się jako potencjalna przyszłość społeczeństw dzisiejszej nie pełnej w istocie cywilizacji pracy – era robotyzacji byłaby spowodowanym na społeczne zamówienie nie mogących się porozumieć, ludzi globalnym nieszczęściem[12]. Czyż można sobie wyobrazić, jakiejś inne nieznane dotychczas mierniki społecznej roli człowieka, jeśli praca przestałaby być wiodącym wyznacznikiem jego wartości? Czy będzie można znaleźć precyzyjny miernik oceny aktywności wolnoczasowej? Umowa społeczna jako uznaniowa  metoda wyceny pracy może mieć swoją także bezkonfliktową wagę społeczną. I znowu należałoby się odwołać w poszukiwaniu argumentów do uznania targu jako uznaniowego miernika wartości pracy do pozornie przebrzmiałej koncepcji smithowskiej. Smith podkreślał, że w targu o wartość pracy i jej cenę interes przedsiębiorcy zwany opłacalnością jego przedsięwzięcia rynkowego ,musi się wiązać z interesem płacowym pracowników. Z punktu widzenia etyki nazywa się to sprawiedliwym podziałem zysków.

       Katastroficzną wizję przyszłego społeczeństwa robotów szkicuje J. Rifkin w dobrze udokumentowanym rozmaitymi faktami społecznymi dziele Koniec pracy. Schyłek siły roboczej na świecie i początek ery postrynkowej. Niedwuznacznie Rifkin mówi o erze, w której rynek współczesny przestałby istnieć. Problem, którego zresztą wymieniony autor nie rozwiązuje, to odpowiedź na pytanie: jak ma wyglądać działalność gospodarcza w owej erze postrynkowej? W istocie zamiast zarysu gospodarki społeczeństwa robotów straszy on wizją nieustannych konfliktów społecznych. W próżni powstałej po zanikającym rynku[13] zagnieździ się, według niego, swoista subkultura wyrzutków społecznych, ludzi z powiększającego się marginesu społecznego. Nie brak jednak akcentów mobilizujących do działania, gdy pisze: tylko dzięki budowie silnych, samodzielnych wspólnot lokalnych ludzie będą mogli przeciwstawić się siłom postępu technologicznego powodującym bezrobocie... Nie wiadomo, co ma na myśli walkę czy porozumienie?.           

      Jeśli pragniemy uniknąć ery robotyzacji i będziemy dążyć do zachowania pracy w rzędzie wartości wiodących w ocenie aktywności ludzkiej, to współczesną myśl techniczną należy skierować na te dziedziny aktywności twórczej, której celem nie będzie eliminacja pracy ludzkiej. Jest wiele dziedzin szczególnie zaniedbanych, bo nie przynoszących maksymalnego zysku. I dlatego zasada maksymalnego zysku musi zostać złagodzona zasadą przestrzegania dobra wspólnego, jakim jest dla przykładu ekologia lub spokój społeczny.

 

Literatura źródłowa                      

     Bequet E., L`Organisation des loisirs de...

Zgłoś jeśli naruszono regulamin