Emil Zola - Nana.pdf
(
1619 KB
)
Pobierz
10449153 UNPDF
Aby rozpocząć lekturę,
kliknij na taki przycisk ,
który da ci pełny dostęp do spisu treści książki.
Jeśli chcesz połączyć się z Portem Wydawniczym
LITERATURA.NET.PL
kliknij na logo poniżej.
Emil Zola
NANA
2
Tower Press 2000
Copyright by Tower Press, Gdańsk 2000
3
Rougon-Macquartowie
Historia naturalna i społeczna rodziny za Drugiego Cesarstwa
Tytuł oryginału LES ROUGON-MACQUART
Histoire naturelle et sociale d'une famille sous le Second Empire
«NANA»
4
I
O godzinie dziewiątej sala teatru „Varietes” była jeszcze pusta. Na balkonie i w rzędach
parterowych czekało kilka osób zagubionych wśród ciemnoczerwonych pluszowych foteli, w
słabym blasku na pół przyćmionego świecznika. Cień otulał wielką czerwoną plamę kurtyny.
Ze sceny nie dochodził żaden odgłos, rampa była wygaszona, pulpity orkiestry poskładane.
Tylko w górze, na trzeciej galerii, dokoła rotundy plafonu, gdzie na płaskorzeźbach nagie
kobiety i dzieci wzbijały się w niebo zazielenione od gazowego światła, wśród wrzawy sły-
chać było nawoływania i śmiechy. Na tle szerokich zaokrąglonych wnęk, obramowanych
złotem, piętrzyły się głowy w kapturkach i czapkach. Chwilami ukazywała się zaaferowana
bileterka prowadząc przed sobą jakichś państwa; siadali, on we fraku, ona szczupła i wcięta w
talii, o powłóczystym spojrzeniu.
Dwóch młodych ludzi zjawiło się na parterze. Stali rozglądając się.
─ A nie mówiłem, Hektorze ─ zawołał starszy, wysoki, z czarnymi wąsikami ─ przyszliśmy
za wcześnie. Mogłeś spokojnie pozwolić mi dokończyć cygara.
─ Ach, panie Fauchery ─ rzekła do niego poufale przechodząca bileterka ─ to rozpocznie
się dopiero za jakieś pół godziny.
─ Dlaczego więc zapowiadają na dziewiątą? ─ mruknął Hektor; na jego pociągłej, chudej
twarzy znać było irytację. ─ Klarysa, która występuje w tej sztuce, przysięgała mi jeszcze
dziś rano, że zaczną punktualnie o dziewiątej.
Na chwilkę zamilkli. Podnosząc głowy w górę, badali loże zatopione w cieniu. Lecz zielony
papier, którym były wytapetowane, jeszcze je zaciemniał. Na dole pod balkonem loże parte-
rowe były pogrążone w mroku. W lożach pierwszego piętra siedziała tylko jedna gruba pani,
rozparta na pluszowej poręczy. Po prawej i lewej stronie, między wysokimi kolumnami, loże
prosceniowe, ozdobione lambrekinami o długich frędzlach, były puste. Zamazywały się
kształty biało-złotej sali w odcieniu delikatnej zieleni. Zdawało się. że drobne płomyki wiel-
kiego kryształowego świecznika zasypywały ją pyłem.
─ Czy dostałeś bilety do loży prosceniowej dla Lucy? ─ spytał Hektor.
─ Owszem ─ odrzekł dziennikarz ─ ale nie było to takie proste. Ach! Lucy na pewno nie
przyjdzie za wcześnie! ─ Stłumił lekkie ziewnięcie. Po chwili milczenia odezwał się: ─ Udało
ci się, bo skoro nie widziałeś jeszcze żadnej premiery... Jasnowłosa Wenus będzie wydarze-
niem sezonu. Mówi się o niej od pół roku. Ach! mój drogi, co za muzyka! Co za szyk!... Bor-
denave zna się na rzeczy i dlatego chował to na okres Wystawy Światowej.
Hektor słuchał uważnie.
─ A znasz Nanę, nową gwiazdę, która ma grać Wenus? ─ zapytał.
─ Masz ci los! Znów się zaczyna! ─ wybuchnął Fauchery gestykulując. ─ Od rana zanu-
dzają mnie Naną. A czy Nana to, a czy Nana owo, i tak ze dwadzieścia razy! Cóż ja o niej
wiem? Czyż znam wszystkie dziewki paryskie?... Nana to wynalazek Bordenave'a. To już
musi być coś odpowiedniego! ─ Uspokoił się, lecz drażniła go pustka sali, przyćmiony blask
świecznika, kościelne skupienie przerywane szeptami i trzaskaniem drzwi. ─ Dość tego! ─
rzekł raptem. ─ Co za nuda! Chodźmy... Może na dole znajdziemy Bordenave'a. Dowiemy się
od niego jakichś szczegółów.
Na dole, w wielkim marmurowym westybulu, gdzie sprawdzano bilety, zaczynała się zja-
wiać publiczność. Trzy otwarte bramy ukazywały pulsujące życie bulwarów, rojnych i rozja-
rzonych w tę piękną noc kwietniową. Turkot powozów urywał się nagle, drzwiczki zamykały
się z hałasem i ludzie wchodzili grupkami. Zatrzymywali się przed kontrolerem, potem wstę-
powali na schody, gdzie kobiety zwalniały kroku, kołysząc się w talii. W jaskrawym świetle
gazowym, na wyblakłej nagości tej sali, którą licha dekoracja empirowa przekształcała w
5
Plik z chomika:
Anna62
Inne pliki z tego folderu:
Palmer Diana - Tak miało być (Apetyt na mężczyznę).pdf
(720 KB)
Stanisław Olszewski.pdf
(3105 KB)
Waldemar Boczar.pdf
(940 KB)
Zygmunt Kozicki.pdf
(1452 KB)
Aniela Janda.pdf
(2028 KB)
Inne foldery tego chomika:
☻ Adam Sandler
☻ Adrien Brody
☻ Brosnan Pierce
☻ Bruce Willis
☻ Christian Slater☻
Zgłoś jeśli
naruszono regulamin