Darcy Lilian - Tajemnica doktora Wilde'a.pdf

(531 KB) Pobierz
Wanting dr Wilde
LILIAN DARCY
TAJEMNICA
DOKTORA WILDE'A
ROZDZIAŁ PIERWSZY
- Co chwilę będą tu panią Straszyły duchy z przeszło­
ści - oznajmił ze śmiechem doktor Preston Stock.
- Jakie duchy? - zdumiała się Francesca Brady.
- Duchy samej siebie sprzed lat - wyjaśnił. - Tu pani
przecież dorastała.
- Owszem, ale wyjechałam, kiedy skończyłam osiem­
naście lat - powiedziała - a teraz mam trzydzieści. W cią­
gu ostatnich dwunastu lat rzadko tu bywałam; rodzice
przyjeżdżali do mnie albo jeździliśmy razem na Florydę.
Wątpię, żebym spotkała jakieś duchy.
- Myli się pani. Duchy spotyka się właśnie wtedy, kie­
dy człowiek gdzieś się długo nie pojawia. Nie miała pani
szans, żeby świeże, mniej bulwersujące wspomnienia na­
łożyły się na przeszłość.
- Czyżby sądził pan, że mam za sobą szczególnie skan­
daliczną przeszłość? - mruknęła.
Doktor Stock najwyraźniej postanowił przekazać jej pod­
czas jednego lunchu swoje poglądy na wszystkie ważniejsze
tematy. Przed chwilą ostro skrytykował życie towarzyskie
Darrensbergu, brak porządnych sklepów i charakter wielu
mieszkańców miasteczka. Teraz zajął się Francesca!
- Skarbie, każdy człowiek ma mniej lub bardziej skan­
daliczną przeszłość - oświadczył, przeciągając samogłoski.
6
TAJEMNICA DOKTORA WILDE'A
- Ja na pewno nie - zaprotestowała z godnością. -
Miałam normalną, troskliwą matkę, ojca, cieszącego się
poważaniem w swoim zawodzie, starszego brata i siostrę,
do których byłam bardzo przywiązana. Krótko mówiąc,
miałam szczęśliwe dzieciństwo i nie będą mnie męczyły
żadne duchy.
Przez chwilę jedli w milczeniu. Francesca zaprosiła do­
ktora Stocka na pożegnalny lunch do najlepszej restauracji
w Darrensbergu, ale powoli dochodziła do wniosku, że nie
był to najszczęśliwszy pomysł. Doktor Stock plotkował
z zadowoleniem na wszelkie możliwe tematy, ale nie
wspomniał ani słowem o praktyce lekarza rodzinnego,
którą prowadził tu przez trzy miesiące i którą miała teraz
przejąć Francesca. Dlaczego ojciec go wybrał? To ją trochę
niepokoiło.
Przełknęła pierożek z łososiem w sosie kawiorowym
i odezwała się rzeczowym tonem:
- Ojciec miał atak serca w końcu lutego i pan przejął
jego praktykę niemal natychmiast. Chciałabym, żeby zre­
lacjonował mi pan to, co powinnam wiedzieć o pacjen­
tach. Ale najpierw proszę mi powiedzieć, czy po przejściu
ojca na emeryturę odeszli jacyś pacjenci? Czy ktoś był
niezadowolony ze zmiany lekarza? W końcu to wszystko
stało się dość nagle, a ojciec - z czego pan nie zdaje sobie
chyba sprawy - leczył ich od czterdziestu lat. Mam na­
dzieję, że powiadomił pan wszystkich, że przejmę prakty -r
kę, kiedy tylko zakończę pracę w New Jersey?
- Oczywiście. Wielki Boże, nikt o zdrowych zmysłach
nie mógłby przypuszczać, że chciałbym tu zostać na za­
wsze! Nie słyszałem o żadnych niezadowolonych ani
TAJEMNICA DOKTORA WILDE'A
7
o tym, żeby ktoś odszedł do innego lekarza. Czy są pa­
cjenci, o których powinienem powiedzieć pani coś bliż­
szego? Kiedy wrócimy do przychodni, przejrzymy razem
kartotekę prowadzoną przez panią Mayberry. Jest tam parę
osób, które mogą przyprawić o ból głowy, choć i bez listy
mogę pani wyrecytować z głowy kilka nazwisk. Tak czy
inaczej, poinformowałem wszystkich zainteresowanych,
że córka Franka Brady'ego przejmie w czerwcu praktykę,
ale nikt tego nie komentował. Dlatego myślałem, że ojciec
zaczął tu pracować już po pani wyjeździe. Najwyraźniej
była pani grzeczną dziewczynką i nie wywarła większego
wrażenia na mieszkańcach Darrensbergu.
- Nie byłam grzeczną dziewczynką! - Naprawdę, ten
facet jest niemożliwy! - Byłam tylko trochę nieśmiała,
a przy tym najmłodsza z rodzeństwa.
W głębi ducha musiała jednak przyznać, że Preston
StOck ma w pewnym sensie rację. Jako dziecko, a nawet
jeszcze jako nastolatka, była chorobliwie nieśmiała, i
w dodatku bardzo grzeczna. Zawsze robiła, co jej kazano,
zawsze była porządnie ubrana, zawsze miała odrobione
lekcje i nigdy nie była bohaterką najmniejszego skandalu.
No cóż, teraz już tego nie zmieni.
Jeśli chodzi natomiast o mieszkańców Darrensbergu, to
owszem, ma teraz zamiar zrobić na nich stosowne wrażenie.
Strata pacjentów z powodu zmiany lekarza jest mało
prawdopodobna - ciągnął Preston Stock. - Dokąd pójdą?
Do Wayans Falls? Och, oczywiście jest też doktor Wilde,
ale on nie wydaje się konkurencją. Nie słyszałem, żeby
ktoś go chwalił.
- Doktor Wilde? - powtórzyła zaskoczona Francesca.
8
TAJEMNICA DOKTORA WILDE'A
- To on jeszcze leczy? Przecież już dawno odebrano mu
prawo uprawiania zawodu! Przynajmniej... - Zmarszczy­
ła brwi.
Ojciec zawsze informował ją o najważniejszych wyda­
rzeniach w małym medycznym światku Darrensbergu
i okolicznych miasteczek, ale, prawdę mówiąc, nie zawsze
wszystko do niej docierało. Pamiętała kilka wizyt rodzi­
ców z czasów sesji egzaminacyjnych, lecz pamiętała tak­
że, że z trudem udawało jej się wtedy nie zasnąć przy
kolacji i nie miała pojęcia, o czym rozmawiali.
Błąd w sztuce lekarskiej, popełniony w małym, pro­
wincjonalnym miasteczku, wydawał jej się - w porówna­
niu z możliwością oblania egzaminu - zaledwie burzą
w szklance wody, gdyż wówczas, wiele lat przed zawałem
ojca, nawet jej przez myśl nie przeszło wracać po studiach
do Darrensbergu.
- Przecież on już chyba jest na emeryturze. Był starszy
od ojca - powiedziała na głos.
- Na emeryturze? Ależ skąd, to nie ten doktor Wilde,
skarbie. Pewno jego syn.
- Syn? Ach, Adam. Jasne, przejął praktykę po ojcu.
Dlaczego ojciec nawet o tym nie wspomniał? - zastana­
wiała się w duchu. Nie, chyba coś jednak mówił, ale co to
było? Miał taki strasznie słaby głos podczas owego weeken­
du... Leżał w nowojorskim szpitalu po zawale, przez który
omal nie przeniósł się na tamten świat. Wtedy, nie przyjmując
do wiadomości oceny stanu swego zdrowia i jego konse­
kwencji na przyszłość, ojciec nadal zamierzał powrócić do
pracy po kilkutygodniowym wypoczynku.
Dopiero kiedy Francesca obiecała, że przejmie Ośrodek
Zgłoś jeśli naruszono regulamin