Webber Meredith - Harlequin Medical Duo 243 - Nieznosny adorator.pdf

(749 KB) Pobierz
209511793 UNPDF
Meredith Webber
Nieznośny adorator
ROZDZIAŁ PIERWSZY
Michael Trent stał zamyślony przed obrazem, który trzej znani artyści i krytycy uznali za
najlepszy. Nie dostał jeszcze rachunku za ich bilety lotnicze ani hotele, lecz przeczuwał, że
suma będzie wysoka, chociaż niższa od wynoszącej dwadzieścia tysięcy dolarów nagrody
ufundowanej przez jego firmę medyczną, sponsora tej wystawy.
– Przekrój poprzeczny przez zabarwiony purpurowym kontrastem wycinek kurzajki,
oglądany pod mikroskopem elektronowym.
Chociaż te słowa niespodziewanie wyrwały go z zamyślenia, uśmiechnął się, rozbawiony
ich trafnością.
– Nie spędzam dużo czasu na badaniu kurzajek – rzekł do drobnej brunetki, która w ten
sposób zrecenzowała plątaninę barwnych linii i ciemnych plam – ale i mnie przypomina to
slajdy preparatów z pierwszych łat studiów.
Bezwiednie wpatrywał się w jej ciemne brwi, piwne, niemal czarne oczy i pięknie
wycięte usta.
– Czy mam rację, sądząc, że to dzieło jest raczej słabe? – dodał po chwili.
Nieznajoma przechyliła głowę, by przyjrzeć się obrazowi. Miała ciemne, lśniące włosy,
spięte klamrą.
– Kompozycja nie jest taka zła. Właściwie nawet nieźle wyważona dzięki amebowatym
plamom z tej strony i poplątanym włóknom mięśniowym z tamtej. Połączenie różu i fioletu,
którego nie zniosłabym u siebie w domu, jest nie mniej ponure niż to czarno-szare arcydzieło,
które zdobyło drugą nagrodę i kojarzy mi się ze zdegenerowaną tkanką płucną.
Zachwycony jej opinią, już miał się jej przedstawić, gdy poczuł na ramieniu dłoń Jaclyn.
– Kochanie, musisz poznać Beau Delpratta. Tak się ucieszył z nagrody, że postanowił
namalować drugi obraz, do kompletu, który mógłby wisieć naprzeciwko tego.
– Czy „do kompletu znaczy „gratis? – zapytał.
– Chyba nie wyobrażasz sobie, że Delpratt zechce trwonić swój talent! – Roześmiana
Jaclyn ujęła go za łokieć i dała mu do zrozumienia, że powinien z nią pójść.
Już miał ruszyć z miejsca, wiedząc, że tego wieczoru rozmowa z malarzem należy do
jego obowiązków, gdy za plecami usłyszał wypowiedziane półgłosem pytanie:
– Gdzie tu talent?
Odwrócił się. Brunetka nadal nieruchomo wpatrywała się w obraz, więc chyba się
przesłyszał. Torując sobie drogę przez spory tłum elegancko ubranych gości, skinieniem
głowy lub dystyngowanym „dziękuję odpowiadał na powitania oraz wyrazy uznania. I
zastanawiał się, kim jest ta kobieta oraz czy w takiej ciżbie ma szansę natknąć się na nią
ponownie.
– Ale się podłożyłam – szepnęła do siebie. Przyszła na tę imprezę, ponieważ uznała, że
będzie to okazja do poznania wielkiego Michaela Trenta. Tymczasem na widok dzieła,
któremu Trent przyznał pierwszą nagrodę, bezmyślnie palnęła, co jej ślina na język
przyniosła.
209511793.001.png
Może jest w szoku z powodu takiego spotkania? Po raz pierwszy widzi go we własnej
osobie.
Ostatnimi laty mężczyźni godni uwagi niemal całkiem zniknęli z jej otoczenia. Być może
właśnie ten fakt sprawił, że poczuła dziwne łaskotanie w żołądku, gdy usłyszała ów
prawdziwie męski głos. Ale jak można tak bezmyślnie skrytykować nagrodzony obraz! To, że
Trent nie wyglądał na speszonego jej opinią, sprowokowało ją do wygłoszenia jeszcze mniej
przychylnej uwagi o zdobywcy drugiej nagrody.
Potem zjawiła się ta eteryczna blondynka i bez trudu oderwała go od obrazu. Jacinta stała
teraz, gapiąc się na różowo-fioletowe sploty i zastanawiając nad następnym krokiem. Chętnie
porozmawiałaby z nim o czymś zupełnie innym niż dzieła sztuki wiszące na ścianach. Próby
umówienia się z nim w jego biurze, jak i telefonowanie do domu, nie przyniosły rezultatu.
Ten człowiek jest lepiej strzeżony niż Michael Jackson! Tymczasem ona jeszcze dziś musi do
niego dotrzeć.
Podszedł kelner z tacą zastawioną kieliszkami.
– Szampan, wino wytrawne, czy chardonnay?
– Jeszcze nie teraz – odparła pośpiesznie, ponieważ zaświtał jej w głowie pewien pomysł.
Kelnerzy mieli na sobie czarne spodnie i ciemnoszare koszule. Zapewne po to, by
odróżniali się od gości w smokingach. Kelnerki natomiast były ubrane w długie, czarne
spódnice i obcisłe czarne bluzki z kołnierzykiem i długimi rękawami. Ich strój niewiele się
różnił od sukni Jacinty.
Ruszyła w stronę tej części sali, gdzie napełniano tace i półmiski. Skoro Michael Trent
zna już jej opinię o malarstwie Beau Delpratta, być może doceni jej kolejną sztuczkę. Gdy
będzie się zastanawiał, czy wybrać kanapkę z twarożkiem i łososiem, czy z krewetkami i
kremem chrzanowym, przedstawi mu się i porozmawia o Abbott Road. Wyjaśni mu również,
że w żaden inny sposób nie mogła się z nim skontaktować.
To będzie strzał w dziesiątkę.
Dlaczego zatem, idąc w jego stronę, czuła, jak wszystko przewraca się jej w żołądku?
Dostrzegła go bez trudu, ale na widok wianuszka gości wokół niego ogarnął ją niepokój.
– Nareszcie coś dla ciała! – zawołał ktoś na obrzeżach kręgu i do jej półmiska wyciągnęło
się pół tuzina rąk.
– Będzie więcej. – W duchu miała im za złe łapczywość, która utrudniała jej dostęp do
doktora Trenta. – To był półmisek przeznaczony dla VIP-ów.
Miała ochotę dać im po łapach. Jeden z gości podawał przekąski znajomym i zanim
ucichły jej słowa, na półmisku zostało parę gałązek pietruszki i przywiędły listek sałaty.
– Szkoda, że i na to się nie rzucili – mruknęła, wracając po kolejną porcję. – Zżarliby
nawet zastawę.
– Co ty tu robisz, Jazzy? Chałturzysz jako kelnerka?
– zapytał Adam Lockyer, gdy wracała z pełną tacą. – Podobno pracujesz u Mike’a. A
może jest to sposób, żeby personel medyczny poczuł się częścią jego imperium?
Uśmiechał się i wcale nie ukrywał podziwu dla jej wyglądu. Podrywacz! Jednak
paplanina Adama kazała zastanowić się jej nad nową strategią, ponieważ Adam powtarzał
209511793.002.png
imię Trenta.
– Mike? Znasz go?
– Dlaczego miałbym nie znać? Razem studiowaliśmy. W Sydney. Grał w rugby, miał
szansę wejść do reprezentacji Australii. Nie wiem, dlaczego się w niej nie znalazł.
Mogłaby mu to wyjaśnić, ponieważ dokładnie poznała życiorys Trenta, ale domyśliła się,
że go to nie interesuje. Poza tym musi wykorzystać go do swoich celów.
– Odstawię tę tacę, a ty mnie przedstawisz Trentowi.
– Przytrzymała go za łokieć, by mieć pewność, że jej nie umknie. – Zrób to tak, żeby
pomyślał, że jesteśmy razem.
W jego oczach odmalowało się bezbrzeżne zdumienie. Jak ten facet zdołał ukończyć
studia?
– To proste – zapewniła go. – Sądzę, że jeszcze się z nim nie witałeś ani nie
przedstawiałeś mu swojej kobiety.
– Przyszedłem sam. – Rozpromienił się, ponieważ na to pytanie potrafił odpowiedzieć. –
Na takie imprezy zawsze chodzę sam. I zawsze kogoś znajduję...
Posłał jej pełen nadziei uśmiech. Pokręciła głową.
– Już raz próbowaliśmy – przypomniała mu. – Po weselu Becky i Paula. I uznaliśmy, że
pozostaniemy przyjaciółmi.
– Większość kobiet byłaby zachwycona wizją dnia na wyścigach. Pod markizą, gdzie
podają szampana – mruknął urażony. Ona tymczasem odstawiła tacę i popchnęła go w stronę
celu.
– Nie jestem większością kobiet – upomniała go. – Pamiętasz wszystko? Podchodzimy do
niego, odstawiasz numer pod tytułem „Cześć, stary i dokonujesz prezentacji. Po czym, za co
byłabym ci bardzo wdzięczna, odwracasz uwagę postronnych słuchaczy, zabawiając ich
anegdotką o irlandzkim koszykarzu, a ja szybciutko wyniszczam mu swoją sprawę.
– Przecież ty z nim pracujesz. – Wyraźnie się ociągał. – Masz wiele innych okazji, żeby z
nim się skontaktować.
Westchnęła. Dla jej jedynego sprzymierzeńca świat był czarnobiały, a jego
zainteresowania, oprócz pediatrii, w czym był doskonały, ograniczały się do kobiet,
wyścigów konnych oraz gwiazd sportu.
– Pracuję w przychodni przy Abbott Road, kilkadziesiąt kilometrów od jego luksusowego
domu w Forest Glen. Na dodatek jest tak obstawiony przez swój wyćwiczony personel, że
żadne prośby o spotkanie do niego nie docierają.
– Chcesz mu coś powiedzieć? – Przebili się już do magicznego kręgu wokół
najbogatszego człowieka w mieście.
Oby nie zabrakło jej cierpliwości. Uśmiechnęła się promiennie i ruszyła za swoim
przewodnikiem.
– Cześć, stary! Kopę lat!
Wiedziałam, że to tak będzie wyglądało, pomyślała. Przyznała jednak w duchu, że Adam
spełnił swą misję i nie powinna mieć mu za złe sposobu, w jaki to zrobił.
– Jak leci? Podobno otworzyłeś kolejną przychodnię? Piątą czy szóstą?
209511793.003.png
Trent przywitał się z Adamem bardzo serdecznie i zapytał, jak mu się pracuje z
maluchami. Wydawał się zadowolony ze spotkania z kumplem z drużyny rugby.
– Byłbym zapomniał! – rzekł Adam, gdy omówili kilka meczów sprzed lat oraz
powspominali stare, dobre czasy na uczelni. – Chciałem ci kogoś przedstawić. Musisz poznać
tę wyjątkową istotkę. – Miała wielką ochotę kopnąć go za tę „istotkę. Dobre sobie. – Jacinta
Ford. Michael Trent.
– Kurzajka! – Trent, rozpromieniony, podał jej dłoń. – Jacinta. To bardzo ładne imię.
– Za długie – wtrącił Adam. – Nazywaj ją Jazzy. Jacinta, która przez całą trzymiesięczną
praktykę u Adama usiłowała wytłumaczyć mu, że nienawidzi tego zdrobnienia, posłała
Trentowi wymowne spojrzenie.
– Mnie bardziej podoba się Jacinta – sprostowała lodowatym tonem, który zatuszowała
miłym uśmiechem.
Mike ujął jej dłoń. Jaka delikatna, wręcz krucha. Jak ta dziewczyna pięknie się uśmiecha.
Kto by pomyślał, że znowu ją zobaczy? Ale jest z Adamem Lockyerem, który już w czasach
studenckich cieszył się największym powodzeniem u kobiet.
Odezwał się w nim pesymista.
Pocieszał się myślą, że woli blondynki i peszą go drobne kobiety, ponieważ czuje się przy
nich niezdarnym olbrzymem, gdy nagle zdał sobie sprawę, że Jacinta coś do niego mówi.
– Myślę, że gdyby udało nam się spotkać... – w tej chwili Jaclyn ujęła go za ramię –
znaleźlibyśmy rozwiązanie.
Wpatrywała się w niego ogromnymi piwnymi oczami.
– Kochanie, czekają z prezentacją – szepnęła mu do ucha Jaclyn. – Chodźmy.
Posłała przepraszający uśmiech Adamowi, całkowicie ignorując jego towarzyszkę. Mike
był tym wyraźnie zażenowany.
– Nie widzę problemu. Proszę zadzwonić do mojej sekretarki i z nią się umówić.
Już miał odejść, gdy drogę zastąpiła mu ta krucha kobieta. Tym razem jej piwne oczy
ciskały błyskawice.
– Dzwoniłam do pańskiej sekretarki siedemnaście razy i rozmawiałam już ze wszystkimi
urzędasami i lizusami w pańskiej firmie, pisałam listy, wysyłałam faksy oraz maile z prośbą o
spotkanie. Na wszystkie otrzymałam odpowiedź, że rozumie pan moje problemy i je rozważa.
Chciała tupnąć nogą, lecz zamiast w podłogę trafiła na stopę swego rozmówcy. Prosto w
palec z wrastającym paznokciem, z którym zamierzał udać się do specjalisty.
– Psiakrew! – Jego dosadny okrzyk odbił się echem od wszystkich ścian. Całe
towarzystwo zwróciło się w stronę doktora Trenta, który skakał na jednej nodze, trzymając się
za stopę. Najchętniej zdjąłby but i gdzieś usiadł, czekając, aż ten przeraźliwy ból minie.
Sprawczyni tego zamieszania rzuciła mu zdziwione spojrzenie, po czym zorientowawszy
się, że przyczyną tak wielkiego cierpienia nie mógł być jej pantofelek, przykucnęła, oparła
jego stopę na swoim kolanie i ostrożnie zaczęła rozwiązywać sznurowadło.
– Nie dotykaj! – wycedził przez zęby.
Zdaje się, że zabrzmiało to wystarczająco groźnie, by ją zniechęcić. Podniosła na niego
wzrok, nie wypuszczając z palców sznurowadła.
209511793.004.png
Zgłoś jeśli naruszono regulamin