9 - Uzdrowienie człowieka z uschłą ręką; błogsławiony żywot który Cię nosił.doc

(33 KB) Pobierz
JEZUS W DRODZE DO HEBRON

UZDROWIENIE CZŁOWIEKA Z USCHŁĄ RĘKĄ.
BŁOGOSŁAWIONY ŻYWOT, KTÓRY CIĘ NOSIŁ

Gdy Jezus szedł do synagogi nauczać, obmyśliwali Faryzeusze znów złośliwą psotę. W kącie synagogi stał człowiek z uschłą ręką, który nie miał odwagi zjawić się przed Jezusem, a teraz w dodatku obawiał się i obecnych tu Faryzeuszów.

Faryzeusze zarzucali Jezu-sowi, jak może z takimi ludźmi, jak celnik Mateusz, przestawać, a Jezus odpowiedział na to, że przybył na ziemię dla nawracania i pociechy grzeszników, a Faryzeuszów wcale za uczniów użyć nie może. Wtedy rzekli mu szyderczo: "Nauczycielu! oto tu jest jeszcze jeden, może i jego także zechcesz uzdrowić?" Na to Jezus zawezwał owego z uschłą ręką, i postawiwszy go w środku synagogi, rzekł: "Grzechy twoje są ci odpuszczone!" Faryzeusze, którzy tym człowiekiem pogardzali, gdyż nie miał u nich dobrej sławy, rzekli: "Uschła ręka jednak mu nie przeszkadzała do grzeszenia." Wówczas Jezus ujął jego rękę, wyprostował jej palce i rzekł: "Władaj twą ręką!" Na te słowa wyciągnął ów człowiek rękę, zupełnie uzdrowiony, i podziękowawszy, odszedł.

Jezus zaś, biorąc go w obronę przeciw oszczerstwom Faryzeuszów, okazał dlań współczucie i nazywał go człowiekiem dobrego serca. Faryzeusze, zawstydzeni i pełni jadu, nazywali Jezusa gwałcicielem szabatu i odeszli. W bliskości synagogi znajdowali się Herodianie i z nimi to porozumiewali się Faryzeusze, w jaki by sposób podczas świąt w Jerozolimie na Jezusa się zasadzić. Gdy Jezus następnie w domu Piotra przemawiał do ludu, była między innymi niewiastami także Lea, bratowa owej uzdrowionej z krwotoku Enui. Mąż jej był Faryzeuszem i przeciwnikiem Jezusa; ale ona była poruszoną przez Jego naukę. Widziałam, że z początku spokojnie i przygnębiona chodziła tu i ówdzie wśród ludu, jakby kogo szukała. Była to jednak wewnętrzna siła, która ją nakłaniała do okazania jawnie czci Jezusowi. Wtem nadeszła także Matka Jezusowa wraz z innymi niewiastami; były to: Marta, Zuzanna Jerozolimska, Samarytanka Dina i Zuzanna Alfeuszowa, córka Marii Kleofasowej i siostra apostołów.

Dochodziła już może lat 30, miała dorastające dzieci, a mąż jej żył w Nazarecie, i stąd to właśnie niewiasty zabrały ją z sobą. Zuzanna Kleofasowa chciała przyłączyć się do grona niewiast zajętych usługiwaniem. Maryja poszła z niewiastami na podwórze, stanąwszy koło miejsca, gdzie nauczał Jezus. W nauce Swej zarzucał Faryzeuszom ich chytrość i nieczystość, a ponieważ mowę przeplatał nauką, o 8 błogosławieństwach, przeto rzekł właśnie teraz: "Błogosławieni czystego serca, albowiem oni Boga oglądają!" Lea, zobaczywszy Maryję, nie mogła już powstrzymać wybuchu radości, i upojona zachwytem, zawołała wśród ludu: "Błogosławieńszy (tak na pewno zrozumiałam), błogosławieńszy żywot, który Cię nosił i piersi, któreś ssał!"

Wtem Jezus, spojrzawszy na nią spokojnie, zawołał: "Tak, błogosławieni, którzy słuchają Słowa Bożego i go strzegą!" - i nauczał dalej. Następnie zbliżyła się Lea do Maryi, a pozdrowiwszy ją, rozpoczęła mowę o uzdrowieniu Enui i że jest gotowa oddać swoje mienie na rzecz gminy, aby tylko Maryja wstawiła się do Syna Swego, żeby nawrócił jej męża. - Był nim Faryzeusz z Paneas. Maryja rozmawiała z nią całkiem po cichu i nic nie wiedziała o jej radosnym wykrzyku; potem odeszła z innymi niewiastami. Maryję zdobi prostota nie do opisania. Jezus nie wyróżniał Jej nigdy ponad innych ludzi, chyba tylko tym, że Ją otaczał czcią. Nie wdawała się z nikim, jak tylko z chorymi i prostaczkami; zdobiła Ją zawsze pokora, niewypowiedziana cichość i prostota. Wszyscy, nawet nieprzyjaciele Jezusa, oddają Jej cześć, a przecież nie lgnie do nikogo, przywiązana do ciszy i samotności.

Następnie znajdował się Jezus w przystani Piotrowej, gdzie przed wielką rzeszą ludu nauczał w przypowieściach o królestwie Bożym. Uczył również i ze Swojej łodzi na morzu. Gdy pewien uczony w Piśmie, imieniem Sarazet, oświadczył gotowość, że pójdzie wszędy za Nim, wtedy Jezus rzekł i jemu: "Lisy mają nory itd." Był to przyszły mąż Salomy, córki Jaira, i oboje przystali po śmierci Jezusa do gminy chrześcijańskiej.

Prócz tego uczonego przyszło do Jezusa jeszcze dwóch innych, którzy przez długi czas towarzyszyli Mu jako uczniowie. Jeden z nich rzekł do Jezusa, ażeby przecież już raz wziął w posiadanie Swoje królestwo, wszak dostatecznie Swe już posłannictwo udowodnił; czyż nie zechce zasiąść na stolicy Dawida?. Gdy mu zaś Jezus to wytłumaczył i polecił iść za Sobą, wtedy on rzekł, że musi się wpierw w domu pożegnać. A Jezus mu na to: "Kto przyłoży rękę do pługa itd." Trzeci z nich, który już w Seforis przystał do Jezusa, rzekł, że musi jeszcze ojca pogrzebać. Na to rzekł Jezus: "Niechaj umarli grzebią swych umarłych." Ale miało to inne znaczenie; albowiem ojciec jego nie był jeszcze umarł; był to przyjęty zwrot mowy na oznaczenie podziału majątku i zabezpieczenie ojca.

Noc przepędził Jezus pod namiotem, na górze Chorazin na modlitwie w towarzystwie kilku uczniów. Rano zeszli się także inni uczniowie na kazanie mające się odbyć. Podczas kazania objaśniał Jezus czwarte błogosławieństwo i tekst z Izajasza: "Oto sługa, którego wybrałem, Mój ulubiony, w którym upodobała Sobie dusza Moja! Spuszczę nań ducha Mego i on ogłosi sąd narodom." Słuchaczów było mnóstwo, między nimi z okolicznych twierdz gromadka rzymskich żołnierzy. Wysłano ich tu, by wysłuchawszy nauki Jezusa i zbadawszy, co zacz, zdali z tego sprawę. Z Galii bowiem i z innych prowincji wysyłano do Rzymu z zapytaniami, co to za prorok powstał w Judei, kraju podwładnym Rzymianom; władze rzymskie wystosowały więc odpowiednie zapytania do dowódców w Judei, a ci wysłali na zwiady żołnierzy. Wszystkich było tu około stu. Obrali sobie dobre miejsce, by dokładnie widzie i słyszeć.

Po nauce zeszedł Jezus z uczniami z góry w dolinę ku południu; było tu źródło przy którymi pomocne niewiasty przygotowały chleb i ryby, Tłumy rozsiadły się na stoku góry. Wielu z nich jednak nie miało ze sobą żadnych zapasów, więc niektórzy, zebrawszy się na odwagę, posłali do uczniów po żywność. Kosze z chlebem i rybami stały na tarasie. Jezus pobłogosławił je i przy pomocy uczniów rozdzielał proszącym. Zdawało się, że ani mowy niema, aby to wystarczyło; wszyscy jednak otrzymali tyle, ile im było potrzeba. To też mówili jeden do drugiego: "wszystko mnoży się w Jego rękach!" Rzymscy żołnierze prosili także o ów pobłogosławiony chleb, by posłać go jako znak i dowód do Rzymu, i tym utwierdzić, co widzieli i słyszeli. Jezus kazał im jednak dać z tego, co będzie zbywać; a że po rozdzieleniu zostało jeszcze dość chlebów, każdy więc ze starszyzny dostał nieco, którzy zabrali to z sobą do domu.

 

Zgłoś jeśli naruszono regulamin