Uwolnienie Clarity.doc

(130 KB) Pobierz
Artykuł pochodzi ze strony: http://okultyzm-stop

Artykuł pochodzi ze strony: http://okultyzm-stop.pl.tl/uwolnienie-Clarity.htm

 

Niezwykły przypadek Clarity

 

Udokumentowana historia uwolnienia z  demonicznego opętania,  mająca miejsce 

na Filipinach. Świadkami zdarzeń było wiele autorytetów naukowych.

Siedemnastoletnia Clarita Villaneuva miała tragiczne ży­cie. Nie pamięta ojca. Nie wie czy umarł, czy opuścił jej matkę. Historia, którą chcę przedstawić, zmieniła „duchowy" klimat na Filipinach, gdy w następstwie uwolnienia Clarity przyjęło Chrystusa jako swojego Zbawiciela 150.000 ludzi.

Jej matka była spirytystką i profesjonalną wróżbitką. Dziewczyna dorastała, oglądając seanse prowadzone przez mat­kę, komunikującą się z demonami, które wmawiały jej, że są duchami zmarłych. Wychowana została na jasnowidza, prze­powiadającego przyszłość swoim klientom. Kiedy Clarita miała około dwunastu lat, straciła matkę. Stała się dzieckiem ulicy, wkrótce prostytutką w stolicy Filipin, Manili. Lokalne wszetecznice były jej nauczycielkami. W takiej atmosferze wzrastała do siedemnastego roku życia, będąc stałym bywalcem barów

i tawern Manili. Pewnej nocy o godzinie 2.00 na jednej z dol­nych ulic Manili popełniła błąd, oferując swe usługi policjanto­wi w cywilnym ubraniu i została umieszczona w więzieniu Bilibid.

Dwa dni po uwięzieniu dziewczyny, wydarzyło się najdziw­niejsze zjawisko

w trzywiekowej historii więzienia Bilibid. Mło­da prostytutka zaczęła być ciężko bita

przez niewidzialne isto­ty. Wydawało się, że były one dwie - jedna z nich wielka niczym potwór, druga znacznie mniejsza.

Czy istniały one w innym wymiarze? Dlaczego męczyły tę dziewczynę? Zatapiały swoje kły i zęby głęboko, pozostawiając krwawiące rany. Równocześnie atakowały szyję, plecy, nogi i ramiona. Na całym ciele było pełno siniaków od uderzeń, two­rzyły się krwiste plamy. Siedemnastoletnia więźniarka przera­źliwie krzyczała i mdlała z bólu. Strażnicy oraz lekarze przybie­gali słysząc jej krzyki. Inne współwięźniarki wskazały na wiją­cą się z bólu, okrutnie cierpiącą dziewczynę. Zabrano ją do wię­ziennego szpitala na obserwację i leczenie. Wszyscy lekarze zgo­dnie stwierdzili, że nie widzieli czegoś podobnego nigdy dotąd.

Te dziwne ataki zaczęły pojawiać się każdego dnia ku zaskocze­niu wszystkich obserwatorów.

Dr Mariano B. Lara, więzienny lekarz zezwalał wielu oso­bom na oglądanie tego niecodziennego zjawiska. Lekarze z Fili­pin, Chin, Ameryki, profesorowie uniwersytetów

i inni fachow­cy zostali wezwani, by zbadać sytuację. Reporterzy wielu gazet i stacji radiowych przybyli, by przyjrzeć się bliżej wydarzeniom i pisać artykuły na ten temat.

Nawet karykaturzyści zaczęli ry­sować istoty na podstawie opisu Clarity, kiedy tortury powtarzały się każdego dnia. Oto jedno ze sprawozdań, zaczerpnięte z „Daily Mirror”: „Miejscowa więźniarka wprawiła w zakłopota­nie policję i lekarzy medycyny, opowiadając

o dwu diabelskich postaciach, bijących ją ostatniej nocy. Sierżant Guilermo Abad

ze szczegółami opisywał, jak dziewczyna była bita około dwu­dziestu razy i z każdą chwilą, kiedy ktoś zadawał jej rany, prze­raźliwie krzyczała. Clarita odpowiadała na pytania zgromadzo­nych tłumnie obserwatorów bez siły, ale sensownie. Nagle na jej twarzy odbiło się przerażenie i cierpienie, jakby stanęła wła­śnie naprzeciw swoich gnębicieli. Wkrótce skończyła zawzięcie się bronić, słaba i półprzytomna wpadła w ramiona, podtrzy­mujących ją osób. Po odzyskaniu sił, powiedziała, że jeden z nich był potężny, z kręconymi włosami na głowie, piersiach i ramionach, że miał wielkie, przenikliwe oczy i dwa kły. Jego głos wydawał głębokie echo. Okryty był czymś czarnym. Ostat­nio Clarita otrzymała ciosy na kolanach. Pierwszy raz zdarzyło się, że została uderzona w niższą część ciała. Inne rany poja­wiały się na szyi, ramionach, rękach. Obserwatorzy uparcie twierdzą, że byli przy niej, kiedy to się działo."

Podobne sprawozdanie pojawiło się w „Manila Chronicie". Oto jego fragmenty: „Około 25 kompetentnych osób, włączając szefa policji, Col. Cesara Lucera, mówi,

że to wyjątkowo reali­styczny, a zarazem zdumiewający i przerażający przykład ko­biety bitej do szaleństwa przez niewidzialne istoty. Pokazała ona ślady uderzeń na całym swoim ciele, które nie zostały za­dane przez człowieka, co mogą potwierdzić wspomniani świad­kowie..." Oto co napisał „The Manila Times” następnego dnia: „Clarita Vilanueva została znowu dwukrotnie pobita w obecności lekarzy i trzydziestoosobowego personelu medycznego, badają­cych ją między 14-tą a 16-tą godziną wczorajszego popołudnia. Towarzyszki z celi opowiadały, że nocą wpadła nagle w szał, kiedy odmówiły jej podania wody. Potem Villanueva wzięła sto­jący przy oknie do góry dnem aluminiowy kubek i piła z niego. (Piła

z pustego kubka!) Współwięźniarki opowiadały dalej, że Clarita porwała nagle statuetkę świętej rodziny i była bliska rzucenia nią o betonową podłogę, ale chwyciły ją za ręce

i wyrwały posążek. Dziesięć minut później jakiś policjant krzyknął do niej, by powiedziała swoim wymyślonym „złym duchom", że wyzywa ich na pojedynek. W niedługim czasie dziewczyna wpa­dła znowu w szał, próbując zaatakować policjanta i uspokoiła się dopiero, gdy został odesłany. Jej twarz powróciła do nor­malnego wyglądu, ale cała była jeszcze bardzo osłabiona i roz­trzęsiona. Wyznała swoim koleżankom z celi, że tajemnicze istoty powrócą

do niej o 2.00 nad ranem... Kolejny atak był bardziej okrutny. Dr Cabreira powiedział,

by Alfonso Aquino, pomocnik z kostnicy, trzymał ją za ramiona, podczas gdy inni obserwowali uważnie. Nagle dziewczyna spojrzała na lewo, potem na sufit i coś zaczęło ją bić po ramionach. Kiedy poczuła się lepiej wyszeptała do Aquino: „- Tata, nasa ilalim ng kamay mo (To jest pod twoimi rękami)". Aquino podniósł ręce i na ramionach Villanuevy pojawiły się, jak stwierdził dr Cabreira, ślady pogry­zienia, które były jeszcze wilgotne

od śliny. Jeden z przygląda­jących się studentów zrobił zdjęcie tuż po ataku. Nastawił apa­rat na najlepszą ostrość, by móc sfotografować wyraźnie odciski zębów."

United Press International i inne światowe instytucje prze­kazu informacji zaczęły się interesować sprawą i szeroko ją roz­powszechniać. Jedno ze sprawozdań mówi, jak to pewien dok­tor zarzucił Claricie chęć zdobycia rozgłosu. Dziewczyna utkwiła w nim swoje zimne oczy i powiedziała: „Jutro umrzesz." Lekarz nie poczuł się wcale gorzej, ale następnego dnia wyzionął du­cha bez oznak jakiejkolwiek choroby. Dzienniki podały też in­formacje

o podobnych przypadkach śmierci po zetknięciu z Claritą. Oto, co przydarzyło się dwom mężczyznom:

Dnia 16 maja do Bilibid przybył dr Manuel Ramos, pra­gnąc widzieć się z więźniarką. Otwarcie mówił, że nie wierzy w nadprzyrodzoną naturę tego zjawiska. Kpił z tej sprawy przed innymi, stojąc na stanowisku, że jest to rodzaj kiepskiego ka­wału. Zgodnie z tym,

co mówią świadkowie, doszło do jego spo­tkania z Claritą i usłyszał, że wkrótce umrze.

O tej samej porze, następnego dnia nie żył. Lekarz dokonujący oględzin zwłok oświadczył,

że śmierć nastąpiła na skutek ataku serca. Kolejną osobą, która także zmarła był strażnik więzienia, kapitan Antonio Ganibi, w stopniu naczelnego oficera. Był on opiekunem Clarity

i zazwyczaj wydawał zezwolenia na oglądanie jej przez różne grupy lekarzy. Bez wątpienia był czasami podirytowany zachowaniem dziewczyny. Kiedy przedstawił ją doktorowi Ramosie, Claritą czołgała się pod jego biurkiem, gdzie działo się coś dziwnego.

Wybuchała co chwilę śmiechem i poruszała się, jakby ktoś wodził delikatnie palcami po jej ciele. Gdy wyszła spod biurka, poprosiła kapitana o metalowy krucyfiks, który zawsze nosiła ze sobą. Zapytała:

- Kapitanie Ganibi, gdzie jest mój krucyfiks? - mówiąc jękliwie i powoli, jak zawsze,

kiedy była pod wpływem mocy demonicznych.

Odpowiedział:

- Nie wiem.

 

Spojrzała na dół, gdzie przed chwilą leżała, potem znowu na kapitana i powiedziała:

- Poszukaj w swoich kieszeniach, być może masz go tam.

Aby ją usatysfakcjonować, kapitan wywrócił kieszenie na drugą stronę i odrzekł:

- Zobacz, nie mam niczego w kieszeniach.

Schował je z powrotem, a opętana dziewczyna spojrzała na niego dziwnie i jękliwym głosem zapytała znowu:

- Kapitanie mogę zobaczyć jeszcze raz?!

Poczuł zimny dreszcz na plecach, ponieważ gdy sięgał po­nownie do kieszeni, dotknął metalowego krucyfiksu. Dał go dziewczynie, a ona wyrzekła:

- Kapitanie, nie drażnij mnie więcej albo będzie to twój koniec!

               Potem zgodnie z oświadczeniem kilku świadków, powie­działa mu, że umrze, podobnie, Jak dr Ramos. Rzeczywiście, kapitan Ganibi zachorował, a dr Lara nie mógł znaleźć przyczy­ny choroby. Kiedy ciągle narzekał i tracił na wadze,

wysłano go na odpoczynek. Wkrótce kapitan zwiądł po prostu jak kwiat na słońcu i odszedł. Nic złego nie odnaleziono w jego ciele - po prostu duch w nim umarł.

Na miasto padł strach, kiedy wieści rozprzestrzeniały się. Dziewczyna była nie tylko prostytutką, jak mówiono, ale też czarownicą i mogła rzucić klątwę na człowieka, a ten umierał.

Co naprawdę się działo? Skąd pochodziły te złe duchy? Większy z nich, jak mówiła Claritą, był rzeczywiście potężny, czarny i bardzo owłosiony. Miał kły, co potwierdził doktor, ba­dając ślady ukąszeń na ciele dziewczyny. Mniejszy z nich, pra­wie jak karzeł, wspinał się

po niej, by uderzać powyżej pasa. Oba duchy lubiły ranić ją w miejsca bardzo umięśnione, tzn.: plecy, tylne części nóg, górne rąk. Zostawiały głębokie, bolesne rany.

Doktor Lara i jego asystenci powołali wielu różnych ob­serwatorów, spośród nich lekarzy medycyny, chirurgów, psy­chiatrów l profesorów z dalekowschodnich uniwersytetów oraz z uniwersytetu w Santo Thomas. Nikt z nich nie widział wcze­śniej czegoś podobnego, nie był świadkiem demonicznego opę­tania.

Nie wiedziano jak rozwiązać ten problem. Wszyscy zastanawiali się, kto będzie następną ofiarą jej klątwy. Dr Lara i jego personel wysłali na cały świat depeszę: „Przybądźcie i pomóżcie nam. Prosimy o pomoc!" Otrzymali w odpowiedzi około 3.000 listów z krajów pogańskich. Zawierały one różne sugestie co do dalszego postępowania

z Claritą. Nie było żadnych odpowiedzi z krajów chrześcijańskich. Czy widzisz jak my, chrześcijanie bywamy uśpieni? Wiadomość rozeszła się na cały świat. Trzy tysiące telegramów nadeszło, większość z Japonii i Indii, mówią­cych o tym, co uczynić

z niewidocznym potworem bijącym dziew­czynę. Ale żaden chrześcijański kraj nie nadesłał propozycji roz­wikłania sytuacji. Poproszono kogoś z Manili, aby przyszedł i udzielił pomocy. Jedyną odpowiedź otrzymano od grupy spirytystów, którzy oświadczyli, że nęka ją Jan Chrzciciel. Urzę­dnicy poprosili ich, aby opuścili więzienie.

Ja byłem następnym, który wkroczył na scenę. Pracowa­łem w tamtym czasie jako misjonarz na Filipinach. Po trzech tygodniach strasznych tortur reporter radia przybył

do Bilibid i nagrał jedną z sesji, w której uczestniczyli lekarze badający Claritę.

Reportaż zaprezentowało lokalne radio, tuż po infor­macjach, o godzinie dziesiątej.

Był to pierwszy raz, gdy usły­szałem o tym „piekle" w więzieniu Bilibid. Redaktorzy umieszczali w tym czasie na pierwszych stronach gazet informacje na ten temat, ale ja byłem zbyt zajęty pracą w kościele, aby je czytać. Niemożliwym było jednak, bym przegapił taką informa­cję. Chodziłem po pokoju, wołając do Boga, aby uwolnił tę bied­ną dziewczynę w więzieniu. Im dłużej się modliłem, tym więk­szy ciężar odczuwałem na duszy. Powiedziałem:

- Boże, jeśli diabeł jest w tej dziewczynie, Ty możesz go wypędzić! Proszę, uczyń to!

Po dłuższej modlitwie, Pan przemówił do mojego serca:

- Jeśli ty pójdziesz do więzienia i będziesz modlił się o nią, uczynię to.

 Nie zastanawiając się odpowiedziałem:

 - Nie, Boże. Nie mogę tam pójść, w żadnym wypadku. Byli tam naukowcy, profesorowie, eksperci, a nawet spirytyści, próbujący pomóc tej dziewczynie i cała prasa skierowała się przeciwko nim. Nie mogę tego zrobić.

Bóg nie odpowiedział mi na to, ale odrzekł:

- Jeśli tam pójdziesz i będziesz się modlił, Ja uwolnię! Ostatecznie zdecydowałem,

że następnego ranka pójdę tam i pomodlę się o tę dziewczynę.

W mieście takiej wielkości jak Manila, i więzieniu o takich mamucich proporcjach jak Bilibid, nie jest łatwo załatwić wi­dzenia z jakąś osobą. Po drodze do miasta, następnego ranka zatrzymałem się w domu znajomego architekta, Leopoldo Coronela. Na moją prośbę zadzwonił do burmistrza Laesona i po­prosił w moim imieniu o umożliwienie widzenia

z dziewczyną. Burmistrz był przychylnie nastawiony do mojej propozycji mo­dlitwy o Claritę, ale osobiście nigdy więcej nie chciał się z nią spotkać! Jedynym jego warunkiem była zgoda lekarza, Maria -no Lary, doradcy do spraw medycyny departamentu policji w Manili.

Pan Coronel nie znał Dr Lary, ale inny mój przyjaciel, pan Domingo Sapeda, przedsiębiorca budowlany, znał go i po­prosił o umożliwienie mi spotkania. Ostatecznie zgodzono się

na widzenie.

Przybyliśmy do Bilibid i zostaliśmy eskortowani do kost­nicy. Pierwszą rzeczą, jaką ujrzałem, był nieboszczyk leżący na płycie. Otoczenie wyglądało strasznie. Inne ciało leżało zawi­nięte w kocu na noszach, czekając na swoją kolej. Na stole stał tuzin lub więcej słoików, z zanurzonymi w alkoholu różnymi częściami ciała ludzkiego. Potem dowiedziałem się,

że było to przeznaczone dla studentów medycyny. Siedząc w długiej i po­nurej kostnicy, słyszałem Dr Larę, profesora i dyrektora Wy­działu Patologii i Medycyny na Manila Central University w Santo Thomas, który przyznał, że w swojej trzydziesto-ośmioletniej praktyce lekarskiej, dokonał 8.000 autopsji i nigdy nie zaakceptował myśli o siłach nadprzyrodzonych, istniejących we wszechświecie. Jednak, to dziecko, zbite wielokrotnie przez dia­bła, wprawiło go w zakłopotanie i zmieniło jego filozofię życia. Odwrócił się do mnie i powiedział:

- Wielebny, mam dziś tyle pokory, by przyznać się, że je­stem przerażony.

Zdałem sobie sprawę, że pierwszą rzeczą, jaką powinie­nem zrobić, było przekonanie dr Lary, że wiem, co robić i jak pomóc tej dziewczynie. Zacząłem powoli:

- Doktorze Lara, są tylko trzy siły we wszechświecie. Siła dobra - to siła twórczego i dobrego Boga. Jest siła ludzka, dana człowiekowi tu na ziemi. Istnieje też trzecia siła, Jest to siła zła, wroga człowiekowi i Bogu, groźna moc diabła. Siły te są realne i odczuwalne wokół nas.

Czy myśli pan, że Clarita działa pod mocą Bożą?

Dr Lara pokręcił wolno głową i odrzekł:

- Nie, nie pod Bożą mocą.

- Czy sądzi pan zatem z własną wiedzą o ludziach, że działa jak jakikolwiek inny człowiek?

- Nie, jej postępowanie nie jest ludzkie.

- Pozostała nam zatem jeszcze tylko jedna siła. Ona musi pozostawać pod mocą diabła!

Potem dr Lara wytłumaczył, że dotychczasowe doświad­czenie i wykształcenie medyczne nie przygotowało go na spo­tkanie z jakąś nadprzyrodzoną siłą.

Kontynuowałem:

- Doktorze Lara, jeśli jest we wszechświecie siła zła, nad którą nie ma kontroli siły dobra, nasz świat rozpadnie się. Jeśli istnieje zły, nad którym nie można w żaden sposób panować, jest on potężniejszy od dobrego. Tak nie może być. Jeśli ta dziew­czyna ma demona w sobie, Jezus Chrystus może ją uwolnić z tej mocy.

Przeczytałem mu z Marka 16:17, „A takie znaki towarzy­szyć będą tym,

którzy uwierzyli: w imieniu moim demony wy­ganiać będą..."

- Czy wierzy pan w to? Dr Lara spojrzał na mnie.

 

- Wierzę. Kto nam teraz pomoże? - powiedział. Biskup Filipin, księża z centrum leczenia

w Baclaran i wszyscy inni odmówili modlitwy o nią, dlatego myślałem, że wsparcie ze stro­ny religii, jest tu niemożliwe.

Powiedziałem, że będę zadowolony, jeśli pozwoli mi przyjść i modlić się

o dziewczynę. Doktor odrzekł, że będzie rad, widząc mnie tutaj. Prosiłem, by żadne lekarstwa nie były podawane dziewczynie w czasie, gdy będę modlił się o nią, i aby żadna inna grupa ludzi nie czyniła tego oraz nie oferowała jakiejkol­wiek innej pomocy. Jeśli Jezus ją uzdrowi, On musi otrzymać całą chwałę. Zgodził się. Ustaliłem, że modlitwa odbędzie się następnego dnia, o 8.30 rano. Nie spożywałem nic od poprze­dniego wieczora, więc nie jadłem również

l tego dnia, cały czas spędzając na modlitwie i czytaniu Słowa Bożego.

Następnego ranka powróciłem do więzienia Bilibid. Wcho­dząc w te posępne mury, czułem jakby miało dziś dojść do spo­ru, między Bogiem Eliasza i prorokami Baalam,

a wszyscy ob­serwatorzy poznają, że Pan jest Bogiem. Stare Bilibid, ze swoją krwawą historią, było dziś świadkiem nowej dla niego walki. W tym miejscu Hiszpanie więzili swoje ofiary. Japończycy prze­trzymywali niezliczonych okrutników. Amerykańscy misjona­rze niemal umierali z głodu, do czasu wyzwolenia. Obecnie, za jego murami są setki tych, którzy złamali prawo. Mówiąc krót­ko, nie jest to miejsce zbyt zachęcające do modlitwy o uwolnie­nie.

Tamtejszego poranka, szedł ze mną architekt naszego ko­ścioła, Leopoldo Coronel, który był katolikiem. Z doktorem Lara przyszedł profesor z Uniwersytetu na Dalekim Wschodzie. Kie­dy weszliśmy do bloku kobiet, zobaczyłem policjantów, repor­terów, reprezentujących lokalne l zagraniczne czasopisma, fo­tografów i wiele innych osób.

Diabeł mówił do mnie: „Tak jak ci powiedziałem - teraz zrobisz z siebie pajaca!"

Czułem jakby to był koniec wszystkiego, idąc z doktorem Lara w dół, zakurzo­nymi

i mglistymi korytarzami. Przechodząc przez osłonięte dru­tem kolczastym bramy mijałem wielu wartowników. Za mną podążał tłum różnych ludzi, którzy sami nie wiedzieli, czego się mogą spodziewać. Byłem jedynym protestantem w całej tej gru­pie. Kiedy zgromadziliśmy się w kapliczce dla więźniarek, zna­lazło się tam około stu widzów. Odkryłem, że byli przyjacielsko nastawieni, a nawet wydali mi się sympatyczni. Większość z nich widziała straszne ślady zębów na ciele dziewczyny. Już zdążyli obejrzeć porażkę wszystkich lekarzy, psychiatrów i spirytystów. Nigdy jednak nie słyszeli, by ktoś modlił się o chorą i opętaną przez demona.

Mała kapliczka miała zakratowane okna, bardzo zwyczaj­ny katolicki ołtarz na jednym jej końcu i drewniane łóżko oraz parę drobnych krzeseł, prawdopodobnie zrobionych ręcznie. Innymi słowy, było to ponure i brzydkie miejsce. Kiedy wszyscy zgromadziliśmy się tam,

dr Lara przyprowadził Claritę. Dziew­czyna weszła do środka, zaczęła wolno i dokładnie obserwować każdą osobę. (Przypuszczalnie szukała lekarzy, którzy nalegali, by diabeł znowu ją pobił.) Gdy przyszła kolej na mnie, jej oczy rozszerzyły się i utkwiwszy we mnie wzrok, powiedziała: „Nie lubię cię!" To były pierwsze słowa, jakie diabeł skierował do mnie

przez jej usta. Później jeszcze wiele razy używał jej ust do przeklinania mnie, Boga i krwi Jezusa Chrystusa. Mówiła w ję­zyku angielskim, jednak, gdy została uwolniona, musiałem

z nią rozmawiać za pomocą tłumacza, ponieważ nie była w stanie rozmawiać po angielsku. Kiedy to powiedziała, usiadła, a ja pod­szedłem blisko do niej i powiedziałem:

- Clarito, jestem tu, aby uwolnić cię spod diabelskiej mocy w imieniu Jezusa Chrystusa, Syna Bożego.

Nagle dziewczyna wpadła we wściekłość.

- Nie! Nie! Oni mnie zabiją! - krzyczała.

Jej ciało stało się sztywne i straciła przytomność. Wpra­wiło to w zakłopotanie lekarzy, którzy nie wiedzieli, jak zinter­pretować jej zachowanie, ale ja mając już do czynienia

z diabłem, znałem jego błazeństwa. Wziąłem jej głowę mocno w obie ręce i krzyknąłem:

- Wychodźcie z niej, nieczyste i złe duchy. Opuśćcie ją w imieniu Jezusa Chrystusa!

               Znowu ogarnął ją szał. Za chwilę, po raz pierwszy powróciła z transu. Ze łzami, cieknącymi po policzkach, błagała, bym ją zostawił samą i pokazała mi przerażające ślady ukąszeń na ra­mionach i szyi, które zostały jej zadane w tym momencie. By­łem zszokowany. Ślady zębów były tak głębokie, że aż małe żył­ki pod skórą popękały. Zamiast czuć się opuszczony, zapomniałem, że otaczają mnie niewierzący i szedłem dalej, ku najwięk­szej walce mojego życia. Nigdy nie widziałem czegoś tak przera­żającego. Diabeł przeklinał Boga, a ja nakazywałem mu odejść, mówiąc, że Bóg jest święty. Potem przeklinał krew Jezusa,

ja natomiast gromiłem go, przypominając mu, że Pan jest Mistrzem i ma większą od niego moc przez swoją świętą krew. Rzucał na mnie przekleństwa w najpodlejszy sposób.

Demony powiedzia­ły w końcu, że nigdy jej nie opuszczą. Wydawało się, że siły ciem­ności

i jasności znalazły się w śmiertelnym konflikcie. Ja by­łem tylko ustami dla sprawiedliwości, zaś Clarita ustami dia­bła. Krzyk było słychać aż poza murami więziennego bloku.

Ostatecznie wydawało się, że dziewczyna jest całkowicie wol­na. Diabeł już nie przemawiał przez nią, ani jej nie ranił. Nie­którzy z obecnych sądzili, że nastąpiło uwolnienie, ...

Zgłoś jeśli naruszono regulamin