Howell Hannah - 05 Miód.pdf

(869 KB) Pobierz
Howell Hannah - Miód
Hannah Howell
Miód
181707271.001.png 181707271.002.png
1
Francja, wiosna, 1458
Dlaczego ją tutaj przyprowadziłeś? Mocarny sir Bearnard
uniósł muskularną rękę, chwycił omdlałą dziewczynę mocniej i
ostrożnie zerknął na swego suzerena, sir Charlesa DeVeau.
- Schwytałem ją podczas napadu - odpowiedział.
- Nie wysyłałem was przeciwko Lucettom po to, żebyście łapali
kobiety. Tu, w majątku, kreci się dość niewiast chętnych do
zaspokojenia potrzeb każdego mężczyzny.
- Zrobiliśmy wszystko, co nam nakazałeś, panie. Ale napot-
kałem tę kobietę, gdy opuszczaliśmy już płonące ruiny
twierdzy Lucettów, i pomyślałem, że mogę nią spłacić dług.
- Jaki dług?- Sir Charles potarł brodę długimi upierścienionymi
palcami lewej ręki, usiłując przyjrzeć się dokładniej
brance sir Bearnarda.
- Chodzi mi o przegraną w zakładzie z sir Cameronem
MacAlpinem. - Sir Bearnard skrzywił sie, słysząc c.chy
- Po pierwsze, ta dziewka to jeszcze prawie dziecko, w dodat
ku brudne i posiniaczone, a po drugie chyba zapommałeś. te
nasz potężny szkocki rycerz złożył śluby czystości.
- Zauwżyłem, że nie zadaje się z kobietami, chociaż
sporo ich się przy nim kręci.
- Cóż, rób, jak uważasz, ale na pewno się przekonasz, że sir
Cameron wolałby pieniądze.
- Może jeśli ofiaruję mu obie kobiety... - Obie? Przecież widzę
tylko jedną.
 
Druga jest jeszcze mniejsza, zupełne dziecko. Zabrał ją sir
Renford. bo upodobał sobie takie delikatniutkie. Sir Charles
wzruszył ramionami.
Idź, próbuj szczęścia. Ten człowiek wkrótce nas opuści. Może
będzie podatny na jakieś targi, może nawet wiedzieć, jak
zamienić taką dziewkę na pieniądze. Tylko pamiętaj, jeśli będą
z nią kłopoty, ty za to zapłacisz.
Avery poczuła, że jej ciemięzca skłania się lekko. Skręcało ją z
wściekłości, toteż z trudem przychodziło jej udawanie
bezwładnej, gdy sir Bearnard zakończył rozmowę z mężczyzną
o lodowatym wzroku i skierował się do wyjścia z wielkiej sieni.
Ten brutal dopiero co chciał zniszczyć jej krewniaków i
wszystko, co im drogie, a teraz miał zamiar użyć jej do
spłacenia jakiegoś długu.
Nie mogła uwierzyć w to, jak szybko jej urocza wizyta u
rodziny matki zmieniła się w krwawe i tragiczne wydarzenie,
flu jej kuzynów zginęło od mieczy rycerzy DeVeau? Czy
wszystko zniszczyli? I gdzie jest jej kuzynka Gillyanne? Była
jeszcze dzieckiem, miała zaledwie trzynaście lat. Wszystkie te
pytania Avery miała na końcu języka, ale wiedziała, że bydlak,
który ją niósł ku jej zgubie, na żadne z nich nie odpowie.
Sir Bearnard zatrzymał się w końcu przed grubymi drew-
nianymi drzwiami i począł w nie walić. Dziewczyna skrzywiła
się; % każdym łomotem pulsujący ból w skroniach stawał się
silniejszy. Zaklęła cicho gdy drzwi się otworzyły, i obiła sobie
nogi o futrynę, kiedy mężczyzna wciągał ją do jakiegoś
pomieszczenia. Próbowała coś dostrzec, lecz rozczochrane
włosy za słaniały jej wjdok. Gdy mężczyzna aucił ją na owcza
skórę przed paleniskiem, nagły upadek oszołomił ją i tak
spotęgował ból głowy, że omal nie zemdlała.
- A co to? - rozległ się głęboki, dźwięczny głos.
- Kobieta.
 
- To widzę. Ale czemu mi ją przyniosłeś?
- Żeby spłacić dług - wyjaśnił sir Bearnard.
- Nawet gdybym był skłonny do takiej wymiany -głos jego
rozmówcy, mówiącego z francuskim akcentem, był zimny i
mocny - nie wydaje się warta nawet połowy tego, co jesteś mi
dłużny.
Avery, usłyszawszy taką obelgę, zagryzła zęby i uznała, że już
wystarczająco długo udawała zemdloną. Odgarnęła włosy z
twarzy i omal nie krzyknęła z wrażenia. Mężczyzna, stojący
obok sir Bcarnarda i spoglądający na nią groźnie, wydawał się
olbrzymi i to nie tylko dlatego, że leżała na podłodze u jego
stóp i patrzyła z dołu. Nosił buty z miękkiej jeleniej,skóry, a
jego długie, zgrabne nogi opinały brązowe wełniane spodnie.
Rozpięta biała, lniana koszula odsłaniała muskularny brzuch i
szeroką, gładką pierś. Cerę miał ciemną, jak wielu Francuzów, z
którymi służył. Avery pomyślała, że przy nim nawet ona
uchodziłaby za bladą. Na ciemnej, szczupłej twarzy nieznajo-
mego nie malował się nawet ślad zainteresowania ani cień
emocji. A jednak to oblicze, okolone gęstymi kruczoczarnymi
włosami, opadającymi w miękkich falach aż na szerokie ra-
miona, było niemal piękne. Miał mocno zarysowany
podbródek, wystające kości policzkowe, długi prosty nos i usta,
które nawet ona uznała za kuszące, choć zaciskał je tak, że
tworzyły prostą kreskę. Ale najbardziej zwracały uwagę jego
oczy: czarne jak węgiel pod ciemnymi, delikatnie wygiętymi
brwiami, okolone nieprzyzwoicie długimi rzęsami. Nie
widziała w życiu takich ciemnych źrenic i tak twardo
spoglądających. Nie wierzyła, te mogłaby w nich dojrzeć litość.
Kiedy mężczyzna zauważył wściekłość branki, jego brwi
nieznacznie sie uniosły.
- Słyszałem, sir Cameronie, że ty i twoi ludzie niedługo nas
opuszczacie - odezwał się sir Bearnard.
 
- Za dwa dni.
_ Obawiam się, że do tego czasu nie zdołam zebrać pieniędzy,
które jestem ci winien.
- Wiec nie powinieneś się był zakładać. Sir Bearnard
spurpurowiał.
- Była to wielka nieostrożność z mojej strony. Ale może coś uda
się uzyskać za tę kobietę. Wykorzystać ją, zażądać okupu albo
sprzedać.
- Pojmałeś ją w ataku na Lucettes?
- Oui, tuż za bramą.
- A wiec może być zwykłą wieśniaczką i nikt nie da za nią
okupu.
- Non, sir Cameronie, proszę popatrzeć na jej szaty. Wieśniaczki
nie chodzą tak ubrane.
Kiedy sir Cameron schylił się, żeby z bliska przyjrzeć się sukni,
Avery okazała całą wzbierającą w niej wściekłość. Kopnęła,
starając się trafić w brodę, ale był szybszy i chwy-ci! ją za łydkę.
Spódnica i halki zadarły się, odkrywając nogi. Przerażona
dziewczyna stała przez chwilę bez ruchu, wresz-cie prychnęła z
wściekłością, gdy uniósł spódnicę i zajrzał pod nią.
- Pludry - mruknął. Na jego pięknych wargach pojawiło się coś
na kształt uśmiechu.
Sir Bearnard zdołał zerknąć, nim sir Cameron opuścił suknię.
— Dziwny strój.
- A wiec nie naruszyłeś daru, który próbujesz mi wręczyć
-powiedział Cameron.
- Non, przysięgam. Wziąłem ją tylko po to, by spłacić dług
wobec ciebie.
Sir Cameron wciąż siedział w kucki i prawą ręką trzymał ją za
nogę, a lewą obmacywał. Avery kipiała z wściekłości; czuła się
zupełnie bezradna. Ten człowiek traktował ją jak konia, którego
ma zamiar kupić. Była spięta i przestraszona nie z powodu
 
Zgłoś jeśli naruszono regulamin