Diaczenko Marina i Siergiej - Tułacze 02 - Szrama(1).pdf

(1379 KB) Pobierz
Diaczenko Marina i Siergiej - T
Marina i Siergiej Diaczenko
Szrama
Szram
Cykl: Tułacze 02
Przełożył Witold Jabłoński
Solaris 2009
 
280012179.001.png
Prolog
Skądś się pojawił i dokądś zmierza. Wędruje po świecie, jak wędrują po niebie
gwiazdozbiory. Tuła się po zakurzonych drogach i tylko cień podąża jego śladem.
Powiadają, że posiadł wielką moc... lecz owa moc jest nie z tego świata.
Nawet magowie się go wystrzegają albo też nie mają nad nim władzy. Ten, kto stanie
mu na drodze z wyroku losu lub bezmyślności, będzie przeklinał dzień, w którym
doszło do owego spotkania...
Nieznane są jego zamiary, gdyż czasem potrafi obdarować wybranych. Cały
świat zdaje się mu służyć jak wierny pies.
Górskie szczyty, kamieniste morskie wybrzeża, pagórki i szczeliny, pola...
skrywają jego tajemnicę przed ludźmi.
Lasy i pogórza, wybrzeża i równiny, ścieżki i szerokie trakty...
Powiadają, że będzie tak tułać się przez wieczność. Strzeżcie się spotkać go na
tłumnym jarmarku... lub w norze pustelnika, ponieważ może być wszędzie...
Czy na progu twojego domu nie stanęła jeszcze noga Tułacza?
 
Spis treści:
Prolog 2
Część pierwsza EGERT
4
Rozdział 1 5
Rozdział 2 40
Rozdział 3 68
Część druga TORIA 80
Rozdział 4 81
Rozdział 5 100
Rozdział 6 143
Część trzecia ŁUJAN 190
Rozdział 7
Rozdział 8
191
Rozdział 9
250
232
280012179.002.png
Część pierwsza
EGERT
 
Rozdział 1
Ściany zatłoczonej tawerny aż się trzęsły od pijackiego gwaru. Po rozlicznych
toastach, serii tłustych dowcipów i wesołych przepychankach nadszedł czas tańców na
stole. Tańczono z parą posługaczek. Czerwone na liczkach, zmęczone, lecz trzeźwe
po długiej służbie, były jednak oszołomione blaskiem epoletów, guzików, naszywek
oraz gorących spojrzeń, wyłaziły, zatem ze skóry, byle tylko dogodzić panom
gwardzistom.
Kielichy i dzbany spadały z łoskotem na podłogę, srebrne widelce dziwacznie
się wyginały, przydeptane ciężkim obcasem. W górze, niczym talia kart w dłoniach
szulera, wirowały szerokie spódnice, aż szumiało w uszach. Karczmarka, mądra,
wychudła staruszka, przesiadywała w kuchni i bardzo rzadko wysuwała nos ze swojej
kryjówki. Wiedziała, stara szachrajka, że nie ma powodu do niepokoju, że gwardziści
są bogaci i szczodrzy, straty zwrócą się z nawiązką, a popularność jej przybytku
wzrośnie po stokroć...
Tańce zmęczyły w końcu hulaków. Hałas trochę przycichł, a zasapane
posługaczki, poprawiwszy naprędce rozchełstaną odzież, napełniły winem ocalałe
dzbany i przyniosły z kuchni nowe kielichy. Trochę się przy tym opamiętały, więc
wstydliwie spuszczały oczęta, zastanawiając się zapewne, czy nie pozwoliły sobie
wcześniej na zbyt wiele. W duszy każdej z nich kryła się niejasna nadzieja przeżycia
czegoś niezwykłego. Za każdym razem, gdy zakurzony wojskowy but dotykał niby
przypadkiem małej nóżki, owa nadzieja zalewała rumieńcem policzki i delikatne
szyje.
Dziewczęta zwały się Ita i Feta, co sprawiało, że klienci bezustannie mylili ich
imiona. Swoją drogą, większość gości ledwie już władała językiem, toteż nie była w
stanie prawić im komplementów. Namiętne spojrzenia przygasły, a wraz z nimi
dziewczęca nadzieja na niezwykłe przeżycie... Nagle w drewnianą framugę nad głową
Ity wbiło się ostrze ciężkiego, bojowego kindżału.
Natychmiast zrobiło się cicho. Nawet karczmarka wychyliła z kuchni
zaniepokojone, pobladłe oblicze. Hulacy rozglądali się w niemym zdziwieniu, jakby
spodziewali się ujrzeć na zakopconej powale groźne Widziadło Łaszą. Ita otworzyła
szeroko usta i zrozumiawszy po chwili, co się stało, upuściła na podłogę pusty
 
Zgłoś jeśli naruszono regulamin