Wampiry w Ameryce - prolog.docx

(14 KB) Pobierz

D. B. Reynolds

 

 

Raphael

 

 

Vampires In America

Wampiry w Ameryce

 

 

Tom I

Prolog

Malibu, Kalifornia

              Kobiece palce przebiegły wzdłuż klawiszy pianina, wypełniając pokój pełen świec muzyką już dawno nie żyjącego kompozytora. Za nią, ciemny, szczupły mężczyzna wśliznął się na ławkę. Jego zwinne ręce przyspieszyły melodię, zmieniając ją w coś innego, bardziej nowoczesnego. Podniosła swoje palce z klawiatury z pobłażliwym uśmiechem, obserwując jak jego dłonie tańczą po klawiszach w optymistycznej melodii imponującego koncertu.
Lekko pochyliła się w jego stronę. Układając swoją głowę na jego ramieniu zamknęła oczy. Ich ciała dotykały się z poufałością starych kochanków.
Z korytarza dochodził odgłos kroków. Otworzyły się drzwi.

„Już prawie czas, Alexandro”.

              Kobieta westchnęła. „Dziękuję, Albin”. Wstała wygładzając dłońmi nieistniejące zmarszczki na swojej długiej satynowej sukni. Kochanek podał jej rękę, aby pomóc w obrębie ławki. Przyjęła ją śmiejąc się, kiedy okręcił ją
z wdziękiem w objęciach.Matias”, zbeształa go delikatnie, czule. Kiedy się spotkali w Europie, był tancerzem. Ale to było dawno temu. Żadne z nich
nie wyglądało staro. Byli Wampirami, ich aparycja na zawsze została zastygła
w aspekcie młodości.

              Alexandra spojrzała w kierunku dużego okna, w czarną noc. Nie było najmniejszego śladu blasku zbliżającego się świtu, ale wschód słońca był blisko. Czuła to. Uparty Albin zbliżył się, wyłonił się koło jej drobnej osoby, a jego mleczno-biała skóra jarzyła się w świetle świec.

              Spojrzała na niego ze zdziwieniem, a następnie przechyliła głowę, kiedy dziwny, powtarzający się dźwięk rat-a-tat rozbrzmiewał w pobliżu. Matias mruknął przekleństwo, szybko poruszając się obok niej, ale zatrzymał go Albin. Jego ręka wystrzeliła w szybkim, brutalnym ruchu. Matias łapał powietrze
z trudem, dyszał, następnie odwrócił się i próbował dosięgnąć jej. Niedowierzanie było wypisane na jego chłopięcej twarzy. Złapała go instynktownie, kiedy upadał. Jego ciężar ściągał ją na dół, nawet kiedy rozpadł się w jej ramionach. Ogarnęła ją fala czystego smutku, gdy spojrzała na Albina. „Dlaczego?” zapytała.

              Czerwono-włosy wampir nic nie odpowiedział, rzucając pogardliwe spojrzenie. Podwójne drzwi pokoju nagle otworzyły się z trzaskiem i dwóch zamaskowanych ludzi wpadło do pokoju, trzymając przed sobą długą, czarną broń. Albin wymienił kilka ostrych słów z intruzami, po czym spojrzał na nią spod przymrużonych, brązowych oczu.

              „Chodź, Alexandra”.

              Alexandra wstała po raz kolejny. Teraz strzepywała z sukni proch jej zmarłego kochanka. „To jest błąd, Albin”, powiedziała to spokojnie, cofając się, aż dotknęła gładkiego drewna pianina.

              Podszedł i chwycił ją swoją ogromną dłonią za jej smukłe ramię.

              „On Cię zabije za to,” powiedziała.

              „Być może,” Albin się zgodził, potem obnażył swoje kły. „Być może ja go zabiję. Teraz chodź”. Przyciągnął ją brutalnie, ale Alexandra uwolniła się
z jego ramion i przeszła przez pokój z wysoko podniesioną głową. Pokłonił się jej z jawną kpiną, po czym odwrócił się z szyderczym uśmiechem, aby ostatni raz spojrzeć na pokój. Płomienie świec śledziły każdy krok wampira, póki nie wróciły na swoje miejsce przypominając o nocy, która niedługo zmieni się
w świt, na krótko przed pochłonięciem przez światło ich skromnego blasku.

Zgłoś jeśli naruszono regulamin