Baldwin Rebecca - Wizyta.pdf

(549 KB) Pobierz
Baldwin Rebecca - Wizyta
Rebecca Baldwin
Wizyta
A Royal Visit
195948776.003.png 195948776.004.png
1
Widok z okien gabinetu był jednym z najbardziej
zachwycających w całym pałacu. Siedzący przy biurku książę
Theodorik von Hazloe und Gottfreund przyglądał się pofalowanym
wzgórzom, czerwonym dachom domów, nad którymi rozpościerało
się bezchmurne jesienne niebo. Zbocza nad doliną gęsto porastały
winnice. Dały w tym roku wyjątkowo obfite plony. W tej chwili,
kiedy książę podziwiał widok za oknem, trwała praca przy produkcji
wina. Nikt nie musiał go przekonywać, że będzie to najlepszy
szampan w Europie. Cały świat znał szampana z Batawii,
najwyborniejsze, najwytrawniejsze i najsubtelniejsze w smaku dzieło
europejskiej sztuki winiarskiej. Szampan był dla mieszkańców
Batawii nie tylko ich największą chlubą, lecz również podstawą
gospodarki księstwa.
Nie tylko o szampanie rozmyślał tego popołudnia książę Theo,
spoglądając na malowniczy krajobraz za oknem. Był to ciemnowłosy
mężczyzna o wyrazistych rysach, który mógłby uchodzić za
przystojnego, gdyby nie odciśnięte na twarzy ślady wielu trudów i
znoju. Mimo że miał dopiero trzydzieści cztery lata, w jego ciemnych
lokach srebrzyły się siwe nitki, a twarz przecinały głębokie bruzdy.
195948776.005.png
Rozchylony kołnierzyk wojskowej bluzy pozwalał dostrzec niewielką
bliznę, biegnącą od szyi aż do ciemnego zarostu na klatce piersiowej,
pamiątkę po kuli, która dosięgła go w bitwie z wojskami
Bonapartego.
Chłodny powiew wiatru, zwiastujący nadchodzącą zimę,
dmuchnął w stos papierów leżących na biurku. Książę
zniecierpliwiony przytrzymał je ręką, by nie rozfrunęły się po
pokoju.
- Czyżby drogi kuzyn był zmęczony? - z głębi fotela stojącego
przy bogato rzeźbionym kominku dobiegł go stłumiony głos. Zza
oparcia widać było jedynie eleganckie spodnie i błyszczące lakierki.
Przez twarz księcia przebiegł grymas niezadowolenia.
- Wciąż tu jesteś, Johannesie? - spytał, starając się ukryć
rozdrażnienie.
Mężczyzna usadowiony w fotelu pochylił się do przodu i
spojrzał na księcia. Podobieństwo łączące hrabiego Johannesa von
Hazloe z kuzynem było uderzające, choć jednocześnie wiele ich
różniło. Johannes był oszałamiająco przystojny. Żadne trudy i
zmartwienia nie wyryły zmarszczek na jego gładkiej twarzy, a
pięknie ufryzowanych loków nie tknęła siwizna. Ciemnoszare oczy
wyrażały teraz rozbawienie.
- A gdzież indziej miałbym być? - zapytał strzepując
niewidzialny pyłek z galowego munduru.
195948776.006.png
- Na wygnaniu bądź pod pręgierzem - odparł bez wahania
Theo.
Johannes podniósł się z fotela z kocią gracją i skłonił przed
kuzynem.
- Z największą przyjemnością oddałbym życie za ojczyznę i
zginął śmiercią męczennika - odrzekł nie tracąc kontenansu, z
którego zresztą słynął, po czym dodał: - Mam jednak wrażenie, drogi
kuzynie, że skoro dotychczas się mnie nie pozbyłeś, zapewne nigdy
tego nie zrobisz.
Podszedł do sekretarzyka stojącego po drugiej stronie gabinetu
i nalał dwa kieliszki madery. Następnie dostojnym krokiem
przeszedł po dywanie i podał księciu wino.
- Nie obawiaj się, nie jest zatrute - powiedział z czarującym
uśmiechem. - Wcale nie marzę o tronie. Cała ta nudna biurokracja,
ekonomia, finanse... nie, to nie dla mnie. Ja umiem wydawać
pieniądze. Zarabianie nie jest moją mocną stroną.
Theo przyjął kieliszek.
- Jak to się dzieje, że choć wiele mam ku temu powodów, nie
potrafię tobą gardzić? - zapytał z westchnieniem.
- To dlatego, że jestem taki czarujący - odparł Johannes z
niekłamaną dumą. - Wiesz przecież, że to największa z moich zalet.
- Gdyby nie ta twoja karygodna zazdrość, z pewnością lepiej
potrafiłbym ją docenić. Doprawdy, Johannesie, przecież moglibyśmy
195948776.001.png
połączyć nasze siły dla dobra kraju. Gdybyś tylko zechciał działać ze
mną, nie przeciwko mnie.
- Gdyby nie ten drobny przypadek, że urodziłeś się przede
mną, ja byłbym władcą Batawii - odparł Johannes. - I nigdy ci tego
nie wybaczę. Nigdy. Tak zostałem wychowany. Mój ojciec gardził
twoim ojcem; to już tradycja rodzinna. Poza tym sam musisz
przyznać, że dzięki mnie twoje życie jest znacznie ciekawsze.
Theo znów westchnął.
- Bacz tylko, żeby nie stało się zbyt ciekawe. Inaczej podzielisz
los swojego ojca i skończysz na szubienicy - stwierdził lodowatym
tonem.
- Zdrajca? Moi ?! - wykrzyknął Johannes z udanym oburzeniem.
- Podejrzewasz mnie o zdradę tylko dlatego, że jestem w opozycji? -
pokręcił głową z dezaprobatą.
- A myślałem, że wierzysz w postęp i demokrację. Co by na to
powiedział twój idol, pan Jefferson?
- Poradziłby, żebym cię powiesił - uciął Theo. - I wierzaj mi,
zrobię to, jeśli tylko przyłapię cię na jakimś niegodziwym czynie,
który w jakikolwiek sposób zagrozi dobru i bezpieczeństwu naszego
kraju. Na Boga, Johannesie, czy nie dość wycierpieliśmy przez
ostatnie dziesięć lat pod panowaniem Bonapartego?
- Przemawiasz jak prawdziwy bohater wojny o niepodległość -
rzucił z lekceważeniem hrabia. - Ale wiesz przecież, że nie każdy jest
195948776.002.png
Zgłoś jeśli naruszono regulamin