babel.pdf

(292 KB) Pobierz
Edward Musiał
Edward Musiał
Oddział Gdański SEP
WIEŻA BABEL
Mieszkańcy całej ziemi mieli jedną mowę,
czyli jednakowe słowa…
Zejdźmy więc i pomieszajmy tam ich język,
aby jeden nie rozumiał drugiego!
z Księgi Rodzaju
1. Wstęp
Język, którym mówimy i piszemy, decyduje o tym, co jesteśmy w stanie pomyśleć i dostrzec.
Jeśli nie mamy słowa na daną rzecz lub czynność, to one dla nas nie istnieją. W technice i nauce tej
samej rzeczy lub czynności nie wolno nazywać rozmaicie, bo traci się ścisłość wypowiedzi. Ten, kto
czyta lub słucha, odbierałby co innego niż piszący lub mówiący zamierzał przekazać. To, co ze wzglę-
dów estetycznych bądź emocjonalnych stanowi o kunszcie beletrystyki, felietonistyki i innych swo-
bodnych wypowiedzi, jest niedopuszczalne w literaturze zawodowej i naukowej. Sposób pisania i wy-
powiadania się w niej świadczy o logice i precyzji myślenia albo o ich braku.
Autorytetami w dziedzinie terminologii naukowej oraz konstrukcji ustnych i pisemnych wypo-
wiedzi, wzorami do naśladowania, powinni być naukowcy, zwłaszcza profesorowie, i tak dawniej by-
ło. Do dziś wielu z podziwem czyta książki i inne klarowne teksty, nie tylko polskojęzyczne, prof.
Stanisława Szpora, w których nie ma zbędnych słów. Już w roku 1946, po pierwszych najtrudniej-
szych miesiącach odgruzowywania, odbudowywania i uruchamiania Politechniki Gdańskiej, jeden z
jej pionierów prof. Kazimierz Kopecki wydał skrypt Słownik pojęć używanych w gospodarce elek-
trycznej , do dziś aktualny. Przedwojenny inżynier praktyk, a nie naukowiec, inkasent elektrowniany i
robotnik podczas wojny, uznał to za jedno z najpilniejszych powojennych zadań. Prof. Zbigniew
Woynarowski, wielce zasłużony w porządkowaniu terminologii z zakresu aparatów elektrycznych i
elektrotechnologii, współautor normy terminologicznej PN-74/E-01000, swój skrypt Ochrona środo-
wiskowa aparatów elektrycznych dedykował „Profesorowi Janowi Piaseckiemu, który pierwszy wyty-
czył drogę”. Zagadnąłem kiedyś o to Woynarowskiego przypominając, że w tej dziedzinie zasługi Pia-
seckiego polegają tylko na paru artykułach Zasady koordynacji sprzętu elektrycznego i środowiska
jego pracy , porządkujących terminologię. Ależ o to chodzi – odpowiedział – on ustawił tę dziedzinę
klasyfikując i nazywając rzeczy, zjawiska i procesy, stworzył nowe pole badań, dociekań oraz prac
normalizacyjnych i przepisowych. To tylko przykłady mi najbliższe, z mojej uczelni.
Ryba psuje się od głowy. Jaki odsetek profesorów i doktorów dziś z taką atencją podchodzi do
terminologii, do ścisłości i klarowności tekstu? Ilu zręcznie operuje językiem ojczystym? A ilu – prze-
ciwnie – demonstruje pogardę dla kwestii terminologicznych i redakcyjnych, bo rzekomo są one dru-
gorzędne, a tak naprawdę, bo dręczy ich świadomość własnej nieporadności językowej. Jeszcze bar-
dziej cuchnie ogon tej ryby. W publikacjach oraz internetowych wypowiedziach Boczkowskich, Ku-
prasów i Wiatrów toksyczność merytoryczna idzie w parze z błędną terminologią i toporną konstruk-
cją tekstów. Wielu nowicjuszy tego nie dostrzega i na takich tekstach się uczy, powiększając obszar
ciemnoty.
Jak skarży się przewodniczący Państwowej Komisji Akredytacyjnej, prof. Andrzej Jamiołkow-
ski: Część profesury uznaje, że może wykładać każdy przedmiot… , nawet nie prowadząc w wykładanej
dyscyplinie badań naukowych, nie publikując i nie wykazując, że ma jakiekolwiek kompetencje ( Ga-
zeta Wyborcza z 12-13 marca 2005 r., dodatek Kujon polski ). Spostrzeżenie A. Jamiołkowskiego moż-
na by uzupełnić: część profesury uznaje, że może kierować każdą dziedziną normalizacji i w każdej
decydować o terminologii.
Trzeba odebrać amatorom prawo ingerowania w polską terminologię techniczną, w stworzone
przez dziesięciolecia dzieło światłych umysłów. Jakiekolwiek zmiany powinny być dokonywane jak
najrzadziej, tylko w razie istotnej potrzeby, i w oparciu o doskonałą znajomość dyscypliny, pogłębione
rozumienie zasad słowotwórstwa i wyczucie poprawności językowej. Przy okazji tłumaczenia norm
międzynarodowych i europejskich bezmyślnie kalkuje się angielskie terminy nawet wtedy, gdy od
dawna są ugruntowane ich poprawne polskie odpowiedniki, o czym „specjaliści” nie wiedzą. Docho-
dzi też do świadomego fałszowania terminów bądź ich definicji.
Dwa przykłady takich działań są opisane w artykule Ochrona przeciwporażeniowa w urządze-
niach niskiego napięcia. Spodziewane zmiany w normalizacji zamieszczonym w niniejszym zeszycie
Biuletynu. Kilka następnych jest uzupełnieniem niniejszego tekstu. Wybrane zostały przykłady rażące
i/lub świadczące o poważnych konsekwencjach merytorycznych pozornie niewinnych błędów termi-
nologicznych.
Są w języku polskim ładne i logiczne określenia trzech rodzajów ochrony przeciwporażeniowej:
podstawowa, dodatkowa i uzupełniająca. Pierwsze określenie kilka lat temu wyklęto, a ostatnio przy-
wrócono, przy dwóch pozostałych nieustannie się manipuluje. W rezultacie wielu elektryków pogubiło
się i myli elementarne zasady ochrony; co gorsza, świadczą o tym nawet artykuły w niektórych czaso-
pismach. A przecież zmiana terminu w normie IEC nie musi nieuchronnie powodować zmiany pol-
skiego odpowiednika, o ile dotychczasowy ma identyczny zakres znaczeniowy.
Aparatom i urządzeniom przypisuje się parametry zdolnościowe w umownych warunkach dzia-
łania. Te najważniejsze nazwano: nominal value, valeur nominale, Nennwert . Polskim odpowiedni-
kiem była wartość nominalna , wypierana następnie przez zgrabny termin rodzimy: wartość znamio-
nowa . Obydwa polskie odpowiedniki przez dziesiątki lat były uważane za równouprawnione synoni-
my, ale w normach używano rodzimych zwrotów: napięcie znamionowe, moc znamionowa itd. Ponad
dwadzieścia lat temu na forum IEC zdecydowano się na subtelniejsze określanie parametrów zdolno-
ściowych, oprócz nominal value (indeks n: U n , f n , P n ) wprowadzono rated value (indeks r: I r , P r ). Pol-
ski Komitet Normalizacyjny, idąc na łatwiznę, sięgnął po oba dotychczasowe polskie synonimy i in-
deksy odpowiednio n, N (PN-88/E-01100). Zatem został stworzony następujący dualny zestaw pojęć:
nominal value
rated value
valeur nominale
valeur assignée
Nennwert
Bemessungswert
wartość nominalna
wartość znamionowa
Po dziesięciu latach tego dualizmu PKN zwrócił się do przewodniczących ówczesnych normali-
zacyjnych komisji problemowych z pytaniem, jakiej dopatrują się różnicy między jednym a drugim
pojęciem. Jedni odpowiedzieli, inni nie i nic z tego zapytania nie wynikło, niczego nie ustalono. Każdy
pojmuje te pojęcia, jak chce. Nietrudno zresztą zauważyć, że sprawa została postawiona na głowie.
Kiedy ten dualizm się pojawił, wtedy należało na poziomie PKN zebrać się, interpretację uzgodnić i
narzucić komisjom problemowym, a nie pozwolić na żywiołową dowolność. W podobny sposób nale-
żało uzgodnić i narzucić polskie odpowiedniki kłopotliwych terminów ogólnotechnicznych występują-
cych w normach z różnych dziedzin techniki. Nie uczyniono tego dopuszczając do obecnej sytuacji, w
której temu samemu pojęciu przypisuje się różne terminy w różnych normach.
W Polsce wytknięcie błędu rzadko kończy się skruchą i postanowieniem poprawy, częściej
sprawcy zaperzają się i na dowód swoich racji niczego nie poprawiają. Trzeba im wobec tego przypo-
mnieć maksymę zapisaną już w VI wieku p.n.e. przez Teognisa, greckiego elegika i etyka, następnie
cytowaną bądź podobnie formułowaną przez Sofoklesa, Eurypidesa, Cycerona, św. Hieronima i in-
nych: Cuiusvis hominis est errare; nullius nisi insipientis in errore perseverare 1 .
1 W Słowniku cytatów łacińskich Z. Landowskiego i K. Woś (WL, 2002) słowa te zostały przetłumaczone następująco:
Przywilejem każdego człowieka jest błądzić; tylko głupca – tkwić w błędzie.
156203638.002.png 156203638.003.png
2. RCD w TN-C
Przez kilka lat z przerwami trwała na forum ise , z echem na forum SEP , wzbudzająca politowa-
nie dyskusja na temat, czy i pod jakimi warunkami w instalacji o układzie TN-C można stosować wy-
łączniki różnicowoprądowe (RCD). Przed dwoma laty dyskusję na nowo rozpalił bałamutny rozdział
Zastosowanie wyłączników RCD w instalacji TN-C w opasłej książce K. Kuprasa, której przebiegły
projekt graficzny okładki ma sugerować, że zawiera ona WYTYCZNE SEP . Ostatnio ukazał się na ten
temat artykuł Kuprasa w miesięczniku elektro.info (nr 7/8 z roku 2006) i jest to właściwe miejsce na
taki chłam.
Bredzi ten, kto dopuszcza jakąkolwiek możliwość użycia wyłączników różnicowoprądowych w
instalacji TN-C, tzn. w sytuacji, w której za wyłącznikiem, od strony odbiorów, jest przewód ochron-
no-neutralny PEN. Gdyby był tam taki przewód, wtedy wolno byłoby wykorzystywać go w podwójnej
roli: przewodu ochronnego i przewodu neutralnego (rys. 1). W takiej instalacji nie wchodzi w rachubę
użycie wyłączników różnicowoprądowych ani w roli ochrony dodatkowej (ochrony przy dotyku po-
średnim, ochrony przy uszkodzeniu), ani w roli ochrony uzupełniającej. W zależności od tego, czy
części przewodzące dostępne urządzeń byłyby w sposób naturalny izolowane od ziemi, czy uziemione
(przypadki a, b na rys. 1) i w zależności od stosunku rezystancji dróg powrotnych prądu (roboczego,
upływowego, zwarciowego) przez przewód PEN i przez ziemię, wyłącznik nie reagowałby na uszko-
dzenie izolacji podstawowej lub podlegałby nieustannym zbędnym zadziałaniom.
RCD w TN-C
PEN
I Δ >
I Δ >
a
b
Rys. 1. Niedopuszczalne użycie wyłączników różnicowoprądowych RCD w instalacji o układzie TN-C
Wystarczy w dowolnym miejscu instalacji, byle przed wyłącznikiem, rozdzielić przewód PEN
na dwa przewody: ochronny PE oraz neutralny N, by tę przeszkodę usunąć. Ten rozdział może doko-
nać się nawet w samym przenośnym wyłączniku różnicowoprądowym, który wkłada się do gniazda
wtyczkowego instalacji TN-C. Od miejsca rozdziału instalacja ma układ TN-S.
I Δ >
L
N
Rys. 2. Użycie wyłącznika różnicowoprądowego jako ochrony uzupełniającej w starej instalacji bez przewo-
du ochronnego
Natomiast w starej nieprzepisowej instalacji bez przewodu ochronnego (rys. 2) wchodzi w ra-
156203638.004.png
chubę użycie wysokoczułego ( I Δn ≤ 30 mA) wyłącznika różnicowoprądowego, ale tylko w roli ochrony
uzupełniającej. W razie uszkodzenia izolacji podstawowej wyłącznik nie reaguje, jeśli części przewo-
dzące nie są uziemione w sposób naturalny. Dopiero człowiek dotykający tych części, będąc na poten-
cjale ziemi, zamyka obwód doziemnego prądu rażeniowego. Dochodzi do rażenia, które może być
bardzo dotkliwe, ale bezpośrednio nie zagraża życiu, jeżeli wyłącznik jest sprawny. Nawet w Niem-
czech, w nowych wschodnich landach, swego czasu dopuszczono takie rozwiązanie, ale tylko przej-
ściowo, do dnia 1 marca 2003 r., dając zarządcom budynków czas na doprowadzenie instalacji do sta-
nu przepisowego.
Na dłuższą metę omawiane rozwiązanie jest nie do przyjęcia. Jak sama nazwa wskazuje ochrona
uzupełniająca ma uzupełniać inne środki ochrony, a nie zastępować je. Jak wspomniano, z braku
przewodu ochronnego i ochrony dodatkowej, wyłącznik reaguje dopiero po wymuszeniu przepływu
prądu rażeniowego przez ciało człowieka. To tak, jak gdyby w kodeksie drogowym dopuścić, że kie-
rowca może potrącić pieszego na przejściu, byle go nie zabił.
I na koniec elementarny problem terminologiczny. Omawiana sytuacja, przedstawiona na rys. 2,
to nie jest wyłącznik RCD w instalacji TN-C . W tej starej, nieprzepisowej instalacji nie ma żadnego
przewodu ochronnego PE ani przewodu ochronno-neutralnego PEN; poza przewodem skrajnym L jest
tylko przewód neutralny N. Gdyby ten ostatni wolno było uznać za przewód PEN, to sytuacja zmieni-
łaby się w przedstawioną na poprzednim rys. 1 i wyłącznik RCD należałoby usunąć. A cóż to wobec
tego jest za układ? Czyżby TT albo IT? Żaden z nich, bo każdy przepisowy układ wymaga dziś użycia
przewodu ochronnego, zamykającego obwód prądu zwarcia doziemnego w sposób określony drugą
literą w oznaczeniu (N lub T). Zatem jest to wyłącznik RCD w starej, nieprzepisowej instalacji, nie
podlegającej dzisiejszej klasyfikacji na układy TN, TT oraz IT.
Dyskusja na temat RCD w TN-C zakończyłaby się w dniu, kiedy się rozpoczęła, gdyby ją pro-
wadziła osoba kompetentna. Podobnie byłoby z wieloma innymi jałowymi dyskusjami, które –
dezinformując słabiej przygotowanych elektryków – bardziej szkodzą niż pomagają.
3. Przewód neutralny
Pewien projektant instalacji w pomieszczeniach medycznych oznaczył na rysunkach dwa prze-
wody czynne instalacji literami L oraz N, jak na rys. 3a. Postawiono mu zarzut, że rozwiązanie jest
sprzeczne z postanowieniem 473.3.2.2 normy PN-IEC 60364-4-473:1999 o treści: W układzie sieci IT
jest szczególnie zalecane niestosowanie przewodu neutralnego . Projektant bronił się, że jest to tylko
zalecenie a nie zakaz, i że w arkuszu PN-IEC 60364-4-41:2000 są sformułowane wymagania (413.1.5)
stawiane ochronie przeciwporażeniowej w układzie IT z przewodem neutralnym, co oznacza, że taki
układ nie jest zabroniony.
a)
L
N
UKSI
b)
L1
L2
UKSI
Rys. 3. Oznaczanie przewodów czynnych w jednofazowym układzie IT: a) niepoprawne; b)poprawne
(UKSI – układ do ciągłej kontroli stanu izolacji doziemnej)
156203638.005.png
Spór był równie długotrwały, co jałowy, bo żadna ze stron nie rozumiała, czym jest uzasadnione
wspomniane stanowcze zalecenie ( szczególnie zalecane… ) i dlaczego znalazło się ono w arkuszu 473
dotyczącym zabezpieczeń przed przetężeniami. Tym bardziej nie rozumiała, jak w prosty sposób to
zalecenie można by ominąć, gdyby taka potrzeba zachodziła. Co gorsza, żadna ze stron nie rozumiała,
że spór jest bezprzedmiotowy od początku, bo w spornej instalacji w ogóle nie ma przewodu neutral-
nego, a na rysunkach projektant błędnie oznaczył przewody czynne.
Spojrzenie na rys. 3a przekonuje, że oba przewody czynne są w identycznej sytuacji względem
siebie, względem ziemi i względem punktu środkowego układu. Nie ma żadnego powodu, by je ozna-
czać i nazywać niejednakowo, są to dwa przewody skrajne L1 i L2 (rys. 3b).
a)
L1
M
L2
b)
L1
N
L2
Rys. 4. Oznaczanie przewodów w jednofazowym układzie o trzech przewodach czynnych
Środek uzwojenia wtórnego transformatora zasilającego tę instalację jest punktem środkowym
M tego układu, a przewód wyprowadzony z tego punktu – przewodem środkowym M (rys. 4a). Gdyby
ten punkt środkowy uziemić, to stałby się on punktem neutralnym N układu, a wyprowadzony z niego
przewód byłby przewodem neutralnym N (rys. 4b). Taką terminologię wprowadza norma PN-IEC
60050-195:2001; według dawniejszych zasad nazewnictwa w obydwu przypadkach przedstawionych
na rys. 4 występowałby punkt neutralny N i przewód neutralny N. Jak z tego wynika, według obecne-
go nazewnictwa, w jednofazowym układzie IT przewodu neutralnego N w ogóle nie da się wyprowa-
dzić.
4. Klasa ochronności I czy II
Wymagania konstrukcyjne i eksploatacyjne stawiane urządzeniom niskonapięciowym mogą za-
leżeć od ich klasy ochronności. Trudno o pomyłki w klasyfikowaniu urządzeń należących do rzadziej
spotykanych klas ochronności 0 i III, natomiast są one stosunkowo częste i groźne, jeśli chodzi o ro-
zumienie cech i właściwości najbardziej rozpowszechnionych klas ochronności I oraz II.
Klasa ochronności I . Urządzenie ma izolację podstawową jako środek ochrony podstawowej
i zawiera części przewodzące dostępne, do których przyłącza się przewód ochronny PE, stanowiący
element układu ochrony dodatkowej, zwykle – samoczynnego wyłączania zasilania. Urządzenie klasy
ochronności I ma jeden i tylko jeden zacisk ochronny, umieszczony w pobliżu zacisków przyłącze-
niowych przewodów czynnych. Międzynarodowe oznaczenie klasy ochronności I (rys. 5a) powinno
znajdować się przy zacisku ochronnym i na obudowie, np. na tabliczce znamionowej.
Klasa ochronności II , czyli izolacja ochronna . Urządzenie ma ochronną osłonę izolacyjną ,
czyli nie ma żadnych części przewodzących dostępnych, lub ma izolację podwójną (izolację podsta-
wową i oddzieloną od niej częściami przewodzącymi pośrednimi izolację dodatkową) albo izolację
wzmocnioną , czyli pojedynczy układ izolacyjny równoważny izolacji podwójnej, co jest dopuszczalne
tylko wtedy, kiedy izolacji podwójnej wykonać się nie da. Fabrycznie wykonane urządzenie klasy
ochronności II ma międzynarodowe oznaczenie w postaci dwóch współśrodkowych kwadratów o sto-
156203638.001.png
Zgłoś jeśli naruszono regulamin