Rozdział 2.pdf

(149 KB) Pobierz
Gabriel stared down at the woman lying so quietly in the dark rich soil
Rozdział 2
Gabriel patrzył na leżącą w ciszy kobietę, w ciemnej, żyznej glebie. Jego
ciało reagowało na nią momentalnie w chwili, gdy tylko pojawił się blisko
niej; coś takiego, nie wydarzyło się nigdy wcześniej przez te wszystkie długie
wieki jego istnienia. Czuł się za ciasny i za gorący, jego potrzeby rosły, gdy
tylko na nią patrzył. Jego całe jestestwo, serce i dusza wyciągnęły rękę do
niej; jego uczucia były tak silne, że drżał pod ich napływem. To było żenujące
uznać, że ktoś ma taki wpływ na niego. Działając trochę z głębi, wybudził ją
ze snu.
Franczeska ziewnęła, marszcząc przy tym trochę brwi. Ciężkie rzęsy
zadygotały tuż przed tym jak je uniosła. Jej oczy były ogromne w kolorze
głębokiej czerni. Poszła do niego natychmiast, prawie jakby wiedziała, że
gdzie jest. Jej niewielkie zęby przygryzły na krótko jej pełną dolną wargę, w
geście zdenerwowania, jakby odkrywając jej zmieszanie. Zawroty głowy
przetoczyły się przez nią i zachwiała się, rękę przyciskając do głowy.
Gabriel natychmiast ją objął, podtrzymując ją. Instynkt opiekuńczy
wstrząsnął nim, domagając się opieki nad nią.
Franczeska odepchnęła go.
- Trzymaj się ode mnie z daleka. Rujnujesz wszystko. Wszystkie te lata,
wszystko, na co pracowałam. Trzymaj się ode mnie z daleka.
Gabriel cofnął się by dać jej trochę przestrzeni, zaskoczony wyrzutem w
jej głosie. Była oczywiście nim zdenerwowana.
- Co rujnuję? – Spytał łagodnie. Brak strachu w niej zszokował go. Nie
ochronił jej przed tym, czym był. Otwarcie wziął od niej krew. Znała go. Nie
zastosował wobec niej przymusu, nie wymazał tego, co się wydarzyło z jej
pamięci.
Franczeska studiowała jego twarz. Na pewno nie wyglądał jak staruszek,
za jakiego go wzięła początkowo. Jego skóra była zdrowsza, wyglądał teraz
młodo i silnie. W powietrzu unosiła się moc przylegająca do niego. Stanął
prosto, był wysoki, wyglądał dokładnie tak, jak niezwyciężony wojownik.
Miał ostre rysy a jego czarne oczy błyszczały. Jego długie ciemne włosy
związane były skórzanym rzemieniem tuż przy karku.
- Ofiarowałam swoje życie w zamian za twoje. Nie miałeś prawa oddawać
mi swojej krwi. To właśnie zrobiłeś, prawda? Nie miałeś prawa. - Jej ogromne
oczy błysnęły na niego, tlącym się w nich ukrytym ogniem. Jej małe pięści
zacisnęła w pięści aż paznokcie wbijały się w jej skórę. Jej smukłe ciało drżało
z powstrzymanej urazy. To był Gabriel. Powinna była go rozpoznać zawsze i
wszędzie, bez względu na jego wygląd, tymczasem rozpoznała go dopiero w
chwili, gdy wziął ją w ramiona. Była tak wystraszona tym, że mógł odkryć jej
skrywane uczucia, że nie pozwoliła swoim zmysłom dostrzec informacji,
których ona tak rozpaczliwie potrzebowała.
- Mogłaś umrzeć. - Powiedział to dobitnie, bez owijania w bawełnę.
- Wiem o tym. Chętnie ofiarowałam życie abyś mógł kontynuować swoją
walkę by uratować naszych ludzi.
- Jesteś, więc Karpatianką. - Bardzo delikatnie wyciągnął rękę i chwycił ją
za dłoń, ostrożnie rozprostowując jej palce, jeden po drugim by paznokcie nie
wbijały się w jej skórę. Zanim odgadła jego zamiary, schylił ku niej głowę, i
jego usta zaczęły muskać te ślady z wyjątkową łagodnością.
Pod dotykiem jego ust, ciepłem jego oddechu, jej serce niemal zatrzymało
się. Gdy powrotnie chwycił jej dłoń, popatrzała gniewnie na niego.
- Oczywiście, że jestem Karpatianką. Kto inny mógłby cię rozpoznać?
Gabriel. Obrońca naszych ludzi. Jesteś najlepszym łowcą wampirów, jakiego
nasi ludzie kiedykolwiek widzieli. Jesteś legendą, która powróciła do życia.
Zajęło mi trochę czasu zanim zdałam sobie sprawę, kim jesteś, ale byłeś w
złej formie. Byłeś uznany za zmarłego przez tych parę ostatnich wieków.
- Dlaczego od razu nie powiedziałaś mi kim jesteś? Nigdy nie naraziłbym
twojego życia. – Jego głos był bardzo delikatny, pozbawiony reprymendy.
Pojawił się rumieniec na bladej twarzy Franczeski.
- Nie myśl, że masz do mnie jakieś prawa, Gabrielu. Twoje prawa zostały
już dawno wycofane.
Poruszył się, jego mięśnie lekko drgnęły przypominając o jego sile. Czarne
oczy Franczeski spojrzały na niego; w niej zupełnie nie budził grozy.
- Mam na myśli. Nie masz prawa robić, co ci się podoba.
- Jako Karpatiański mężczyzna, nie mogę robić nic innego jak tylko
ochraniać cię. Dlaczego żyjesz tu sama, samotna, bez ochrony? Czy nasz
świat się aż tak zmienił, że nasi mężczyźni już nie dbają o nasze kobiety? –
Ton jego głosu był miękki, jednakże niepozbawiony grozy.
Zarumieniła się.
- Nasi mężczyźni nie mają pojęcia o mnie. Poza tym to nie twój interes,
więc nie angażuj się za bardzo.
Gabriel spojrzał tylko na nią. Był ponad dwa stulecia starszy. Ochrona
kobiet nade wszystko, to było głęboko zakorzenione w nim. To było częścią
tego, kim był albo, czym był. A jeśli ta kobieta była jego życiową partnerką,
to nie był tylko jego obowiązek, to było jego prawo.
- Obawiam się Franczesko, że nie mogę zrobić nic innego jak tylko zadbać
o twoje potrzeby. Nigdy nie zaniedbałem swoich obowiązków.
Poczuła się nie komfortowo siedząc tak, podczas gdy on nad nią górował.
Franczeska wstała i ruszyła z gracją przez pokój, aby zwiększyć dystans
między nimi. Sprawiał, że jej serce stawało się nerwowe. Franczeska
zapomniała już jak to jest być zdenerwowaną. Nie była żadnym opierzonym
pisklęciem. Zrobiła coś, czego żadna inna Karpatiańska kobieta nie zrobiła:
udało jej się zbiec przed Karpatiańskimi mężczyznami i grasującymi
wampirami i zaczęła własne życie na własnych zasadach. Nie była
przygotowana na to, żeby ten mężczyzna wszedł do jej życia i odebrał jej go.
- Myślę, że powinniśmy sobie coś wyjaśnić, Gabrielu. Nie jesteś za mnie
odpowiedzialny. Jestem skłonna pozwolić ci zamieszkać tu do czasu aż
zorientujesz się we wszystkim i znajdziesz bezpieczny kąt, ale później, nie
będziemy utrzymywali ze sobą kontaktów. Mam tu swoje życie. Ciebie ono
nie dotyczy.
Jego brwi uniosły się wymownie, sugerując, że kłamie.
- Jesteś moją życiową partnerką. - Był świadomy pewności tych słów. Była
jego drugą połową, światłem w jego ciemności, jedyną kobietą stworzoną
właśnie dla niego.
Po raz pierwszy Franczeska okazała strach. Odwróciła się gwałtownie, z
przerażeniem otwierając szeroko oczy.
- Nie wypowiedziałeś rytualnych słów by związać nas ze sobą, prawda? –
Ręce jej tak drżały, że schowała je za plecy. Od chwili, w której go
rozpoznała, ten moment był najbardziej przerażający.
- Dlaczego boisz się tak naturalnych rzeczy? Wiesz, że jestem twoim
życiowym partnerem. - Gabriel przyglądnął jej się bliżej, odnotowując każdy
szczegół. Z pewnością była przerażona. I wiedziała już wcześniej, że należy
do niego.
Jej broda uniosła się w górę wyzywająco.
- Byłam twoją życiową partnerką, Gabrielu, wiele wieków temu. Ale
kiedy podjąłeś decyzję by polować na wampiry razem ze swoim bratem,
skazałeś mnie na samotne życie. Zaakceptowałem ten wyrok. To było dawno
temu. Nie możesz po prostu wrócić do mojego życia i zażądać czegokolwiek.
Gabriel milczał, dotknął jej umysłu łatwo łącząc się ze światłem. Odkrył
żywe wspomnienia Gabriela idącego przez wioskę wraz z Lucianem. Dwóch
legendarnych łowców wampirów. Gdy szli, ludzi zstępowali im z drogi.
Gabriel zobaczył siebie idącego szybko, jego krok był pewny i długi, jego
włosy połyskiwały w świetle nocy. Ruch młodej dziewczyny zwrócił jego
uwagę i odwrócił głowę nie zwalniając tempa. Jego czarne oczy prześliznęły
się po gronie kobiet, wtedy Lucian powiedział coś rozpraszając jego uwagę.
Gabriel odwrócił się w kierunku, w którym szli nie odwracając się za siebie.
Młoda dziewczyna jeszcze długo patrzyła za nim w bólu milczenia.
- Nie wiedziałem.
Spojrzała na niego.
- Nie chciałeś wiedzieć. A to różnica, Gabrielu. W każdym bądź razie, to
się nie liczy. Przeżyłam upokorzenie i ból. To było wieki temu. Żyłam
dobrym życiem przez ten czas. Jestem już zmęczona i chcę powitać świt.
Gabriel wciąż jej się przyglądał.
- To nie do zaakceptowania, Franczesko. - Powiedział to spokojnie, bez
przegięcia.
- Nie masz prawa mówić mi, co jest a co nie jest do zaakceptowania w
moim życiu. Jeśli o mnie chodzi, straciłeś wszelkie prawa, gdy odszedłeś nie
odwracając się za siebie. Nic o mnie nie wiesz. Nie wiesz nic o życiu, którym
żyłam, o tym, czego chcę albo nie. Stworzyłam dla siebie życie. Byłam
stosunkowo szczęśliwa i więcej niż trochę przydatna. Żyłam wystarczająco
długo, dziękuję. To, że nagle zdecydowałeś się wrócić z martwych niczego
nie zmienia. Nie przybyłeś dla mnie. Przybyłeś dla niego. Luciana. On jest
tym powodem, prawda? Polujesz na niego.
Gabriel pokiwał wolno głową.
- Tak było, ale musisz zdać sobie sprawę z tego, że wszystko uległo
zmianie.
- Nie, nie uległo – Franczeska odparła. Szarpnęła gwałtownie drzwi od
komnaty i w pośpiechu pobiegła wzdłuż tunelu do piwnicy. Nie poprawiało
jej nastroju to, że on cały czas dotrzymywał jej kroku, jego mięśnie prężyły
się mocno, wymownie. Jakim prawem decydował o jej życiu? – To niczego
nie zmienia. Ty nadal masz swoje zadanie a ja swoje życie. Ono należy tylko
do mnie, Gabrielu, i tylko ja mogę podejmować, co do niego decyzję.
- Książę naszego ludu musi mi coś wyjaśnić - Gabriel powiedział to
miękkim, łagodnym głosem. – Nie dbał o ciebie tak jak powinien. Czy
Michaił wciąż jest u władzy?
- Idź do diabła, Gabrielu - Franczeska wybiegła na zewnątrz, wybuchając
gniewem. Pokonała szybko drogę przez kuchnię prowadzącą do pokoju
371249434.001.png
pełnego luster. Odrzucając do tyłu włosy, zbadała dokładnie szyję w
poszukiwaniu śladów po ugryzieniu.
- Wychodzisz?
Jego głos był tak niski i cichy, że jej serce zaczęło mocno walić w jej piersi.
Nie pokazywała mu twarzy.
- Tak, powiedziałam Brice’owi, że zerknę na jedne z jego pacjentów. Nie
chcę by się martwił i przyszedł tu zaniepokojony.
- Brice może poczekać - Gabriel powiedziany płynnie.
- Nie ma powodu by Brice czekał – odpowiedziała Franceska. – Oczekuję,
że nie będzie cię tutaj jak wrócę, Gabrielu.
Lekki uśmiech zagościł na jego ustach.
- Nie sądzę żeby się tak stało. – Odprowadził ją wzrokiem do drzwi, ani
razu nie spuszczając z niej swych przymrużonych oczu. W momencie, w
którym ciężkie drzwi trzasnęły za nią, Gabriel przeszedł przez pokój w stronę
okna. Franczeska pieszo ruszała ulicą w pośpiechu. Nie użyła swojego
samochodu tak jakby zrobił to człowiek, rozpłynęła się we mgle i popłynęła
w powietrzu tak jak czynią to Karpatianie. Gdy Gabriel tylko popatrzył,
zaczęła biec. Jej ciało poruszało się lekko i płynnie, poetycko pięknie.
Sięgnął swoim umysłem i połączył się z nią, stał się jej cichym cieniem.
Franczeska była bardzo wystraszona nim. Wszystko, co mówiła, mówiła
poważnie. Prowadziła jakiś rodzaj eksperymentu, który pozwalał jej
pozostawać na słońcu z ludźmi. Straciła dużo czasu i energii przy zbieraniu
informacji, spodziewając się jakiejś zmiany. Zabrało jej kilka wieków
zmuszenie jej ciała do zrobienia tego. Była tak doświadczona w udawaniu
człowieka, co widać było w jej myślach i czynach, że nabrała nawet
starożytnego takiego jak on. Teraz zrujnował to wszystko dając jej jego
starożytną krew. Była tym bardzo zdenerwowana. Postanowiła, że te ubiegłe
lata były ostatnimi w jej życiu. Zastanawiała się nad spędzaniem ich z
Brice'em, postarzała by się jak ludzie. Miała zamiar spotkać świt, gdy tych
parę lat minie. Planowała to od jakiegoś czasu..
- Nie wydaję mi się, Franczesko – wyszeptał na głos. Jego ciało wolno
zmieniało się, stawało się przezroczyste. Stając się lekką mgłą, wypłynął z
domu przez częściowo otwarte okno. Z mgły przeobraził się w białą sowę, to
była jego ulubiona metoda podróżowania. Silne skrzydła rozłożył szeroko i
wzbił się wysoko ponad miastem.
Franczeska biegła najszybciej jak mogła wzdłuż chodnika. Mogła usłyszeć,
jak jej serce wali w piersi, słyszała uderzenie jej stóp o nawierzchnię,
Zgłoś jeśli naruszono regulamin