0:00:00:www.napiprojekt.pl - nowa jakoć napisów.|Napisy zostały specjalnie dopasowane do Twojej wersji filmu. 0:00:01:CD1 0:00:18:Molly! 0:00:23:Molly, spónisz się na przyjęcie. 0:00:26:Wszystko w porzšdku? 0:00:41:Witam.|Miło panie zobaczyć. 0:00:44:Nam też jest miło. 0:01:03:Wyjd na dwór. 0:01:23:ŻONY I CÓRKI 0:01:38:Kim jest ta mała dziewczynka? 0:01:41:Biedna mała kobietka. 0:01:44:Chyba się zgubiła. 0:01:47:-Czyja jeste, dziecko?|-Jestem Molly Gibson. 0:01:52:-Przyszłam tu z pannami Browning.|-Rozumiem, ludzie z Hollingford. 0:01:56:Jest bardzo blada, Clare. 0:01:59:Zabierz jš do domu|i połóż w swoim pokoju. 0:02:02:-Każę jej posłać co do jedzenia.|-Tak, oczywicie, lady Harriet. 0:02:06:Chod, kochanie. 0:02:20:Zdejmij buty i połóż się do łóżka. 0:02:39:Widzisz, jaka lady Harriet|jest dobra dla ciebie? 0:02:43:Zjesz trochę?|Nie? 0:02:46:Może póniej,|kiedy odpoczniesz. 0:02:52:Proszę, niech pani nie pozwoli,|żeby one poszły beze mnie. 0:02:55:Mam wrócić z pannami Browning. 0:02:58:Nie martw się, kochanie.|Zadbam o to. 0:03:44:Mamy to z głowy na ten rok. 0:03:48:Robi się chłodno.|Clare, przynie mi szal. 0:03:53:Na mojš duszę, cóż to jest w łóżku? 0:03:56:Nazywam się Molly Gibson. 0:04:00:Na mierć o tobie zapomniałam. 0:04:04:Nieważne. Możesz zostać na kolacji|i wrócić do domu rano. 0:04:07:Ale ja muszę wracać do domu. 0:04:10:-Muszę zrobić tacie herbatę.|-Nic na to nie poradzę. 0:04:13:Nie trzeba było zaspać w obcym domu. 0:04:17:Daj spokój, nie płacz. 0:04:21:Mam małš córeczkę, która marzy o tym,|żeby zamieszkać w takim pięknym domu, 0:04:24:ale musiałam jš zostawić|kiedy tu przyjechałam. 0:04:27:Wszystko będzie dobrze, malutka.|Wyszczotkuję ci włosy. 0:04:30:Potem zejdziesz i zjesz deser|z innymi dziećmi. 0:04:45:Cóż to za stworzenie w białej sukienczynie?|Wyglšda na dzikš i zagubionš. 0:04:49:Pewnie Francuzka.|Niektórzy biorš je do towarzystwa dla dzieci. 0:04:52:Dla akcentu i tym podobnych.|Bon soir, ma petite, comme tu t'apelle? 0:04:55:Nie znam francuskiego, proszę pani.|Jestem tylko Molly Gibson. 0:04:58:Gibson! Już wiem, to córka doktora. 0:05:02:Wiem już wszystko, moja panienko. 0:05:06:Kto spał w moim łóżku? 0:05:09:Kto spał w moim łóżku? 0:05:13:Co masz na swojš obronę? 0:05:16:Pan wybaczy, milordzie,|ale to było łózko pani Clare, 0:05:19:-a nie waszej lordowskiej moci.|-Zostałem przywołany do porzšdku. 0:05:22:Jej ojciec jest tutaj. 0:05:25:Możesz już uciec, panienko. 0:05:29:Chyba lepiej jej będzie w domu. 0:05:52:Jak ci się spodobało|życie w wyższych sferach? 0:05:56:Byli dla mnie dobrzy, ale mam nadzieję,|że nie będę musiała tam wrócić. 0:06:00:Nie będziesz musiała, gšsko,|jeli nie zechcesz. 0:06:05:Tak się cieszę, że po mnie przyjechałe. 0:06:12:Chciałabym mieć długi łańcuch.|Przykulibymy się do jego końców 0:06:16:i nigdy bymy się nie zgubili. 0:06:19:Więc jedziłbym po okolicy|z kulš u nogi jak skazaniec? 0:06:24:Mogłabym być nawet kulš u nogi|jeli bylibymy razem. 0:06:28:Nie jestem pewien,|czy ja chciałbym być skazańcem. 0:06:34:/Siedem lat póniej 0:06:43:-Molly, kochanie!|-Idę! 0:06:54:Zróbcie jeszcze to,|jeli łaska, moi panowie. 0:06:57:Zanim wrócę. 0:07:08:-Nie mam u niej żadnych szans?|-Dlaczego mnie się pytasz? 0:07:11:Skšd ja miałbym wiedzieć? 0:07:26:Czyż to nie najsłodsza dziewczyna? 0:07:35:-Mario!|-Słucham pana. 0:07:40:We ten list miłosny, zanie jej do pokoju|i oddaj do ršk własnych. 0:07:46:Dziękuję panu. 0:07:57:Mario!|Chod tutaj. 0:08:00:Mario! 0:08:04:-Daj mi ten licik.|-Jest do panny Molly, proszę pana. 0:08:07:Powiedział, że mam go oddać do ršk własnych. 0:08:10:Tak zrobimy. 0:08:13:Molly! 0:08:19:Nareszcie jeste w domu!|Zrobić ci herbaty? 0:08:22:O co chodzi? 0:08:25:Oddaj jej licik, Mario,|a potem możesz odejć. 0:08:30:Domylasz się od kogo on może być? 0:08:34:-Nie.|-Dobrze. Oddaj go mi. 0:08:39:A teraz wracaj do swoich zajęć. 0:08:42:-Nie dowiem się od kogo on jest?|-Na razie nie. 0:08:46:Włanie dyskutuję z moimi uczniami o etyce. 0:08:51:Pan Coxe optuje za zasadš "zabić lub uzdrowić". 0:08:54:Jeli nie można wyleczyć pacjenta,|należy położyć kres jego cierpieniom. 0:08:57:Ależ skšd, proszę pana,|nie wyraziłem się w ten sposób. 0:09:00:Dał pan to do zrozumienia, panie Coxe.|I oto jak pan zszokował 0:09:03:biednego pana Wynne'a.|Pan Wynne tego nie pochwala, jak sšdzę. 0:09:06:Oczywicie, że nie, proszę pana. 0:09:09:Ja za uważam, że nie należy go|stosować wobec bogatych pacjentów. 0:09:13:Dopóki mogš zapłacić swoje 2.60 za wizytę 0:09:16:jest naszym obowišzkiem trzymać ich|przy życiu tak długo jak to możliwe. 0:09:19:Oczywicie jeli nie mogš zapłacić|to zupełnie inna sprawa. 0:09:22:-Ależ proszę pana...|-Ojcze... 0:09:25:-Co takiego?|-Doskonale pan wie, że ojciec codziennie odwiedza 0:09:28:starš paniš Grant, która jest bez grosza,|a potrzebuje najdroższych leków. 0:09:31:Nawet ja miewam trudnoci|z wiernociš własnym zasadom. 0:09:37:Niech się pan nie przejmuje, panie Wynne.|Może być pan dumny ze swoich przekonań. 0:09:40:Niektórzy pozbawieni sš wszelkich zasad. 0:09:44:Panowie, czas, bycie wrócili|do swej niewolniczej pracy. 0:10:26:Paniczu Coxe, mam dla pana receptę. 0:10:34:Nie rozumiem... 0:10:37:Uncja skromnoci, dwie uncje obowišzku,|szczypta szacunku, 0:10:40:zażywać trzy razy dziennie|w aqua pura. 0:10:44:To powinno ochłodzić goršcš namiętnoć, 0:10:47:którš, jak rozumiem,|będzie pan płonšł na wieki. 0:10:50:To niegodne dżentelmena przejšć mój list, 0:10:54:otworzyć go i przeczytać słowa,|które nie były adresowane do pana. 0:10:57:Gdyby do mnie przyszedł i powiedział,|że kochasz mojš córkę, byłoby to godne. 0:11:00:Teraz muszę napisać do twojego ojca|i poprosić o zabranie cię z mojego domu, 0:11:04:-podajšc powody.|-Proszę, żeby pan tego nie robił. 0:11:07:Powinienem był panu powiedzieć,|ale wiedziałem, że rozgniewa się pan 0:11:10:i zabroni mi tego. 0:11:13:A ja naprawdę kocham pannę Gibson,|z całego serca. 0:11:16:Nic na to nie poradzę. 0:11:22:Przypadkiem lub umylnie zdołałe|powiedzieć dokładnie to co powiniene. 0:11:27:Czy mogę przyjšć, że ten list był pierwszš próbš 0:11:30:i że nie została w inny sposób|powiadomiona o pańskich uczuciach? 0:11:33:-Tak, proszę pana.|-Dobrze. 0:11:36:A teraz niech pan posłucha, panie Coxe. 0:11:39:Ona jest pozbawionš matki,|niespełna siedemnastoletniš dziewczynš. 0:11:42:Jest za młoda na to wszystko,|a pan jest tu w innym celu. 0:11:46:Jeli da pan słowo,|że da spokój tym nonsensom, 0:11:49:może będę skłonny pozwolić panu zostać. 0:11:52:Rozumie pan? 0:11:55:-Tak, proszę pana.|-To dobrze. 0:11:58:Tak czy inaczej moja córka wkrótce nas opuci, 0:12:01:żeby złożyć dłuższš wizytę|dziedzicowi Hamley i jego żonie 0:12:04:w Hamley Hall. 0:12:07:Dzi po południu? 0:12:10:-Nie chcesz jechać, gšsko?|-Nie wiem. 0:12:13:Nigdy dotšd nie wyjeżdżałam bez ciebie. 0:12:16:Zawsze musi być ten pierwszy raz. 0:12:19:Pani Hamley od bardzo dawna chciała cię poznać. 0:12:22:Biedaczka nie czuje się najlepiej|i wydaje mi się, że nie powinienem być samolubny. 0:12:26:Ale dlaczego tak nagle? 0:12:30:Jest inny powód, prawda?|Ma co wspólnego z tym licikiem, 0:12:33:a ty nie chcesz mi powiedzieć o co chodzi. 0:12:36:Mam dobry powód i wiem,|że będziesz dobra dziewczynkš 0:12:39:i zaufasz mi. 0:12:42:Nie mam odpowiednich sukienek. 0:12:45:Skšd mężczyzna ma wiedzieć|kiedy córce potrzeba strojów? 0:12:48:Id do panny Rose i kup|tyle sukienek i kapeluszy ile trzeba. 0:12:51:-Do panny Rose?|-Chyba jeste już młodš kobietš 0:12:55:i musisz pozwolić zarobić modniarkom. 0:12:58:-Oto dziesięć funtów...|-Dziesięć funtów?! 0:13:01:Tylko mi nie dziękuj,|bo nie chcę wydawać tych pieniędzy 0:13:04:i nie chcę, żeby wyjechała|i zostawiła mnie. 0:13:07:-Tato, znowu robisz się tajemniczy.|-Id już i wydaj te dziesięć funtów. 0:13:11:Daję ci je tylko po to,|żeby przestała pytać. 0:13:37:Witam, panienko.|Proszę za mnš. 0:13:52:Panna Gibson, proszę pani. 0:13:58:Chod, Molly. 0:14:01:-Mogę cię tak nazywać?|-Tak, bardzo proszę. 0:14:04:Jak to miło, że przyjechała. 0:14:07:Niechże ci sie przyjrzę. 0:14:12:Dobrze.|Mylę, że będziemy wielkimi przyjaciółkami. 0:14:15:Podoba mi się twoja twarz. 0:14:18:Chod, pokażę ci, gdzie będziesz spać. 0:14:33:Twój pokój, kochanie. 0:14:36:-Bardzo mi się podoba.|-Blisko mojego pokoju. Pomylałam, że tak będziesz wolała, 0:14:40:chociaż pokój nie jest zbyt duży. 0:14:54:Czy to pani synowie, pani Hamley? 0:14:58:Tak. Dobrze zgadła. 0:15:03:Osborne siedzi, a Roger stoi. 0:15:07:Oczywicie sš już doroli.|Obaj sš w Cambridge. 0:15:10:Osborne jest bardzo błyskotliwy. 0:15:13:-Spodziewamy się, że przyjmš go do kolegium.|-Podobajš mi się ich twarze. 0:15:16:Na pewno bardzo pani za nimi tęskni|kiedy sš poza domem. 0:15:19:Tak, tęsknię.|Dlatego... 0:15:23:tak się cieszę, że będziesz tu z nami. 0:15:28:Widzę, że zabrała ze sobš robótkę, 0:15:31:jak przystało na grzecznš dziewczynę.|Ja mało szyję. 0:15:35:Mnóstwo czytam. 0:15:41:-Też lubisz czytać?|-Tak. 0:15:45:To znaczy... to zależy od rodzaju ksišżki. 0:15:48:Nie przepadam za "poważnš lekturš",|jak nazywa jš tata. 0:15:51:-Lubisz poezję?|-O, tak, lubię poezję. 0:15:54:Więc pokażę ci kiedy wiersze Osborne'a. 0:15:57:Pana Osborne'a Hamleya? 0:16:00:-Czy on jest poetš?|-Tak. Chyba można powiedzieć, że jest poetš. 0:16:05:-Jest bardzo przystojny.|-Tak. 0:16:09:Był licznym dzieckiem.|I wyrósł na pięknego młodzieńca. 0:16:14:Roger nigdy nie mógł się z nim równać. 0:16:17:Podoba mi się jego twarz, 0:16:20:ale zupełnie nie przypomina pana Osborne'a.|Prawda? 0:16:23:Prawda. Jego kariera też|nie zapowiada się tak obiecujšco. 0:16:28:Ale jest dobrym, kochanym chłopakiem. 0:16:31:Mimo wszystko. 0:17:08:No, włacie, włacie. 0:17...
Lila87