King Susan - Zaczarowana noc 02 - Zaklęte róże (popr.).pdf

(1981 KB) Pobierz
1018996489.001.png
1018996489.002.png
1018996489.003.png
Prolog
Dawno,
dawno
temu...
Spała, skórę miała bladą jak perła rzeczna, wargi wyschnię­
te z gorąca. Pochyliwszy się, ucałował jej usta. Poczuł, że serce
znów mu pęka na widok jej powiek, przez moment drżących,
jakby w przypływie świadomości, i zaraz znów nieruchomych.
Z westchnieniem dotknął jedwabistych ciemnych włosów.
- Liadan - wymówił szeptem jej imię. - Małżonko Aedana
mac Brudei. Usłysz mnie. - Gdy wypowiedział te słowa, słaby
puls widoczny na jej szczupłej szyi przyspieszył.
Jakże niewiele utrzymywało ją przy życiu. Oddech delikat­
ny jak cienki lód na sadzawce wiosną. Uderzenia serca, słabe,
ale równe. Codziennie służka karmiła Liadan bulionem i poiła
wodą, a Liadan przełykała nawet przez sen. Co wieczór Aedan
siadał przy żonie, matce jego maleńkiego syna, i tkwił przy niej
od zmierzchu do świtu, a w obliczu jej niezwykłego spokoju
jego smutek nieco łagodniał.
Przetarł dłońmi znużone oczy, gdy trzasnął ogień na ni­
skim palenisku za jego plecami. Godzina była już późna, ale
sen nie przychodził. Aedan ujął Liadan za rękę i zmarszczył
czoło, patrząc na zaczerwienione szramy widoczne na jej
przedramionach. W zamyśleniu pogładził je palcami.
Tamtego dnia, kilka tygodni wcześniej, dnia walki i zma­
gań, otoczyły ją krzewy dzikich róż. Nie obudziła się od tam­
tej chwili, gdy ją podniósł z łoża cierni i kwiatów. Widział jed­
nak, że skóra jej się zabliźnia, a głęboka rana na głowie się
zamknęła. Skoro jej ciało wciąż potrafiło się goić, a oddech
wciąż przez nie przepływał, oznaczało to, że życie wciąż się
w niej tli. A póki życia, póty nadziei...
Wychudła bardzo i zmieniła się w kruchy cień tamtej trys-
kającej zdrowiem dziewczyny z rumieńcem na policzkach, któ­
rą poślubił przed kilkoma miesiącami, gdy nosiła już w łonie je­
go dziecko. Teraz mógł policzyć wszystkie kości w jej dłoni,
a palcem powieść wzdłuż doliny, ciągnącej się przez ramię.
Uniósł jej szczupłe palce do ust, pocałował je i ułożył na
przykryciu. Nerwowym ruchem przeczesał sobie długie ciem­
ne włosy i udręczony zamknął oczy.
Druidzi, kapłani, posiadający moc uzdrawiania, odmawia­
li nad nią zaklęcia, stosowali wszelkie wywary, maści i czary.
Sam Aedan, wojowniczy książę Dal Riata, wychowanek dru­
idów, również odprawiał rytuały, wlewając żonie do ust ko­
lejne mikstury. Podczas nowiu księżyca kreślił nad jej ciałem
magiczne wzory. Pragnąc przebudzić jej duszę, odmawiał na­
wet chrześcijańskie modlitwy.
Ale Liadan wciąż spała.
Aedan zamknął oczy i wrócił myślą do czarów, które stworzył
wspólnie z Liadan, do sekretnych nocy, wypełnionych płomien­
ną, upojną miłością. Wciąż tak bardzo tęsknił za jej dotykiem, za
zatraceniem się w dzikości i szaleństwie. Nawet teraz, zmęczony
i zrozpaczony, zadrżał na wspomnienie tamtych przeżyć.
On i Liadan stanowili jedność, połączyły się ich serca i cia­
ła. Nie potrafił wyobrazić sobie dotkliwszej tortury od tej, któ­
rej doświadczał teraz, gdy siedział bezradnie przy niej, nieprzy­
tomnej. Chociaż był wojownikiem i druidem, chociaż posiadł
siłę i mądrość, to jednak nie potrafił ocalić ukochanej kobiety.
Koniuszkiem palca nakreślił na jej czole znak spirali, mającej
chronić przed wszelkim złem, i jeszcze raz odmówił zaklęcie, po­
magające zbłąkanej duszy powrócić do opuszczonego ciała.
To, co idzie w górę, niech zejdzie na dół.
To, co wychodzi, niech wejdzie z powrotem.
Niebezpieczeństwo żadne cię nie spotka
Ni na wzgórzu, ni na wrzosowisku.
Wróć bezpiecznie do domu,
wróć do mnie.
Na jej czole zarysowała się zmarszczka, jak delikatna fala
na poruszonej wodzie. Aedan, widząc tę walkę o życie, wie­
dział, że tylko on jest w stanie pomóc ukochanej.
Zgłoś jeśli naruszono regulamin