Quick Amanda - Ryzykantka.pdf

(1620 KB) Pobierz
Microsoft Word - Quick Amanda - Ryzykantka000
Amanda Quick
RYZYKANTKA
Prolog
Z egar w holu wła Ļ nie wybijał północ. Głuche uderzenia brzmiały jak zwiastun Ļ mierci.
Przepi ħ kna, nieco staromodna, straszliwie ci ħŇ ka suknia, która nie bardzo na ni Ģ pasowała,
poniewa Ň była przeznaczona dla innej kobiety, kr ħ powała jej ruchy. Gruby wełniany materiał owijał
si ħ wokół nóg, kiedy biegła korytarzem. Podci Ģ gn ħ ła sukni ħ wysoko, prawie do kolan, i z
przestrachem obejrzała si ħ za siebie.
Prze Ļ ladowca był coraz bli Ň ej, Ļ cigał j Ģ jak ogarni ħ ty ŇĢ dz Ģ krwi pies my Ļ liwski w pogoni za
jeleniem. Na przystojnej niegdy Ļ twarzy m ħŇ czyzny, który zwiódł niewinn Ģ , ufn Ģ kobiet ħ i zmusił
j Ģ do mał Ň e ı stwa, a potem przywiódł do zguby, malował si ħ teraz strach i mordercza,
niepohamowana w Ļ ciekło Ļę . Biegł za ni Ģ z dziko płon Ģ cymi oczyma, które niemal wychodziły z
orbit i z włosem rozwianym jak u szale ı ca. W r ħ ku trzymał nó Ň , który za chwil ħ miał utkwi ę w jej
szyi.
– Ty suko szatana! – Usłyszała jego w Ļ ciekły głos w holu prowadz Ģ cym do schodów.
Złowieszczo błysn ħ ło ostrze no Ň a. – Ty nie Ň yjesz. Dlaczego nie zostawisz mnie w spokoju?
Przysi ħ gam, Ň e ode Ļ l ħ ci ħ z powrotem do piekła. Ale tym razem na dobre. Słyszysz, ty przekl ħ ty
upiorze? Na dobre!
Chciała krzykn Ģę , lecz nie mogła wydoby ę głosu. Biegła, ile sił w nogach.
– B ħ d ħ patrzył, jak twoja krew spływa mi mi ħ dzy palcami, a Ň zupełnie si ħ wykrwawisz! –
krzykn Ģ ł, zmniejszaj Ģ c odległo Ļę mi ħ dzy nimi. – Tym razem nie wstaniesz z grobu, ty szata ı ska
suko! Do Ļę ju Ň sprawiła Ļ mi kłopotów!
Zatrzymała si ħ u szczytu schodów, gwałtownie chwytaj Ģ c powietrze. Serce waliło jej jak
młotem. Unosz Ģ c sukni ħ jeszcze wy Ň ej, zacz ħ ła zbiega ę ze schodów, jedn Ģ r ħ k Ģ przytrzymuj Ģ c si ħ
por ħ czy, by nie upa Ļę . Przecie Ň nie mogła złama ę sobie karku, skoro miała umrze ę od ciosu no Ň em.
Był tu Ň za ni Ģ . Wszystko wskazywało na to, Ň e rym jazem nie uda jej si ħ wyj Ļę z tego cało.
Posun ħ ła si ħ za daleko. Wkrótce sama stanie si ħ duchem, w którego si ħ wcieliła. Nic zd ĢŇ y nawet
zbiec ze schodów.
A przecie Ň wreszcie zdobyła dowód, którego tak poszukiwała. Ogarni ħ ty w Ļ ciekło Ļ ci Ģ ,
wyjawił cał Ģ prawd ħ . Je Ļ li uda si ħ jej prze Ň y ę , to biedna matka zostanie pomszczona. Niestety,
wszystko wskazywało na to, Ň e przypłaci Ň yciem Ļ ledztwo, którego si ħ podj ħ ła.
Za chwil ħ uchwyc Ģ j Ģ jego r ħ ce, podobnie jak zwykł to czyni ę ku jej przera Ň eniu przed laty,
potem poczuje w ciele lodowate ostrze no Ň a.
Ň !
O Bo Ň e, nó Ň !
Była w połowie schodów, kiedy ciemno Ļ ci rozdarł przera Ň aj Ģ cy krzyk jej prze Ļ ladowcy.
Obejrzała si ħ ze strachem i ju Ň wiedziała, Ň e odt Ģ d północ zawsze b ħ dzie dla niej koszmarem.
1
Victoria Claire Huntington potrafiła wyczu ę , kiedy stawała si ħ obiektem m ħ skiego
zainteresowania. W wieku dwudziestu czterech lal nauczyła si ħ rozpoznawa ę do Ļ wiadczonych
łowców posagów. Bogate panny stanowiły przecie Ň nie lada k Ģ sek.
Fakt Ň e b ħ d Ģ c dziedziczk Ģ poka Ņ nej fortuny, jeszcze nie wyszła za m ĢŇ , dobitnie Ļ wiadczył
o talencie, z jakim potrafiła si ħ wymyka ę przebiegłym oportunistom, których w towarzystwie nie
brakowało. Dawno ju Ň przyrzekła sobie, Ň e nie ulegnie ich poci Ģ gaj Ģ cemu lecz powierzchownemu
urokowi.
Ale Lucas Mallory Colebrook, nowo upieczony hrabia Stonevale, zdecydowanie si ħ w Ļ ród
nich wyró Ň niał. Mo Ň e i był oportunist Ģ , lecz takie okre Ļ lenia, jak przebiegły czy powierzchowny,
zupełnie do niego nie pasowały. W Ļ ród jaskrawo upierzonych ptaszków z towarzystwa ten
człowiek był prawdziwym jastrz ħ biem.
Victoria zdawała sobie spraw ħ , Ň e wła Ļ nie te cechy charakteru, ukryta siła i nieugi ħ ta wola,
które w nim rozpoznała i które powinny by ę dla niej ostrze Ň eniem, przyci Ģ gn ħ ły j Ģ ku niemu,
Stonevale zafascynował j Ģ w chwili, kiedy został jej przedstawiony. Owo dziwne przyci Ģ ganie,
jakie odczuwała, było wysoce kłopotliwe i wr ħ cz niebezpieczne.
– Zdaje mi si ħ , Ň e znowu wygrałam, milordzie. – Victoria rozło Ň yła karty na pokrytym
zielonym suknem stole i obdarzyła swego przeciwnika ol Ļ niewaj Ģ cym u Ļ miechem.
– Prosz ħ przyj Ģę moje gratulacje, panno Huntington. Los jest dzi Ļ dla pani Wyj Ģ tkowo
łaskawy.
Stonevale, którego szare oczy przywodziły Victorii na my Ļ l upiory kr ĢŇĢ ce w ciemn Ģ noc,
nie wygl Ģ dał bynajmniej na zmartwionego poniesion Ģ strat Ģ . Przeciwnie, wydawał si ħ nawet
usatysfakcjonowany takim obrotem sprawy, jakby wszystko sobie dokładnie zaplanował.
– W rzeczy samej, los jest dzi Ļ dla mnie zdumiewaj Ģ co łaskawy – mrukn ħ ła Victoria. –
Mo Ň na by pomy Ļ le ę , Ň e kto Ļ mu dopomógł.
– Nawet nie dopuszczam takiej my Ļ li. Nie mog ħ pozwoli ę , by Ļ obra Ň ała swój honor, pani.
– To niezwykle uprzejme z pa ı skiej strony, lecz tu nie o mój honor chodzi. Zapewniam
pana, Ň e ja nie oszukiwałam.
2
Wstrzymała oddech, bo zdała sobie spraw ħ , Ň e zbyt daleko si ħ posun ħ ła. Wła Ļ ciwie
oskar Ň yła hrabiego o oszustwo. Stonevale spojrzał na ni Ģ . Jego twarz nie wyra Ň ała Ň adnych uczu ę .
Jest przera Ň aj Ģ co spokojny, pomy Ļ lała Victoria z lekkim dr Ň eniem. W tych zimnych, szarych
oczach powinien pojawi ę si ħ jaki Ļ błysk emocji. Lecz z wyj Ģ tkiem pewnej czujno Ļ ci niczego nie
mogła z nich wyczyta ę .
– Czy zechciałaby pani to wyja Ļ ni ę ?
Postanowiła si ħ wycofa ę na pewniejszy grunt.
– Prosz ħ nie zwraca ę uwagi na moje słowa, milordzie. Jestem po prostu zaskoczona, Ň e to
nie tobie dopisało dzi Ļ szcz ħĻ cie. W najlepszym razie uwa Ň am si ħ za miernego gracza. Ty za Ļ ,
panie, masz opini ħ wytrawnego karciarza. W ka Ň dym razie tak słyszałam.
– Pochlebia mi pani.
– Nie s Ģ dz ħ – odparła Victoria. – Słyszałam opowie Ļ ci o zr ħ czno Ļ ci, jak Ģ si ħ wykazujesz u
Włiite'a i Brooksa, a tak Ň e w innych klubach o, powiedzmy, nieco gorszej reputacji.
– Wysoce przesadzone to opowie Ļ ci. Ale zaciekawiła mnie pani. Jako Ň e dopiero zostali Ļ my
sobie przedstawieni, chciałbym zapyta ę , sk Ģ d o tym wiesz?
Nie mogła mu wyjawi ę , Ň e wypytywała o niego sw Ģ przyjaciółk ħ , Annabell ħ Lyndwood.
– Jestem pewna, Ň e pan wie, jak rodz Ģ si ħ takie plotki.
– W rzeczy samej. Ale kobiecie z twoj Ģ inteligencj Ģ nie przystoi słucha ę plotek. – Płynnym
ruchem zebrał karty w schludny stosik. Dłoni Ģ o pi ħ knych długich palcach nakrył tali ħ kart i
u Ļ miechn Ģ ł si ħ chłodno do Victorii. – A teraz czy zechce pani odebra ę swoj Ģ wygran Ģ ?
Victoria popatrzyła na niego niepewnie, nie mog Ģ c stłumi ę wzbieraj Ģ cego w niej
podniecenia. Rozum podpowiadał jej, Ň e powinna sko ı czy ę t Ģ znajomo Ļę , tu i teraz. Lecz tego
wieczoru zawiodła j Ģ chłodna logika, któr Ģ posługiwała si ħ w takich okoliczno Ļ ciach. Nigdy dot Ģ d
nie spotkała takiego człowieka jak Stonevale.
ĺ miech i rozmowy w pokoju gier nagle ucichły, a muzyka dochodz Ģ ca z sali balowej wydała
si ħ odległa i cicha. Ogromny londy ı ski dom Athertonów był pełen szykownych dam i
d Ň entelmenów z towarzystwa, w Ļ ród których uwijali si ħ lokaje, ale Victoria miała wra Ň enie, Ň e s Ģ z
hrabi Ģ zupełnie sami.
– Moj Ģ wygran Ģ ? – powtórzyła wolno, staraj Ģ c si ħ zebra ę my Ļ li. – Istotnie, powinnam co Ļ z
ni Ģ zrobi ę .
– O ile pami ħ tam, zało Ň yli Ļ my si ħ o przysług ħ , prawda? Jako zwyci ħŇ czyni ma pani prawo
za ŇĢ da ę jej ode mnie. Jestem na pani usługi.
– Tak si ħ składa, milordzie, Ň e nie potrzebuj ħ od ciebie Ň adnej przysługi.
– Jest pani tego pewna?
Zaskoczył j Ģ wyraz jego oczu. Ten człowiek wiedział wi ħ cej, ni Ň powinien.
3
– Najzupełniej.
– Obawiam si ħ , Ň e musz Ģ temu zaprzeczy ę , panno Huntington. My Ļ l ħ , Ň e b ħ dzie ci
potrzebna moja pomoc. Dano mi do zrozumienia, Ň e b ħ dziesz potrzebowa ę eskorty na dzisiejszy
wieczór, Ty i panna Lyndwood wybieracie si ħ bowiem na jarmark. – Victoria zesztywniała.
– Sk Ģ d o tym wiesz, milordzie?
Stonevale zr ħ cznie przerzucał karty jednym palcem.
– Lyndwood i ja przyja Ņ nimy si ħ ze sob Ģ . Nale Ň ymy do tych samych klubów i od czasu do
czasu grywamy razem w karty.
– Lord Lyndwood? Brat Annabelli? Rozmawiałe Ļ z nim, panie?
– Tak.
Victoria poczuła wzbieraj Ģ cy gniew.
– Obiecał towarzyszy ę nam dzi Ļ wieczór i dał słowo, Ň e zachowa cał Ģ spraw ħ w sekrecie.
Jak on Ļ miał rozmawia ę o tym z kimkolwiek? Tego ju Ň za wiele! I m ħŇ czy Ņ ni maj Ģ czelno Ļę
oskar Ň a ę kobiety o plotkarstwo. Có Ň za zniewaga!
– Twój s Ģ d na temat m ħŇ czyzn jest zbyt surowy, pani.
– A có Ň uczynił Lyndwood? Rozgłosił w klubie, Ň e zabiera swoj Ģ siostr ħ i jej przyjaciółk ħ
na jarmark
– Mog ħ ci ħ zapewni ę , pani, Ň e wcale nie rozgłosił. Był niezwykle dyskretny. W ko ı cu
chodzi o jego siostr ħ , czy Ň nie? Je Ļ li musisz ju Ň zna ę cał Ģ prawd ħ , to Lyndwood zwierzył mi si ħ z
sekretu, poniewa Ň był nim wielce zaniepokojony.
– Nie pojmuj ħ dlaczego? Nie widz ħ w tym nic niepokoj Ģ cego. Ma jedynie towarzyszy ę
Annabelli i mnie do parku, gdzie odbywa si ħ jarmark.
– Je Ļ li dobrze zrozumiałem, to ty, pani, i jego siostra wywarły Ļ cie na nim presj ħ , aby
przystał na wasz plan. Chłopak jest zbyt niedo Ļ wiadczony i dał si ħ w to wci Ģ gn Ģę . Na szcz ħĻ cie
okazał si ħ na tyle m Ģ dry, by Ň ałowa ę chwilowej słabo Ļ ci, i do Ļę sprytny, by szuka ę pomocy.
– Rzeczywi Ļ cie, biedny chłopak! Có Ň za nonsens! Przedstawiłe Ļ to, panie, tak, jakby Ļ my z
Annabell Ģ zmusiły Bertiego do uczestnictwa w tej wyprawie.
– A nie było tak? – zapytał.
– Oczywi Ļ cie, Ň e nie. Powiedziały Ļ my mu jedynie, Ň e mamy zamiar wybra ę si ħ dzi Ļ wieczór
na jarmark, a on si ħ uparł, by nam towarzyszy ę . To niezwykle wspaniałomy Ļ lne z jego strony. Tak
przynajmniej s Ģ dziły Ļ my.
– Nie zostawiły Ļ cie mu wielkiego wyboru. Przecie Ň nie mógł si ħ zgodzi ę , by Ļ cie poszły tam
same. Doskonale o tym wiedziały Ļ cie. To był szanta Ň . Co wi ħ cej, podejrzewam, Ň e to był pani
pomysł, panno Huntington.
– Szanta Ň ?! – wykrzykn ħ ła Victoria. – Pan mnie obra Ň a, milordzie.
4
– Dlaczego? Przecie Ň to prawda. Czy s Ģ dzisz, pani, Ň e Lyndwood z ochot Ģ przystałby na
uczestniczenie w tak nieprzystojnej eskapadzie, gdyby Ļ cie nie zagroziły, Ň e pójdziecie same? Mama
panny Lyndwood dostałaby waporów, gdyby si ħ o wszystkim dowiedziała i przypuszczam, Ň e
rwoja ciotka równie Ň .
– Zapewniam ci ħ , panie, Ň e ciocia Cleo nie nale Ň y do osób, które dostaj Ģ waporów –
o Ļ wiadczyła stanowczo Victoria. Musiała jednak przyzna ę mu w duchu racj ħ , Ň e nie mylił si ħ co do
matki Annabelli. Lady Lyndwood rzeczywi Ļ cie wpadłaby w histeri ħ , gdyby odkryła plany swej
córki. Dobrze wychowane panny nie chodz Ģ nocami na jarmarki.
– By ę mo Ň e twoja ciotka, pani, ma silny charakter. Wierz ħ na słowo, nie miałem jeszcze
bowiem honoru by ę przedstawionym lady Nettleship. Lecz bardzo w Ģ tpi ħ , Ň eby zaaprobowała
twoje plany na dzisiejszy wieczór – powiedział Stonevale.
– Udusz ħ lorda Lyndwooda, kiedy go zobacz ħ . Nie post Ģ pił jak d Ň entelmen, zdradzaj Ģ c
czyj Ļ sekret.
– Nie mo Ň na go obarcza ę win Ģ za to, Ň e mi si ħ zwierzył. Jako były oficer potrafi ħ rozpozna ę ,
kiedy młodego człowieka co Ļ gn ħ bi. Z łatwo Ļ ci Ģ namówiłem go do zwierze ı .
Oczy Victorii zw ħ ziły si ħ .
– Wła Ļ ciwie w jakim celu?
– Powiedzmy, Ň e bardzo mnie ta sprawa zaciekawiła. Kiedy powiedziałem Lyndwoodowi,
Ň e mo Ň e na mnie liczy ę , wszystko wyznał i błagał, Ň ebym mu pomógł.
– Nie odpowiedziałe Ļ na moje pytanie, panie. Dlaczego ta sprawa tak ci ħ zaciekawiła?
– To w tej chwili nie jest wa Ň ne – odpowiedział Stonevale, bawi Ģ c si ħ tali Ģ kart. – Wydaje
mi si ħ , Ň e mamy do omówienia znacznie wa Ň niejsze sprawy.
– Nie widz ħ Ň adnych wa Ň nych spraw. – Z wyj Ģ tkiem tej, by si ħ od ciebie uwolni ę , dodała w
duchu. Instynkt jej nie zawiódł. Powinna odej Ļę , kiedy jeszcze miała szans ħ . Niestety, wygl Ģ dało na
to, Ň e od pocz Ģ tku stała na straconej pozycji. Wszystko si ħ toczyło jakby według jakiego Ļ
niezwykle sprytnego planu, na który ona nie miała Ň adnego wpływu.
– Czy nie s Ģ dzisz, pani, Ň e powinni Ļ my omówi ę szczegóły dzisiejszej eskapady?
– Dzi ħ kuj ħ panu, ale wszystko zostało ju Ň omówione.
Nie podobało jej si ħ , Ň e próbuje przej Ģę inicjatyw ħ .
– Wybacz, pani. By ę mo Ň e odezwał si ħ we mnie eks Ň ołnierz, a mo Ň e to tylko czysta
ciekawo Ļę , ale lubi ħ wiedzie ę zawczasu, w co si ħ anga Ň uj ħ . Czy zechciałaby Ļ nieco dokładniej
przedstawi ę mi plan dzisiejszej wyprawy? – zapytał z niewinn Ģ min Ģ .
– Nie widz ħ powodu, dla którego miałabym to robi ę . Nie zapraszałam pana.
– Chciałem jedynie by ę pomocny. Nie tylko Lyndwood, ale i ty, pani, b ħ dziecie mi
wdzi ħ czni za dodatkow Ģ eskort ħ . Gawied Ņ bywa wieczorem niezwykle hała Ļ liwa i gwałtowna.
5
Zgłoś jeśli naruszono regulamin