Juliusz Verne - Hector Servadac [pl].pdf

(1647 KB) Pobierz
Verne Juliusz - Hector Servadac
J ULIUSZ V ERNE
H ECTOR S ERVADAC
P ODRÓŻ WŚRÓD GWIAZD I PLANET U KŁADU S ŁONECZNEGO
SPIS TREŚCI
CZĘŚĆ PIERWSZA .
1
CZĘŚĆ DRUGA
2
CZĘŚĆ PIERWSZA
Rozdział I,
w którym poznajemy Hectora Servadac’a i jego rywala.
Oficerowie wysłuchali w poważnem skupieniu Servadac’a, pragnącego w nich widzieć
swoich sekundantów, nie mogli się jednak powstrzymać od ironicznych półuśmiechów, gdy
przyjaciel jako powód pojedynku podał sprzeczkę wynikłą pomiędzy nim i hrabią
Timaszewem, na temat różnicy w upodobaniach muzycznych.
A możeby się dało sprawę załatwić polubownie? – zauważył komendant 2-go pułku
strzelców.
O tem proszę nawet nie wspominać – brzmiała twarda odpowiedź Hectora Servadac’a.
Przy obustronnej dobrej woli i drobnych ustępstwach… – podjął kapitan artylerji.
Nie może być mowy o kompromisie pomiędzy Wagnerem i Rossinim – odparł
poważnie oficer sztabowy. – Trzeba się wyraźnie wypowiedzieć za jednym lub za drugim. W
danym wypadku obrażono Rossiniego. Ten warjat Wagner napisał o nim stek idjotyzmów,
postanowiłem więc pomścić Rossini’ego.
Należy przytem zważyć – ciągnął komendant – że cięcie szablą nie zawsze jest
śmiertelne.
Zwłaszcza, gdy nie pozwolę, by tknęło mnie jej ostrze – odciął zręcznie Servadac.
Po tem oświadczeniu obaj oficerowie udali się do sztabu, gdzie punktualnie o godzinie
drugiej mieli spotkać sekundantów hrabiego Timaszewa.
Należy tu zaznaczyć, że ani komendant strzelców, ani kapitan artylerji nie byli
przekonani przez swego przyjaciela co do motywów pojedynku. Podejrzewali oni, być może,
istotną przyczynę, ale nie chcąc urazić kapitana, udawali, że wierzą jego wywodom.
Po upływie dwóch godzin byli już zpowrotem, ustaliwszy ze świadkami przeciwnika
warunki pojedynku. Hrabia Timaszew zgodził się bić na szable, broń żołnierska.
Przeciwnicy mieli się spotkać nazajutrz, dnia 1-go stycznia o godzinie 9-ej rano na
terenie skał nadmorskich, odległych o jakieś trzy kilometry od ujścia Szeliwu.
A zatem do jutra, z punktualnością wojskową – rzekł komendant.
Najpunktualniej w świecie – odparł Hector Servadac.
Poczem obaj oficerowie uścisnęli serdecznie dłoń przyjaciela.
Kapitan Servadac wspiął konia ostrogą i niezwłocznie opuścił mury miasta. Od dwóch
tygodni już nie zaglądał do swego mieszkania na Placu Broni. Mając powierzoną sobie
4
Zgłoś jeśli naruszono regulamin