Juliusz Verne - W sprawie ''Giganta'' [pl].pdf

(321 KB) Pobierz
W sprawie "Giganta" A propos de "Geant"
J ULIUSZ V ERNE
W SPRAWIE "G IGANTA "
Notka
Esej W sprawie “Giganta” ukazał się po raz pierwszy we Francji w “Muzeum
Rodzinnym” tom 31, nr 3, s. 92-93 z jedną ilustracją Fellmanna, a następnie został
powtórzony dopiero w roku 1978 w książce Charlesa-Noëla Martina “Życie i twórczość
Juliusza Verne’a”.
W języku polskim ukazał się po raz pierwszy w "Nautilusie" - piśmie Polskiego
Towarzystwa Juliusza Verne'a, nr 2(22) z grudnia 2002 roku.
W “Bibliografii twórczości Juliusza Verne’a – Próba uporządkowania” opublikowanej w
zeszycie 7 “Prac Verneologicznych” znajduje się pod pozycją ES 02.
1
Wydaje się, że od czasu odważnych prób Nadar a 1 nastąpił nareszcie dalszy postęp w
sprawie balonów. Wiedza na temat kierowania balonami stanęła w miejscu od dłuższego
czasu, dość powiedzieć, że nie uczyniła zbytnich postępów od końca osiemnastego wieku.
Ówcześni fizycy wszystko już wymyślili: napełnianie wodorem balonów, siatkę służącą do
obejmowania powłoki taftowej 2 i przytrzymywania łódki, a wreszcie klapę pozwalającą na
wypuszczanie gazu; zostały również wynalezione sposoby podnoszenia się i opuszczania
poprzez pozbywanie się balastu albo wypuszczanie gazu. Tak więc, w latach osiemdziesiąt
siedemnastego wieku, sztuka aeronautyczna zatrzymała się w miejscu.
Czy można powiedzieć, że próby Nadara spowodowały nowy postęp? Być może. Osobiście
jestem skłonny stwierdzić: oczywiście. Otóż dla jakich przyczyn:
Najpierw ten dzielny i nieustraszony artysta odświeżył rzecz już zapomnianą, a mianowicie
skorzystał ze swoich dobrych układów w prasie i pośród znajomych dziennikarzy, by zwrócić
uwagę ogółu na te zagadnienie. U źródeł wszelkich wielkich odkryć zawsze można znaleźć
człowieka o wielkiej mocy ducha, poszukiwacza przeszkód, zakochanego w rzeczach
niemożliwych, który próbuje, stara się, odnosi mniejszy lub większy sukces, ale wreszcie
rozrusza interes. Wtedy wtrącają się uczeni: dyskutują, piszą, obliczają, aż pewnego pięknego
dnia sukces poraża oczy wszystkich.
Do tego właśnie powinny doprowadzić śmiałe wzloty Nadara, to znaczy, że umiejętność
wznoszenia się i kierowania w powietrzu spowoduje, iż balony staną się kiedyś praktycznym
środkiem lokomocji, a potomkowie, jeśli będą sprawiedliwi, powinni właśnie jemu przypisać
znaczącą rolę w tym rozpoznaniu.
Nie chciałbym tutaj wcale opowiadać o podróżach “Giganta” , 3 bowiem uczynili to już inni,
ci, którzy brali udział w jego lotach i byli lepiej usadowieni aby oglądać, a zatem i lepiej
mogą o tym opowiadać. Pragnę jedynie w jakichś kilku linijkach wskazać kierunek, w jakim
zdaje się zdążać obecnie wiedza aeronautyczna.
Przede wszystkim, według Nadara, “Gigant” winien być ostatnim balonem. Kłopoty, jakie
miał podczas kolejnych opuszczań na ziemię dowiodły dobitnie, jak ten jakże ogromny aparat
jest niebezpieczny w kierowaniu, wręcz niemożliwy do prowadzenia.
Czy dojdzie więc do tego, że tak po prostu zlikwiduje się balony? Czy to jest rzecz
możliwa? Pan Babinet 4 jest o tym przekonany, jakby ta myśl wyszła od niego. Panowie de
Ponton d’Amécourt i de La Landelle 5 potwierdzili, że pokonali trudności i rozwiązali
problem.
Ale przed wdaniem się w szczegóły ich wynalazku, dokończmy sprawę z balonami, i
pozwólcie mi opowiedzieć Wam o aparacie pana de Luze. 6 Widziałem jego funkcjonujący
2
model i to jest z całą pewnością bardzo przemyślne urządzenie, mogące kierować statkiem
powietrznym, jeżeli aerostat jest rzeczą dającą się kierować. Skądinąd wynalazca był
logiczny: zamiast starać się pchać łódkę, on starał się popychać balon.
Dlatego też nadał mu formę wydłużonego cylindra. Na tym cylindrze umieścił ramiona
śmigieł. Oba końce cylindra powiązał z łódką za pomocą lin zwijanych na blokach; liny te
przeznaczone są do nadawania, za pomocą dowolnego silnika, ruchu obrotowego cylindra, co
powoduje, że balon dosłownie wkręca się w powietrze.
Pewnym jest, że ten aparat działa, i to działa bardzo dobrze. Nie będzie on mógł, bez
wątpienia, działać przy bardzo silnych prądach powietrza, ale wierzę, że przy umiarkowanym
wietrze powinno dać się nim kierować. Zresztą aeronauta będzie miał jeszcze do swojej
dyspozycji odchylne płaty które, wyciągane w jednym czy drugim kierunku, pozwolą mu
poruszać się istnymi pionowymi zygzakami.
Swój balon pragnie zbudować z miedzi w taki sposób, aby zapobiec ubytkowi czystego
wodoru, bardzo lekkiego gazu. Pan de Luze ma nadzieję wywoływać ruchy wznoszące i
opadające przy pomocy rodzaju worka umieszczonego wewnątrz balonu, do którego będzie
wtłaczał powietrze za pomocą pompy.
Tak oto, bardzo pobieżnie omówiony, przedstawia się jego wynalazek. Można dostrzec, że
najbardziej interesujące w nim jest to, iż balon sam stanowi śrubę napędową. Czy pan de Luze
odniesie sukces? Z pewnością to zobaczymy, ponieważ wkrótce projektuje się dwudniową
powietrzną przejażdżkę nad Paryżem.
Pozwólcie jednak że powrócę do projektu panów de Pontona d’Amécourta i de La
Landelle’a. Jest to sprawa bardzo poważna, bowiem należy wiedzieć czy ich pomysł można
wykorzystać w praktyce za pomocą środków, które aktualnie stawia do ich dyspozycji
współczesna technika.
Znacie zapewne zabawki dziecięce w kształcie łopatek, którym nadaje się silną rotację przy
pomocy szybko odwijanego sznurka; obiekt wznosi się i szybuje w powietrzu, dopóki jego
śmigła zachowują swój ruch obrotowy; jeżeliby ten ruch kontynuować, aparat nigdy nie
spadłby na ziemię. Wyobraźcie sobie czynnik, np. jakąś sprężynę, która działa nieustannie –
wtedy zabawka będzie działać ciągle.
Działanie tej zabawki legło u podstaw założeń budowy helikoptera pana de Pontona
d’Amécourta. Powietrze oferuje dostateczny punkt oporu dla śmigła, które uderza pod
skosem. Wszystko to jest fizycznie możliwe, ponieważ na własne oczy widziałem
funkcjonowanie modeli aparatów zbudowanych przez tych panów; naciągnięta sprężyna,
rozprężając się nagle, podnosiła się razem ze śmigłem.
3
XIX-wieczny model helikoptera
Ale oczywiście słup powietrza wywołany działaniem śmigła dawałby aparatowi odwrotny
ruch obrotowy. Trzeba więc było zapobiec tej niedogodności, ponieważ aeronauta zostałby
błyskawicznie odurzony przez ten walec powietrzny. Toteż, przy pomocy dwóch śmigieł,
ułożonych warstwowo, i obracających się w przeciwnych kierunkach, pan de Ponton
d’Amécourt potrafił doprowadzić go do zupełnej nieruchomości.
Stosując trzecie, pionowe śmigło, może kierować swoim aparatem w dowolny sposób. Tak
więc, używając dwóch pierwszych śmigieł helikopter utrzymuje się w powietrzu, natomiast
przy pomocy trzeciego przesuwa się tak, jakby znajdował się w wodzie.
Tak więc teoretycznie helikopter został już wynaleziony, lecz czy uda się ten wynalazek
wykorzystać praktycznie? Wszystko będzie zależeć od silnika wprawiającego w ruch śmigła.
Niezbędne jest, aby był on zarazem mocny i lekki. Niestety, jak dotąd maszyny na zgęszczone
powietrze lub na parę, zbudowane z aluminium lub żelaza, nie dają zadawalających
rezultatów.
Doskonale zdaję sobie sprawę z tego, że eksperymentatorzy pracowali jedynie na
modelach, i aby rzecz miała się sprawdzić, trzeba działać na szerszą skalę, gdyż w miarę jak
powiększa się masa aparatu, jego ciężar względny zmniejsza się. Rzeczywiście, maszyna o
mocy dwudziestu koni mechanicznych waży dużo mniej, niż dwadzieścia maszyn o mocy
jednego konia mechanicznego. Oczekujmy więc cierpliwie na eksperymenty bardziej
4
371853931.001.png
Zgłoś jeśli naruszono regulamin