ontologia semantyczna.pdf

(185 KB) Pobierz
Krzysztof Pos³ajko
Krzysztof Posłajko
Problemy ontologii semantycznej
Spośród wielu możliwych metod uprawiania ontologii podejście semantyczne zdobyło
sobie w ubiegłym stuleciu znaczną popularność. Doskonałymi przykładami tekstów
„programowych” dla tego typu podejścia są liczne teksty Kazimierza Ajdukiewicza, m. in.
„Problemat transcendentalnego idealizmu w sformułowaniu semantycznym” oraz wstęp do
książki Michaela Dummetta „Logiczna podstawa metafizyki”. Na podstawie tychże tekstów
można sformułować tezy kluczowe dla tego sposobu rozumienia metafizyki.
Pierwszym i podstawowym założeniem tego programu jest teza (sformułowana explicite
przez Dummetta), iż wszelkie problemy ontologiczne są zasadniczo problemami dotyczącymi
języka. Ontologia bada najgłębszą strukturę rzeczywistości, ale w ten sposób, iż zajmuje się
badaniem pojęć składających się na nasz sposób patrzenia na świat. Jak metaforycznie
stwierdził Dummett „okulista nie powie nam, co zobaczymy rozglądając się wokół: dostarcza
nam okularów, dzięki którym ujrzymy wszystko ostrzej” ([2] s. 8).
Z tego wynika kolejne przekonanie - że problemy metafizyczne są zasadniczo
rozwiązywalne; a właściwą metodą ich rozwiązywania jest przetransponowanie ich na
płaszczyznę problemów językowych. Metodę taką w polskiej literaturze filozoficznej nazywa
się często metodą parafraz.
Jednakże wiara w skuteczność metody parafraz jest oparta na bardzo mocnych założeniach.
Podstawowym założeniem, bez którego program ontologii semantycznej byłby niewykonalny,
jest przeświadczenie o istnieniu czegoś, co można by nazwać „głęboką strukturą języka”. Jest
to przeświadczenie o tym, iż język, którym się posługujemy, można zanalizować na poziomie
zarówno syntaksy, jak i semantyki do takiego poziomu, iż jego struktura będzie dla nas
całkowicie zrozumiała. Przyjmuje się, iż narzędziem, które może stanowić podstawę takiej
analizy, jest nowoczesna postfregowska logika formalna (przy czym nie jest powiedziane,
jaki system logiki będzie przyjęty - czy klasyczny czy intuicjonistyczny czy jeszcze inny -
chodzi bardziej o to, że formalizacja może w zasadzie spełnić rolę tego narzędzia). Nie
wyklucza to oczywiście możliwości uprawiania tego typu filozofii bez podpierania się
formalizmem – przykładem takiego podejścia mogą być niektóre prace Strawsona.
Poprawiona wersja tego artykułu ma się ukazać w kwartalniku „Rubikon”.
- 1 -
Najistotniejszą dla owego programu częścią nowoczesnej logiki jest bez wątpienia
semantyka - wskazują na to zarówno Ajdukiewicz ([1] 265- 266), jak i Dummett ( [2] 23- 26).
Jest to stwierdzenie niemalże oczywiste - analiza języka pojętego jako system czysto
formalny nie dawałaby podstaw do przyjęcia żadnego stanowiska metafizycznego, mogłaby
co najwyżej służyć do eliminacji twierdzeń bezsensownych z punktu widzenia składni
(byłoby to osiągnięcie niespecjalnie satysfakcjonujące). Natomiast język pojęty jako system
wyrażeń wyposażonych w znaczenie już stanowi podstawę do wydawania sądów
metafizycznych - wystarczy zauważyć fakt, iż kluczowe dla metafizyki terminy jak „byt”,
„rzeczywistość”, „prawda” są słowami określonego języka posiadającymi (przynajmniej
teoretycznie) określone znaczenie. Z tego też powodu ogólna teoria znaczenia wydaje się być
niezwykle potężnym narzędziem dla rozwiązywania problemów filozoficznych.
Jak dotąd program ontologii semantycznej wydaje się być podejściem całkowicie
racjonalnym, co więcej, rokującym nadzieję na konkluzywne rozwiązanie pewnych
uporczywie powracających problemów metafizycznych; innymi słowy - na przeniesienie
metafizyki na „bezpieczną ścieżkę naukowego badania” (czego domagał się już Kant).
Jednakże nadzieje te wydają się być mocno na wyrost. Zadaniem niniejszej pracy będzie
wykazanie problemów, jakie pojawiają się przed tak zarysowaną koncepcją uprawiania
metafizyki. Polemika ta nie dotyczy bynajmniej wszystkich przekonań składających się na
zarysowany wyżej program; w szczególności nie jest pomyślana jako krytyka
przeświadczenia o tym, że problemy metafizyczne są w gruncie rzeczy problemami
językowymi - wręcz przeciwnie, założenie to wydaje się być całkowicie słuszne. Krytyka
będzie raczej dotyczyła metodologicznego statusu tego typu rozważań. Kluczowe dla niej
będzie pojęcie „znaczenia” – mocne rozumienie tego terminu stanowi podstawę ontologii
semantycznej; takie jednak rozumienie wydaje się być filozoficznie co najmniej wątpliwe.
Paradoks Kripkego
Saul Kripke w swojej książce „Wittgenstein on Rules and Private Language” przeprowadza
dotkliwą krytykę pojęcia znaczenia. Wprawdzie Kripke cały czas twierdzi, iż tezy zawarte w
owej pracy są jedynie rekapitulacją poglądów „późnego” Wittgensteina, jednakże obiegowa
opinia głosi, iż są one oryginalnym dziełem Kripkego, a przynajmniej bardzo swobodną
interpretacją poglądów Wittgensteina. Nie jest celem niniejszej pracy wchodzenie w ten spór,
z tego też względu paradoks opisany poniżej będę traktował jako paradoks Kripkego. W
- 2 -
moim wszakże mniemaniu argumentacja zawarta w owej książce jest w sposób bardzo
głęboki związana z filozofią Wittgensteina z okresu „Dociekań filozoficznych” i dlatego też
będę się do Wittgensteina odwoływał - jeżeli nawet argumentacja Kripkego nie jest dokładnie
Wittgensteinowska, to na pewno jest zbieżna z niektórymi przemyśleniami autora „O
pewności”.
Kripke określa swój (Wittgensteinowski) problem mianem nowego rodzaju sceptycyzmu,
który będę nazywał „sceptycyzmem co do znaczenia”. Sceptyczny problem przedstawia się
następująco: nie istnieje coś, co nazwać by można znaczeniem wyrażenia, gdyż żadne
przeszłe użycie jakiegoś wyrażenia nie wyznacza jego teraźniejszego zastosowania ([4] s. 9-
13), co więcej żaden fakt psychiczny czy też fizyczny tego nie robi. Wittgenstein wyraża to w
następujący sposób: „Paradoks nasz wygląda tak: reguła nie wyznacza sposobu działania,
gdyż każdy sposób działania daje się z nią uzgodnić” ([5] § 201).
Kripke ilustruje ten problem bardzo wyrazistym przykładem ([4] s. 8-9). Przypuśćmy, że
nigdy w życiu nie dodawałem do siebie liczb dających w sumie więcej niż 57 (oczywiście
przykład ten jest uproszczony, ale każdy może sobie w tym miejscu wstawić liczbę tak dużą,
że nie użył jej nigdy w dodawaniu). Oczywiście jestem przekonany, że potrafię dodawać,
czyli że znam znaczenie słowa „dodawanie”. W tym momencie mam przeprowadzić
następujące działanie: „68 + 57”. Bez najmniejszego zastanowienia odpowiadam „125”,
będąc jednocześnie całkowicie przekonanym, że to, co robię jest tym samym działaniem,
które wykonywałem poprzednio. W tym momencie jednak natrafiam na sceptyka, który
twierdzi, iż działanie to wykonałem niepoprawnie i dobra odpowiedź na pytanie „68 + 57 =”
wynosi „5”, jeżeli chcę pozostać w zgodzie z moim dotychczasowym użyciem znaku „+”.
Sceptyk twierdzi (zgodnie z rzeczywistością), iż nigdy wcześniej nie wykonywałem takiego
działania, więc nie mogłem mieć „intencji”, aby na pytanie „ile jest 68 + 57” odpowiedzieć
„125”. Oczywiście chcę zastosować to samo działanie, które stosowałem poprzednio,
jednakże sceptyk twierdzi, iż działaniem, które stosowałem poprzednio nie było „dodawanie”
(czyli funkcja dająca dla 68 i 57 wynik 125, oznaczajmy ją dalej przez „+”), ale
„quodawanie” (oznaczmy ją poprzez symbol „@”) czyli funkcja określona następująco: x@y
= x + y, jeśli x, y < 57 oraz x@y = 5 w przeciwnym wypadku.
Sugestia sceptyka wydaje się być całkowicie absurdalna, ale jej odparcie nie jest
bynajmniej sprawą prostą. Otóż wedle założeń naszego eksperymentu myślowego nigdy ani
sam nie dodawałem takich liczb, ani nie myślałem o ich dodawaniu, ani nie byłem świadkiem
tego typu dodawania. Być może zawsze, gdy do tej pory wykonywałem działanie ze
znaczkiem „+” nazywając je „dodawaniem” wykonywałem coś, co teraz oznaczamy znakiem
- 3 -
„@”. Pierwszą sugestią, jaka przychodzi do głowy w celu odparcia sceptyka jest odwołanie
się do jakichś zasad „rządzących” danym słowem, czyli w tym przypadku do aksjomatów
Arytmetyki Peano. Odpowiedź sceptyka jest oczywista: w każdym aksjomacie, wyjaśnieniu
itp. występują jakieś symbole, wyrażenia, do których można zastosować to samo
rozumowanie, jakie zastosowaliśmy w przypadku „+” ([4] s. 16-17). Od razu pojawia się
problem „reguły do interpretacji reguły” i ewentualnego regresu w nieskończoność w
wyjaśnieniach, co przy przyjęciu dość intuicyjnego założenia o skończonej długości trwania
naszego życia, jest niemożliwe. Oczywiście paradoks ten nie ogranicza się do wyrażeń
matematycznych, stosuje się on równie dobrze do „+” jak i do słowa „kaczka”.
Problem Kripkego nie jest pytaniem o banalny empiryczny fakt, czy zapytany o to „ile
wynosi 68 + 57” odpowiem „5” czy „125”, gdyż jest rzeczą oczywistą, iż odpowiem „125”.
Chodzi tu o coś o wiele bardziej istotnego, mianowicie o to, czy moja odpowiedź „125” jest
usprawiedliwiona poprzez moje poprzednie zachowania, czy też może jest niczym
nieusprawiedliwionym impulsem. Teza Kripkego jest następująca - nawet gdybyśmy znali
wszystkie fakty z naszego przeszłego życia, zarówno psychiczne jak i fizyczne, to nic nie
uzasadniałoby stwierdzenia, iż „68 + 57 = 125”.
Warte jest zauważenia, iż problem ten pojawia się zarówno, jeśli zdefiniujemy znaczenie
jako coś mentalnego, jak i jako pewien byt platoński - co mogłoby wydawać się
rozwiązaniem problemu ([4] s. 53 - 4). Przecież platońskie idee zawierają w sobie wszelkie
możliwe użycia, tak więc idealne znaczenie „+” zawiera w sobie również odpowiedź na
pytanie „ile jest 68 + 57?” Nie rozwiązuje to wszakże problemu - od razu pojawia się
sceptyczne pytanie „skąd wiesz, że do tej pory <<partycypowałeś>> w idei <<dodawania>> a
nie <<quodawania>>?”. Tak więc platonizm nie rozwiązuje problemu w najmniejszym
stopniu.
Koncepcją znaczenia, której Kripke poświęca zdecydowanie najwięcej uwagi, jest
koncepcja dyspozycyjna, głosząca, iż znaczeniem, jakie przypisuję słowu jest dyspozycja -
innymi słowy, owszem nigdy przedtem nie dodawałem tego typu liczb, ale już wtedy miałem
tego typu dyspozycję, iż gdyby mnie zapytano to odpowiedziałbym „125”. Zdaniem Kripkego
teoria dyspozycyjna nie radzi sobie z dwóch powodów. Po pierwsze moje dyspozycje są
zawsze skończone, zaś liczba przypadków, z którymi mogę mieć do czynienia jest
nieskończona (argument ten wydaje mi się być niejasny i nie do końca przekonywujący, tak
więc nie będę go tutaj rozwijał). Drugi argument, bardziej przekonywujący, jest następujący -
teoria dyspozycyjna nie wyjaśnia tego, iż znaczenie powinno być usprawiedliwieniem
zastosowania, nie wyjaśnia normatywnego elementu znaczenia ([4] s. 23 - 25). Mogę przecież
- 4 -
mieć dyspozycję do mylenia się - np. za każdym razem, gdy w wyniku powinno wystąpić 9
mogę wpisywać 6, albo, co gorsza wpisywać jakąś przypadkową liczbę. Jeżeli dyspozycja
miałaby spełniać rolę znaczenia, to nie można by powiedzieć, iż się mylę - jeżeli mam taką
dyspozycję, to znaczy, że odpowiadam poprawnie.
Wedle Kripkego, jedynym rozwiązaniem, które pozwala nam uniknąć paradoksalnych
wniosków, iż nasze słowa mogą znaczyć wszystko, czyli nie znaczyć nic, jest radykalna
zmiana naszych poglądów na język, zwana przez niego, (przez analogię z Humem)
„sceptycznym rozwiązaniem wątpliwości” ([4] s. 68 - 80). Musimy raz na zawsze zerwać z
poglądem na język, według którego podstawową formą języka jest zdanie oznajmujące, zaś
znaczeniem zdania są „warunki jego prawdziwości” - taki pogląd można by nazwać
„obrazkową teorią języka”. Zgodnie z tą teorią, jeżeli uchwycę „znaczenie” jakiejś
wypowiedzi, to będę ją mógł stosować dalej bez oglądania się na niczyj osąd - w
szczególności dotyczy to stwierdzeń matematycznych, które miałyby być prawdziwe nawet
gdyby nie istniał świat ani inne umysły.
To właśnie ta teoria jest, zdaniem Kripkego, odpowiedzialna za powstanie paradoksu, więc
aby go uniknąć, musimy ją zastąpić nową. W tej nowej teorii niezwykle istotną rolę odgrywa
odwołanie się do społeczności - to społeczność decyduje o tym, czy poprawnie używam
danego terminu czy też nie; język „prywatny” jest niemożliwy. Po drugie, musimy przestać
pytać się o znaczenie i nominat poszczególnych wyrażeń - prowadzi to bowiem do absurdu,
zamiast tego powinniśmy się pytać o ich funkcję ; zamiast pytać o warunki prawdziwości,
pytajmy, w jakich warunkach użycie danego słowa będzie uzasadnione. Nie jest celem
niniejszej pracy dyskutowanie, czy rozwiązanie Kripkego jest całkowicie satysfakcjonujące
ani też rozważanie możliwych zarzutów przeciwko jego koncepcji oraz ewentualnej obrony
paradoksu – syntetyczne omówienie tych kwestii można znaleźć w artykule Wrońskiego ([10]
ss. 103-105). Istotne natomiast wydaje się być to, iż nawet autorzy polemizujący z Kripkem,
albo w pewien sposób osłabiają pojęcie „znaczenia” (jak Becker i Hacker), albo przyjmują
niemożność pełnego wysłowienia treści „znaczeń” (jak Boghossian) (ibid.)
Kripke a Goodman
Problem niezwykle podobny do problemu podniesionego przez Kripkego, był już wcześniej
poruszany przez Nelsona Goodmana w książce „Fact, Fiction and Forecast”. Jakkolwiek jego
rozważania dotyczą zupełnie innej kwestii, a mianowicie problemu indukcji, to zbieżność
- 5 -
Zgłoś jeśli naruszono regulamin