STRACH
Powoli weszła na piętro. Gdy otwierała drzwi serce jej kołatało, jakby chciało się wyrwać z piersi. Na dworze panował niemiłosierny upał, ale w mieszkaniu było przyjemnie. Zawsze w tym dniu kiedy miała tu przyjść działała jak malignie, bała się, ale nie potrafiła temu się oprzeć. Co będzie dalej dobrze wiedziała, zawsze było tak samo i zawsze gdy zbliżał sie ten dzień nie mogła się go doczekać. Grzeczna panienka, kończąca liceum uczennica chowana przez surowego ojca, który pewnego dnia odszedł i purytańska matkę miała swój mroczny świat. Teraz znalazł sie ktoś kto go przed nią otworzył pełniąc jednocześnie rolę opiekuna i wychowawcy. Nazwała go mistrzem. To był jej świat a on był przewodnikiem i narzędziem. Pewnego dnia przeczytała w internecie jego opowiadanie i nagle poczuła że musi go poznać. Trudno nazwać relacje jaka powstała pomiędzy nimi po pierwszym spotkaniu, ona sie nad tym nie zastanawiała, on to zdefiniował dziewczyna osamotniona w świecie własnych fantazji i po części także przez swoją odmienność i dorosłość nie rozumiana przez rodzinę, odrzucona przez rówieśników potrzebuje kogoś kto ją zaakceptuje taką jak jest. Nie szukała miłości w jej klasycznym znaczeniu, nie szukała miłości u rówieśników bo sie bardzo na niej zawiodła, szukała akceptacji i zrozumienia, silnego autorytetu i spełnienia tego co budziło sie w niej w raz z dorastaniem. Napawało ją to wciąż tym samym lekiem mającym początek w dzieciństwie, lecz w miare jak dorastała lęk ten najpierw ja paraliżował, a potem zaczęło towarzyszyć mu uczucie którego podłoża nie rozumiała. Uczucie było dziwne i paraliżujące, a mysli o przeszłych wydarzeniach powracały coraz częściej i natrętniej. Chwilami myśli te powodowały falę rozkosznego ciepła. Mistrz wiedział, że wspomnienia chwil których w dzieciństwie bardzo sie baliśmy, mogą mieć późniejszy wpływ na budzącą sie erotykę. Nie wiedziała dlaczego napisała do mistrza, przeczuwała tylko instynktownie że on ją zrozumie. Po pierwszym spotkaniu przyszły następne...Spotkaniom zaczął towarzyszyć ceremoniał którego początek sama narzuciła, a zakończenie aranżował mistrz. Zawsze gdy przychodziła nie było go w domu i chowała sie gdzieś w szafie albo innym kącie. Niedługo potem przychodził i zaczynały sie poszukiwania. Gdy dziś weszła jak zwykle do mieszkania zobaczyła stojące w naczyniu z wodą wierzbowe rózgi, poczuła dziwne mrowienie na nogach. Może dlatego postanowiła że dziś nie będzie miał łatwo - dzisiaj będzie harda. Ledwo schowała sie za zasłoną, gdy zgrzytnął klucz w zamku.- Misiu gdzie jesteś?Słyszała jak otwiera drzwi tej szafy w której tak lubiła sie chować, potem drzwi od łazienki, jednego pokoju, drugiego pokoju. Siedziała cicho wstrzymując oddech może jej nie znajdzie. Potem przemknęło jej przez myśl o tych chwilach, gdy była mała i ojciec ją szukał. Mama czekając zawsze mówiła to dla Twojego dobra Misiu. Ojciec w końcu zawsze ja znalazł, potem ją mocno trzymał a mama jej TO robiła. Nie miała wtedy siły wyrwać sie z rąk dorosłego mężczyzny.Gdy mistrz ją szukał ogarniał ją ten sam lęk co w dzieciństwie, ale towarzyszyło mu nieznane wtedy podniecenie. - Misiu Proszę wyjdź natychmiast bo będzie kara.Nagle zasłona sie rozsunęła i ujrzała twarz mistrza.- Nie dotykaj mnie...!! Bo Cię pogryzę.Krzyknęła ale jego silne ręce uchwyciły jej nadgarstki. Próbowała go gryźć i nagle zamieniła sie we wściekłą kocicę. Niestety mężczyzna był silniejszy, wykręcił jej obie ręce i wyrywającą wprowadził do tego pokoju. W na suficie były dwa uchwyty do huśtawki z których zwisał łańcuch do którego umocowane były kajdanki otulone delikatnym futerkiem kajdankami. Kiedyś kupił je dla niej. Nałożył jej kajdanki na ręce. Próbowała go kopać ale nie na wiele sie to zdało, gdyż mężczyzna spiął obie jej łydki ze sobą specjalnym skórzanym pasem. Stała naga idealnie pionowo w z rekami uniesionymi do góry. Zawsze tak było gdy była agresywna.- Jesteś okrutny, nie daruję Ci tego.- I widzisz po co to było i tak nie unikniesz lewatywki.Samo słowo lewatywka przejmowało ją lękiem, ale przyciągało ją jednocześnie niczym ćmę do ognia. Mężczyzna najpierw gładził opuszkami palców jej ramiona, plecy i pośladki tak jak jej mama.... Na chwilę ją to uspokajało. Na stoliku obok stała żółta miska pełna naparzonego rumianku. Jego zapach unosił sie po pokoju. W rumianku był zanurzony początek czerwonego wężyka na którego środku była jakby mała piłeczka. Na końcu wężyka znajdował się biały obły łagodnie wyprofilowany kilkucentymetrowy bolec zakończony wieloma małymi dziurkami. Wiedziała co zaraz sie stanie i zaczęła sie trząść. Jednak gdy bolec posmarowany wazeliną wsuwał sie pomiędzy jej pośladkami prosto do jej pupci nawet ją rozluźniła lekko wypiając. Może pamiętała, ze gdy próbowała się bronić dostawała od mamy klapsy co sprawiało ból. Po chwili poczuła chłód białej końcówki zamknęła oczy i zaczęła pochlipywać.Cały czas zamarł i stał się oczekiwaniem na chwile gdy sie TO zacznie. Nie kochała mistrza, chwilami nienawidziła za to, że jest tak bardzo od niego uzależniona, ale zarazem jego dom był miejscem najbardziej niezwykłych i cudownych przeżyć. Do niczego jej nie zmuszał, niczego wcześniej nie narzucał, ale gdy już przyszła była już całkowicie bezwolna. Zaraz będzie Raz pomyślała w duchu i nagle nogi zaczęły jej drżeć. Mama też liczyła, zawsze mówiła że dostanie tylko pięć gruszek. Piec gruszek do małej pupci. Kazała mamie liczyć. Bardzo sie ich bała... Potem jak była starsza ta gruszka zrobiła sie znacznie większa! Raz powiedział spokojnym pozbawionym emocji głosem Mistrz i zacisnął piłeczkę.- Aaaaa... - Wyrwało sie z jej ust. Słowo "raz" przychodziło zawsze niepodziewanie. Dziwne tajemnicze uczucie mu towarzyszące było przyjemne i towarzyszyło mu miłe łaskotanie w pupci.. Dwa...Jej nogi coraz bardziej drżały, lecz dwa było jakby przedłużeniem słowa raz- Trzy, cztery - ciągnął dalej beznamiętnie mistrz.Słowa te szybko wymienione wszystko zmieniały, zaczęło pojawiać sie to uczucie którego tak sie bała, czując że coś jej w brzuszku sie dzieje i że może musi pobiec do łazienki... Proszę już starczy, proszę wypuść mnie, bo muszę iść krzyczała choć tak na prawdę nie chciała by przerywał. Misiu, przecież wiesz... Musisz dostać wszystko do końca.... Proszę wypuść mnie, muszę... - "Cztery... pięć....sześć...." - następowały po sobie wolniej ale zdecydowanie.Zaczęła płakać, poczuła ogromny wstyd gdy poczuła jak drobna strużka wody spływa je po udzie. Mistrz pewnie to zobaczy...- Nieeeeee. Przestań proszę. Muszę iść. Musze iść....- Osiem........dziewięć...... dziesięć.....- Ał! Ała! Ał!. Nie! Nie! Przeeeestań! Nieee! Nie..przeee-rrwwiiiijCzuła jak jak z każdym naciśnięciem jej brzuszek rośnie, jak towarzyszy mu i narasta to dziwne zarazem straszne znane z dzieciństwa uczucie. Teraz jednak było inaczej - lękowi towarzyszyła dziwna przyjemność i podniecenie paraliżujące ją coraz bardziej z każdym naciśnięciem piłeczki, a jednocześnie czułą jak w jej brzuszku pojawia sie zupełnie inne ciepło, niż te od ciepłej wody lewatywki. Mistrz wyczuł to, stanął przed nią przytulił ją do siebie, po czym jedna jego ręka zaczęła pieścić słodkie miejsce dokładnie tam gdzie nigdy wcześniej nie trafił jej chłopak. Ciepło które sie pojawiło zaczęło przenikać całe jej Ciało. Czuła że traci świadomość z wrażenia, nawet nie zdawała sobie sprawy że płacze.... Teraz nogi jej tak drżały, że nie mgła ustać i częściowo zwisła na sznurze.- Jedenaście...., dwanaście........, trzynaście...... czternaście dalej już nie słyszała ciałem jej wstrząsnęły spazmy których pochodzenia nie rozumiała ale po nich przychodziło nagle jeszcze bardziej niezrozumiałe odprężenie.Przez chwilę nic nie czuła, nic nie widziała, całe szczęście że sznur mocno trzymał jej ręce, bo pewnie by sie przewróciła. Mistrz wziął pachnący ręcznik i wytarł jej uda. Potem pocałował jej pupcie Mama gdy było juz po wszystkim zawsze całowała moją pupcie powiedziała kiedyś. Zapamiętał to. Stała tak chwile drżąca i zawstydzona. Kręci się w jej głowie, a musi zaraz pobiec do łazienki i on będzie po drodze ją podtrzymywać....Gdy potem ubrana pachnąca prosto spod prysznica stała przy drzwiach rzucała na pożegnanie z szelmowski uśmiech, po czym znikała.
Czasem było inaczej. - Będę grzeczna, zrobisz mi to jak mamusia pytała. Wtedy mistrz siadał na kanapie ona kładła sie na jego kolano pupcią do góry a on wyciągał wielka czerwoną gumową gruszkę.- Dla dorosłej dziewczynki jest odpowiednio duża mówił. Po czym zaciskał jej nogi pomiędzy swoimi kolanami by sie nie wyrywała i wszystko odbywało sie podobnie...
Pewnego dnia nie przyszła, wysłała tylko emaila z pozdrowieniami z Poznania. Zaczęła studia.
Autor opowiadania j23pl@poczta.onet.pl
Akidu