Hobb Robin - 02.Zlocisty blazen.txt

(1379 KB) Pobierz
Robin Hobb
Z�ocisty B�azen
T�umaczenie: Agnieszka Sylwanowicz
Wydanie oryginalne: 2003
Wydanie polskie: 2005

PROLOG
STRATY
    Uczucia zwi�zane ze strat� zwierz�cia, z kt�rym by�o si� zwi�zanym Rozumieniem, trudno wyja�ni� nawet komu� pozbawionemu tej magii. Osoba potrafi�ca skwitowa� �mier� zwierz�cia s�owami �To by� tylko pies� nigdy tych uczu� nie pojmie. Inni, umiej�cy zdoby� si� na wi�cej wsp�czucia, postrzegaj� tak� strat� jako �mier� czworono�nego ulubie�ca. Nawet ci, kt�rzy m�wi�: �To pewnie jakby straci� dziecko albo �on�, wci�� widz� tylko jedn� stron� medalu. Strata �ywego stworzenia, z kt�rym by�o si� zwi�zanym Rozumieniem, to co� wi�cej ni� odej�cie towarzysza czy ukochanej osoby. To by�a nag�a amputacja po�owy mego fizycznego cia�a. Widzia�em mniej wyra�nie, a md�y smak jedzenia odebra� mi apetyt. Gorzej s�ysza�em i...
    
    R�kopis, rozpocz�ty przed tak wielu laty, ko�czy si� nat�okiem kleks�w i dziurek, kt�re powsta�y na skutek gniewnych uderze� pi�rem. Pami�tam chwil�, kiedy zda�em sobie spraw�, �e uog�lnienia zmieni�y si� w m�j w�asny, intymny opis b�lu. W miejscu, gdzie podepta�em ci�ni�ty na pod�og� zw�j, s� zagi�cia. A� dziwne, �e tylko go gdzie� odkopn��em, a nie wrzuci�em do ognia. Nie wiem, kto si� nad nim zlitowa� i w�o�y� do stojaka. Mo�e M�otek, robi�cy porz�dki po swojemu � metodycznie i bezmy�lnie.
    Taki los nierzadko spotyka� moje pisarskie pr�by. Wysi�ki spisania historii Kr�lestwa Sze�ciu Ksi�stw cz�sto rozmywa�y si� w histori� mojego �ycia. Traktat o zio�ach zbacza� w dygresje o rozmaitych lekarstwach na dolegliwo�ci wywo�ywane u�ywaniem Mocy. Moje studia nad bia�ymi prorokami zag��biaj� si� zbyt wnikliwie w ich relacje z katalizatorami. Nie wiem, czy to zarozumialstwo zawsze popycha mnie do rozwa�a� nad moim w�asnym �yciem, czy moja pisanina stanowi �a�osn� pr�b� wyja�nienia w�asnych los�w samemu sobie. Min�y dziesi�tki lat, a ja noc w noc bior� do r�ki pi�ro i pisz�. Wci�� usi�uj� zrozumie�, kim jestem. Wci�� sobie obiecuj�, �e nast�pnym razem p�jdzie mi lepiej, �ywi�c nazbyt ludzkie przekonanie, �e zawsze b�dzie jaki� �nast�pny raz�.
    Nie zrobi�em tak jednak, kiedy straci�em �lepuna. Nie obieca�em sobie, �e zn�w si� zwi��� z jakim� zwierz�ciem i b�d� lepiej traktowa� mojego nast�pnego partnera. To by�aby zdradziecka my�l. �mier� �lepuna wywr�ci�a mnie na nice. Bezpo�rednio po tym wydarzeniu kroczy�em przez �ycie poraniony, nie zdaj�c sobie sprawy, jak bardzo mnie ono okaleczy�o. By�em jak kto�, kto narzeka na sw�dzenie odci�tej nogi. Sw�dzenie odwraca uwag� od �wiadomo�ci, �e ju� do ko�ca �ycia b�dzie si� kule�. Tak wi�c �a�oba po �mierci wilka ukry�a pe�ny zakres zniszcze�, jakie ta �mier� we mnie poczyni�a. By�em zdezorientowany, s�dz�c, �e m�j b�l i strata s� tym samym, a w rzeczywisto�ci jedno stanowi�o wy��cznie objaw drugiego.
    W dziwny spos�b by�o to powt�rne uzyskanie dojrza�o�ci. Tym razem nie wszed�em w wiek m�ski, lecz raczej powoli u�wiadomi�em sobie, kim jestem. Okoliczno�ci wci�gn�y mnie z powrotem w dworskie intrygi Koziej Twierdzy. Cieszy�em si� przyja�ni� B�azna i Ciernia. Sta�em u progu prawdziwego zwi�zku z wr�k� Dziewann�. M�j ch�opiec, Traf, ca�ym sercem odda� si� terminowaniu oraz romansom i wygl�da�o na to, �e rozpaczliwie usi�uje przebrn�� przez jedno i drugie. Ksi��� Sumienny, znajduj�cy si� w przededniu zar�czyn z narczesk� Wysp Zewn�trznych, zwr�ci� si� do mnie jak do mentora; nie tylko jako nauczyciela pos�ugiwania si� Moc� i Rozumieniem, ale i kogo�, kto przeprowadzi go do m�sko�ci przez bystrzyny dorastania. Nie brak�o mi ludzi, kt�rym na mnie zale�a�o ani na kt�rych zale�a�o mnie. Mimo to by�em bardziej samotny ni� kiedykolwiek przedtem.
    A najdziwniejsza z tego wszystkiego okaza�a si� powoli budz�ca si� �wiadomo��, �e sam wybra�em to odosobnienie.
    �lepun by� niezast�piony; podczas wsp�lnie sp�dzonych lat bardzo mnie zmieni�. Nie by� po�ow� mnie; cho� razem stanowili�my ca�o��. Nawet kiedy w naszym �yciu pojawi� si� Traf, ujrzeli�my w nim m�od� istot�, za kt�r� wsp�lnie musimy wzi�� odpowiedzialno��. Decyzje podejmowa� jednolity zesp�, sk�adaj�cy si� z wilka i ze mnie. Byli�my partnerami. Gdy �lepun odszed�, poczu�em, �e nigdy ju� nie zaznam podobnego zwi�zku, czy to z cz�owiekiem, czy ze zwierz�ciem.
    Kiedy jako m�odzieniec sp�dza�em czas w towarzystwie ksi�nej Cierpliwej i jej s�u��cej Lam�wki, cz�sto s�ysza�em, jak bez ogr�dek oceniaj� m�czyzn przebywaj�cych na dworze. Obie kobiety dzieli�y przekonanie, �e osoba po trzydziestce, kt�ra jest samotna, prawdopodobnie taka ju� pozostanie.
    � Ma swoje przyzwyczajenia � kwitowa�a ksi�na Cierpliwa plotk�, �e jaki� siwiej�cy szlachcic nagle zacz�� si� zaleca� do m�odej dziewczyny. � Wiosna zawr�ci�a mu w g�owie, ale ma�a wkr�tce si� przekona, �e w jego �yciu nie ma miejsca na partnerk�. Za d�ugo wszystko robi� po swojemu.
    I tak, bardzo powoli, zacz��em postrzega� samego siebie. Cz�sto bywa�em samotny. Wiedzia�em, �e si�gam Rozumieniem, poszukuj�c towarzystwa, chocia� by�a to czynno�� odruchowa, podrygiwanie odci�tej ko�czyny. Nikt, cz�owiek ani zwierz�, nie m�g�by wype�ni� luki, jaka zosta�a w moim �yciu po �lepunie.
    Powiedzia�em o tym B�aznowi w jednej z nielicznych rozm�w w czasie drogi powrotnej do Koziej Twierdzy. Obozowali�my wtedy przy trakcie. Zostawi�em go z ksi�ciem i Leszczyn�, �owczyni� kr�lowej; usiedli przy ognisku, usi�uj�c odegna� nocne zimno i posili� si� skromnymi zapasami. Ksi��� spos�pnia� i zamkn�� si� w sobie, wci�� cierpi�c �wie�y b�l po stracie kocicy. Przebywanie w jego pobli�u by�o dla mnie jak przysuwanie oparzonej d�oni do p�omienia � tym dotkliwiej czu�em w�asny b�l, dlatego pod pretekstem przyniesienia drewna oddali�em si� od ogniska.
    Zima oznajmia�a swoj� blisko�� ciemnym, ch�odnym wieczorem. W ponurym �wiecie nie zachowa�y si� �adne kolory i z dala od ognia szuka�em drewna po omacku. W ko�cu da�em sobie z tym spok�j i usiad�em na kamieniu nad brzegiem strumienia, czekaj�c, a� oczy przyzwyczaj� mi si� do ciemno�ci. Siedz�c tak w samotno�ci i czuj�c wdzieraj�ce si� wsz�dzie zimno, straci�em ch�� szukania drewna, a w�a�ciwie robienia czegokolwiek. Patrzy�em przed siebie, s�ucha�em szumu strumienia i wch�ania�em ponury mrok nocy.
    W ciemno�ci przyszed� do mnie po cichu B�azen. Usiad� na ziemi obok mnie i przez jaki� czas milczeli�my. A potem po�o�y� mi d�o� na ramieniu i powiedzia�:
    � Chcia�bym ci jako� ul�y� w �alu.
    To by�y zupe�nie niepotrzebne s�owa i trefni� chyba to wyczu�, bo zamilk�. Mo�e to duch �lepuna zgani� mnie za gburowate milczenie wobec naszego przyjaciela, bo po pewnej chwili spr�bowa�em znale�� jakie� s�owa, kt�re rozja�ni�yby mrok mi�dzy nami.
    � To jak rozci�cie na g�owie, B�a�nie. Zagoi si� z czasem i najlepsze �yczenia na �wiecie tego nie przy�piesz�. Nawet je�liby istnia� spos�b na rozproszenie tego b�lu, jakie� zio�o czy alkohol, kt�ry by go przyt�pi�, nie skorzysta�bym z niego. Nic nigdy nie z�agodzi �alu po �mierci �lepuna. Mog� jedynie liczy� na to, �e przyzwyczaj� si� do samotno�ci.
    Wbrew moim wysi�kom te s�owa i tak brzmia�y jak wyrzut. A nawet gorzej, sprawia�y wra�enie, jakbym u�ala� si� nad sob�. Dobrze �wiadczy o moim przyjacielu, �e nie obrazi� si� za nie. Wsta� tylko z wdzi�kiem i cicho westchn��.
    � A zatem ci� zostawi�. My�l�, �e wolisz op�akiwa� go samotnie, i uszanuj� twoj� decyzj�. Nie uwa�am jej za najm�drzejsz� spo�r�d wszystkich twoich decyzji, ale j� uszanuj�. � Milcza� przez chwil�. � Teraz co� zrozumia�em; przyszed�em tu, bo chcia�em, by� wiedzia�, �e jestem �wiadom twego b�lu. Nie dlatego, �e m�g�bym ci� od niego uwolni�, ale dlatego �e chcia�em da� ci zna�, �e dziel� go poprzez nasz� wi�. Podejrzewam, �e jest w tym domieszka samolubstwa, i chcia�em, �eby� wiedzia� i o tym. Wsp�lne d�wiganie ci�aru mo�e go nie tylko zmniejszy�, ale i przyczyni� si� do powstania wi�zi mi�dzy tymi, kt�rzy go nios�. �eby nikt nie musia� zmaga� si� z nim w pojedynk�.
    Wiedzia�em, �e w jego s�owach jest jakie� ziarno m�dro�ci, co�, nad czym powinienem si� zastanowi�, lecz by�em zbyt zm�czony i zdruzgotany, by je wy�uska�.
    � Za chwil� wr�c� do ogniska � powiedzia�em i B�azen wyczu� w mym g�osie odpraw�. Zdj�� r�k� z mojego ramienia i odszed�.
    Zrozumia�em jego s�owa dopiero p�niej, kiedy si� nad nimi zastanowi�em. Wtedy chcia�em zosta� sam; nie by�o to nieuniknione nast�pstwo �mierci wilka ani nawet starannie rozwa�ona decyzja. Z otwartymi ramionami przyjmowa�em moj� samotno��, flirtowa�em z b�lem. Post�powa�em tak nie pierwszy raz.
    Obraca�em t� my�l ostro�nie, by�a bowiem wystarczaj�co ostra, by mnie zabi�. Sam wybra�em lata odosobnienia z Trafem w mojej chatce. Nikt mnie nie skaza� na to wygnanie. Ironia tkwi�a w tym, �e by�o to spe�nienie mego cz�sto wypowiadanego �yczenia. Przez ca�� m�odo�� zawsze twierdzi�em, �e tak naprawd� chc� prowadzi� �ycie, w kt�rym m�g�bym dokonywa� w�asnych wybor�w, niezale�ny od �obowi�zk�w� zwi�zanych z moim pochodzeniem i pozycj�. Zda�em sobie spraw� z koszt�w tego �yczenia dopiero wtedy, gdy los je spe�ni�. Mog�em pozby� si� odpowiedzialno�ci wobec innych i �y� tak, jak chcia�em, tylko wtedy, gdy przeci��em jednocze�nie ��cz�ce mnie z nimi wi�zy. Nie mog�em mie� i jednego, i drugiego. By� cz�ci� rodziny czy jakiejkolwiek spo�eczno�ci znaczy mie� obowi�zki i by� odpowiedzialnym, zwi�zanym zasadami przyj�tymi przez t� grup�. Przez jaki� czas �y�em z dala od tego wszystkiego, ale teraz wiedzia�em, �e takiego dokona�em wyboru. Postanowi�em odrzuci� obowi�zki wobec rodziny i przyj��em wi���c� si� z t� decyzj� izolacj�. W�wczas wmawia�em sobie, �e to los zmusi� mnie do odegrania tej roli. Tak jak teraz te� dokonywa�em wyboru, mimo �e usi�owa�em przekona� samego siebie, i� pod��am jedynie �cie�k� wytyczon� mi przez los.
    U�wiadomienie sobie, �e samemu jest si� �r�d�em w�asnej samotno�ci, nie uleczy jej. B�dzie jednak krokiem ku zrozumieniu, �e nie jest ona nieunikniona i �e decyzja tkwienia w niej nie m...
Zgłoś jeśli naruszono regulamin