Wilks Eileen - Ślub w Las Vegas.pdf

(610 KB) Pobierz
untitled
Eileen Wilks
Ślub w Las Vegas
Rozdział pierwszy
– Słyszałaś nowinę, kochanie? Jack Merriman jest
w mieście.
Annie drgnęła. Poczuła lekki zawrót głowy. Unoszący się
kurz sprawił, że przez chwilę nie mogła złapać oddechu.
Akurat stała na najwyższym stopniu drabiny w garażu pani
Perez.
– Jack wrócił? – wydusiła, gdy tylko poczuła przypływ
powietrza. – Jest pani tego pewna?
– Ależ tak! To wiadomość od samej Idy Hoffman.
Spotkałam ją dziś rano w sklepie spożywczym. Ida od
trzydziestu lat prowadzi dom Merrimanów, więc nie może
się mylić. Pojawił się niespodzianie wczoraj po południu.
Ida mówi, że omal nie padła z wrażenia, kiedy otworzyła
drzwi i zobaczyła go.
– No... jak to Jack. Zawsze nieprzewidywalny. – Annie
była zadowolona z siebie. W jej głosie nie było słychać złości
ani pretensji, ani też obawy, choć doznawała wszystkich
tych uczuć. Ile to razy pojawiał się u niej bez uprzedzenia!
– Wyobrażam sobie, jak bardzo Idę zaskoczył!
– Jeszcze jak! Była niesamowicie przejęta i wzruszona.
Przecież zawsze miała słabość do tego szelmy.
To chyba nic nowego? Wszystkie kobiety, niezależnie
od wieku, zawsze lubiły Jacka.
– Ida jest w siódmym niebie. Cieszy się, że będzie mu
6
Eileen Wilks
gotować. Odkąd umarła Sybil Merriman, niewiele ma do
roboty w tym wielkim, pustym domu.
Annie też tak uważała, ale teraz, wtłoczona nagle między
przeszłość a teraźniejszość, prawie nie słuchała, co do niej
mówi pani Perez. Skrzywiła się na widok pyłków kurzu
unoszących się w wiązce światła wpadającego przez okien-
ko. W pewnym sensie Jack był jak te pyłki kurzu – w ciąg-
łym ruchu. Nawet gdy wszystko było w porządku, gdy nic
się nie działo, on nie mógł wytrwać w jednym miejscu.
Najmniejszy podmuch wiatru, a jego już niosło.
Czy nie inaczej było dwa miesiące temu, kiedy ją
zostawił?
Musi wziąć się w garść. W końcu nie jest tu po to, żeby
rozpamiętywać minione szaleństwa! Skierowała snop świat-
ła latarki na elektryczne kable, które właśnie naprawiła.
Teraz jest dobrze. Tylko to cholerne drżenie światła.
Podobnie jak jej dłoni. Zaklęła pod nosem i wyłączyła
latarkę.
– Zrobione – oznajmiła i zaczęła schodzić z drabiny.
– Dziękuję, że od razu przyjechałaś i wybawiłaś mnie
z kłopotu. – Pani Perez, była nauczycielka Annie, przy-
trzymywała drabinę, dopóki dziewczyna nie stanęła obiema
nogami na ziemi. – Zaraz ci zapłacę, tylko znajdę książeczkę
czekową, choć prawdę mówiąc, nadal nie rozumiem, dlacze-
go zajmujesz się majsterkowaniem, zamiast nauczaniem...
– Pani Perez...
– No już dobrze. – Poklepała Annie po ramieniu.
– Obiecałam nie zrzędzić, więc nie będę.
Gdy pani Perez udała się na poszukiwanie książeczki
czekowej, Annie usiadła przy kuchennym stole i zaczęła
podliczać należność. Postanowiła nie rozpamiętywać błę-
dów przeszłości. Już wystarczy! Po latach wytężonej pracy,
zmierzającej ku określonemu celowi, po przejściu wielu
kroków na trudnej drodze, jaką sobie wytyczyła – wybranej
Ślub w Las Vegas
7
po części pod wpływem kobiety, której właśnie naprawiła
elektryczność – trudno było pogodzić się z faktem po-
pełnienia życiowej pomyłki. Pomyłki, która wstrząsnęła
jej światem... i która doprowadziła do kolejnej życiowej
pomyłki.
Ale nie będzie myśleć o Jacku. Nie będzie też spekulo-
wać na temat jego powrotu. W przypadku Jacka wszelka
spekulacja jest bezcelowa, pomyślała, wyrywając rachunek
z bloczka.
– Jak sądzisz, co sprowadza Jacka Merrimana do miasta?
– Z głębi domu doszedł ją głos pani Perez.
Oczywiście, że trudno wyrzucić go z pamięci, skoro
ludzie koniecznie chcą o nim rozmawiać.
– Kto to może wiedzieć?
– Na pogrzeb swojej ciotki nie przyjechał.
– Przecież był na Borneo! Na pewno by przyjechał,
gdyby tylko mógł zdążyć na czas. – Zagryzła wargę, zła, że
bez chwili zastanowienia broni Jacka i że się zdradziła, jak
wiele o nim wie.
– Oto ona! – Wymachując triumfalnie książeczką czeko-
wą, pani Perez wkroczyła do kuchni. – Ida ma nadzieję, że
może Jack na dobre zechce osiąść w domu. W końcu teraz to
jego własność.
– Myślę, że go sprzeda. Na co mu dom tutaj, skoro nosi
go po świecie? A oto rachunek. I proszę dać mi znać,
gdybym była potrzebna.
Pani Perez rzuciła okiem na rachunek, po czym przeszyła
Annie zimnym jak stal wzrokiem, który jeszcze w liceum
sprawiał, że gotowa była przyznać się do wszystkich popeł-
nionych i nie popełnionych win.
– To nie jest w porządku.
– Za dużo? Zaraz jeszcze raz przeliczę.
– Nie gadaj głupstw. Przecież wiesz doskonale, że
potraktowałaś mnie ulgowo.
8
Eileen Wilks
Annie pamiętała jednak, że mąż pani Perez był w tym roku
dwukrotnie hospitalizowany. Starała się udawać niewiniątko.
– Ach, chodzi pani o ten rabat dla seniorów? No, cóż...
– Jesteś szelmą, Annie, ale masz wielkie serce. – Pani
Perez pochyliła się i wypisała czek. – A gdy zobaczysz
tego drugiego szelmę, powiedz mu, żeby mnie odwiedził.
– Ze zmrużonymi oczami i przechyloną na bok głową
wyglądała jak pomarszczony wróbelek. – Kiedyś, gdy ty
i Jack byliście w liceum, myślałam sobie, że byłaby z was
dobra para.
– Nie bardzo rozumiem, dlaczego.
– Och, sama nie wiem. Byliście bardzo zaprzyjaźnieni,
mieliście ze sobą wiele wspólnego, pomimo różnic... Pewnie
uważałam, że uzupełniacie się nawzajem. Masz dobrze
poukładane w głowie. Jack mógłby przejąć trochę twojej
rozwagi i roztropności.
– Tylko że zwykle działo się odwrotnie – zasępiła się
Annie. – Wystarczy zapytać moich braci. Jack zawsze
potrafił mnie namówić... – Zaczerwieniła się. Wkraczała na
zbyt osobisty teren. Ostatnia eskapada, na którą ją namówił,
była czymś znacznie poważniejszym, niż urywanie się ze
szkoły z nim i z jej bratem Charliem.
– Niewykluczone, że przydałoby ci się trochę jego
impulsywności.
Uchowaj Boże! Przekonała się na własnej skórze, jak
marnie na tym wychodzi. Ruszyła w kierunku drzwi.
– Dobrze, że Ben tego nie słyszy.
– Ben chce jak najlepiej, ale zwykle braciom brakuje
realizmu, gdy chodzi o ich małe siostrzyczki. A ty zawsze
chyba musiałaś czuć przesyt, jeśli chodzi o troskliwość braci
– powiedziała pani Perez, otwierając drzwi.
Annie uśmiechnęła się szeroko. Przesyt! Spodobało jej
się to określenie. Pasowało do jej sytuacji, jako że miała aż
trzech starszych braci.
Zgłoś jeśli naruszono regulamin