Lennox Marion - Nie boj sie uczuc.rtf

(2249 KB) Pobierz

Marion Lennox

 

Nie bój się uczuć


ROZDZIAŁ PIERWSZY

 

Minęły już tezy godziny, a nie pojawił się jeszcze żaden krokodyl. Turyści byli niezadowoleni i rzucali niechętne spojrzenia na Rose OMeara. Wynajęli ją, żeby w trzęsawiskach rzecznych zobaczyć gada i tylko jego widok mó zmienić ich nastrój.

Niewielka łó Rose wpływała w kolejne odnogi rzeczne, a włcicielka bacznie rozglądała się po brzegach i jednocześnie opowiadała o życiu zwierząt na namorzynowych mokradłach. Pokazywała różne rodzaje błotnych krabów, kilka razy wyłączała silnik, aby jego warkot nie zakłócał ptasiego śpiewu. Wysoki, odki krzyk kacyka wart był podróży w gó rzeki, a czasami Rose wręcz myślała, wart jest niemal rezygnacji z kariery zawodowej.

Turyści na ogół zgadzali się z nią, ale obecna grupa natarczywie domagała się krokodyla. Zbliżali się do ostatniego zakola i Rose ciężko westchnęła. dzie musiała zaproponować im zwrot opłaty za rejs, co oznacza utratę tygodniowego zysku.

Ostatecznie jednak Wielka Berta jej nie zawiodła. Olbrzymi krokodyl do połowy skrył się w korzeniach drzew tropikalnych i wygrzewał w błocie, z daleka bardzo podobny do nieszkodliwego pniaka. Rose podpłynęła trochę bliżej, a wśd turystów wreszcie zapanowało podniecenie.

Czy on pożera ludzi? dopytywał się ze zgrozą mały chłopczyk, któremu bardzo podobała się pani kapitan. Ktoś na przystani nazwałpanią doktor”, co było zabawne w przypadku łowczyni krokodyli, potem jednak, gdy pani doktor wyciągnęła chłopcu ze stopy wielką drzazgę i nic nie zabolało, mały pomyślał, że może stąd ten przydomek.

Jego zdaniem, cicielka łodzi była bardzo ładna. Miała gęste, ciemno-rude włosy i błyszczące, zielone oczy, aczkolwiek wyglądała na nieco zaniedbaną.

Jest bardzo wielki powiedziała Rose i aby zaspokoić dziecię potrzebę emocji, dodała: Na twoim miejscu nie wystawiałabym palców za burtę.

A skąd pani wie, że to ludożerca? napastliwie zapytała starsza dama, która przez cały czas podróży najgłniej dawała wyraz swoim pretensjom.

Najlepiej chyba sprawdzić oznajmiła Rose z wymuszonym uśmiechem. Gdyby ktoś z państwa chciał zgłosić się na ochotnika...

Turyści wybuchnęli chóralnym śmiechem i nastrój całkowicie się zmienił. Uczestnicy wycieczki uznali na koniec, że nie był to stracony czas. Dzięki Bogu, myślała ponuro Rose. W końcu obwoziłam ich godzinęej niż zwykle, na co poszło mnóstwo paliwa. A przy stanie jej interesów...

W drodze powrotnej już na wirażu rzeki zobaczyła, że jej miejsce na przystani jest zajęte. To była kropla, która przepełniła czarę. Rose dopłynęła do burty wielkiego jachtu i zawoła na cały głos:

Hej! Jest tam kto? Zajęliście moje miejsce.

Nikt nie odpowiedział. niący bielą i niebieskością jacht kołysał się lekko na cumie i dopiero teraz Rose dostrzegła starannie wymalowany napis: Wodne ambulatorium.

Ambulatorium? Co tu się...

Czy wysadzi nas pani wreszcie? dopytywała się zirytowana dama. Jesteśmy już ponad godzinę spóźnieni.

W tej sytuacji Rose mogła jedynie wysadzić pasażerów przy drugiej przystani, co zdecydowanie nie przypadło im do gustu. Kiedy przeprosiła już po raz dziesiąty i po raz kolejny zdecydowanie odmówiła zwrócenia pieniędzy pani Henry która zapłaciła, owszem, za przejaż, ale nie za półkilometrowy marsz do miasta była na granicy histerii. Pożegnawszy się z turystami, zdecydowanym krokiem ruszyła ku górnej przystani, aby powiedziećcicielowi jachtu, co o nim myśli.

Ten jacht, który zajął jej miejsce, był dziesięć razy większy i milion dolarów droższy od jej łodzi. Sama kabina jest większa od mojego domu, pomyślała Rose z goryczą. Ogromne okna były przyciemnione, aby nie pozwolić gapiom na zaglądanie do środka. Wodne ambulatorium, przypomniała sobie ze złcią.

Wejście na pomost pomost opłacany przez Rose blokował szlaban i tablica z napisem: Porady medyczne na pokładzie jachtu od poniedziałku do piątku. Proszę o wcześniejsze zgłaszanie wizyt. Dr med. Ryan Connell, AKTM. I numer telefonu oraz godziny przyjęć.

AKTM czyli członek Australijskiego Królewskiego Towarzystwa Medycznego. Proszę, proszę. Rose przemknęła pod barierką i wkroczyła na pokład Mandali.

Nigdy jeszcze nie była na tak wielkiej łodzi. Luksusowe jachty zawijały niekiedy do Kora Bay, ale ich włciciele nie zadawali się z osobami takimi jak Rose, która patrzyła teraz zazdrośnie na olinowanie i mosiężne skuwki. Gdyby mogła sobie na takie pozwolić... Ale jej Krokodylek urządzony został z myś o oszczędności, ale to słowo było chyba nie znane włcicielom jachtu.

Wydawało się...

Zgłoś jeśli naruszono regulamin