Arystoteles - Etyka Nikomachejska ks. 1 i 2.pdf

(267 KB) Pobierz
OCR Document
Pedagogium - Wyższa Szkoła Pedagogiki Resocjalizacyjnej w Warszawie
00-102 Warszawa, ul. Marszałkowska 115
www.pedagogium.edu.pl
Przygotował: mgr Michał Zembrzuski
Arystoteles
Etyka Nikomachejska
1. Celem działania jest dobro
Wszelka sztuka i wszelkie badanie, a podobnie też wszelkie zarówno działanie jak i
postanowienie, zdają się zdążać do jakiegoś dobra i dlatego trafnie określono dobro jako cel
wszelkiego dążenia. Cele jednak bywają różne; jedne z nieb bowiem są czynnościami, inne
jakimiś odrębnymi od nich wytworami. Owóż, gdziekolwiek celem jest coś odrębnego od
działania, wszędzie tam wytwory posiadają z natury swej większą wartość aniżeli [odnośne]
czynności. Ponieważ zaś wiele jest rodzajów działania i wiele sztuk i rzemiosł oraz nauk, więc
też rozliczne są cele: i tak celem sztuki lekarskiej jest zdrowie, celem sztuki budowania
okrętów – okręt, celem sztuki dowodzenia jest zwycięstwo, a celem sztuki gospodarowania -
bogactwo. Ilekroć większa ilość takich sztuk podpada pod jakąś jedną umiejętność - jak np.
sztuka sporządzania wędzideł i wszelkich innych części uprzęży pod sztukę jazdy konnej, sama
zaś ta sztuka wraz z wszelkimi działaniami wojennymi pod sztukę dowodzenia, i w ten sam
sposób inne znowu sztuki pod inne - zawsze celom wszelkich sztuk kierowniczych należy dawać
pierwszeństwo przed celami sztuk im podporządkowanych. Albowiem ze względu na pierwsze
dąży się też do drugich. Wszystko jedno przy tym, czy celem odnośnych działań jest samo
wykonywanie czynności, czy coś innego oprócz nich, który to wypadek zachodzi przy
umiejętnościach wyżej wspomnianych.
Księga I
2. Polityka nauką o poznaniu dobra najwyższego
Jeśli tedy działanie ma jakiś cel, którego pragniemy dla niego samego i ze względu na
który pragniemy też wszystkich innych rzeczy, jeśli wiec nie wszystko jest przedmiotem
naszego dążenia ze względu na cos innego (w tym bowiem wypadku rzecz szłaby w
nieskończoność i pragnienie nasze stałoby się próżnym i daremnym), to oczywista, że taki cel
jest chyba dobrem samym przez się i dobrem najwyższym. Czyż więc poznanie tego celu nie
jest rzeczą wielkiej wagi także dla życia i czyż [dzięki niemu] nie jest nam łatwiej utrafić w to,
co należy, tak jak łucznikom, którzy mają cel przed oczyma? Jeśli zaś tak się rzecz ma, to
trzeba starać się określić w głównych przynajmniej zarysach, czym jest to najwyższe dobro i
jakich nauk czy umiejętności jest przedmiotem. Zdawałoby się, że jest przedmiotem nauki
naczelnej i najbardziej kierowniczej. Za taką zaś uchodzi polityka, nauka o państwie. Ona
bowiem orzeka, które nauki należy w państwie uprawiać i których się kto ma uczyć, i w jakiej
mierze; widzimy też, że pod nią podpadają te właśnie umiejętności, które najwyżej cenimy,
jak sztuka dowodzenia, sztuka gospodarowania i retoryka. Skoro zaś ta nauka używa do
swego celu wszystkich innych umiejętności praktycznych, a ponadto rozstrzyga 0 tym, co
należy czynić, a czego zaniechać, to cel jej musi obejmować cele wszystkich innych
[umiejętności], tak że cel ten musi być najwyższym dobrem człowieka. Jeśli bowiem nawet to
samo jest najwyższym dobrem i dla jednostki, i dla państwa, to jednak dobro państwa zdaje
się być czymś większym i doskonalszym, zarówno gdy idzie 0 osiągnięcie, jak też 0
zachowanie go; i dla jednostki bowiem miłą jest rzeczą dopięcie celu, ale piękniejszą i bardziej
boską - dla narodu i dla państwa.
3. Uwagi o metodzie badań nad dobrem najwyższym
To więc jest celem naszych badań, jako należących w pewnym sensie do nauki 0
państwie. Co się tyczy opracowania naszego przedmiotu, to wystarczy może, jeśli ono osiągnie
ten stopień jasności, na który ów przedmiot pozwala. Nie we wszystkich bowiem wywodach
należy szukać tego samego stopnia ścisłości, podobnie jak nie we wszystkich tworach ręki
ludzkiej. Tak tez co do pojęcia piękna moralnego i sprawiedliwości, którymi zajmuje się nauka
0 państwie, panuje tak daleko idąca rozbieżność i niestałość zdań, że pojawił się nawet pogląd,
iż istnienie swe zawdzięczają one tylko umowie, a nie przyrodzie rzeczy. Podobna niestałość
zdań panuje też w odniesieniu do dóbr, ponieważ wielu ludziom przynoszą one szkodę; wszak
niejeden już zginął z powodu bogactwa, inni zaś z powodu męstwa. Należy więc być
zadowolonym, jeśli, omawiając takie przedmioty i opierając się na takich przesłankach, wskaże
się prawdę z grubsza tylko i w ogólnych zarysach i jeśli omawiając to, co tylko na ogół
zachodzi, i wychodząc z przesłanek 0 takim samym charakterze, potrafimy też wysnuć tylko
tego samego rodzaju wnioski. W ten sposób należy tez oceniać wszelkie wywody: jest bowiem
cechą człowieka wykształconego żądać w każdej dziedzinie ścisłości w tej mierze, w jakiej na
to pozwala natura przedmiotu; bo na jedno niemal wychodzi przyjmowanie od matematyka
wywodów, które posiadają charakter prawdopodobieństwa, i żądanie ścisłych dowodów od
mówcy przemawiającego na zgromadzeniu ludowym.
Każdy ma trafny sąd w tej dziedzinie, którą zna, i w niej jest dobrym sędzią; w
poszczególnych więc dziedzinach jest nim ten, kto posiada odnośne wykształcenie, a w ogóle -
ktoś, kto jest wszechstronnie wykształcony. Dlatego młodzieniec nie jest odpowiednim
słuchaczem wykładów nauki 0 państwie; brak mu bowiem doświadczenia w kwestiach życia
praktycznego, które są podstawą i przedmiotem odnośnych wywodów. Ponadto, ulegając łatwo
namiętnościom, słuchałby tych wykładów na próżno i bez korzyści, skoro celem [ich] jest nie
poznanie, lecz działanie. Wszystko przy tym jedno, czy ktoś jest młodzieńcem ze względu na
swój wiek, czy też niedojrzałym jako charakter; albowiem brak ów tkwi nie w ilości lat, lecz w
kierowaniu się namiętnościami w życiu i w poszczególnych dążeniach. Takim bowiem
osobnikom poznanie nie przynosi żadnego pożytku tak samo jak ludziom nieopanowanym;
wielką natomiast przynieść może korzyść wiedza 0 tych rzeczach tym, co wedle nakazów
rozumu zarówno kształtują swe pragnienia, jak też postępują.
Te więc uwagi 0 słuchaczu, 0 właściwym sposobie oceniania [naszych wywodów] i 0
naszym zadaniu niechaj służą jako przedmowa.
Wracając teraz do poruszonej wyżej kwestii: skoro każde poznanie i każde
postanowienie zmierza do jakiegoś dobra, rozważmy, czym jest to, do czego - zdaniem
naszym - zdąża nauka 0 państwie i jakie jest najwyższe ze wszystkich dóbr, które można
osiągnąć za pomocą działania. Co do nazwy tego dobra panuje u większości ludzi niemalże
powszechna zgoda; zarówno bowiem niewykształcony ogół, jak ludzie 0 wyższej kulturze
upatrują je w szczęściu, przy czym sądzą, że być szczęśliwym to to samo, co dobrze żyć i
dobrze się mieć; na pytanie jednak czym jest szczęście, odpowiedzi są rozbieżne i
niewykształcony ogół określa je inaczej aniżeli mędrcy. Jedni bowiem mają tu na myśli coś z
rzeczy jawnych i widocznych, jak przyjemność, bogactwo lub zaszczyty, inni cos innego, a
często nawet jeden i ten sam człowiek rzeczy różne (będąc chorym widzi szczęście w zdrowiu,
będąc ubogim - w bogactwie); świadomi jednak swej niewiedzy pod tym względem ludzie
podziwiają tych, co wygłaszają twierdzenia górnolotne i przechodzące ich zdolność
pojmowania. Niektórzy wreszcie wystąpili z poglądem, że oprócz owych wspomnianych wielu
dóbr istnieje inne jeszcze dobro samo w sobie, które sprawia, że tamte wszystkie są dobrami.
Owóż wszystkie te poglądy rozważać jest próżnym chyba trudem, wystarczy zająć się tymi,
które są najbardziej rozpowszechnione lub zdają się mieć jakieś uzasadnienie.
Należy przy tym uwzględniać różnice miedzy rozważaniami, które wychodzą od zasad, a
innymi, które ku zasadom zdążają. Słusznie bowiem jut Platon miał takie wątpliwości i
zastanawiał się, czy droga prowadzi od zasad, czy też ku zasadom, podobnie jak na torze
wyścigowym bieg odbywać się może od sędziów ku mecie lub w odwrotnym kierunku. Otóż
zaczynać trzeba od rzeczy znanych, te zaś są dwojakie: jedne bowiem są znane nam, inne zaś
są znane w bezwzględnym tego słowa znaczeniu. Oczywiście, że my musimy zaczynać od tego,
co jest nam znane. Dlatego trzeba, by ktoś, kto ma z korzyścią słuchać wykładów 0 tym, co
moralnie piękne, sprawiedliwe i w ogóle 0 sprawach państwowych, był już wdrożony w dobre
zwyczaje. Punktem wyjścia [zasadą] bowiem jest to, że [coś zachodzi], jeśli zaś ten będzie
dostatecznie jasny, nie trzeba będzie wcale dodawać uzasadnienia, „dlaczego”. Bo tak
przygotowany słuchacz albo zna już zasady, albo z łatwością może je sobie przyswoić. Do kogo
zaś nie odnosi się ani jedno, ani drugie, ten niechaj posłucha, co mówi Hezjod:
Najlepszy jest ten, co zdrowe zdanie sam posiada;
Po nim zaś ów jest dobry, co zdrowego zdania
Drugich radzących słucha i chętnie się skłania;
Ten zaś, co ni dla siebie mądry, ni drugiego
Przestróg nie słucha, nie jest zdatny do niczego.
5. Trzy sposoby życia:
oddanego przyjemności, działalności obywatelskiej i kontemplacji
Lecz wróćmy do tego, od czegośmy odbiegli. Zdaje się, że nie bez słuszności określa się
dobro samo przez się i szczęście w związku z różnymi sposobami życia. Niewykształcony ogół i
prostacy widzą je w rozkoszy; dlatego też zadowalają się życiem polegającym na używaniu.
Trzy bowiem są najważniejsze rodzaje życia, a mianowicie, oprócz wyżej wspomnianego,
życie poświęcone bądź działalności obywatelskiej, bądź teoretycznej kontemplacji.
Niewykształcony wiec ogół objawia naturę zgoła niewolniczą, wybierając tryb życia
odpowiedni dla bydła, może go jednak poniekąd usprawiedliwić fakt, że wielu możnych tego
4. Przedmiotem nauki o państwie jest szczęście.
Określenie szczęścia
świata podziela upodobania Sardanapala; ludzie natomiast o wyższej kulturze i żyjący życiem
czynnym [upatrują szczęście] w zaszczytach. One bowiem, na ogół biorąc, są celem życia
poświeconego działalności obywatelskiej. Okazuje się jednak, że i one są czymś bardziej
powierzchownym od tego dobra, którego szukamy: zdają się bowiem zależeć raczej od tych, co
ich udzielają, aniżeli od tego, kto ich dostępuje, dobro zaś samo przez się; jest przypuszczalnie
czymś, co tkwi w posiadającym je osobniku i niełatwo może mu być wydarte. - Ponadto zdaje
się, że ludzie ubiegają się 0 zaszczyty, aby nabrać przekonania, że są dzielni; starają się tedy
otrzymywać zaszczyty od ludzi rozsądnych, którym są dobrze znani, i otrzymywać je dzięki
swej działalności; a zatem jasną jest rzeczą, że - przynajmniej ich zdaniem - dzielność stoi
wyżej [aniżeli zaszczyty]. Mógłby więc ktoś może przypuścić, że celem życia poświęconego
działalności obywatelskiej jest raczej owa dzielność. I ona jednak okazuje się;
niewystarczającą: nie jest bowiem - jak się zdaje - rzeczą nie do pomyślenia, by ktoś, komu
nie brak dzielności, przespał całe życie lub spędził je bezczynnie, a ponadto dotknięty był
najgorszymi cierpieniami i nieszczęściami. Człowieka, któremu takie życie przypadło w udziale,
nikt nie nazwie szczęśliwym, chyba ktoś, kto by za wszelką cenę upierał się przy [tym]
paradoksie. Ale dość 0 tym (przedmiot ten bowiem jest dostatecznie opracowany w dostępnej
wszystkim literaturze). Trzecim rodzajem życia jest życie poświecone teoretycznej
kontemplacji; będzie 0 nim mowa poniżej.
Życie natomiast upływające na zdobywaniu majątku jest poniekąd życiem pod
przymusem, a bogactwo oczywiście nie jest tym dobrem, którego szukamy; wszak jest ono
czymś tylko pożytecznym i jest środkiem do celu. Dlatego już raczej te rzeczy, 0 których wyżej
była mowa, mógłby ktoś uważać za cele [ostateczne]; ceni się je bowiem dla nich samych. I
one jednak - jak się okazuje - celami tymi nie są, chociaż dla uzasadnienia tego poglądu wiele
przytoczono argumentów.
6. Rozważania na temat istoty dobra.
Krytyka platońskiego pojęcia idei dobra
Porzućmy więc ten temat; lepiej może zająć się rozważaniem dobra w ogóle i zbadać,
co przez nie rozumieć należy, jakkolwiek by przykre były tego rodzaju dociekania wobec faktu,
iż formy ( τα ειδη ) wprowadzili moi przyjaciele. Zdaje się chyba jednak, że może lepiej jest i że
trzeba dla ocalenia prawdy poświęcić nawet to, co jest nam bardzo bliskie - zwłaszcza jeśli się
jest filozofem; bo gdy jedno i drugie jest drogie, obowiązek nakazuje wyżej cenić prawdę
[aniżeli przyjaciół].
Owóż ci, co wprowadzili wspomniany pogląd, nie konstruowali idej ( ιδεας ) tych
przedmiotów, 0 których orzekali poprzedzanie i następstwo (dlatego też nie tworzyli idei liczb);
dobra jednakowoż orzeka się zarówno w [kategorii tego], czym coś jest, jak w [kategorii]
jakości i stosunku, to zaś, co [istnieje] samo w sobie, co jest substancją, z natury swej idzie
przed tym, co względne (to bowiem, co względne, jest w stosunku do tego, co istnieje
samoistnie, jakby czymś pochodnym i czymś, co się doń przyłącza); tak, więc nie mogłaby
istnieć wspólna jakaś idea, obejmująca wszystkie te rodzaje [dobra]. - A dalej: wyraz „dobro”
posiada tyle znaczeń, ile wyraz „byt” (mówi się 0 nim bowiem w [kategorii tego], czym coś
jest, jak np.: bóg lub rozum ; w [kategorii] jakości: zalety; ilości: właściwa miara; stosunku:
to, co pożyteczne; czasu: chwila odpowiednia; miejsca: właściwe miejsce pobytu - i tak dalej),
jasne więc, że nie może ono być czymś wspólnym, ogólnym i jednym; bo w tym wypadku nie
mówiłoby się 0 nim we wszystkich kategoriach, lecz tylko w jednej jedynej. - Następnie:
ponieważ 0 przedmiotach objętych jedną ideą istnieje też jedna nauka, więc musiałaby też
istnieć jakaś jedna nauka dotycząca wszystkich dóbr; tymczasem jest ich wiele, i to nawet w
odniesieniu do przedmiotów podpadających pod tę samą kategorię, jak np. w odniesieniu do
odpowiedniej chwili: nauka bowiem, która się nie zajmuje w związku z wojną, jest
umiejętnością dowodzenia, nauka zaś, która to czyni w związku z chorobą, jest medycyną; w
odniesieniu zaś do właściwej miary: nauką, która się nią zajmuje ze względu na pożywienie,
jest medycyna, umiejętnością zaś, która to czyni ze względu na ćwiczenia fizyczne, jest
gimnastyka. - Mógłby też ktoś mieć wątpliwości, co właściwie mają na myśli ci, którzy
wprowadzili idee, mówiąc 0 „samej tej rzeczy”, skoro przecież jedno i to samo pojecie, a
mianowicie pojęcie człowieka, występuje zarówno w „samym człowieku” (idei człowieka), jak i
w człowieku”. O ile bowiem jeden i drugi jest „człowiekiem”, nie będą się niczym różnili od
siebie, a jeśli tak, to niczym tez [nie będą się od siebie różniły „samo dobro” i „dobro”], 0 ile
oba są „dobrami”. – Nie będzie też samo dobro dobrem w wyższej mierze dlatego, że jest
wieczne, skoro przecież to, co trwa długo, nie jest też bielsze aniżeli to, co trwa tylko jeden
dzień. Bardziej tedy przekonujący wydaje się w tej sprawie pogląd pitagorejczyków, którzy
umieszczają jedność w rzędzie dóbr; za nimi to - jak się zdaje - poszedł i Speuzyp.
Powyższe jednak kwestie niechaj będą poruszone gdzie indziej; przeciwko temu
natomiast, co wyżej powiedziano, mógłby się nasunąć zarzut, jakoby [platonicy] w wywodach
swych mieli na myśli nie wszelkie w ogóle dobro, lecz nazywali dobrem ze względu na jedną
formę to, do czego się dąży i co się ceni dla niego samego, to natomiast, co wytwarza lub
przyczynia się do zachowania rzeczy tego rodzaju czy też zapobiega ich przeciwieństwom -
dobrem ze względu na owe rzeczy i w innym znaczeniu. Jasne wiec, że w takim razie mówiłoby
się 0 tym, co dobre, w dwojakim znaczeniu, a mianowicie bądź jako 0 tym, co dobre samo w
sobie, bądź też jako 0 tym, co dobre ze względu na tamto dobro. Odróżniwszy więc od rzeczy
pożytecznych te, które są dobre same w sobie, zastanówmy się, czy też podpadają one pod
jedną ideę. Jakiego jednak rodzaju rzeczy można uważać za dobre same w sobie? Czy te
wszystkie, do których się dąży nawet dla nich samych tylko, jak rozsądek, widzenie, niektóre
przyjemności lub zaszczyty? Bo jeśli nawet dążymy do wspomnianych rzeczy także i nie dla
nich samych, to jednak można je zaliczyć do tych, które same w sobie są dobre. Czy też
można uważać za dobro samo w sobie samą tylko ideę [dobra]? W takim razie forma byłaby
pusta. Jeśli natomiast wyżej wspomniane rzeczy należą do tych, które są same w sobie dobre,
to trzeba będzie wykazać, że pojęcie dobra jest to samo we wszystkich tych rzeczach, tak jak
pojecie białości w śniegu i w bieli ołowianej. Pojęcia jednak zaszczytów, rozsądku i
przyjemności różnią się między sobą całkowicie właśnie Pod tym względem, pod którym one
wszystkie są dobrami. A więc dobro nie jest niczym wspólnym [ani] podpadającym pod jedną
ideę.
W jakim tedy znaczeniu nazywa się jednak „dobrymi” wszystkie te rzeczy? Nie wydaje
się bowiem byśmy tu mieli do czynienia z przypadkową tożsamością nazw, oznaczających
przedmioty różne. Więc czy się tak nazywa wszystkie owe rzeczy dlatego, że wszystko [co
dobre] ma jedno i to samo źródło lub zmierza do jednego i tego samego celu, czy też raczej na
podstawie analogii? Jak bowiem w ciele [czymś dobrym jest] wzrok, tak w duszy - rozum, w
czymś innym zaś - znowu coś innego. Te jednak zagadnienia należy może teraz porzucić;
szczegółowe bowiem ich roztrząsanie należałoby raczej do innej filozofii (filozofii pierwszej),
podobnie ma się też rzecz w odniesieniu do idei [dobra]. Jeśli bowiem nawet istnieje jakieś
jedno dobro, które może być orzekane 0 wszystkim, co dobre, lub może posiadać byt odrębny
samo w sobie, to jasne, że człowiek nie mógłby go osiągnąć przez swoje działanie ani posiąść;
Zgłoś jeśli naruszono regulamin