Marcin Bielowicz- Marek Hłasko. Wizerunek medialny - legenda a rzeczywistość.doc

(1210 KB) Pobierz

                                                                                   

Marcin Bielowicz              

 

Dziennikarstwo i Komunikacja                       Społeczna,

III rok,

Studia wieczorowe.

 

 

 

Praca licencjacka:

 

 

 

 

 

"Marek Hłasko. Wizerunek medialny - legenda a rzeczywistość."

 

 

 

 

 

 

 

Dedykuję:

Basi

 

 

 

 

 

Spis treści

 

 

 

Wstęp ……………………………………………………………………………………………………………...3

Rozdział 1 "Wszyscy byli odwróceni"? Biografia Hłaski,

życie w Polsce i na emigracji…………………………….……………………………………………...6                          

              1.1  Jakim był naprawdę? ………………………………………………………………………………...6

              1.2 Ucz się Janek, ucz …………………………………………………………………….……………...6

1.3 Praca czyni wolnym…………………………………………………………………………………..9

              1.4 Pierwsze wyjście z mroku…………………………………………………………………………...11

              1.5 Swój pośród obcych, obcy wśród swoich. ………………………………………………………….18

              1.6 Konanie samotnego wilka …………………………………………………………………………..30

Rozdział 2  Ósmy dzień tygodnia – wizja świata wykreowana w twórczości …. …………32

              2.1 Zawód – dziennikarz ………………………………………………………………………………..32

              2.2 Pisarstwo a polityka ………………………………………………………………………………...33

              2.3 Miłość i przyjaźń, kobieta a mężczyzna …………………………………………….……………...36

              2.4 Przekaz poemigracyjny ……………………………………………………………………………..44

2.5 Rozterki artysty ……………………………………………………………………………………..45

Rozdział 3  Powiedz im, kim byłem – Hłasko o sobie samym i opinie

o Hłasce przyjaciół i dziennikarzy ……………………………..…………………………………..49

              3.1 Czas jest przyjazny legendom ………………………………………………………………………49

              3.2 Głosy krytyki na przestrzeni lat ……………………………………………………..………………50

              3.2.1 Krytyka pierwszych lat ……………………………………………………………………………50

              3.2.2 Krytyka po wyjeździe z kraju ……………………………………………………………………..51

              3.3 Mity …………………………………………………………………………………………………53

              3.4 Rzeczywistość ………………………………………………………………………………………54

              3.5 Marek o sobie. Zacznijmy od początku …………………………………………….……………….56

              3.6 Komunizm a pisanie ………………………………………………………………………………...57

              3.7 Proszki……………. ………………………………………………………………………………...59

              3.8 Komunizm a zachód ………………………………………………………………………………...59

              3.9 Literatura a miłość ………………………………………………………………….……………….60

              3.10 Alkoholizm ………………………………………………………………………………………...62

              3.11 Brutalny marzyciel ………………………………………………………………………………...63

              3.12 Drzwi do szafy dwudrzwiowej …………………………………………………………………….64

              3.13 Bądź wierny sobie …………………………………………………………………………………65

Zakończenie ………………………………………………………………………………………………..…..67

Bibliografia ……….……………...…..………………………………………………………………………70

Aneks …….…………...….………………….………………………………….………………………….…….72


Wstęp

 

 

Postać Marka Hłaski jak  i legenda, którą otoczone zostało jego nazwisko były już wielokrotnie przedmiotem analiz. Powstało wiele książek, prac naukowych i  studenckich. Znamiennym jednak pozostaje fakt, że w żadnej z nich nie udało się rozdzielić Hłaski od jego mitu. W każdej z nich dominuje także emocjonalny stosunek autorów tych opracowań do autora „Pętli”. Można więc zaryzykować stwierdzenie, że twórczość Hłaski jest wciąż aktualna, jeśli wciąż budzi tyle skrajnych emocji. Oczywiście część autorów monografii o Marku ma do niego osobisty stosunek, jak na przykład jego kuzyn Andrzej Czyżewski. Z drugiej strony jednak sądy kilku krytyków, jak chociażby Stanisława  Stabry, nacechowane są przesadną poprawnością polityczną i mimo wiedzy, jakiej nie można odmówić temu krytykowi, aż nadto widać w jakim okresie pisane były jego prace. Podstawowym pytaniem pozostają jednak te, jak bardzo media wpłynęły na wielkość mitu Hłaski, jak i czy ów mit faktycznie nie odbiegał zbyt daleko od rzeczywistości, jak się powszechnie sądzi. Oczywiście, jeśli dokładniej przyjrzymy się postaci autora „Pięknych dwudziestoletnich”, dojdziemy do wniosku, że to on przede wszystkim kreował swoją legendę. Poprzez wywiady, skandale towarzyskie, głośne awantury, ale przede wszystkim poprzez swoje pisarstwo. To w książkach Hłaski widać najgłębiej jego osobowość, przemyślenia. Jednak nie da się pominąć roli mediów, które u progu kariery pisarza były jego potężnym wsparciem, kiedy opuszczał kraj, za ich pomocą ukręcono na niego bicz, jako na zdrajcę ojczyzny, natomiast podczas pobytu na emigracji stały się one przyczyną jego największej tragedii. To właśnie wywiady udzielone dziennikarzom we Francji zamknęły ostatecznie młodemu pisarzowi drogę powrotną do PRL. Zostawić więc musiał więc swoją matkę, narzeczoną przyjaciół i znajomych. Osobista tragedia pisarza przyczyniła się do powstania kolejnego mitu funkcjonującego wokół Hłaski: mitu wygnańca, męczennika za sprawę,  , w dalekiej perspektywie porównywalnego z tym prometejskim przez niektórych sympatyków pisarza. W naturalnej konsekwencji tych wydarzeń urósł Hłasko do rangi bohatera walczącego przeciw komunizmowi, choć samemu Markowi na takiej sławie, jak i tej sytuacji na pewno nie zależało. Sam Hłasko z biegiem czasu przyjął tę rolę, choć jego marzeniem pozostawało wciąż znalezienie idealnego sposobu przekazu swoich przeżyć i emocji, stąd ewolucje, zmiany w jego filozofii, podejściu do techniki pisarskiej. Autor „Cmentarzy”, także dzięki mediom, stał się w latach pięćdziesiątych idolem polskiej młodzieży, choć i tutaj sprawa nie wydaje się być tak prosta. Hłaskę interesowała przecież zawsze jednostka, odczucia, myśli, problemy jednostki w otaczającym ją świecie. Wprawdzie młodych ludzi jednego pokolenia łączą pewne wspólne dylematy i rozterki, do tego dochodzi poczucie bycia zniewolonym w autorytarnym państwie, jednak Hłasko nigdy nie aspirował do roli wieszcza. W ten sposób, pozytywne przecież, recenzje twórczości Marka z połowy lat pięćdziesiątych (mówiące o Hłasce, jako o wyrazicielu frustracji pokolenia), stały się przyczyną fali krytyki oponentów, którzy „demaskowali” Marka jako zapatrzonego w siebie egocentryka, co też nie było prawdą. Te wszystkie półprawdy, rozmijające się z prawdą w większy lub mniejszy sposób, przyczyniły się do powstania kolejnych mitów o Hłasce i umocnieniu ogólnej legendy powstałej wokół pisarza – symbolu buntu.

 

Wokół pisarza powstało także wiele innych mitów: awanturnika, alkoholika, głosu pokolenia, „losera”, artysty przeklętego, burzyciela schematów, wielkiego talentu, nonkonformisty,  . Z tych jednoznacznie negatywnych, aktualnych w latach największego ucisku w PRL można wyróżnić mit zdrajcy, demoralizatora, degenerata, jak i, w przeciwieństwie do mitu głosu pokolenia, egomana. Bardzo wyraźne jest rozwarstwienie tychże, na mity typowo artystowskie, oraz te nacechowane zabarwieniem ideologicznym, związane w dużym stopniu z aktualną sytuacją polityczną i obowiązującą koniunkturą. Jednakże najbardziej godną uznania rzeczą związaną z fenomenem Hłaski, jest fakt, iż historie z jego opowiadań  mogłyby się rozegrać zawsze i wszędzie i pomimo wszystkich fałszywych sądów o pisarzu i jego twórczości, pozostają aktualne do dziś. Jest to najdoskonalszy dowód na uniwersalność dzieł autora „Stacji”, jak i zagadnień, jakie były przedmiotem jego refleksji. Trzeba zaznaczyć, że wszystkie elementy składające się na mit artystowski Marka znalazły się w jego książkach, a najdobitniej w jego literackiej autobiografii, która jednak może stać się źródłem wiedzy na temat jej autora dopiero wtedy, kiedy poznamy już charakterystyczne dla Hłaski ironię i jego teorię o prawdziwym zmyśleniu. Oczywistym jest fakt chronienia się Marka za maską twardego mężczyzny, chowania swojej wrażliwości, emocji, wzruszeń. Wystarczy zapoznać się z jego pisarstwem. Wielką klęską byłoby dla niego przecież pełne rozszyfrowanie jego wnętrza za życia. Ale takie utwory mógł napisać jedynie człowiek o wielkiej wrażliwości, może nawet nadwrażliwy? Dlatego, choć całej prawdy o Marku nie poznamy nigdy, możemy spróbować zrozumieć, co chciał nam przekazać w swojej twórczości, o co chodziło mu w życiu. W ten sposób możemy zrealizować największe chyba jego marzenie – sprawić, że strony zapisane przez niego nie pozostaną jedynie zblakłymi kartkami maszynopisu, a skłonią do refleksji i przybliżą nam prawdę o życiu.

Wszystkie te mity, pozytywne, jak i negatywne, przekazują jedynie półprawdy o Marku, dokonując przekłamań w jedną bądź drugą stronę. Najwspanialszą rzeczą jednak związaną z fenomenem Hłaski jest fakt, iż  jego twórczość jest wciąż aktualna. Wiąże się to z tym, że jego opowiadania mogłyby się rozegrać zawsze i wszędzie i nie są w żaden sposób ograniczone do Polski i jej historii. Rozterki młodych ludzi i ich zderzenie z rzeczywistością pozostają w gruncie rzeczy te same także i dziś, ponieważ autor „Stacji” nie był tak naprawdę kronikarzem życia codziennego PRL lat pięćdziesiątych. Twórczość Hłaski to spojrzenie wewnątrz duszy człowieka stającego w obliczu zaniku wartości. Dezaktualizacja ideałów w ujęciu wrażliwego człowieka, który wypala się ostatecznie w swojej walce o świat honoru, stanowi intrygujący obraz marzyciela, który , chociaż pięknie, ale przegrywa …

Czy jest to także obraz Marka?

 

 

 

 

 

 

 


Rozdział 1

 

1 "Wszyscy byli odwróceni"? Biografia Hłaski, życie w Polsce i na emigracji.

1.1 Jakim był naprawdę?

 

14 stycznia 1934 roku urodził się w Warszawie Marek Hłasko, jedyny syn Macieja i Marii z domu Rosiak, uważany za jednego z najwybitniejszych polskich pisarzy okresu powojennego. Za sprawą kontrowersyjnego stylu życia i postawy buntownika stał się żywą legendą. Historie i anegdoty, których był bohaterem, przyćmiły nie tylko jego prawdziwy obraz, ale także dokonania literackie. Trudno zweryfikować, które wiadomości na jego temat to fakty, a jakie są jedynie zmyśleniem. Pewnymi pozostaje niewiele ponad tę garść suchych informacji: "Marek Hłasko. Urodzony 14 stycznia 1934 roku w Warszawie. Wzrost -183 cm, włosy blond, oczy niebieskie. Na prawym przedramieniu tatuaż". [1]

 

1.2 "Ucz się, Janek, ucz"

 

W rodzinie Hłasków tradycją było, iż dziecko otrzymywało sakrament chrztu w domu, natomiast właściwy, w kościele, odbywał się dopiero wtedy, gdy otrzymujący go mógł odpowiadać na zadawane przez księdza pytania. I już wtedy ujawnił się u młodego Marka indywidualistyczny bunt, cecha tak charakterystyczna dla jego późniejszego pisarstwa:

"Czy wyrzekasz się złego ducha?

Odświętność, napięcie i nerwowość udzieliły się małemu chłopcu. Wiedział, że w tej chwili jest najważniejszą osobą wśród zebranych, i tak się czuł(…) Po chwili namysłu, w obecności wpatrzonej w niego rodziny, spokojnie a dobitnie odpowiedział <<nie>>. Oczywiście, widząc reakcje zebranych, na ponowne pytanie kapłana chłopczyk jeszcze dobitniej zaprzeczył"(…) I pewnie nigdy nie zakończono by tej uroczystości pomyślnie, gdyby nie fakt, że mały <poganin> dał się przekupić swojej matce, która wyciągnęła z torebki granatową buteleczkę ze srebrną zakrętką i pokazała Markowi. Ten krzyknął <<chcię, chcię, tak, daj>> i dzięki francuskiej firmie Bourjois i właściwym opakowaniom jej perfum Soir de Paris Marek Jakub Hłasko został pełnoprawnym chrześcijaninem".[2]

Zdarzenie miało miejsce w kościele Zbawiciela w Warszawie 26 grudnia 1935 roku, kiedy Hłasko miał niespełna dwa lata. Oczywiście można powiedzieć że młody Mareczek odpowiedział tak z czystej dziecięcej przekory, jednak wciąż nie zmienia to faktu, który pozwala nazywać go urodzonym buntownikiem.

Hłasko pochodził z rodziny inteligenckiej. Trzeba to powiedzieć na samym początku, ponieważ on sam przez całe życie pozował na „twardziela”, wychowanego przez warszawskie ulice. Zamiast garnituru, wolał nosić kurtki lotnicze, co w połączeniu z dżinsami oraz nieodłącznym papierosem składało się na jego charakterystyczny styl. Ojciec był z wykształcenia prawnikiem, z zawodu - radcą ministerialnym. Matka natomiast, studiowała polonistykę, romanistykę oraz prawo, jednak przerwała nauki z powodu, jak stwierdziła, niekorzystnych okoliczności życiowych. To właśnie ona, co podkreślał później sam Hłasko, zaraziła syna miłością do literatury. Jednak już w wieku trzech lat spotkał go poważny cios. Jego rodzice rozeszli się. Był to rok 1937. 13 września 1939 roku Maciej Hłasko w wyniku choroby nerek znalazł się w szpitalu, tam umarł na skutek zakażenia organizmu. W roku 1940 Marek rozpoczyna edukację w szkole powszechnej. Podczas powstania warszawskiego wraz z matką przebywa w mieście. Dom, gdzie mieszkali, ulega całkowitemu zniszczeniu. Po kapitulacji powstańców opuścili Warszawę, przy czym cały ich dobytek to kilka zawiniątek. Od listopada do końca marca 1945 roku mieszkali w Częstochowie u przyjaciółki mamy, Ireny Kozłowskiej. W tym roku Hłasko rozpoczyna pisanie pamiętnika - pisze go od 12 lutego do 30 marca. Oto pierwszy zapis Marka:

"12 II 1945 r. Odniosłem książkę nie przeczytawszy jej dokładnie.(…) Później usiłowałem pójść do kina. Ale nic z tego nie wyszło(...) Potem zacząłem sprzedawać papierosy. Ale nikt nie kupił. Szkoda, bo chciałem zarobić".[3]

Wtedy wraz z matką przenieśli się do Chorzowa-Batorego, jednak w czerwcu ponownie zmienili miejsce zamieszkania - był nim Białystok. Tam, w pracy w Powszechnym Zakładzie Ubezpieczeń Społecznych, Maria Hłasko znalazła miejsce prawdopodobnie dzięki pomocy Kazimierza Gryczkiewicza, swojego przyszłego męża. Kolejny rok przyniósł zmianę otoczenia. Cała trójka przeniosła się do Wrocławia. Tam mieszkali do konca 1950 roku. Tam też Marek uczęszczał do szkoły powszechnej. W 1946 roku wstąpił do harcerstwa. Ale i ta pasja nie trwała długo. Został zwolniony z harcerstwa za niesubordynację i opuszczanie zbiórek. Rok 1948 to przede wszystkim pierwsze poważne niepowodzenie Marka Hłaski - na półrocze otrzymuje dwie oceny niedostateczne. Drugiego lipca Maria Hłasko i Kazimierz Gryczkiewicz biorą ślub we Wrocławiu. Nie jest to powód do radości dla młodego Marka, który uważał, że "Massa"  zabiera mu matkę. Opór i niechęć wobec ojczyma objawiały się od samego początku jego znajomości z matką przez liczne bunty, wagary, ucieczki z domu. W szkole podstawowej Marek wyrażał lekceważący stosunek do nauczycieli, a sam nie przykładał się do nauki. Wolał przesiadywać w bibliotekach i antykwariatach, czytając to, co go interesowało.

We wrześniu 1948 roku został uczniem Liceum Administracyjno-Handlowego, przy ul. Zygmunta Wróblewskiego, skąd w związku z problemami wychowawczymi został wkrótce wydalony. Kontynuował naukę w Legnicy, w szkole z internatem. Na tle kolegów prezentował się nadzwyczaj mizernie, a do tego jego dziewczęca uroda stała się przedmiotem kpin. Wtedy też popadł w kompleksy: "Dopomina się o zastrzyki. Chodzi tu chyba o jakieś leczenie hormonalne, które ma przyśpieszyć opóźniający się rozwój fizyczny. Motyw tych zastrzyków pojawia się też w następnych latach". [4] Bardzo źle zniósł rozłąkę z matką, zasypywał ją wielką ilością rozpaczliwych listów, w których błagał o przyjazd, pozwolenie na częstsze wizyty oraz groził ucieczką ze szkoły. Dobrze przedstawiają ich klimat wyjątki takie jak chociażby: "(...)W każdym razie proszę Cię o przysłanie mi czegoś do zjedzenia(...)Na przykład zauważyłem, że na lewe ucho nic nie słyszę, a prawe ciągle mnie boli. Mamo, nie wiem co to jest, ale codziennie po parę razy mam torsje. Co tylko zjem, to zaraz z powrotem. Po nocach nie mogę spać. Codziennie biorę po parę proszków, bo nie mam pieniędzy na dentystę. Mamo, nie opuszczaj mnie w biedzie".[5]

Jak widać, już wtedy używał swojego talentu aktorskiego (gra w stosunkach międzyludzkich to jedna z żelaznych zasad późnego pisarstwa Hłaski), jak i skłonności do dramatyzowania. Jak bowiem wyjaśnić jego prośby o jedzenie, kiedy kilka linijek niżej pisze o ciągłych nudnościach. Marek ukończył wprawdzie pierwszy rok nauki, ale na następny nie dało się go namówić. Świadectwo ukończenia szkoły powszechnej w końcu jednak zdobył. Całe zawirowania wokół szkół Marka, powszechnych i liceów, wyjaśnia Andrzej Czyżewski: "W przedwojennym systemie nauczania obowiązkowa szkoła powszechna kończyła się na klasie siódmej. Ale jeśli chciało się zrobić maturę, to już po szóstej klasie szło się do gimnazjum.(...)Okazuje się jednak, że w latach 1945-1948 zaczęto organizować ośmioletnią szkołę powszechną, z czego później zrezygnowano. Ale tak jak dawniej, zamierzając zrobić maturę, odchodziło się wcześniej ze szkoły powszechnej. Fakt, że Marek chodził do ósmej klasy, co jest niewątpliwe, bo zachowało się świadectwo półroczne, świadczy o tym, że poważne kłopoty z nauką musiały wystąpić już trochę wcześniej. Realistyczne zaś podejście do możliwości i szans krnąbrnego ucznia spowodowało, że rodzina zrezygnowała z aspiracji do średniego wykształcenia, usiłując za wszelką cenę doprowadzić do ukończenia przynajmniej obowiązkowej szkoły powszechnej".[6]

Wrzesień 1949 roku to początek nauki Hłaski w Liceum Techniczno-Teatralnym w Warszawie, ponieważ Hłasko wymarzył sobie szkołę związaną z teatrem. Kolejna szkoła i kolejne niepowodzenie: 31 stycznia Państwowe Liceum Techniczno-Teatralne w Warszawie wysyła pismo do Marii Hłasko, w którym oświadcza o usunięciu syna z listy uczniów, oskarżając go o niesubordynację oraz wywieranie demoralizującego wpływu na kolegów.

Bardzo kochał matkę. Była to jedyna kobieta, jaką darzył uczuciem niezmiennie przez całe swoje życie. Zachowała się laurka, napisana z okazji imienin matki 2 lutego 1946 roku:

"Kochana matczynko!

Wiem, że powinszowanie moje jest wyrażone bardzo niefortunnie, lecz matczynko moja, chcę wyrazić to, co czuję, na papierze. Życzę ci więc następujących rzeczy:

1. Żeby cię krzyż nie bolał (z całego serca)

2. Żeby cię  nie bolała głowa (wszystko z całego serca)

3. Żebyś miała buty

4. Żeby ci krawiec zrobił ładny płaszcz

5. Żeby ci się trzymała wieczna ondulacja

6. Żebyś dobrze sypiała

7. Żebyś miała szlafrok

8. Żeby ci zeszły pryszcze z twarzy

9. Żeby ci włosy nie wyłaziły

10. Żeby z Twego syna chuligana wyszedł dobry człek.

Tego wszystkiego życzy swojej matczynie w dniu imienin

Kochający synek

Marek."[7]

Nieco inaczej przedstawiał się jego stosunek do ojca. Trudno wymagać, aby łączyła ich szczególna więź. Maciej Hłasko zmarł, kiedy Marek miał niewiele ponad pięć lat. I choć w pamiętniku, pisanym po wojnie, podkreśla, iż odejście ojca było dla niego ciosem, to fragment opowiadania "Dom mojej matki" zawiera taki fragment:

"...Prawie już nie pamiętam ojca, lecz z opowieści wiem, że przez całe życie paliło mu się pod czaszką. Był to jednak zimny ogień inteligenta, który nie daje nic prócz blasku..."[8]

 

1.3 Praca czyni wolnym

 

W styczniu 1950 roku kończy 16 lat i musi rozpocząć pracę. W ciągu jednego roku pracuje w Stoczni Rzecznej, Centrali Rybnej i w „Pagedzie”, czyli Państwowej Centrali Drzewnej. 6 czerwca 1950 otrzymuje świadectwo ukończenia kursu kierowców samochodowych kategorii IIIA z wynikiem dobrym. Na dokumencie jest błędna data urodzenia – 1933, jest to typowy dla Marka proceder dodawania sobie lat, który został mu do końca życia.

Niedługo jednak traktował Hłasko pracę jako rozrywkę, ponieważ już 28 września 1959 roku został skazany prawomocnym wyrokiem Sądu Grodzkiego we Wrocławiu. Podstawą był artykuł 7 p.2 ustawy o zabezpieczeniu socjalistycznej dyscypliny pracy, a wyrok to dwa miesiące pracy z 10 procentowym potraceniem zarobków. Wiele lat później Hłasko wykorzystywał ten fakt w przechwałkach, że jest „wyjętym pod prawa”. Taka rola bardzo mu odpowiadała.

Na początku 1953 roku Marek, wraz z najbliższą rodziną, wyjechał do Warszawy, skąd wrócił do Wrocławia. Przyczyną było przede wszystkim jednopokojowe mieszkanie, które musiał dzielić z matką i ojczymem. W tym okresie pracował jako kierowca w Zjednoczeniu Budownictwa Miejskiego, "Metrobudowie", znowu w ZBM, w bazie sprzętu, skąd przeszedł do Spółdzielni Przewozowej Warszawskich Spółdzielni Spożywców, aby w końcu podjąć pracę w Miejskim Handlu Detalicznym. Został także terenowym korespondentem "Trybuny Ludu", jednak po początkowej fascynacji zerwał tę współpracę. Oto jak miano zwerbować go do tej współpracy:

„…Któregoś dnia wezwał Marka kierownik bazy na rozmowę z <<jakąś straszną babą>>:

<<-Do partii należysz? – zapytała.

-          Nie.

-          Do TPPR?

-          Nie.

-          Do związków zawodowych?

-          Nie.

-          To będziesz korespondentem robotniczym>>.

Ta <<straszna baba>>, jak ją określił w <<Pięknych dwudziestoletnich>>, była z <<Trybuny Ludu>>. Za rzetelne pisanie o <<bolączkach i osiągnięciach>> w zakładach pracy otrzymał w nagrodę powieść Anatola Rybakowa <<Kierowcy>>. <<Muszę przyznać, że wpadłem w osłupienie. Tak głupio i ja potrafię, powiedziałem sobie i zacząłem>>”.[9]

Trochę w tle pojawia się pierwsza chyba miłość Hłaski, dziewczyna o imieniu Wanda. Poznał ją prawdopodobnie we Wrocławiu w roku 1949 i spędzili razem wakacje. Kiedy w 1950 r., zakończył naukę w Liceum Techniczno-Teatralnym, Wanda była już mężatką; mając lat osiemnaście, urodziła córeczkę. Marek, oburzony tym małżeństwem, namawiał ją, by rzuciła dla niego męża.  Rok, albo dwa później spotkał ją ponownie.  Mieszkała razem z matką i dzieckiem i była już po albo w trakcie rozwodu. Włóczęga bezdomnych kochanków znalazła swoje echo w opowiadaniu „Ósmy dzień tygodnia”. Zdaniem matki, nastawionej raczej negatywnie do każdej kobiety pojawiającej się w życiu syna, pierwsze większe uczucie w życiu syna to pomyłka.

Dziewczyna miała dziecko, poważne kłopoty finansowe, a do tego pojawił się zamożny adorator w roli rywala Marka, z...

Zgłoś jeśli naruszono regulamin