6 - Pretty Little Liars -Killer - Rozdział 11.doc

(98 KB) Pobierz
PROLOG



Pretty Little Liars – Killer                            Zabójcze       Nikczemność

ROZDZIAŁ 11

Najbardziej wystrojone

dziecko w Rosewood

 

W środę po południu Aria stała w przedpokoju nowego domu kupionego właśnie przez Byrona i Meredith. Musiała przyznać, że jest naprawdę czarujący. Był to stary bungalow[1] w stylu Craftsmana[2], położony na zacisznym rogu ulicy, z podłogami z twardego drzewa w orzechowym kolorze i ekscentrycznymi mosiężnymi żyrandolami i kinkietami. Zgodnie z obietnicą Meredith na strychu był nieduży pokoik ze znakomitym światłem do malowania.

Jedynym minusem był fakt ze swojego okna widziała wiatrowskaz na szczycie domu Iana. Miała też widok na suchy las, gdzie znalazły pozornie martwe ciało Iana. Zniknęły już radiowozy i sprzęt poszukiwawczy, ale ziemia była miejscami naruszona, a w błocie było pełno śladów butów. Teraz, gdy już wiedziały, że Ian najprawdopodobniej wciąż żyje – i kręci się w Rosewood – nie potrafiła nawet spojrzeć na ten las bez uczucia niepokoju. Gdy wcześniej stała na frontowym ganku, czekając aż Meredith otworzy drzwi, mogłaby przysiąc, że zobaczyła kogoś znikającego na końcu ślepej uliczki za domem. Ale kiedy cofnęła się, żeby lepiej się przyjrzeć, nie było tam nikogo.

Byron wysłała dziś rano ekipę tragarzy do domu Elli, żeby zabrali parę rzeczy z pokoju Arii. Ostatniej nocy dziewczyna w końcu zadzwoniła do niej i przekazała wiadomość, że wprowadzi się na jakiś czas do Byrona, żeby lepiej poznać Meredith. Ella zamilkła, zapewne przypominając sobie wymalowaną przez Arię na bluzce Meredith pełen nienawiści znak cudzołożnicy, literę „A”, po czym zapytała, czy Arię coś martwi. Aria szybko zawołała: „Oczywiście, że nie!”. Ella odparła, że bardzo by chciała, żeby Aria została; czy mogłaby coś zrobić, by Aria była szczęśliwsza? Aria bardzo żałowała, że nie może zaproponować: Jasne, mogłabyś pozbyć się Xaviera.

W ostatecznym rozrachunku Aria spuściła trochę z tonu i powiedziała Elli, że zostawi część mebli i ubrań, i zamiast tego będzie krążyć między domem Elli i Byrona. Nie chciała, żeby matka myślała, że porzuca w szczególności ją. Zresztą, jak trudne będzie unikanie Xaviera? Aria zostawałaby u Elli w te dni, gdy miałaby pewność, że go nie będzie – na przykład wtedy, gdy wyjeżdżał poza miasto na wystawy.

Tragarze zostawili lżejsze pudła we frontowym foyer, Aria była właśnie w trakcie wnoszenia ich na górę. Pochylała się po pudło opisane: Delikatne, gdy Meredith wsunęła do tylnej kieszeni jej dżinsów białą kopertę.

- Poczta do ciebie. – zanuciła i śmignęła dalej korytarzem z mopem do kurzu[3] w dłoni.

Aria wyciągnęła kopertę. Jej nazwisko było wydrukowane na obco wyglądającej zielonej nalepce z adresem. Gdy pomyślała o tym, co Emily powiedziała dzisiaj Hannie, przeszły ją ciarki. „A” kontaktował się już z nami innymi sposobami. Nie była gotowa na ponowne trafienie w krzyżowy ogień nowych wiadomości.

W środku znalazła zaproszenie i dwa pomarańczowe bilety na imprezę organizowaną w nowym hotelu o nazwie „Radley”. Dołączona była karteczka samoprzylepna. Aria, już za Tobą tęsknię! Kiedy do nas wrócisz? Z innych wieści, jeden z moich będzie wisiał w holu! Oto dwa zaproszenia na otwarcie. Proszę, dołącz tam do mnie i Xaviera. Z wyrazami miłości, Ella.

Aria z bólem serca wepchnęła papier z powrotem do koperty. Może jednak unikanie Xaviera będzie trudniejsze niż sądziła.

Wdrapała się po schodach i zanurkowała w swoim małym przytulnym pokoiku. Zawsze chciała mieć taki: ze świetlikiem nad łóżkiem, wygodnym siedziskiem w oknie wykuszowym i lekko pochyłą drewnianą podłogą, taką na której mogła w jednym rogu pokoju położyć ołówek, a on sam powoli przeturlałby się na drugi. Pudła z jej starego pokoju sięgały sufitu, a wypchane zwierzaki były porozrzucane na podwyższonym łóżku, które rodzice kupili dla niej w duńskim magazynie. Powiesiła większość rzeczy w starej szafie na ubrania kupionej przez Byrona w Internecie, t-shirty, staniki, majtki i skarpetki umieściła w dolnych szufladach.  Wciąż musiała znaleźć miejsce na pudła z przędzą, zapasowe koce, przyciasne buty i gry planszowe ze starej szafy.

W sumie nie miała ochoty nic teraz robić. Chciała tylko leżeć na łóżku i łamać sobie głowę nad wczorajszym spotkaniem z Jasonem DiLaurentisem. Flirtował z nią? Dlaczego jego nastrój tak szybko się zmienił? Z powodu wiadomości o Martwym Ianie w telewizji?

Zastanawiała się, czy Jason ma jeszcze jakichś przyjaciół w okolicy. W szkole średniej dużo czasu spędzał samotnie, słuchając muzyki, czytając albo rozmyślając. Ali zniknęła ostatniego dnia jego ostatniego roku w szkole, i Aria prawie go nie widywała od tej pory. Gdy skończyło się lato, przeprowadziła się szybko do Yale, i nie miała pojęcia, czy jeszcze później pojawi się z wizytami w domu.

Jak teraz radził sobie z tą sprawą z Ali? Czy miał z kim o tym porozmawiać? Przypomniała sobie, co rano mówiła Emily przy huśtawkach – że Jason krzyczał na nią za stuknięcie jego samochodu. Wydawało się, że to ją martwi, ale Aria nie była w stanie sobie wyobrazić, do czego byłaby zdolna, gdyby ktoś zamordował Mike’a. Pewnie też wychodziłaby z siebie na widok wgniecionego zderzaka.

Nagle jej wzrok przyciągnęło znajome pudełko po butach Pumy na podłodze. Na nalepce było napisane: Stare wypracowania. Aria zaczerpnęła gwałtownie tchu. Pudełko było powgniatane, litery po jego bokach wyblakły. Aria po raz ostatni zaglądała do niego w sobotę, gdy zakradła się z resztą dziewczyn na podwórko Ali, by ukraść jej flagę.

Aria na bardzo długo pogrzebała w pamięci wspomnienie wydarzeń tamtego dnia, ale teraz pozwoliła sobie o tym myśleć, każdy dostępny dzięki zmysłom detal wracał do niej z krystaliczną jasnością. Pamiętała, jak Ali okręciła się na pięcie i wróciła do domu, pamiętała zapach waniliowego mydła unoszącego się za nią w powietrzu. Pamiętała przejście do domu przez las po wciąż wilgotnej po deszczu sprzed kilku dni ziemi. Pamiętała, jak nieruchome były grube, zielone liście zapewniające obfitą ochronę przed słońcem kończącego się lata. W lesie unosiła się woń sosen i czegoś jeszcze… chyba papierosów. Gdzieś w oddali warczała kosiarka do trawy.

Potem trzasnęły gałęzie. Zaszeleściły krzaki. Aria zobaczyła czarny t-shirt Jasona i jego blond włosy i wstrzymała oddech. Marzyła, że zobaczy go dzisiaj… i oto był. Nie wiedziała, co przyciągnęło jej wzrok do kawałka flagi wystającego z jego kieszeni. Gdy Jason dostrzegł, na co patrzy, wepchnął bez słowa flagę w jej ręce.

Ali powiedziała im: W jednej chwili miałam flagę w torebce, w następnej – zniknęła. Dlaczego Jason zabrał ją Ali? Aria chciałaby myśleć, że zrobił to ze względów praktycznych i etycznych, a nie ze złośliwości. Po prostu nie było możliwe, żeby Jason wykorzystywał Ali tak, jak sugerowała Jenna, a Emily chciała wierzyć. W gruncie rzeczy, Jason wydawał się zawsze dziko opiekuńczy wobec Ali. Wyskoczył znikąd, by interweniować, gdy Ali i Jason rozmawiali na szkolnym podwórku w dniu ogłoszenia Kapsuły Czasu. Nawet tego dnia, gdy próbowały ukraść flagę Ali, a Emily uciszała je, by posłuchać kłótni w domu Ali, Jason kilka chwil później wypadł czymś wzburzony. Gdy Ali wyszła, by z nimi porozmawiać, wciąż wydawała się zmartwiona, nerwowo oglądała się przez ramię w stronę domu. Czyż nie ulżyłoby jej, że wyszedł, gdyby naprawdę miała z nim problemy?

Dzisiejszego ranka Spencer powiedziała, że chciała ukraść Ali flagę, bo uważała, że ta zdobyła ją oszustwem. Może także Jason czuł się winny z tego powodu. Może zakazał Ali mówić, że powiedział jej, gdzie ukrył swój fragment, i zdenerwował się, gdy usłyszał, jak przechwala się tym przed wszystkimi na podwórku.

Aria przykucnęła przy pudełku, jej ciało przeszył dreszczyk emocji. Tak dawno temu oglądała kawek Kapsuły Czasu należący do Ali, że prawie zapomniała, co dziewczyna na nim narysowała. Pokrywka wygięła się, gdy ją ściągnęła. W powietrze uniosła się chmura kurzu.

- Aria? – dobiegł z dołu głos Byrona. – Zejdź na dół na przyjęcie Meredith!

Aria zamarła. Spod sterty starych papierów wystawał sam skrawek lśniącej błękitnej flagi.

- Już idę. – zawołała, trochę jej ulżyło, że ktoś jej przeszkodził.

Po salonie kręcili się: Meredith, Byron, gromada niechlujnie ubranych mężczyzn, w których Aria rozpoznała kolegów Byrona z Hollis, oraz kilka dziewczyn po dwudziestce w spodniach do jogi albo dżinsach pochlapanych farbą. Na stole stał francuski ciśnieniowy ekspres do kawy, butelki wina i gazowanej wody mineralnej oraz ogromny talerz z kanapkami z ogórkiem i hummusem[4], a obok sofy leżał wielki stos prezentów. Nagle ktoś na lewo od Arii zakaszlał. W rogu, na tapczanie siedział Mike ze śliczną brunetką u boku. Aria, chwilowo oniemiała, zamrugała. To była Kate, przyszła siostra przyrodnia Hanny.

- Hmmm, hej? – powiedziała ostrożnie Aria. Kate, zadowolona z siebie, uśmiechnęła się. Mike uśmiechnął się z jeszcze większą pychą. Położył dłoń na udzie Kate, a ona mu na to pozwalała. Aria zmarszczyła brwi, zastanawiając się, czy przypadkiem kurz unoszący się w jej nowym pokoju na poddaszu nie uszkodził jej mózgu.

W przedpokoju zastukały obcasy i Aria odwróciła się w samą porę, by zobaczyć wchodzącą Hannę. Miała na sobie jedwabną, zieloną zawiązywaną na szyi sukienkę, ozdobioną zawiązanym wokół talii jak paskiem, udekorowanym kawałkiem flagi z Kapsuły Czasu. Niosła pudło owinięte papierem z nadrukowanymi bocianami. Aria już miała się przywitać, ale Hanna nie patrzyła w jej stronę. Wzrok wbiła w Kate. Zacisnęła usta.

- Och.

- Hej, Hanna! – zamachała Kate. – Miło, że dotarłaś!

- Nie byłaś zaproszona. – rzuciła Hanna.

- Owszem, byłam. – uśmiech Kate wcale nie osłabł.

Mięsień pod prawym okiem Hanny zadrgał. Wykwitła na szyi czerwień przesunęła się na jej policzki. Aria kręciła głową od jednej do drugiej, zarazem zmieszana i zafascynowana.

- Mike, przyszedłeś z dwoma dziewczynami? – Meredith wyglądała na rozbawioną.

- Hej, w końcu to impreza. – stwierdził Mike wzruszając ramionami. – Im więcej, tym weselej, prawda?

- O tym właśnie mówię! – zaszczebiotała Kate. Gdy super-szczupła Kate uśmiechała się w pewien szczególny sposób przypominała Arii wrzeszczącego gibbona z wiszącego wciąż na drzwiach jej dawnego pokoju plakatu National Geographic: Animals of the World. Z nich dwu Hanna była zdecydowanie ładniejsza.

Hanna wyprostowała ramiona, podeszła dumnym krokiem do Meredith i wyciągnęła rękę.

- Hanna Marin. Stara przyjaciółka rodziny. – wręczyła Meredith prezent, a ta odłożyła go na stos pozostałych. Hanna spojrzała groźnie na Kate, po czym usadowiła się po drugiej stronie Mike’a, wciskając się tak, że pośladki obojga znajdowały się na tej samej poduszce do siedzenia.

Kate spojrzała pożądliwie na pas Hanny z flagi Kapsuły Czasu.

- Co to jest? – wskazała czarny zarys narysowany przez Hannę.

- Duh – mangowa żaba. – Hanna rzuciła jej wyniosłe spojrzenie.

Aria siedziała w bujanym fotelu, przytłoczona zdumieniem. Napotkała wzrok Hanny, wskazała komórkę i zaczęła pisać do niej sms-a – Hanna niechętnie dała jej i reszcie dzisiaj rano numer swojego iPhone’a. Co ty tutaj robisz?

iPhone Hanny zapiszczał. Dziewczyna przeczytała wiadomość, zerknęła na Arię i odpisała. Kilka sekund później zabuczał telefon Arii. Nie powiedziałaś nam, że przeprowadzasz się cztery domy od Iana?

Aria otworzyła okienko odpowiedzi. Hanna nie wywinie się tak łatwo od pytania. Sama właśnie się dowiedziałam, odpisała. Podoba ci się Mike?

Może, odpowiedziała Hanna. To jedyny facet, którego mi n...

Zgłoś jeśli naruszono regulamin