Urlop.pdf

(285 KB) Pobierz
Microsoft Word - Urlop.doc
Urlop
Miniaturkę dedykuję Twistedspaz w podziękowaniu za mojego ulubionego
Edka Budowniczego, wysłanie Tanyi na Plutona (i jeszcze dalej) oraz za
cierpliwe wspieranie mnie :)
Z westchnieniem przewróciła ostatnią kartkę książki. Cieszyła się swoim
zasłużonym urlopem. Nie było nikogo, kto by skomentował, że dochodzi południe, a
ona siedzi jeszcze w piżamie i czyta. Szkoda, że na co dzień to niemożliwe,
pomyślała.
Dziewczyna z szerokim uśmiechem na twarzy przeciągnęła się i spuściła nogi z
łóżka, szukając kapci.
- Pora na śniadanie. – Oznajmiła sama sobie.
Pokój, w którym spała, był przestronny i bardzo jasny. Pierwszą rzeczą, jaką robiła
zawsze po przebudzeniu, było podejście do okna i spędzenie co najmniej paru minut
na patrzeniu się krajobraz rozciągający się przed nią w dolinie. Lubiła zieleń. Ten
kolor zawsze koił jej zmysły. Jeszcze jedna rzecz, której nie mogła mieć na co dzień.
Zazwyczaj była zbyt zapracowana, aby pozwolić sobie na luksus pójścia do parku.
Nie spiesząc się zeszła do kuchni. Drewniane schody prowadzące na dół skrzypiały
niemiłosiernie przy każdym stąpnięciu. Cały dom zresztą skrzypiał raz po raz. Był
już dość stary, i choć jego obecni właściciele włożyli dużo środków w jego
gruntowny remont, nie zmieniali nic w jego drewnianej konstrukcji. Tłumaczyli, że
taki jest właśnie urok drewnianych domków. Skrzypią.
Zanim weszła do kuchni zatrzymała się z dziwnym uczuciem. Coś nie pasowało.
Poczuła przeciąg i skrzypnięcie innego rodzaju. Zaniepokojona rozejrzała się
dookoła. W salonie wszystko wyglądało tak, jak wczoraj. Duża otwarta przestrzeń,
białe ściany i zwariowane kolory mebli. Sofy w intensywnych odcieniach turkusu i
żółtego, jasnozielone poduszki i zasłony. Bella ponownie pokręciła głową
stwierdzając, że takie wnętrze mogła urządzić jedynie Alice Brandon. Jej przyjaciółka
Nanik
zawsze z dużą swobodą posługiwała się barwami i dowolnie łączyła różne style.
Zaprojektowane przez nią wnętrza nigdy jednak nie raziły pstrokacizną. Wielu
klientów doceniało natomiast ich unikatowość.
Dziewczyna powoli przeszła do korytarza. Drzwi wejściowe były uchylone. Poczuła,
jak żołądek podjeżdża jej do gardła. Niemożliwe. Czy… Przecież wczoraj na pewno
zamykała je na klucz. Zdawała sobie sprawę z tego, że dom stał na odludziu. Bardzo
pilnowała się, jeśli chodzi o bezpieczeństwo. Dziewczyna znieruchomiała w idealnej
ciszy. Słyszała głośne i zdecydowanie przyspieszone bicie własnego serca, tykanie
wielkiego zegara nad kominkiem, cichy świergot ptaków dobiegający z zewnątrz.
Żadnych innych podejrzanych dźwięków.
Przecież jeśli ktoś się włamał, mając złe zamiary wobec niej, to nie kryłby się w
jakimś kącie tak długo. Nikogo poza nią w domu nie było. Ten ktoś mógłby zatem od
razu zrobić to, po co przyszedł. Gdyby natomiast był to tylko złodziej, to na pewno
dawno już wyszedł. Spędziła pół dnia w łóżku zupełnie nie interesując się tym, co
działo się w domku.
Odważyła się lekko odetchnąć. Szybko pokonała ostatnie dwa metry dzielące ją od
drzwi i zamknęła je, opierając się o nie całą długością ciała. Od razu przekręciła oba
zamki. Zamknęła oczy i z nagłym znużeniem oparła czoło o chłodne drewno. To
musiał być jej błąd. Najprawdopodobniej wczoraj jedynie pamiętała o tym, że ma
zaraz zamknąć drzwi i to wyobrażenie tak mocno utkwiło jej w pamięci, że w końcu
przyjęła je za pewnik. Drzwi mogły być niedomknięte, w nocy wiatr szarpnął nimi
mocniej i uchylił. Nic się nie stało. Starała się wyrównać oddech. Na szczęście
przecież nic się nie stało, następnym razem dokładnie sprawdzi, zanim położy się
spać, powtarzała sobie w myślach.
Dopiero po paru minutach uspokoiła się na tyle, aby wyprostować się i wejść w
końcu do kuchni. Zaparzyła sobie jedynie kawę, straciwszy nagle cały apetyt.
Zawsze lubiła ten napój lekko osłodzony i z dużą ilością mleka. Aby kawa nie zrobiła
się zbyt zimna, zazwyczaj podgrzewała sobie mleko. I dzisiaj również, pociągnąwszy
ze swojego kubka dwa głębokie łyki, poczuła się odprężona. Zaśmiała się sama do
siebie. Głupie niedopatrzenie, a tyle stresu. Spojrzała za okno. Pogoda tego dnia
wyjątkowo dopisywała. Szkoda czasu na siedzenie w domu. Urlop się skończy, a ona
będzie tak blada, jak była przed wyjazdem.
- 2 -
Nanik
Wróciła na górę, aby się ubrać, i wyszła na dwór. Drwi zamknęła starannie na klucz i
przeciągnęła ramiona, wystawiając twarz do słońca. Przyjemne ciepło rozeszło się po
skórze. Pomyślała sobie, że spacer to zdecydowanie dobry pomysł. Chatka była ze
wszystkich stron otoczona lasem. Dziewczyna odrzuciła swoje długie, brązowe
włosy na plecy i ruszyła ścieżką w kierunku przeciwnym niż do miasteczka.
Po godzinie niespiesznego marszu dotarła do zalanej słońcem polany. Rozgrzane
powietrze drgało, zniekształcając nieco obraz. Oszołomił ją słodki zapach kwiatów.
Śpiew ptaków został tu zdominowany przez różnego rodzaju bzyczenie i buczenie
owadów.
- Czegoś takiego właśnie potrzebowałam. – Mruknęła, rozsiadając się na miękkiej
trawie.
Przymknęła oczy rozkoszując się ciepłem oraz bujnością otaczającej ją przyrody.
Pozwoliła swoim myślom płynąć swobodnie. Kiedy od razu zawiodły ją do jej biura
w Seattle, jęknęła. Na samą myśl o swojej przełożonej, Victorii, poczuła, że żołądek
ściska się jej w małą kulkę. To było niewątpliwie coś, z czym musi się w końcu
uporać, jeśli nie chce przypłacić tej pracy zdrowiem. Starsza od niej o dobre
piętnaście lat kobieta wykorzystywała każdą okazję, aby ją pognębić. Zwracała do
poprawki wszystkie raporty, nękała zupełnie niepotrzebnymi pytaniami na
zebraniach. W rozmowach dawała jej wyraźnie do zrozumienia, że Bella jest
pracownikiem niższej kategorii. Dziewczyna podejrzewała, że za takim
zachowaniem przełożonej musi coś się kryć, nie była jednak w stanie przejrzeć jej
motywów, ani tym bardziej zrozumieć. Czy tamta mogła być zazdrosna? Bella nie
potrafiła sobie wyobrazić, czego Victorii mogłoby brakować. Kobieta była co prawda
nieco starsza od niej, jednakże zupełnie nie rzucało się to w oczy. Bardzo wysoka,
smukła, piękna, przyciągała spojrzenia wszystkich mężczyzn. Do tego miała
niesamowite włosy – długie, lekko kręcone, o ogniście rudym odcieniu. Bella czuła
się przy niej zawsze szarą myszką. Widać tak po prostu mnie nie lubi, pomyślała.
- Nie boisz się tak siedzieć sama? – Usłyszała niespodziewanie za sobą aksamitny
głos.
- 3 -
Nanik
Aż podskoczyła wystraszona. Tak bardzo odpłynęła w swoich rozmyślaniach, że nie
przyszło jej do głowy, iż ktoś jeszcze może tu przyjść. Przez jej ciało przeszła fala
mdłości, niemal ją obezwładniając. Bezwiednie wstrzymała oddech, odwróciła głowę
patrząc ostrożnie przez ramię. Mniej więcej pięć metrów od niej stał chłopak, młody
mężczyzna. Był ubrany w dżinsy, jasną koszulkę z krótkim rękawem. Ręce trzymał
w kieszeniach i uważnie się jej przyglądał. Stał pod światło, więc nie była w stanie
dostrzec jego rysów twarzy. Zauważyła jedynie, iż jego porozrzucane w różnych
kierunkach włosy lśniły w słońcu kolorem miedzi. Jeszcze nigdy nie spotkała się z
takim odcieniem włosów…
- A powinnam? – Odpowiedziała pytaniem, gdy już ochłonęła z pierwszego szoku.
- Nigdy nie wiadomo. – Ledwo dosłyszała jego ciche słowa.
Chłopak ruszył powoli w jej kierunku. Dziewczyna przełknęła szybko ślinę, nie
odrywając od niego oczu. Po raz kolejny tego dnia serce biło jej jak oszalałe. Nie
zmieniła swojej pozycji czując, że kolana mogłyby odmówić jej posłuszeństwa.
Nieznajomy minął ją jednak i usiadł na ziemi ze skrzyżowanymi nogami, przed nią,
lecz w pewnym oddaleniu. Zamknął oczy odchylając głowę do tyłu. Dopiero teraz
mogła mu się uważniej przyjrzeć. Był dość szczupły, lecz na odsłoniętych
przedramionach rysowały się całkiem przyjemne dla oka mięśnie. A jego twarz…
Dziewczyna cicho westchnęła z zaskoczenia, widząc jak był przystojny. To
wydawało się aż nierealne, aby taki mężczyzna mógł siedzieć przed nią, w środku
lasu. To musiał być sen, wyjątkowo piękny sen. Wysokie czoło, zgrabny nos,
wyraźnie zarysowana szczęka nadawały mu bardzo męski wygląd. Chłopak
otworzył nagle oczy, spojrzał w jej stronę, a przyłapawszy ją na przyglądaniu mu się
uśmiechnął się zawadiacko. Zmieszana zarumieniła się, nie odwracając jednak
wzroku. Nie była w stanie oderwać się od głębokiej zieleni jego tęczówek. Chłopak
również wpatrywał się w nią uważnie. Miała wrażenie, że wszystko dookoła nich
przestało istnieć, widziała tylko jego oczy.
- Jestem Edward. – Machnął w jej kierunku ręką, przerywając ten trans.
- Bella. – Odmachała mu nieco zmieszana.
- 4 -
Nanik
Dziewczyna spuściła wzrok. Nie miała dużego doświadczenia z chłopakami i takie
sytuacje sam na sam krępowały ją. Szczególnie, że siedzieli bez świadków, w lesie,
gdzie nie mogła liczyć na żadną pomoc, gdyby okazało się, że jej towarzysz ma
jednak złe zamiary.
- Mieszkasz tu? – Spytała, nie mając lepszego pomysłu na prowadzenie rozmowy.
Cisza przytłaczała ją. Była pewna siebie w sprawach zawodowych, jednakże w
prywatnej rozmowie z mężczyznami brakowało jej śmiałości. Dodatkowo
rozpraszało ją to, że chłopak wyglądał jak model z okładki. Niezbyt dobrze radziła
sobie nawet z przeciętnie wyglądającymi mężczyznami. Czując na sobie jego palące
spojrzenie była zakłopotana.
- Tak. – Na jego twarzy wykwitł lekko kpiący uśmiech. – Niedaleko. – Potarł jedną z
dłoni swoją skroń. Po chwili dodał. – A ty? Nigdy cię tutaj nie widziałem.
- Ja jestem tu tylko na urlopie. Przyjaciółka udostępniła mi swój domek. –
Uśmiechnęła się w myślach wspominając, ile czasu zajęło Alice namówienie jej na
przyjazd tutaj. – Potrzebowałam miejsca, aby trochę odpocząć w ciszy.
Zerknąwszy mu w oczy, złapała się w pułapkę. Intensywność jego spojrzenia budziła
w niej niepokój. To nie było zbyt grzeczne zachowanie w przypadku nowo
poznanych osób. Czuła, jakby jego wzrok prześwietlał ją na wylot, badał jej myśli i
emocje. Chciała odwrócić głowę, lecz nie potrafiła. Hipnotyzował ją.
- Nie wolałaś spędzić urlopu w bardziej cywilizowanej okolicy? Powiedzmy na
pięknej, słonecznej plaży? – Przechylił głowę i uniósł pytająco brew.
Dziewczyna skrzywiła się. Ona i plaża zdecydowanie nie pasowały do siebie. Nie
znosiła modnych kurortów, zatłoczonych deptaków oraz rozbierających ją spojrzeń
mężczyzn.
- W mojej pracy wystarczająco dużo dzieje się na co dzień. Ciągły pośpiech,
spotkania i rozmowy. – Pokręciła głową, myśląc o swoim typowym dniu w biurze. –
Potrzebowałam wyciszenia. Miejsca, w którym będę mogła być sama ze swoimi
- 5 -
Zgłoś jeśli naruszono regulamin