1
Ludzka płciowość i seksualność stanowi bardzo złożoną rzeczywistość. Przejawia się w wymiarze fizjologicznym, psychicznym, duchowym, moralnym i społecznym. Właśnie z powodu tej złożoności trudno jest odkryć pełną prawdę o ludzkiej seksualności i odpowiedzialnie nią kierować.
Rozumienie ludzkiej seksualności i zajęcie dojrzałej postawy w tej dziedzinie utrudnia ponadto bardzo negatywny obecnie kontekst kulturowy. W środkach przekazu, w filmach, audycjach radiowych i telewizyjnych, w czasopismach i plakatach zostaje odsłonięte głównie fizjologiczno-emocjonalne oblicze seksualności, często odarte z miłości i odpowiedzialności.
Obserwujemy rosnącą polaryzację postaw i przeżyć związanych z ludzką seksualnością. Jednym kojarzy się ona z miłością, zaufaniem, bliskością, czułością, z zawierzeniem się drugiemu człowiekowi, z radosnym przekazywaniem życia. Inni widzą w niej jedynie działanie instynktu, atrakcyjne źródło doraźnej przyjemności czy łatwy sposób na zaspokojenie biologicznego popędu. Jeszcze inni widzą w seksualności źródło nieszczęścia, frustracji, zniewoleń, zniszczonych więzi, ogromnych rozczarowań, wyrzutów sumienia. Dla jednych jest więc seksualność symbolem radości i szczęścia. Dla innych symbolem przyjemności fizycznej. A niektórych napawa lękiem i niepokojem.
Seksualność jest zbyt ważną i skomplikowaną dziedziną życia, by mogła być pozostawiona spontaniczności czy instynktowi. Ludzka seksualność - jak wszystko w człowieku - wymaga procesu wychowania. Udzielanie wychowankom skutecznej pomocy w zrozumieniu seksualności i w zajęciu wobec niej dojrzałej postawy jest więc konieczne a jednocześnie okazuje się jednym z najtrudniejszych zadań wychowawczych. Wymaga wszechstronnych kompetencji, w tym także umiejętności odpowiedniego doboru języka i argumentacji. Sporo wychowawców przekonuje się, że nie jest to łatwe. Czasami wręcz uderza nieporadność w tej dziedzinie. Tymczasem nie wystarczy mieć rację. Trzeba umieć ją jeszcze odpowiednio wychowankowi przekazać i udokumentować.
Dobór słownictwa i argumentów w dziedzinie wychowania seksualnego nie jest dziełem przypadku. Wiąże się on zwłaszcza z koncepcją człowieka, na której opiera się dany system pedagogiczny, a także z rodzajem relacji jaka powstaje między wychowawcą a wychowankiem. Przypatrzmy się bliżej obydwu tym aspektom.
Dobór języka i argumentacji w wychowaniu seksualym zależy przede wszystkim od koncepcji człowieka, którą przyjmuje określony autor czy dana instytucja wychowawcza. Kocepcja człowieka określa bowiem zarówno naturę wychowanka jak również naturę ludzkiej seksualności i wymogi procesu formacyjnego w tej dziedzinie. Brak jasno określonej koncepcji człowieka prowadzi do jednostronności i selektywności używanego języka i argumentów a przez to dyskwalifikuje dany system wychowawczy czy określony podręcznik. Okazuje się, że w polskiej rzeczywistości jest to sytuacja dosyć częsta. Przyjrzyjmy się podstawowym przyczynom tego zjawiska.
Po pierwsze, może być tak, że autor danej koncepcji wychowania nie jest świadomy wizji człowieka, na której opiera swój system pedagogiczny. Łatwo sobie wyobrazić jakim zagrożeniem dla wychowanków jest wychowawca, który nie zdaje sobie sprawy, kim jest człowiek, jaka jest jego natura, jakie są jego możliwości rozwoju, jaki jest ostateczny sens jego życia. Najbardziej groźna staje się sytuacja, gdy takim nieświadomym wychowawcą nie jest prywatna osoba, (np. rodzice w odniesieniu do własnych dzieci) lecz ktoś, kto pretenduje do bycia autorytetem dla innych, kto reprezentuje jakąś instytucję i kto chce mieć wpływ na sposób wychowania w danym społeczeństwie.
Brak jasno określonej koncepcji człowieka może też oznaczać, że autor zdaje sobie sprawę z przyjętej przez siebie wizji człowieka ale wizję tę ukrywa przed czytelnikiem. Zwykle dzieje się tak wtedy, gdy jest to wizja naiwna lub sprzeczna z wizją człowieka tych osób i środowisk, do których dany autor kieruje swoją propozycję wychowawczą. Innymi słowy autor ukrywa przyjętą wizję człowieka, gdyż jest ona nie do przyjęcia dla tych, na których chce on mieć wpływ.
Pierwszym więc zadaniem wszystkich, którzy sięgają po pomoce z dziedziny wychowania, jest sprawdzenie czy dany system pedagogiczny jasno precyzuje koncepcję człowieka, na której się opiera oraz na ile jest to koncepcja pogłębiona i odwołująca się do dorobku wszystkich nauk o człowieku. Większość ukazujących się w Polce publikacji z zakresu wychowania seksualnego ukrywa przed czytelnikiem przyjętą koncepcję człowieka albo odwołuje się głównie do dorobku nauk przyrodniczych, pomijając te nauki, które odsłaniają specyficznie ludzkie aspekty seksualności (psychologia, socjologia, etyka, antropologia, filozofia i teologia).
W pedagogice europejskiej dominują obecnie trzy rodzaje koncepcji człowieka: koncepcja humanistyczna, protestancka i katolicka . Przyjrzyjmy się najpierw tej pierwszej koncepcji.
Głównym przedstawicielem współczesnej pedagogiki humanistycznej w wersji laickiej jest popularny pedagog i psycholog amerykański, Carl Rogers . Jego system opiera się na założeniu, że każdy człowiek jest wewnętrznie harmonijny i dobry. Człowiek rodzi się bez wewnętrznych konfliktów, napięć czy zranień psychicznych. Konflikty i napięcia mogą pochodzić jedynie z zewnątrz. Ich głównym źródłem są błędne naciski i oczekiwania ze strony środowiska. Jeśli więc młodzi w wieku rozwojowym nie będą podlegali takim błędnym naciskom zewnętrznym, to ich rozwój przebiegnie w sposób spontaniczny. Samoczynnie i bez wysiłku nastąpi harmonijna samorealizacja wychowanka. Także w dziedzinie seksualnej.
Z powyższych założeń wynika, że nie ma potrzeby, by stawiać wychowankowi jakieś wymagania. Człowiek rozwija się w sposób spontaniczny. W taki sam, w jaki uczy się mówić czy chodzić. Wymagania stawiać trzeba jedynie wychowawcom. Ich pierwszym obowiązkiem jest nie szkodzić wychowankowi, nie stawiać mu przeszkód w samorozwoju, niczego nie narzucać. Drugim zadaniem jest zagwarantować wychowankowi wolność bycia sobą oraz chronić jego indywidualność i subiektywność, aby mógł swobodnie kierować się własnymi predyspozycjami, zainteresowaniami, potrzebami i możliwościami. Maksimum pomocy wychowawczej według Rogersa stanowi bezwarunkowa akceptacja wychowanka, całkowite zaufanie w jego możliwości spontanicznego rozwoju oraz empatyczne rozumienie jego subiektywnych potrzeb i oczekiwań.
Powyższe wskazania psycho-pedagogiczne Rogersa opierają się na bardzo uproszczonej, wręcz naiwnej koncepcji człowieka. Narzuca się pytanie: jak to jest możliwe, że ludzie, którzy rodzą się dobrzy i harmonijni, mogą tworzyć społeczeństwo, które oddziałuje w sposób zaburzony i konfliktogenny? Jak jest możliwe, żeby patrzeć na człowieka w sposób tak bardzo oderwany od realiów życia? Przecież już kilkuletnie dzieci są świadome, że robią to, czego one same nie chcą, np. sprawiają przykrość mamie, którą bardzo kochają. Łamią więc nie tylko nakazy zewnętrzne ale także ich wewnętrzne pragnienia. Rogers nie chce dostrzegać elementarnych faktów, gdyż zakłada, że człowiek nie potrzebuje przemiany, dyscypliny ani wybawiciela. Tym bardziej nie potrzebuje Boga.
W wizji Rogersa człowiek pozbawiony jest wymiaru religijnego, duchowego, moralnego i społecznego. Jest kimś wyrwanym z kontekstu spotkań, więzi, zobowiązań, powinności i obiektywnych reguł życia. Jest kimś, kto w sposób subiektywny i dowolny zakreśla sens i granice własnego życia. Jest kimś wyłącznie skoncentrowanym na samym sobie.
W takim kontekście antropologicznym wychowania przeważa język, który eksponuje spontaniczność i subiektywność wychowanka oraz pozytywny obraz samego siebie. Natomiast podstawową strategią argumentowania jest teza, że dojrzałość polega na podążaniu za własną cielesnością i emocjonalnością. Także w odniesieniu do seksualności. W sposobie mówienia i argumentowania laiccy humaniści muszą ukrywać przed wychowankami część prawdy o ludzkiej seksualności i to tę część, która odsłania specyficznie ludzkie aspekty seksualności: moralne, społeczne, duchowe, prawne. Muszą też ukrywać empiryczny fakt, że człowiek potrafi wyrządzać krzywdę sobie i innym, gdy nie kieruje seksualnością zgodnie z obiektywnymi normami moralnymi czy prawnymi.
Drugim - obok pedagogiki humanistycznej - wpływowym systemem wychowania w Europie Zachodniej i USA, jest pedagogika protestancka. Opiera się ona na koncepcji człowieka zupełnie przeciwnej niż koncepcja Rogersa. Nawiązując do myśli i przekonań Lutra, pedagodzy tego nurtu widzą pesymistycznie człowieka, jego naturę i jego możliwości rozwoju.
W perspektywie protestanckiej człowiek to przede wszystkim ktoś głęboko zraniony na skutek grzechu pierworodnego. To ktoś aż tak zraniony, że niezdolny do życia w świętości. Tylko wiara i zaufanie wobec Jezusa Chrystusa mogą zmienić tę dramatyczną sytuację. Nie oznacza to jednak, że przez więź z Chrystusem człowiek leczy rany na tyle, by stać się zdolnym do przemiany i nawrócenia. Zranienie grzechem pierworodnym jest zbyt głębokie, by takie nawrócenie było możliwe. Na tej ziemi nikt już nie może odzyskać świętości. Święci w ogóle nie istnieją. Natomiast zbawieni to ci grzesznicy, którzy ufają, że ze względu na zasługi Jezusa Chrystusa Bóg nie policzy im grzechów, że przykryje je płaszczem swego miłosierdzia.
Z tego typu założeń antropologicznych wynikają określone wskazania pedagogiczne. Pedagodzy protestanccy podkreślają przede wszystkim niedoskonałość człowieka. W odniesieniu do sfery seksualnej unikają stawiania jasnych zasad i wymagań moralnych. Uznając wagę czystości przedmałżeńskiej oraz wierności małżeńskiej twierdzą, że należy respektować decyzje samego zainteresowanego oraz jego subiektywne odczucia, przekonania i możliwości w tym względzie.
Tego typu podejście znajduje swój wyraz w oficjalnych dokumentach. Taką wymowę ma katechizm dla dorosłych Kościoła Protestanckiego. W podobnym duchu skonstruowane jest prawo kanoniczne. Akceptuje ono rozwody mimo, że teologia protestancka uznaje, iż są one sprzeczne z wolą Chrystusa. Także tutaj jako uzasadnienie podaje się wrodzoną ułomność człowieka oraz potrzebę wyrozumiałości wobec jego słabości spowodowanych konsekwencjami grzechu pierworodnego.
Pesymistyczna wizja człowieka sprawia, że pedagogika protestancka pośrednio demobilizuje i odbiera wychowankom motywację do pracy nad sobą , do wewnętrznej dyscypliny oraz do stawiania sobie jasnych wymagań. A zatem, mimo przeciwnych założeń antropologicznych, prowadzi do podobnych konsekwencji praktycznych co pedagogika humanistyczna. W jednym i drugim systemie rozwój człowieka w znacznym stopniu pozostawiony jest spontaniczności. Ponadto w obu przypadkach mamy do czynienia z rezygnacją ze stawiania jasnych wymagań moralnych. Inne jest jedynie uzasadnienie takiej postawy. Według koncepcji humanistycznej wychowanek jest aż tak harmonijny i dobry, że nie ma potrzeby, by wymagać od niego dyscypliny czy panowania nad cielesnością. Z kolei protestantyzm widzi wychowanka aż tak pesymistycznie, że rezygnuje ze stawiania mu wymagań w przekonaniu, że to i tak nie mogłoby naprawić jego zranionej natury. Pedagogika humanistyczna bagatelizuje i pomniejsza wewnętrzną słabość i zranienie człowieka. Z kolei pedagogika protestancka bagatelizuje i pomniejsza wielkość człowieka, jego zdolność do przemiany oraz do kierowania życiem według kryteriów obiektywnej prawdy i miłości.
W wychowaniu seksualnym inspirowanym protestancką wizją człowieka dominuje język, który podkreśla głębokie zranienie człowieka a przez to jego bezradność w obliczu samego siebie i własnych dynamizmów. Podstawową zaś strategią argumentowania staje się tu wezwanie do wyrozumiałości wobec błędów człowieka. Wychowawcy kierujący się protestancką wizją człowieka - podobnie jak ci, którzy kierują się humanizmem laickim - muszą selekcjonować prawdę o człowieku i jego seksualności. Muszą szukać takich argumentów, które potwierdzają słabość człowieka i zachęcają do wyrozumiałości. Muszą natomiast unikać tych prawd i argumentów, które potwierdzają zdolność człowieka do wewnętrznej przemiany oraz do respektowania wymagań płynących z obiektywnej prawdy i dojrzałej miłości.
Biblijna wizja człowieka, na której opiera się pedagogika katolicka, przezwycięża obie te skrajności. W tej perspektywie człowiek to ktoś zupełnie wyjątkowy, bo stworzony na obraz i podobieństwo samego Stwórcy. Powołany jest on do życia w miłości i prawdzie, której uczy nas Chrystus. Miłość Chrystusa jest bezwarunkowa, nieodwołalna, wierna i ofiarna a przez to mobilizuje nas i przemienia. Z kolei Jego prawda jest pełna i nieomylna a przez to wyzwala nas z grzechów i złudzeń.
Człowiek, powołany do włączenia się w Bożą historię miłości i prawdy, jest jednak wewnętrznie zraniony i rozdarty na skutek grzechu pierworodnego oraz na skutek własnych słabości i grzechów. Czasem nie rozumie on samego siebie. Czasem wyrządza krzywdę sobie i innym. Często nie czyni dobra, którego pragnie lecz zło, którego nie chce. Potrafi być największym wrogiem dla samego siebie. Z powyższych względów nikt z ludzi nie może się rozwinąć i wychować spontanicznie czy też jedynie w oparciu o własną moc. Każdy z ludzi tej ziemi potrzebuje spotkania z Jezusem Chrystusem, jedynym Zbawicielem człowieka.
W perspektywie antropologii katolickiej możliwy staje się język realizmu, ...
Orost