Giżycki Kamil - Lwica Uanga.txt

(231 KB) Pobierz
KAMIL GI�YCKI
LWICA UANGA
NASZA
KSI�GARNIA
1969
Ok�adk�   projektowa�    JULIUSZ     MAKOWSKI I    1    u   �   t   r   e   w   a   1       LUDWIK       M�CI     AG
LWICA   UANGA
El�bietka mieszka�a ze swymi rodzicami na rozleg�ej sawannie* w p�nocnej cz�ci Wybrze�a Ko�ci S�oniowej, w Afryce tropikalnej.
Dom rodzic�w El�bietki, zbudowany na wz�r chat murzy�skich, kryty by� grub� strzech� z li�ci palmowych, zwisaj�c� bardzo nisko i daj�c� doskona�� ochron� przed �arem s�onecznym. Otwory drzwiowe i okienne zas�ania�y maty bambusowe, kt�re �atwo dawa�y si� podnosi� i opuszcza�. Poniewa� po�r�d Murzyn�w mieszkaj�cych w g��bi kraju nie spotyka si� z�odziei, a nawet nie znane im jest s�owo �kradzie�", maty wystarcza�y zupe�nie i nie trzeba by�o masywnych drzwi ani skomplikowanych zamk�w.
Tu� za domem rozci�ga� si� ogromny ogr�d otoczony wysok� siatk� drucian�. W ogrodzie ro-
* Sawanna � rozleg�e, wy�ynne przestrzenie W krajach tropikalnych, pokryte wysokimi trawami Sawanny r�ni� si� od step�w tym, �e wyst�puj� m nich tak�e drzewa i krzewy.
I

^ ^ ffrr* '
s�y cytryny, zielone pomara�cze, smaczne i soczyste, ale tak delikatne, �e nawet mowy by� nie mog�o o przewo�eniu ich do Europy.
W ogrodzie tym El�bietka mia�a swoje �Zoo". By�o tam kilka oswojonych antylop, kilka ma�pek figluj�cych pociesznie, by� �uraw koroniasty mieni�cy si� cudnie w s�o�cu metaliczn� barw� pi�r, by� tak�e i marabut, ogromne ptaszysko z rodziny bocian�w � niby to powa�ny i dostojny, a zawsze myszkuj�cy za jakim� smacznym k�skiem, cz�sto nawet zagl�daj�cy do kuchni domowej, sk�d zawzi�cie przegania� go �cierk� Mamadu, czarny kucharz.
Pewnego dnia przyby� do domu rodzic�w El-�bietki bia�y my�liwy, kt�ry z licznym orszakiem Murzyn�w �owi� w sawannie zwierz�ta dla europejskich ogrod�w zoologicznych. Podczas polowania my�liwy natrafi� na gniazdo lw�w. W gnie�dzie by�y ma�e. Lwica z tak� w�ciek�o�ci� rzuci�a si� na Murzyn�w w obronie swoich dzieci, �e kilku z nich powa�nie porani�a i trzeba by�o j� zabi�. W gnie�dzie znaleziono dwa dwutygodniowe mo�e lwi�tka. Jedno z nich lwica padaj�c przy-dusi�a, drugie za�, samiczk�, zabrano i Murzyni nazwali j� �Uanga", co w ich j�zyku znaczy �Jedynaczka".
T� w�a�nie Uang� podarowa� bia�y my�liwy El�bietce.
Uanga by�a stworzeniem ma�ym, niezdarnym, o nadmiernie du�ej g�owie, grubych, kr�tkich �ap-
kach i cienkim, �ysym ogonku. Sier�� mia�a delikatn� i puszyst� niby jedwab, koloru jasnopiasko-wego, na kt�rym wyra�nie znaczy�y si� ciemniejsze c�tki.
El�bietka niezmiernie lubi�a zwierz�ta, tote� uradowana z podarunku, natychmiast wynalaz�a obszerny koszyk, wy�cieli�a go mi�ciutko i postawi�a w swoim pokoju. Wyszuka�a r�wnie� butelk� i smoczek i u�o�ywszy sw� pupilk� w ciep�ym i mi�kkim gniazdku, nakarmi�a j� mlekiem.
Uanga bardzo szybko nauczy�a si� pi� z butelki. Ssa�a smoczek zawzi�cie, zach�ystywa�a si� mlekiem, mrucza�a z zadowolenia, a najedzona � wyci�ga�a si� na mi�kkiej po�cieli i spa�a po kilka godzin bez przerwy. Ale kiedy budzi�a si�, wypocz�ta i g�odna, a nie poczu�a delikatnego dotkni�cia r�czek El�bietki i nie zobaczy�a pe�nej butelki mleka � zaczyna�a p�aka� i skar�y� si� tak �a�o�nie, �e s�ycha� j� by�o nawet daleko w ogrodzie.
Mija�y tygodnie i miesi�ce. Uanga z ma�ego, bezradnego stworzenia zmieni�a si� powoli w spore zwierz�. Mia�a co prawda wci�� jeszcze zbyt wielk� g�ow� i zbyt grube �apy, ale sier�� jej nabra�a ciemnoz�otego po�ysku, znikn�y ciemne c�tki, ogon pokry� si� kr�tkim w�osem, a koniec ogona zdobi�a ca�kiem ju� spora kitka. Malutkie przedtem i prawie bezbarwne oczy nabra�y
ciemno��tego koloru i patrzy�y bystro i z zaciekawieniem.
Uanga nie spa�a ju� teraz w koszyku, lecz mia�a du�y, wygodny materac. Nie lubi�a jednak na nim le�e� i cz�sto w�lizgiwa�a si� pod moskitier� * do ��ka El�bietki i tu uk�ada�a si� u niej w nogach.
Pewnej nocy Uanga pos�ysza�a w pokoju cichutki szelest, co� jakby delikatne tarcie sk�r� o pod�og�. Lwica ostro�nie podnios�a g�ow� i uwa�nie rozejrza�a si� po ciemnym pokoju. Tu� ko�o drzwi zas�oni�tych bambusow� mat� zobaczy�a d�ugie, pot�ne cielsko zako�czone ma��, p�ask�, tr�jk�tn� g�ow� z dwojgiem jarz�cych si� �lepi. �lepia dostrzeg�y widocznie Uang�, bo wpatrywa�y si� uporczywie w lwiczk�, a z szerokiej paszczy potwora wysuwa� si� cienki, rozdwojony na ko�cu, poruszaj�cy si� z ogromn� szybko�ci� j�zyk.
Uanga nigdy jeszcze w swym kr�tkim �yciu nie ogl�da�a podobnego stwora, ale czu�a, �e ten niespodziewany go�� jest �miertelnym wrogiem. W jednej chwili, szybko jak b�yskawica, przesun�a si� pod moskitier� i skoczy�a na pod�og�. Stw�r, pe�zn�cy ju� od drzwi w stron� ��ka, zatrzyma� si� na moment, podni�s� nieomal wp� cia�a, spr�y� i z g�o�nym sykiem niby pocisk run�� na lwiczk�. Lecz sp�ni� si� o u�amek sekundy
* Moskitier� � zas�ona chroni�ca od uk�sze� moskit�w, tj. komar�w �yj�cych w krajach o klimacie gor�cym.
'
i ci�kie jego cielsko z g�o�nym kla�ni�ciem upad�o na pod�og�, gdy jednocze�nie Uanga, ods�dziwszy si�, pot�nym susem uskoczy�a w bok, przewracaj�c stolik, na kt�rym sta� du�y, kryszta�owy wazon.
Huk upadaj�cego stolika i rozpryskuj�cego si� szk�a obudzi� �pi�cego w s�siednim pokoju ojca El�bietki i ju� po- kilku minutach napastnik leg� martwy. By�a to p�torametrowej d�ugo�ci, gruba jak pi�� doros�ego cz�owieka �mija rogata, bar-
dzo rzadko spotykana w sawannach, ale tak jadowita, �e uk�szenie jej powoduje niechybn� �mier� w kr�tkim czasie.
Uanga jednak przyp�aci�a swoj� waleczno�� drobnym kalectwem, bo jeden z od�amk�w wazonu, odbiwszy si� od ziemi, ostrym jak brzytwa brzegiem odci�� lwiczce ucho tu� przy g�owie.
W miar� jak Uanga ros�a, coraz wi�cej czasu sp�dza�a w ogrodzie. Wszystko j� tutaj niezmiernie interesowa�o, najwi�cej jednak � mena�eria El�bietki. Pierwsza znajomo�� ze zwierz�tami wypad�a do�� niefortunnie. Antylopy zobaczywszy lwiczk� uciek�y w najwi�kszym pop�ochu i skry�y si� do swoich stajenek, rozstawionych w�r�d zaro�li.
Ma�pki siedz�ce na drzewach narobi�y tak piekielnego wrzasku, �e przestraszona lwiczka schowa�a ogon pod siebie i szuka�a opieki u El�bietki, tym bardziej �e niegodziwe zwierz�ta zaatakowa�y j� pomara�czami, �upinami banan�w, a nawet twardymi, bole�nie godz�cymi orzechami palmowymi.
�uraw koroniasty na widok du�ego, p�owego zwierz�cia kilku silnymi ruchami skrzyde� uni�s� si� przezornie w g�r� i, usadowiwszy si� na strzesze domu, z wielk� nieufno�ci� spogl�da� na nowego go�cia.
Najspokojniej przyj�� pojawienie si� lwiczki �� marabut. Sta� jak zwykle na jednej nodze, zadumany i na poz�r oboj�tny na wszystko, ale kiedy

Uanga podesz�a do niego, tak pot�nie uderzy� j� swym silnym dziobem, �e lwiczka w pierwszej ehwili przewr�ci�a si� na ziemi�, a potem zerwawszy si� uciek�a na wp� przytomna, post�kuj�c z przera�enia.
Czas mija� szybko. Uanga wyros�a ju� na du�� lwic� o pi�knych, wysmuk�ych kszta�tach, foremnej g�owie i muskularnych nogach. Kr�tka, l�ni�ca sier�� nabra�a koloru z�ocistoczerwonego, a koniec kity u ogona sta� si� niemal zupe�nie czarny. Zmieni�y si� r�wnie� ruchy lwicy. Chodzi�a teraz powa�nie i z godno�ci� nosi�a g�ow�. Coraz cz�ciej � szczeg�lnie noc� � wykrada�a si� z domu i stan�wszy na podw�rzu patrzy�a w niebo usiane milionami gwiazd. Coraz cz�ciej i baczniej s�ucha�a st�umionych odg�os�w dochodz�cych z pobliskiej sawanny.
Szczeg�lnie jeden g�os wzbudza� w niej dziwny niepok�j i t�sknot�. By� to pot�ny basowy ryk, kt�ry hucza� jak grom i g�usz�c wszystkie inne g�osy ni�s� si� daleko, daleko poprzez sawann� w ciemno�� nocy. Ryk ten przybli�a� si� ka�dego wieczora coraz bardziej i wo�a� Uang� z jak�� przemo�n� si��. Wabi� j� w nieznane strony, ku bezkresnej sawannie i niczym nie skr�powanej wolno�ci.
Pewnej nocy Uanga znikn�a. Na drugi dzie� Murzyni znale�li jej �lady: przeskoczy�a ogrodze-
n
nie, a dalej odbicia jej �ap widnia�y obok odcisk�w pot�nego lwa i prowadzi�y w sawann�.
Min�o kilka tygodni od znikni�cia Uangr; a w okolicy pocz�a grasowa� para lw�w, wyrz�dzaj�ca dotkliwe szkody. Lwy napada�y byd�o przy wodopojach, noc� za� podkrada�y si� do wiosek i porywa�y z zagr�d kozy i �winie. Kilku od-wa�niejszych Murzyn�w urz�dzi�o zasadzk�, sprytne zwierz�ta jednak nie tylko zdo�a�y jej unikn��, ale jeszcze rozp�dzi�y i mocno poturbowa�y niefortunnych my�liwych. Odt�d te� � jakby w odwet � lwy zacz�y napada� tak�e i na ludzi. Najpierw na pojedynczych, zap�nionych w�drowc�w lub pasterzy, potem na ludzi id�cych z pracy na roli, a wreszcie nawet na grupki kupc�w nios�cych na targ bawe�n� i jarzyny.
Strach pad� na okolic�, tym bardziej �e mimo kilkakrotnych ob�aw lwy zawsze potrafi�y w por� znikn�� bez �ladu w sawannie. Wkr�tce o lwach pocz�y kr��y� niesamowite opowie�ci, we wszystkich jednak lwica przedstawiana by�a stokro� go>-rzej od lwa, wszystkie te� g�osi�y zgodnie, �e lwica nie ma jednego ucha.
Wreszcie pewnego dnia my�liwi wykryli, �e samica ma w okolicy gniazdo z ma�ymi i razem z lwem poluje przy pobliskim wodopoju, by daleko nie odbiega� od swych dzieci. Zebrano natychmiast kilkuset ludzi i zrobiono ob�aw�. Tym razem lwy zosta�y otoczone i lew pad� pod gradem  kul,  lwica  za�  ci�ko raniona  przebi�a  si�
12
przez lancucn nagonKi i zniKn�ia gazies W nie. Przeszukano teraz nieomal ka�d� pi�d� ziemi; gniazdo znaleziono, lwica jednak przepad�a bez �ladu.
Z gniazda zabrano dwa male�kie, niezdarne jeszcze lwi�tka i oddano je El�bietce. Do�wiadczeni Murzyni radzili lwi�tka zabi�, bo je�li matka �yje, to b�dzie ich szuka� � wi�kszo�� jednak by�a zdania, �e lwica po tak ci�kich ranach �y� ju� nie mo�e i lwi�tka na pewno s� sierotami.
El�bietka, kt�ra bardzo bole�nie odczu�a ucieczk� Uangi, z rado�ci� teraz zaj�a si� malcami. Karmi�a je smoczkiem, pie�ci�a, a nawet na noc zabiera�a z sob� do ��ka.
Min�o kilka dni. Pewnej jasnej, ksi�ycowej nocy El�bietka obudzi�a si� z uczuciem przedziwnego l�ku. Siad�a na ��ku i przytuli�a do siebie oba lwi�tka, kt�re mrucz�c sennie, u�o�y�y si� jej na r�kach. Nagle zatrzeszcza�a lekko w drzwiach bamb...
Zgłoś jeśli naruszono regulamin