4 Nie zostawiaj mnie.doc

(54 KB) Pobierz

4 Nie zostawiaj mnie

 

-Richie co ty wygadujesz?- szatynka szybko otarła oczy by moc spojrzeć na blondyna

-Lepiej by było Jo, gdybyśmy się nie spotykali- szeptał blondyn nadal mocno trzymając szatynkę w ramionach- Przeze mnie pokłóciłaś się ze swoja najlepsza przyjaciółką. Lepiej żebym znikną z twojego życia Jo i nigdy więcej się w nim nie pojawił

-Richie, nie zgadzam się- Jo odsunęła się od blondyna by moc mu się dokładniej przyrzec- Nie pozwolę ci odejść, nie teraz gdy cie poznałam

-Ale Jo nie rozumiesz ze tak będzie lepiej?- zapytał blondyn spoglądając na szatynkę, w jego spojrzeniu kryło się tyle smutku jak jeszcze nigdy dotąd

-Ja… Ja porozmawiam jutro z Alice… Wytłumaczę jej, ze nie jesteś niebezpieczny i ze nic mi z twojej strony nie grozi, tylko proszę nie zostawiaj mnie, nie zostawiaj mnie

Richie spojrzał na szatynkę, w jej spojrzeniu widział tylko smutek i pustkę, brakowało tych szczególnych iskierek które pojawiały się w nich do tej pory. Nie chciał by przez niego szatynka była smutna, nie chciał jej ranić. Wiedział ze odchodząc zrani ja i to bardzo.

-Richie, proszę…- szepnęła Jo mocno wtulając się w blondyna, po jej policzkach spływały jeszcze pojedyncze łzy, nie chciała stracić blondyna, nie teraz gdy zaczynała go poznawać. Gdy była z blondynem czuła się niesamowicie dobrze, w jej sercu gościła radość i spokój. Gdy patrzyła w jego błękitne tęczówki nie potrafiła się nie uśmiechać. Nie chciała by to uczucie zniknęło. Chciała poznać resztę historii Richiego. Chciała mu pomoc bo w pewnym sensie przeżyła w swoim życiu cos podobnego, ale widziała ze blondyn sobie z tym nie radzi. Chciała mu pokazać ze ma po co żyć, ze ma dla kogo się uśmiechać, ze pomimo straty najbliższych miał jeszcze szanse na odnalezienie w życiu szczęścia.

-Jo, ja nie wiem czy to jest dobry pomysł- powiedział Richie i widząc ze dziewczyna chce cos powiedzieć szybko dodał- Nie zrozum mnie źle, ja chce się z Toba przyjaźnić i to bardzo, ale nie chce byś przeze mnie trąciła przyjaciół… Jo znasz tych ludzi cale zycie a mnie zaledwie parę dni…

-Richie, ja cie błagam nie rob mi tego- tych słowach szatynka zaczęła szlochać, nie mogła uwierzyć w to ze poznała blondyna tylko po to by teraz go stracić.

W pewnej chwili poszła do salonu i sięgnęła po swoja komórkę która leżała na stoliku i wybrała numer Alice. Po chwili brunetka odebrała telefon.

-Co się stało Jo?- zapytała chłodno Alice

-Jesteś zadowolona z siebie Alice? Richie nie chce się ze mną przyjaźnić bym nie strąciła przyjaciół… Tego właśnie chciałaś? Żebym strąciła jedyna osobę która rozumie co czułam gdy zginęła moja matka? Jeżeli tak to udało ci się!- po tych słowach szatynka rozpłakała się na dobre, teraz dotarło do niej ze już nigdy może nie mieć możliwości porozmawiania z blondynem, nigdy więcej miała nie dostrzec szczęścia w jego błękitnych tęczówkach…

-Jo to nie tak…- wyszeptała do słuchawki speszona brunetka, nie miała pojęcia ze przyjaciółce może az tak zależeć na przyjaźni z blondynem, ale przecież on był morderca, przynajmniej tak mówili wszyscy dookoła

-A jak Alice? Tylko nie mów mi ze on jest niebezpieczny, bo to stek bzdur wyssanych z palca- szatynka nadal szlochała do słuchawki, była tak pochłonięta rozmowa z przyjaciółką ze nawet nie zauważyła ze Richie usiadł obok i przysłuchiwał się jej uważnie

>>>z perspektywy widzenia Richiego<<<

Richie przysiadł się do szatynki i uważnie przysłuchiwał się jej rozmowie z przyjaciółką. Nie mógł uwierzyć w to co usłyszał. Jo go broniła przed niesłusznymi oskarżeniami. Była gotowa stracić przyjaciółkę byle by nie stracić jego. Czy to mogło cos oznaczać? Czy szatynka mogła choć w niewielkim stopniu odwzajemniać jego uczucia? Blondyn przestał przysłuchiwać się rozmowie i zaczął się zastanawiać co tak właściwie czuje do szatynki. Na pewno różniła się ona od dzieciaków ze szkoły, nie uwierzyła w głupie plotki i dala mu szanse wyjaśnienia wszystkiego. Na pewno była dużo bardziej dojrzała niż reszta dzieciaków, a co najważniejsze była w podobnej sytuacji. Rozumiała go jak nikt inny i wiedziała jak pocieszyć. W towarzystwie Jo, blondyn czul ze odzywa. Od dawna już się nie uśmiechał, a w towarzystwie szatynki na jego ustach od razu pojawiał się uśmiech. Wystarczyło by o niej pomyślał a jego serce zaczynało bić szybciej. Jego rozmyślania przerwała szatynka która po skończonej rozmowie wtuliła się w niego. Uśmiechnął się sam do siebie i zaczął gładzic  jej plecy.

>>>wracając do perspektywy Jo<<<

Po skończonej rozmowie Jo westchnęła lekko i wtuliła się w blondyna który zaczął gładzic ja do plecach. Była zła na sama siebie ze dala się wyprowadzić brunetce z równowagi i tak niegrzecznie zakończyła rozmowę.

-Richie…- zaczęła szatynka niepewnie

-O co chodzi Jo?- zapytał blondyn delikatnie osuwając szatynkę od siebie tylko po to by moc spojrzeć na jej twarz

-Czy…? Czy możemy się nadal przyjaźnić?- zapytała niepewnie spuszczając wzrok na swoje dłonie, bała się odpowiedzi blondyna, dlatego wolała nie patrzeć mu w oczy

-A jesteś pewna ze mimo wszystko chcesz się ze mną przyjaźnić, Jo?- Richie delikatnie podniósł głowę szatynki za podbródek tak by ta musiała na niego spojrzeć po czym kontynuował- Wiesz ze przyjaźniąc się ze mną możesz stracić dotychczasowych przyjaciół?

-Wiem Richie, ale mimo wszystko nadal chce się z Toba przyjaźnić- powiedziała szatynka delikatnie się uśmiechając

-No wiec skoro jesteś pewna ze mimo wszystko chcesz się ze mną przyjaźnić stwierdzam iż możemy zostać przyjaciółmi- Richie uśmiechną się szeroko w kierunku szatynki i już miał ja pocałować w policzek rozległ się dźwięk klaksonu dochodzący z podwórka, blondyn uśmiechną się przepraszająco do dziewczyny i powiedział- To mój tato, będę musiał się już zbierać Jo. Do zobaczenia jutro w szkole

Chłopak wstał z kanapy, przelotnie ucałował szatynkę w policzek i wyszedł z jej domu. Jo uśmiechnęła się do siebie, posprzątała trochę w salonie po czym poszła do siebie na gore wzięła szybki prysznic przebrała się w piżamę i weszła do łóżka. Po chwili cisze panująca w pokoju przerwał synal nadchodzącej wiadomości. Szatynka sięgnęła po telefon i odczytała sms-a, którego treść brzmiała tak:

 

„Hej Jo :*

Z tej strony Richie. Mam nadzieje ze nie pogniewasz się za to ze pozwoliłem sobie wziąć twój numer telefonu?”

 

Szatynka uśmiechnęła się pod nosem i szybko odpisała:

 

„Hej Richie :*

Jasne ze nie jestem na ciebie zła :) Co cie skłoniło do pisania do mnie po nocy?”

 

Po chwili otrzymała odpowiedz:

 

„Tak właściwie to chciałem byś miała mój numer :P no a poza tym chciałem życzyć ci dobrej nocy wiec… Dobranoc Jo, do zobaczenia jutro i kolorowych snów :*”

 

„Dobranoc Richie :* Kolorowych :*”

 

Szatynka zapisała szybko numer telefonu Richiego, po czym przykryła się dokładnie kołdra i z uśmiechem na ustach zasnęła.

 

***

 

Gdy następnego dnia Jo otworzyła oczy okazało się ze za oknem świeci słonce co w  pochmurnym i deszczowym Forks zdarzało się bardzo rzadko. Szatynka z uśmiechem na ustach podeszła do okna by je otworzyć i wpuścić do pokoju odrobinę świeżego powietrza. Jakie było jej zdziwienie gdy na podjeździe stoi srebrny Lad Rover a o jego maskę opierał się uśmiechnięty niebieskooki blondyn. Jo uśmiechnęła się jeszcze szerzej i szybko pobiegła do łazienki. Wykonała wszystkie poranne czynności i ubrała się w przyszykowane wieczorem ubrania. Weszła do pokoju, szybko chwyciła torbę z książkami i szybko wyszła z domu. Zamknęła drzwi na klucz i ruszyła w kierunku blondyna.

-Witaj Jo, czy chciałabyś mi dzisiaj towarzyszyć w drodze do szkoły?- zapytał Richie uśmiechając się szeroko i otwierając szatynce drzwi po stronie pasażera

-Z największa przyjemnością Richie- odpowiedziała Jo wsiadając do samochodu i uśmiechając się do blondyna

Richie odwzajemnił gest, obszedł samochód dookoła i zasiadł po stronie kierowcy po czym ruszył w stronę szkoły. Cala drogę śmiali się z kawałów które opowiadał blondyn i ani się nie obejrzeli a już parkowali na szkolnym parkingu. Richie wysiadł z samochodu i kulturalnie otworzył szatynce drzwi wyciągając w jej kierunku dłoń. Jo z szerokim uśmiechem na ustach wysiadła z samochodu chwytając wyciągniętą w jej kierunku dłoń. Idąc razem z blondynem przez korytarz Jo czuła ze wszyscy mijani przez nich uczniowie oglądają się za nimi i szepczą cos miedzy sobą, ale jakoś nie bardzo się tym przejmowała. Dopóki Szla obok blondyna nie przejmowała się nikim i niczym. Cieszyła się po prostu jego obecnością i bliskością. Richie odprowadził ja pod sale gdzie miała pierwsza lekcje po czym pocałował ja w policzek i znikną w tłumie. Jo weszła do sali w której miała mieć matematykę i zajęła swoje miejsce. Alice nadal nie było w szkole i nie odbierała od niej telefonów. Jo postanowiła ze w najbliższym czasie odwiedzi przyjaciółkę i postara się wszystko jej wytłumaczyć. Tak bardzo pogrążyła się w rozmyślaniach ze nie zauważyła kiedy przeleciały jej lekcje i siedziała z Richiem na ostatniej lekcji tego dnia, angielskim. Nie bardzo słuchała tego o czym mówi nauczyciel, bo cały czas myślała o kłótni z Alice. Chciała aby brunetka jej wybaczyła ale nie chciała kończyć przyjaźni z Richiem zanim ta na dobre się rozpoczęła. Musiała to jakoś pogodzić ale jak na razie nie miała pojęcia jak to zrobić. Cały tydzień przeleciał dziewczynie równie szybko ja ten jeden dzień i ani się obejrzała a było już piątkowe popołudnie. Jo była umówiona z Richiem dopiero na sobotę wice postanowiła za pojedzie do Alice. Szybko wyszła z domu, wsiadła do samochodu i skierowała się z stronę domu brunetki. Po niecałych pięciu minutach była już na miejscu. Wysiadła z samochodu, podeszła do drzwi i niepewnie nacisnęła dzwonek do drzwi. Po chwili drzwi otworzyły się a w nich ukazała się brunetka.

-Alice, proszę cie możemy porozmawiać? Ja na prawdę nie chce się z Toba kłócić- powiedziała szatynka patrząc niepewnie na przyjaciółkę

Alice odsunęła się od drzwi robiąc tym samym przejście by szatynka mogła wejść do środka. Jo niepewnie weszła do domu udała się za przyjaciółka do jej pokoju

-Alice on na prawdę nie jest zły, tylko trzeba go poznać- Jo niepewnie przyglądała się szatynce, nie chciała kłócić się z przyjaciółka ale nie chciała tez stracić przyjaźni blondyna

-Jo to ja chciałam cie przeprosić, nie powinnam była każąc ci wybierać miedzy mną a Richiem, przecież możesz przyjaźnić się i ze mną i z nim. Postąpiłam bardzo egoistycznie, wybaczysz mi kiedyś?- teraz to Alice patrzyła niepewnym rowkiem na Jo która stała z otwarta buzia przyglądała się przyjaciółce, nie mogła uwierzyć w to co się dzieje....

Zgłoś jeśli naruszono regulamin